PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=375629}
7,9 392 236
ocen
7,9 10 1 392236
6,0 45
ocen krytyków
Interstellar
powrót do forum filmu Interstellar

KIepska grawitacja zdobywa oscary, a świetny Interstellar jest krytykowany przez tzw ekspertów...

Bartus0077

Grawitacja pod względem scenariusza jest przeciętna i o tym wspomijają wszyscy krytycy w recenzjach i widzowie również. Czyli tutaj się zgadzamy. Ale film na tym sie nie kończy. Ten film jest przede wszystkim przełomem w kinie, jesli chodzi o wykorzystanie techniki 3D - po raz pierwszy nie służy ona do jarania się wybuchami czy mega super odlotowymi stworami w kosmosie tylko jest integralną częścią przeżycia tego filmu w kinie. W scenie rozwalania statku na samym początku widzisz wirującą Bullock a wokół niej tysiące odłamków, które leca w twoim kierunku. To nie ma na tobie tylko zrobić wrazenia. To ma ci pozwolić wczuć się w sytuacje bohaterki. Gdy jestes poza statkiem, w nieograniczonej przestrzeni i nie panujesz nad sytuacją. Ty nigdy sie w takim położeniu nie znajdziesz, ale mozesz to choc odrobine poczuć w trakcie seansu (o ile ogladasz go na wielkim ekranie, w 3D a nie na kompie). Świetne wirujące ujęcia kamery sprawiają, ze kręci ci się w głowie tak jak głownej bohaterc. rezyser zmienia perspektywę - raz patrzysz na bohaterkę w kosmosie, a raz patrzysz na kosmos jej oczami (gdy kamera jest wewnątrz kombinezonu). Dodajmy świetne efekty, imponujace zdjęcia (kosmos jeszcze nigdy w żadnym filmie nie był tak piekny, w żadnym), genialna ścieżke dźwiękowa która jest "trzecim" bohaterem filmu i masz odpowiedź, czemu to Grawitacja zgarnęła worek statuetek na Oscarach rok temu. Jak ci to strasznie wadzi to dodam, że przede wszystkim w kategoriach technicznych, co jest chyba zrozumiałe.

Avatar? Serio? A co ten film wnosi do kinematografii? cameron zrobił film z wielka pompą i reklama, ale nie ma w nim nic godnego uwagi na dłuższa mete. Nie mówiąc juz o tym, jak banalny jest w warstwie fabularnej (taka Pocahontas w przyszłości). A Bekarty są świetne, ale nie ich wina, że przyszło im się mierzyć z Hurt Lockerem, który akurat porusza wazniejszy temat niż naigrywanie się z II wojny światowej i zabawa z konwencją.

"A Ci krytycy już wiele razy pokazywali jak beznadziejne decyzje podejmują." A ty wiesz w ogóle kto głosuje w Akademii Filmowej? Myslisz, że tam zapraszaja krytyków z gazet i portali? No to, uwaga, oświecę cię - nie. Członkami są ludzie związani z branżą filmowa, czyli aktorzy, rezyserzy, scenarzyści, muzycy, montazysci, spece od efektów itp. Innymi słowy, wszyscy ci, których widzisz potem w filmach, które ogladasz, a które oni tworzą. A w kategorii najlepszy film głosuja wszyscy, bez wyjatku. Tak wiec, chcesz się czepiac, czepiaj sie ich.

I ostatnia, najwazniejsza uwaga. Oscary to amerykańskie nagrody filmowe. To Amerykanie nagradzają filmy i z ich perspektywy trzeba na nie patrzec. Mozesz nie rozumieć, co widzieli w Hurt Lockerze, ale pamiętaj, że wojna w Iraku to temat im bliższy niz nam. Zniewolony to ich rozliczanie sie z wstydliwa przeszłościa w postaci niewolnictwa, coś czego my nigdy nie doświadczylismy i nie zrozumielismy. A z tym zawsze jest problem w kinie, co widac po krytyce polskiej Idy (nam, Polakom, również cięzko się przyznac do gorszej strony naszej historii). Jak widzisz, zaważa tu nieraz wymiar polityczny i to jest coś, co sprawia, ze ty tego nie ogarniasz, ale to nie znaczy, że wygrana danego filmu traci sens.

ocenił(a) film na 8
Metropholis

Ładny tekst, nawet.

Zasadniczo te wszystkie kłótnie na filmwebie "ten film jest lepszy niż tamten" polegają na myleniu przez gimbazę swojego gustu filmowego (albo czyjegoś gustu filmowego) z jakąś mityczną obiektywną jakością filmu. Sądzisz, że taka jakość jest?

Grawitacja mi się zupełnie nie podobała. O. Tego jakoś nie potrafią powiedzieć.

