Mocną stroną filmu, w moim odczuciu, są piękne zdjęcia. To właśnie kilka fenomenalnych, wyjątkowych kadrów zapisało się szczegówlnie w mojej pamięci. Całkoształt wzbudził natomiast mieszane uczucia. Główny bohater został wciśnięty w ramy jakiejś strasznej maniery, z której nie wyrywa go nawet instynkt samozachowawczy (tego właściwie mu brak – patrz scena rozdzielenia z rodzicami) ani smutek z powodu utraty ukochanych rodziców. Dzieci bywają butne, zarozumiałe, przemądrzałe i naiwinie beztroskie, ale nie wydaje mi się aby wojna i strach o życie, obcowanie ze śmiercią, nie sprawiały, że coś w nich się zmienia. Tej zmiany u głównego bohatera nie zaobserwowalam i uważam, że na potrzeby filmu i kreacji "wyrazistej postaci" znacznie uproszczono jego osobowość, postrzeganie wojny i reakcje na jej okrucieństwa. Oglądając film, czekałam właściwie tylko na to, żeby coś go wyrwało z tej denerwującej maniery bycia, ale tak się nie stało. Obraz wojny oraz kreacje postaci są według mnie nadto uproszczone, co przekłada się brak głębi charakterów i dojrzałego przenikania tych dwóch światów. Nawet jeśli miała to być wojna widziana oczami dziecka, pamiętajmy, że narracją I emocjami na ekranie kieruje reżyser.
Jak to się nie zmienia??! To chyba oglądałam inny film bo ja zauważyłam jego zmianę. Nie od razu zareagował na stratę rodziców bobył śświęcie przekonany, że zaraz wrócą. Jego instynkt samozachowawczy zadziałał tak, że znalazł kogoś kto się nim zajmnie nie ważne kto. I też tak, że nauczył się załatwiać wszystko i udawać, że nic się nie wydarzyło. Jest kilka momentów w których pokazane jest jak nie wytrzymuje. Tak, film jest uproszczony ale nie z tej strony. Wojna pokazana oczami dziecka, które to czego nie rozumie albo ignoruje albo tłumaczy po swojemu. On nadal jest dzieckiem, które uwielbia samoloty, nawet jak są to maszyny wroga. Ale czy dla dziecka ma to znaczenie?
Film powstał na podstawie książki, myślę że i w niej sporo uproszczono.
Ten sam film może być odbierany w inny sposób przez różnych widzów. Percepcja każdego z nas (rozumiana również jako intuicyjne "odczuwanie") wyposażona jest w bardzo indywidualne filtry, które powodują, że odbieramy (i odczuwamy) przedstawioną w filmie rzeczywistość i bohaterów we właściwy dla siebie sposób. Zawsze pozostaję otwarta na inne punkty widzenia, dlatego dzięki za twój komentarz. Być może sięgnę kiedyś po książkę, żeby móc się przekonać, gdzie rzeczywiście leży źródło owego uproszczenia.
A ja nigdy nie mogę zacząć oglądać filmu od początku i nie rozumiem czemu ta durna Chinka bije go po gebie kiedy wraca do opustoszałego domu?
To chyba oglądałeś inny film niż wszyscy, jeżeli nie zauważyłeś zmiany bohatera, serio -.-
Rozumiem, że można się przyczepić do zbytnich uproszczeń przedstawionych wydarzeń. W takim wypadku warto jednak dopowiedzieć, na czym owe uproszczenia polegały, gdyż nie każdy wie (np. ja).
Ale żeby czepiać się tego, że Bale nie przeszedł przemiany? To trzeba być nie tylko ślepym, ale i głuchym, serio.