Ten film może spodobać się osobie, która ogląda tylko to, co serwuje Polsat w piątki...
To nie są dobre zdjęcia. To są próby stworzenia, z marnym skutkiem, kina ambitnego. Od pierwszych minut czułam inspirację Bergmanem. Gdyby to była tylko inspiracja.. Później okazało się, że to kopia wszystkiego, co kiedykolwiek ktokolwiek nazwał oryginalnym. Kilkadziesiąt kadrów z głową aktora w prawym dolnym rogu ekranu to kpina z widza.
Jedyną dobrą sceną była scena z oknem i następny rzut na mieszkanie.
Ida jest niczym przy chociażby Róży, gdzie też grała Kulesza. Róża nie próbuje stwarzać pozorów ambitnego kina, a trafia prosto w serce.
Właśnie, mocno przesadzasz. Pachnie mi tu pretensjonalnym koneserstwem (ale oskarżenia nie rzucam).
Teraz, znając film, obejrzałem go uważnie i "chłodnym okiem". Znów "ruszyła" mnie scena na cmentarzu i znów zafascynowało imitowanie/spróbowanie życia bezpruderyjnej kobiety przez Idę. Przyznaj, że zdjęcia to jednak nie Bergman, tylko o krok dalej w rygoryzm i minimalizm - ale też w poetyckość. Wyjazd z ciemnego lasu na otwartą przestrzeń to majstersztyk.
Poza wszystkim - ja w tych czasach miałem pewnie tyle lat, co ten saksofonista i świetnie pamiętam ponurą przaśność tamtej Polski.
Nielogiczne, idiotyczne dialogi, nielogiczne zachowania bohaterów. Nieskładny montaż.