Inna rzecz, że gdy piszesz o znawcach, to jednak często nie chodzi o coś innego niż ich gust. To nierzadko ludzie, którzy potrafią używać słownictwa odpowiedniego, żargonu, którzy tworzą dla swojego gustu racjonalizacje nawiązujące do innych dzieł, ich interpretacji, do dyskursów i idei, ale tak naprawdę maskują jedynie prosty, prymitywny, gimnazjalny gust.
Przekonać się o tym można analizując wypowiedzi. Zaczynamy od analizy wypowiedzi gimbazy, tu jasno widać, że gimbaza myli gust z obiektywnymi cechami filmu, a potem w miarę jak się szkolimy w analizie i dostrzeganiu niuansów zabieramy się za teksty tak zwane poważniejsze, za recenzje krytyków uznanych. A tam te same błędy. Takie samo niezrozumienie dla sensu filmowych kategorii, takie samo dla roli biografii autora, takie samo dla celu istnienia dzieła sztuki etc etc. Wszystko tylko zapakowane ładniej, widać, że przez specjalistę.
Tak jak amerykańskie nagrody filmowe są jedynie wypromowane na jakieś "najważniejsze w świecie" (choć nie jest tajemnicą, że chodzi o promocję rodzimego kina, czasem o promocję trendów i idei, taką politykę, czasem wprost o politykę, trochę o uprzedzenia, trochę bardziej o przypadki - bo oceniający wcale filmów nie muszą poznawać, by je oceniać...), tak samo eksperci, specjaliści, nierzadko są po prostu wypromowani. Ich popularność bierze się ze skutecznego marketingu, nie z kompetencji (prosty dowód: człowiek niekompetentny nie jest w stanie ocenić kompetencji kompetentnego, wobec tego laicy nie będą doceniać specjalisty właśnie za to, że jest specjalistą. Będą za to, że się specjalistą wydaje. Musi zatem mieć zrobioną legendę, co reprezentuje naprawdę, to nieważne).
Zajmowanie się czymś latami nie daje w efekcie specjalisty. Człowiek musi mieć potencjał, by się specjalistą stać. Czasem lata są po prostu zmarnowane.

Dlatego każdemu pozwoliłbym krytykować dowolne autorytety, byle jakieś argumenty szły. Nie idą. Recenzje nie są już nawet subiektywne - są często po prostu nierzetelne, dla uzyskania efektu, dla stylu, rezygnuje się z wartości merytorycznych. A w świecie gustu jesteśmy równi, nie ma specjalistów. :)

hyrkan

Ogólnie zgodze się z Tobą co do mylenia własnych odczuć względem jakiegos obiektywnego spojrzenia na film. Ja wiem, że tak naprawde nie istnieje obiektywna ocena filmu, bo zawsze odbieramy cos (ksiązke, film, dzieło sztuki) poprzez to, z czym zetknelismy się dotychczas (dlatego dla tych mniej wyrobionych Interstellar będzie arcydziełem, a dla ludzi nieco bardziej zorientowanych będzie w nim jakas banalność). Ale chodzi o to, by umiec powiedziec "Nie podobał mi się ten film, ale rzeczywiście zasługuje na uznanie, bo...".

Na mnie Grawitacja nie nie zrobiła dużego wrazenia (w dodatku nie ogladałam jej w kinie, co odebrało mi chyba z połowę wrażeń zamierzonych przez rezysera). To znaczy ładne to było wizualnie, muzyka mnie zachwyciła, kosmos był tu przepiekny, ale tez miałam nieco mine typu "ale skąd ten zachwyt?". Dopiero potem czytając o filmie (duzo, duzo i jeszcze więcej artykułów i recenzji) i ogladając go po raz kolejny zrozumiałam co wiekszośc krytyków miała na myśli. I umiem to docenić. Jasne, Grawitacja nie była najlepszym filmem 2013 r. ale bez watpienia to, za co ją chwalą, rzeczywiście zasługuje na uznanie. Są też filmy, twórcy, których szczerze nie lubie i którzy do mnie nie trafiają, ale umiem sie zgodzić, że aktorami czy rezyserami sa świetnymi (przykładowo - kompletnie do mnie nie trafia gra Judi Dench, to zawsze jest jedna i ta sama Judi, która widze w wiekszości filmów ale nie bede sie kłocic co do tego, czy zasługuje na 2 Oscary, bo to ja mam problem z odbiorem a nie kilka tysięcy ludzi w Akdemii czy przed tv, w innych przypadkach - średnio lubie Leo DiCaprio, ale bez dwóch zdań jest jednym z najlepszych aktorów młodego pokolenia obecnie w kinie i nawet ja ucieszę się, jak mu w końcu dadzą Oscara).

No jasne, że Oscary sa wypromowane jako najwieksze wyróznienie w branży filmowej. Przecież to żadna tajemnica, że siła tkwi w marketingu i promocji danych filmów i osób niz rzeczywistej checi nagradzania najlepszych. Ale jak juz się to zrozumie i przyjmie do wiadomoości, to przestaje się miec głupkowate pretensje. I łatwiej zrozumiec mechanizmy, jakie tym rządza. Co nie zmienia faktu, że z ta wiedza, czy bez niej, Oscary to nadal wielka frajda (przynajmniej dla mnie). na te jedną noc moge dać się zwieśc iluzji pieknego świata na ekranie ;)

O, widzisz, i w ostatnim akapicie moge z Tobą przybić piatke ;) To znaczy, ok, ja moge dyskutować na dany temat, ale jak sam napisałes - oby jakies argumenty za tym szły. I najlepiej sensowne, a nie, za przeproszeniem, z dupy wzięte. Ale warto przyjąc pozycje, ze sama klawiatura i monitor to jednak trochę za mało, by byc krytykiem. Ja recenzji zamieszczonych na forum FW przez uzytkowników nie czytam bo to nie sa recenzje, tylko osobiste opinie. Recenzje redaktorów na FW czasem czytam, ale rzadko. Wole zdecydowanie blogerów, szczególnie tych rzetelnych, których znam, o których dużo wiem (w sensie na ile się znają na kinie, co lubia, ich styl, sposób patrzena na świat itp.) bo to daje mi zrozumiec, co im się nie podoba, gdy piszą, że są filmem zawiedzeni. A niektórzy w sposób patrzenia na kino i w jego odbiorze są lepsi niz niejeden recenzent ;)

ocenił(a) film na 8
Metropholis

"jakaś banalność" to dla mnie nie problem. Jest banalna także tendencja do wyszukiwania na siłę czegoś nowego, do eksperymentu za wszelką cenę, do nietypowości. Jest takie słowo klucz: opowieść. Lubię opowieści, realistyczne lub nie, raczej weselsze niż smutne. W nich chodzi głównie o fakt opowiadania. O to, by język opisu był ciekawy, ale nie o to, by był bezbłędny. O to, by fabuła interesowała, ale niekoniecznie o to, by musiała zaskakiwać.
Interstellar mnie wciągnął, stąd subiektywna ocena 9. Dla poważnej rozrywki umysłowej sięgnę raczej po książkę, film nie jest najlepszy, trudno w dwóch godzinach oddać złożone zagadnienie (a i trudno byłoby je wówczas odebrać, film ma swoje tempo, niekoniecznie takie samo ma widz).

Leonardo był aktorem młodego pokolenia, gdy ja byłem widzem młodego pokolenia. :) Tamte jego filmy, może poza "Co gryzie Gilberta Grape'a" oceniam źle. Ale ostatnio, od "Aviatora" może, jestem pod wrażeniem.

Magii oscarów nie czuję zupełnie. Raczej mi przeszkadza, że dla wielu osób przyznanie nagrody zmienia jakość filmu. Film już jest. Jest tak samo dobry niezależnie od tego, kto go nagrodzi. A jednak ludzie na te nagrody reagują. Inna rzecz, że cała gala mi się nie podoba, strasznie mnie nudzi i wogle.

Zastanawiam się, czy co do krytyki się z Tobą zgodzić czy nie. Z jednej strony można się szkolić, można się rzeczywiście dowiedzieć wiele o historii kina, o symbolice, nawiązaniach, filmach, twórcach, wpływach, tendencjach, z drugiej jednak strony to wszystko może sprawić, że krytyk zagłębia się w nieistotną dla większości widzów grę pojęć, ocenia z kryteriów tak wysublimowanych, że aż nieistotnych. I wracając do opowieści - krytyka jest ważna z punktu widzenia marketingu. Sprzedać, to znaczy zasłużyć na pozytywne oceny (w tym, dodajmy, podpłacić recenzentów :P). Z punktu widzenia widza często recenzja jest, albo powinna być, nieistotna.
To jest szeroki temat i już się martwię, że nie streszczę sensownie. Człowiek oceniając bierze pod uwagę często sprzeczne kryteria, dostaje sprzeczne oceny. Dla przykładu wielu ludzi moralnych czuje potrzebę gromienia niemoralności, ale nie czuje potrzeby moralnego zachowania, gdy nikt nie patrzy. Jedno to ocena wynikająca z wiedzy nabytej, co należy traktować jako dobre, moralne, właściwe, a drugie to odczucie, co się chce robić i po czym się wyrzutów sumienia mieć nie będzie wcale.
Podobnie ludzie oceniają filmy. Dla przykładu ogromnie dużo jest tu fanów kina klasy U (w rodzaju Dwugłowego rekina czy Krokozaurusa, Bestii z głębin, Planety drapieżców), oglądanie tego sprawia im przyjemność (zaliczę tu też siebie, właściwie), ale zarazem skądinąd mają wiedzę, że powinni takie filmy oceniać na 1 i tak oceniają (i łatwo wtedy kierując się oceną odnaleźć te dzieła sztuki).
To taka podwójna ocena jak podwójna moralność.
Jeśli człowiek nie zdaje sobie z niej sprawy, może nie mieć satysfakcji z filmu. Kierować się będzie recenzjami, w przekonaniu o ich jakości, ale prawdziwą satysfakcję miałby, gdyby się kierował własnym gustem, gdyby umiał się przyznać, co w kinie ceni i gdyby tylko informacji na temat tego szukał w recenzjach.

Nieszczęśliwie recenzje są schematyczne. Recenzenci albo operują pewnymi kategoriami (muzyka, montaż, zwroty akcji, gra aktorów... - wszystkie te zwroty, których uczy się gimnazjalista pisząc recenzje), albo tworzą recenzję z jajem, subiektywne do bólu, zabawne, ale nierzetelne. Mało jest takich, którzy dostrzegliby zalety prawdziwe, ale poza schematem, którzy nietypowe dzieło potrafiliby przeanalizować przy użyciu nietypowych narzędzi.
Wobec tego recenzje są nieprzydatne, mylące, albo też są subiektywne - a tu już wykształcenia nie trzeba. Nie zetknąłem się w recenzjach z kluczem opowieści. Zresztą ładniej z wielkiej litery, Opowieści. Może Gaiman jest blisko mojego rozumienia dzieł fabularnych przez klucz Opowieści, na wzór gawędy przyogniskowej, na wzór włączenia mitu, zgody na konwencję, pewnego wewnętrznego przeżycia historii (ale ani nie przez utożsamienie się z bohaterem, ani, tym bardziej, przez analizę logiki fabuły, ani też, tym tym bardziej bardziej, przez analizę techniki wykonania dzieła. Żadnego znaczenia nie ma nawet medium, nieistotne jest, czy opowieść podana jest filmem, dźwiękiem, słowem pisanym). Gdzie bym znalazł dość wykształconego recenzenta, żeby ogarniał wielość spojrzeń, schematyczność kategorii, funkcje dzieła, odbiór dzieła? Lepiej mi film zobaczyć i sobie go przemyśleć samodzielnie.

hyrkan

Tak, ale wiesz, jednym ta banalność (jakkolwiek pojmowana) będzie wyraźnie przeszkadzać, bo będa mieli wrażenie, że po raz kolejny widzą cos im dobrze znanego. Innych film porwie mimo tego, bo inne elementy złożą się na ich pozytywny odbiór filmu. Ok, spoko, nie ma filmu, który spodobałby się wszystkim. To jasne.

To akurat niefajne podejście, jesli ilośc Oscarów lub ich brak zaważa o jakości filmu. To znaczy nie zaważa, tylko że ludzie potrafia tak mysleć. Choć nie powiem, sama aby zachęcić kogoś do filmu mówię "ten film triumfował na Oscarach w danym roku...". Oczywiście robię to, by pokazać, komuś że warto sie przełamac i obejrzeć, ale to chyba w takich dopuszczalnych granicach. W każdym razie warto miec na uwadze, że Oscary to najpierw promocja a potem jakośc, a nie na odwrót.

Co do tej krytyki, to jestem jednak za twierdzeniem, że krytyk to jednak widz z wieksza wiedza i pojęciem o filmie, który lepiej umie ocenic film w pewnym kontekście. Mówisz o nieistotnych pojęciach dla widza. Tak, dla większości widzów niewielkie zgrzyty w scenariuszu, muzyka czy pewne zabiegi techniczne będa nieistotne, ale krytyk to ktoś między widzem a filmowcem - musi ocenić jak się film oglada i jak się on sprawdza w dziedzinie jaka jest kinematografia. Nieraz prowadzi to do sprzeczności, typu film był średni, mógł byc lepszy, a jednak oglada się go świetnie (spora częśc ekranizacji młodziezowych książek taka jest - niespecjalnie ambitna ale oglada się to bardzo dobrze, jesli rzemieslniczo reżyser spełnił zadanie). Ja narzekam własnie na ten brak spojrzenia na film z punktu widzenia przeciętnego widza - to znaczy krytyka krytyką, ale fajnie gdy pada stwierdzenie, czy mimo wad warto dac filmowi szanse.

Tak, koniec końców warto się przede wszystkim kierowac swoim gustem, ale jednak w recenzję nalezy się wczytywac, szczególnie wtedy gdy nasze wrażenia po seansie są zupełnie inne niż mówili innych. Tak jak w przypadku Grawitacji. To znaczy może nie tyle nalezy się wczytywac, jesli się film nie spodoba, co zanim zabierze się głos w jakiejś dyskusji. Jesli ktoś zakłada wątek na Filmwebie to jednak powinien jakies pojecie o tym, co obejrzał mieć, by dyskusja jaka się wywiąże miała sens.

No nie wiem, czy są schematyczne. Może obracamy się w innych częściach internetu, ale są wyjątki. Poczytaj Zwierza Popkulturalnego. Ma dużą wiedze o filmie, widziała więcej niż niejeden krytyk, na filmy patrzy nieraz pod zupełnie innym kątem niż większość, jej recenzje nie dość, że pisane nieco w nietypowy sposób są bardziej refleksją nad danym filmem lub tematem niż schematyczną recenzją. Mozna się nie zgadzac, może się nie podobać, ale z pewnością jest to ciekawe spojrzenie na film i popkulture :)

"Mało jest takich, którzy dostrzegliby zalety prawdziwe..." Ale pytanie, co to są zalety prawdziwe? Nie masz wrażenia, ze to bardzo względne pojęcie? Dla kazdego będzie to co innego.




ocenił(a) film na 8
Metropholis

Zwierza może poczytam, kwestia czasu (olaboga. Płeć na plus, socjologia na minus, warszawa lepiej nie mówić, ale pewnie książki czyta. No, zobaczymy). Jeśli natomiast ogólnie chodzi o krytykę, to rzadko osiąga ona poziom krytykowanego filmu. Dawno mnie ludzie tak nie rozczarowali jak tu, odkąd więcej forum czytam. :)

hyrkan

Nie oceniaj, póki nie zaczniesz czytac ;) W sumie to chyba jedyna osoba, na której blogu dyskusje pod recenzją są rzeczowe, ludzie umieją zabierac głos i robią to w kulturalny sposób. No i jest miło :)

Zrezygnuj z czytania forum na FW. Serio. Zaoszczedzisz nerwów i setek facepalmów. Ja od czasów odkrycia Zwierza rzadko tu bywam i jestem sto razy bardziej szczęsliwa filmowo ;)

ocenił(a) film na 8
Metropholis

a jednak tu jesteś. :)
A ja się doczepię kulturalnego sposobu. Ja jestem złośliwy, wulgarny, nieprzyjemny i arogancki. Tylko do tego wszystkiego piszę z sensem. Bo kultura nie jest dla mnie tym co uprzejmość. Nawet bywa przeciwnie. Uprzejmość czy poprawność polityczna bywają kłamstwami, a nawet szkodliwymi kłamstwami. Można nawet skazać na śmierć wielu ludzi, byle uniknąć na forum międzynarodowym mocnych słów i skandalu dyplomatycznego.
Dla mnie kultura nie oznacza tylko pisania miłego. Jest też dbałość o argumentację (to znaczy nie tylko o przekonanie rozmówcy, ale też o to, by ujawniać wady własnych argumentów, by nie zbijać argumentacji oponenta erystycznie a merytorycznie), jest też dowiadywanie się tego, czego się nie wie (dla przykładu NIKT z ostatnich 20 mężczyzn*, z którymi rozmawiałem, nie raczył nadrobić braków wiedzy, które wskazałem. Były braki logiczne, matematyczne, fizyczne, lingwistyczne, ale żaden facet, gdy mu wskazałem fragment wiedzy, który dawał na jego wątpliwość odpowiedź, do tej wiedzy nie sięgnął. Bywam "przeintelektualizowany", odsyłam do "suchej wiedzy książkowej" co czyni pisanie "pozbawionym smaku", "czepiam się" oraz rzucam "wydumanymi teoriami" (dla kogoś kto nie zna teorii i jej uzasadnienia wniosek nieintuicyjny jest zawsze wydumany. Bo w końcu kto potrafi lepiej naukę ocenić i weryfikować niż nieuk). I tak dalej i tak dalej.
Dziś "kultura" funkcjonuje głównie w znaczeniu teatru eksperymentalnego, którego nie rozumiem w swoim prymitywizmie, oraz w znaczeniu używaniu jedynie uprzejmych zwrotów, czego nie lubię, bo często utrudnia to przekonanie, co się ma na myśli.

Gdzie ta kultura, w której chodzi też o wykształcenie, o uczciwość intelektualną i po prostu uczciwość, w której temat i zdobycie wiedzy o temacie jest ważniejsze niż pokazanie rozmówcom, kto tu rządzi?

I tak wiadomo, że ja.

*-właśnie dlatego z kobietami rozmawiać można. Są zwyczajnie uczciwsze, gdy piszą. Dlatego Zwierz ma duże szanse. No i Ty fajnie piszesz. Normalnie bym zrezygnował z czytania FW, ale dzięki Tobie nie zrezygnuję. :)

hyrkan

No i żeby podać coś do czytania to masz linki do jej recenzji Interstellar i Grawitacji.

http://zpopk.pl/sprawa-najwiekszej-wagi-czyli-grawitacja.html#axzz3WwKXZ8h3
<--- Grawitacja

http://zpopk.pl/in-to-that-good-space-czyli-zwierz-o-interstellar-bez-spoilerow. html#axzz3WwKXZ8h3 <----- Interstellar

Jak mówiłam, mozna się nie zgadzac, ale zdanie ma uzasadnione. W sumie warto poczytac.

hyrkan

Żeby podac cos do poczytania podsyłam linki do recenzji Interstellar i Grawitacji.

http://zpopk.pl/in-to-that-good-space-czyli-zwierz-o-interstellar-bez-spoilerow. html#axzz3WwKXZ8h3 <--- Interstellar

http://zpopk.pl/sprawa-najwiekszej-wagi-czyli-grawitacja.html#axzz3WwKXZ8h3 <---- Grawitacja

Jak mówiłam, mozna się nie zgadzac, ale wszystko jest uzasadnione. No i cały czas pisze to z świadomoscią, że ludzie odbiora te filmy inaczej niz ona. Ogólnie warto poczytac :)

Metropholis

aaaaa sorry, myslałam, że za pierwszym razem się nie wysłało :D

ocenił(a) film na 8
Metropholis

Poczytałem recenzję Interstellar i zadowolony nie jestem. :)
A jeszcze mi powiedziano, że czasem na fb ostatni post jest niewidoczny, więc pod ostatnim można napisać coś bez znaczenia dla rozmowy, wtedy przedostatni już widać. Sprawdzę, czy działa.

ocenił(a) film na 8
hyrkan

Ja chciałabym tylko wyrazić swoje poparcie tego, co napisałeś, a więc wyrażam: popieram.

ocenił(a) film na 10
Metropholis


Mater deo. Dyskusja na poziomie na filmwebie. Rzadkość. Zrobiliście mi dzień, dzięki.

ukasz_to

Wow, to nieźle :) Dziękujemy (bo obstawiam, że mojemu rozmówcy również jest milo) :) Ale serio, na Filmwebie mozna znaleźc ciekawe dyskusje inteligentnych ludzi. W sumie wcale nie tak rzadko ;)

ocenił(a) film na 10
Metropholis

Nie przeczytałem wszystkiego co napisaliście, ale mi osobiście Grawitacja nie podeszła. Doceniam ją za świetne efekty i uwzględnienie wszystkich praw fizyki, ale to nie dla mnie. Może faktycznie, tak jak mówisz, gdybym to obejrzał w kinie w 3D to by wywołało na mnie wrażenie, natomiast w domu po prostu się z tym męczyłem. Przypominało mi to ,,Stary człowiek i morze" w wersji kosmicznej. Efekty to dla mnie za mało, zazwyczaj na nie nie zwracam szczególnej uwagi, może to dlatego, że jestem z tych, co grają np. w Tibię, Soldata (gry 2D). Interstellar jak dla mnie nie dość, że również wprowadzał ciekawe efekty, to miał bardzo rozwiniętą fabułę i różne wątki, dzięki czemu według mnie pobija Grawitację na głowę.

PinkySuavo

Po prostu i Interstellar i Grawitacja zasługują na uznanie, ale z kompletnie innych powodów. Naprawdę kompletnie innych. I dlatego wstrzymuję się od powiedzenia, że którykolwiek jest lepszy, bo nie da sie tego powiedzieć, biorąc pod uwage wszystkie wady i zalety obu produkcji.

Grawitacja ma scenę, która wywołała trochę kontrowersji, poniewaz nie do końca zgadza się z prawa fizyki. Chodzi o scenę, w której Kovalsky odcina sie od Stone i dryfuje w próżnię. Z tego co pamiętam, chodziło o to że zadna siła nie działała wtedy na niego i nie mógł "odleciec" od głównej bohaterki. Chyba nawet sam rezyser przyznał, że musieli tu zastosowac ten zabieg i "złamac" prawo fizyki. Ale ponieważ istnieje zasada, że każdy film może złamać tylko jedno prawo / zasadę działania czegoś, to można to Grawitacji wybaczyc ;) O co dokładnie w tym chodziło nie wiem, bo fizykiem nie jestem, ale to tylko takie zastrzezenie co do Twoich słów o "uwzględnieniu wszystkich praw fizyki" ;)

ocenił(a) film na 10
Metropholis

Właśnie gdzieś czytałem, że w tej scenie wszystko było w porządku, lecz nie potrafię tego zrozumieć. I chyba masz rację, że może nie powinno się porównywać tych filmów. Mam taki problem oceniając np. dramat psychologiczny a potem komedię, nie są one dla mnie zbytnio porównywalne.

PinkySuavo

Po obejrzeniu Grawitacji zastanowiło mnie to dlaczego ten film jest zakwalifikowany jako S-F. Jednakże przy takiej akumulacji absurdu wszystko stało sie oczywiste skoro konwencja tego gatunku pozwala na pewna swobodę w interpretacji np. praw fizyki. Powiedzmy szczerze, ze ta potężna siła odpychająca astronautów (na pewno Sandra z bliska jest strasznie odpychająca) to jest tylko ułamek wszystkich bzdur w tym filmie. Rozbawił mnie komentarz pewnej dziewczyny, ktora starała sie to wytłumaczyć rozszerzaniem sie kosmosu, tak samo zabawne jak realizm w Grawitacji mimo to, ze na starcie nasunęły mi sie odnośniki do Apollo 13.

Metropholis

Krytyk to śmieszny zawód. Okupują go w większości osoby, które starały się zrobić filmową karierę, ale im nie wyszło i przelewają frustracje na tych, którzy się wybili. To jak muzycy, albo artyści oceniający lokalne konkursy- nie docenią tych, którzy rzeczywiście mają szansę spodobać się szerzej, tylko tych, którzy są na tyle niszowi, że mogą im przyznać nagrody. Przepraszam za generalizację- oczywiście nie wszyscy krytycy są tacy- ale jest w tym pewna prawda. Nie mówię, rzecz jasna, że krytyk nie jest wykształcony, bo przecież musi być, żeby jego zdanie się liczyło.

Rozumiem to, co napisałaś, ale wciąż uważam, że to nie krytycy powinni dyktować ocenę filmu, lecz to widz powinien sam zdecydować, czy dzieło mu się podobało, czy nie. Z Twoich wypowiedzi wynika, że Interstellar najwyraźniej do Ciebie nie przemówił. Ja jednak Odysei Kosmicznej jeszcze nie widziałam- być może dlatego Interstellar tak bardzo mi się podobał. Nie jestem żadnym znawcą, filmów w życiu widziałam stosunkowo niewiele, bo trudno mi znaleźć chwilę, by do tego usiąść. Na te trzy godziny do kina wyciągnął mnie mąż i nie żałowałam ani chwili, tak więc... być może po obejrzeniu Odysei moja ocena się zmieni, ale póki co- Interstellar jest dla mnie rewelacyjny.

raveleina

Nie, Interstellar mnie zahcwycił bo kocham wszystko, co nakręci Christopher Nolan. Ale widziałam ile szumu było o ten film i rozumiem zarówno widzów jak i krytyków. Bo film jeszcze przed premierą przez fanów był okrzyknięty arcydziełem a Nolan sam podjudzał ciekawośc porównaniami do Odysei Kosmicznej. A po premierze okazało się że bardzo ambitny film w pewnym momencie skrecił w strone banału, gdzie okazuje się, że to miłość pcha nas w kosmos, każe przezwyciężac słabości i ttzrymać się przy życiu. Jak na sci-fi było to duże rozczarowanie i naprawde nie dziwię się głosom krytyki. Choć szum medialny i oczekiwania też sporo zaszkodziły. Co nie zmienia faktu, że sam w sobie to dobry, ambitny film. Tylko jak mówiłam - zaszkodziły oczekiwania i promocja gdzie było tyle wzmianek o Kubrickowym filmie.

Wydaej mi się, że żeyjemy w czasach gdzie liczy się zarówno głos widzów jak i krytyków. W sumie nawet bardziej widzów bo chocby nie wiem jak krytyka zmiażdżyła jakiś film (50 twarzy Greya) to jesli obejrzała go masa osób i film się zwrócił, studio kręci kolejne części. Plus przy obsadzaniu aktorów w głosnych ekranizacjach tez zwraca się uwagę na entuzjazm i przychylnośc ludzi czekających na film. No i warto dodać, że nawet jesli krytyka zmiażdży jakiś film to przecież nikomu nie zabrania się mimo tego iśc na to do kina. Więc to nie jest tak że krytycy dyktują nam co mamy oglądać. Z drugiej strony wiadomo, że jak jest jakiś produkt to znajdzie się grupa ludzi którzy z oceniania go zrobia zawód. Tylko czy jes w tym coś złego? Moim zdaniem nie, o ile nie prowadzi to do pewnych naduzyc.

Metropholis

Zgadzam się, z jednej strony było trochę prawdy w miłości i instynkcie przetrwania, ale miałam uczucie, że trochę jej nadużyli. Na szczęście nie byłam bombardowana zapowiedziami tego filmu. Trailery trochę psują mi odbiór, wolę mieć niespodziankę od początku do końca- może dlatego mi się aż tak podobał.

Co do drugiej części Twojego komentarza- cała prawda :) Mimo to, trochę mnie bolą niektóre decyzje Akademii. Bycie po tej "drugiej stronie" i zasiadanie w komisji jest na pewno trochę łatwiejsze od bycia krytykowanym- produkcja filmu wymaga bardzo dużo czasu i poświęcenia, a ktoś może zbrukać cały ten wysiłek w jednej chwili.

ocenił(a) film na 8
Bartus0077

Oscarów nie przyznają krytycy...

ocenił(a) film na 9
Bartus0077

Oscary od lato to jedna wielka bzdura ! Musisz mieć dobre kontakty i kase na kopertówki aby coś zgarnąć !

ocenił(a) film na 5
UPADLY_WIDZ

Skąd masz takie wiadomości?

ocenił(a) film na 9
GRAnith

Wystarczą obserwacje na przestrzeni lat...

aha zapomniałem jeszcze dodać, że czasami oscarami rządzą polityczne akcenty ;/

ocenił(a) film na 5
UPADLY_WIDZ

To dobrze, że rządzą polityczne akcenty, bo z perspektywy czasu będziemy mogli ocenić jaka była problematyka USA/świata.

GRAnith

Tak, to niezła uwaga. To, co pokazuje kino teraz, bedzie odzwierciedleniem w przyszłości naszej terażniejszości tu i teraz.

GRAnith

chłopak ma znajomych w holly, i na czerwonych dywanach też....

UPADLY_WIDZ

Gdyby były bzdura to ludzie nie prowadziliby tak zazartych dyskusji odnosnie tego, co ma wygrac. Bo jesli cos jest nieistotne to nie wzbudza wielkich emocji. Tu jak widac jest na odwrót ;)

ocenił(a) film na 9
Metropholis

Sztucznie budowane emocje nic więcej, dajecie się podpuszczać mediom i tyle.

UPADLY_WIDZ

Jasne, jasne ;) Bo nawet bez tego medialnego szumu nikt na drugi dzień nie szukałny info, co do tego kto zdobył statuetke ;)

ocenił(a) film na 10
Bartus0077

Grawitacja nawet nie umywa się do Interstellar! A Oskary (powinienem napisać oskary) to nagroda polityczna.

ocenił(a) film na 8
szklanakot

A możesz napisać dlaczego? Ale konkretnie. Jesteś kilkunastą osobą z rzędu, którą proszę o konkret, jeszcze żadna osoba w żadnym temacie nie podała.

Jeśli napiszesz na przykład "Grawitacja miała głupszą, mniej sensowną fabułę" to nie jest to konkret. Konkret podaje wyraźnie, które elementy fabuły sprawiają, że jest ona głupsza czy mniej sensowna. Inna rzecz, że jeszcze wypada dość konkretnie uzasadnić, dlaczego w dziele filmowym to gorzej.

Mogę zatem prosić o jakieś konkrety, kryteria oceny?

hyrkan

Ciężko dyskutować o fabule filmu który jej nie posiadał:)

ocenił(a) film na 8
Bartus0077

Dziękuję, to mi wystarczy. :)

ocenił(a) film na 10
Bartus0077

Bo fabuła to jedyne co jest w filmie. Zresztą, ktoś już w tym temacie ładnie Twoje podejście skomentował, jednak nie raczyłeś dyskusji podjąć :)

hyrkan

ok
1) Sandra Bullock jest w tym filmie inżynierem (bio)medycznym… Czemu więc jest w kosmosie i naprawia teleskop Hubble'a? Skąd miałaby mieć do tego kompetencje?
2) "Co najbardziej lubisz w kosmosie?" - "Ciszę". Jaką ciszę? Od początku filmu słychać cały czas albo komunikaty z Houston albo oddychanie Clooney'a albo… muzykę country Kowalskiego, czy też jego historie o byłej żonie. Bzdury. Co gorsze patetyczne bzdury.
3) Satelity służące do komunikacji - a właśnie takiej szczątki zaskoczyły naszych protagonistów - orbitują przynajmniej 100 razy wyżej, niż załoga Explorera.
4) Kiedy Bullock ma 8% tlenu, Clooney mówi jej żeby oddychała płytko i nic nie mówiła. Kiedy ma 2% Clooney ignoruje swoje wcześniejsze sugestie i zaczyna normalną rozmowę.
5) Mimo tego, że w późniejszej scenie Bullock nie ma już tlenu, wciąż może krzyczeć, dyszeć i brać duże hausty powietrza.
6) Kiedy Clooney odłącza się od uprzęży którą trzyma Bullock, delikatnie ją ciągnie po czym… odlatuje?? W kosmosie, gdzie nie ma grawitacji, nie odleciałby, ale oboje zbliżyliby się do siebie.
7) ASTRONAUTA Clooney musi opowiadać LEKARCE Bullock, że skutki oddychania dwutlenkiem węgla są szkodliwe.
8) Jak teleskop Hubble'a, Międzynarodowa Stacja Kosmiczna i Chińska Stacja Kosmiczna (a wszystkie na zupełnie innych wysokościach) są widoczne na jednej linii??
9) Dźwięk zamykania drzwi… w próżni?
10) Prawie wszystkie satelity orbitują z zachodu na wschód… ale ich odłamki lecą w przeciwnym kierunku?
11) Bullock, która nie zna słowa po chińsku, zaczyna losowo wciskać guziki licząc na to, że któryś z nich wystrzeli kapsułę ratunkową. Cóż za przypadek że trafia już za trzecim razem.
Jakby się przyłożyć, to zapewniam, że błędów znaleźć można by było trzy razy tyle.

Bazylizz

ad. 2) głupia pomyłka - Clooney i Kowalski to oczywiście ta sama osoba. Tak czy inaczej, o jakiej ciszy mowa?

ocenił(a) film na 8
Bazylizz

1) Widocznie ma odpowiednie ku temu wyszkolenie? Co to za różnica?
2) O takiej, że dźwięk się w kosmosie nie rozprzestrzenia. Nie słychać samochodów, przechodniów i całej reszty.
6) W kosmosie jest grawitacja ;)
7) Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak szok?

Poza tym film posiada błędy, jak każdy. Wiesz ile głupot jest w Interstellarze? Wiesz, że część naukowych zagadnień z filmu Nolana to bullshit? Czy to oznacza, że film jest słaby? Nie, bo to nie dokument a film rozrywkowy! To samo się tyczy Grawitacji. Uwielbiam ludzi, którzy się czepiają błędów naukowych i logicznych w Grawitacji i wystawiają jej marną ocenę a potem oceniają Interstellar na wysokie noty i problemu już nie widzą.

ocenił(a) film na 8
Bazylizz

Dziękuję. To są konkrety!
Tylko wrócę do zadanego pytania. Otóż pytałem dlaczego jeden film się nie umywa do drugiego.
Wymieniasz pewne braki fabularne. Brak fabularny polega zazwyczaj na tym, że pewne zdarzenie, które najczęściej przebiega inaczej, w filmie przebiega tak a siak i nie jest to wyjaśnione.
I tak (nie pamiętam Grawitacji, kieruję się teraz przypuszczeniami): nikt nie wyjaśnia powodów naprawiania przez panią teleskopu, powodów niepuszczenia ciszy przez 8 godzin ludziom w kinie, dlaczego astronauta musi opowiadać lekarce o dwutlenku węgla (wyobrażasz sobie, że mówi "ty jesteś lekarką a ja astronautą więc racjonalnie patrząc powinnaś to wiedzieć, ale jesteś w szoku dlatego mimo mniejszej kompetencji przypomnę tobie i widzom, że dwutlenek węgla....).

Ja się zgadzam z Tobą, że takie motywy, jak wymieniasz, trochę psują oglądanie, ale po pierwsze Interstellar ma analogiczne (czemu naukowcy nie użyją zwyczajnej technologii badania planet z daleka? Czemu nie_pamiętam_nazwiska przez lata czekał zamiast spać i czemu nie zwariował? Czemu nie wysłano robotów, które mając poczucie humoru musiały mieć ogromne możliwości w zakresie oceny warunków życia czy przydatności dla ludzi? i inne takie nieścisłości).
A pytałem, dlaczego jeden film się nie umywa do drugiego. Naprawdę nie umywa się dla Ciebie dlatego, że zawiera wymienione nieścisłości? Liczyłeś je i wyszło, że Grawitacja ma ich więcej? A może przypisałeś im wagi i Grawitacja zdobyła więcej negatywnych punktów?

Ja nie mam żadnego problemu z tym, że Grawitacja podobała Ci się mniej. Mnie też. Ale mnie subiektywnie - nie wciągnęła mnie fabuła. A Ty napisałeś, że się film nie umywał i wymieniłeś w ramach przyczyn zestaw drobnych braków fabularnych. Poważnie o nie chodzi?

2) nie jest pomyłką. :) Oddychanie zapewne jest oddychaniem aktora, natomiast muzyka jest muzyką postaci. Zapewne przypadkiem, ale zauważyłeś to rozróżnienie ciekawie.

Pozwól teraz, że jeszcze spróbuję na część pytań odpowiedzieć.

2) ciszy w kosmosie jest więcej. To już ktoś inny pisał. Gdy jesteś w mieście, nie słyszysz oddechu, drobnych dźwięków, bo giną one w szumie miasta. Gdy jesteś w ciszy, słyszysz swój oddech, słyszysz, że każdy krok brzmi trochę inaczej gdy stajesz na nieidentyczne podłoże, słyszysz jak się ociera ubranie o skórę. Skrzypienie drzew kilkadziesiąt metrów dalej. I można tę hałaśliwą ciszę cenić. Ja też cenię. ;)

1) nie wiem czemu. :) Ale to jest kwestia niewiedzy na temat kompetencji, układów, decyzji przełożonych, a nie brak fizyczny. Nie przeszkadza mi ta niewiedza. Ja też parę razy w życiu wykonywałem prace zupełnie niezwiązaną z moimi kompetencjami. Czy mi się świat zawalił?

8) gdyby 3 obiekty były na JEDNEJ wysokości, na okręgu, to nie mogłyby być na jednej linii, nie da się umieścić 3 punktów jednocześnie na prostej i na okręgu, bo prosta z okręgiem ma maksymalnie 2 punkty wspólne.
Jeśli jednak każdy obiekt jest na innej wysokości, nie ma matematycznych przeszkód. Z trzema współśrodkowymi okręgami prosta ma do 6 punktów wspólnych, zatem nawet 6 obiektów da się umieścić w linii.

5) Do tego by krzyczeć potrzeba gazu. Krzyk niemożliwy jest w próżni. Nie potrzeba natomiast powietrza zawierającego tlen. Gdy człowiek napełni płuca helem, mówi zabawnie. Na pewno słyszałeś. Wynika to z różnicy gęstości gazów. Nawet zerowa zawartość tlenu w helu nie sprawi, że niemożliwy jest krzyk. ;) Dwutlenkiem węgla nie da się oddychać (bo oddychanie to czynność w skali komórkowej), ale da się nim dyszeć, czyli wdychać i wydychać, a w konsekwencji da się nim krzyczeć.

4) 8% to dużo, należy zachować się racjonalnie. 2% to mało. Skoro i tak zginiemy, to przynajmniej zróbmy coś, żeby nie panikować. :) Ale nie wiem, widziałem tę wersję filmu, w której motywacja Clooneya nie wyświetlała się mu na hełmie. Mówimy o filmie dość naciąganym. Ale nawet w życiu, które nie jest naciągane, nie zawsze ludzie zachowują się zupełnie racjonalnie, nie zawsze są konsekwentni i nie zawsze wykonują pracę zgodną z kompetencjami. Zatem realizm tych rzeczy nie wymaga. Nie można z nimi przesadzić, ale lista KILKU niezupełnie racjonalnych zachowań, to nie jest lista wykraczająca poza rzeczywistość.

9) nie pamiętam, w którym miejscu. Dźwięk rozchodzi się także przez metal. Jeśli ktoś miał np przyłożony hełm do innej części stacji niż ta część, która w próżni bezgłośnie stuknęła, to dźwięk usłyszy. Bo drgania przeniosą się metalem, a następnie rozwibruje się hełm i powietrze w hełmie, dźwięk ktoś usłyszy. Ja nie wiem, o jakim momencie filmu mówisz, więc mogę wyjaśnieniem zupełnie nie trafić. Ogólnie jednak Grawitacja i Interstellar zachowują sporo ciszy w próżni. To fajne na tle starych filmów, gdzie wszyscy to mieli w nosie. ;)

11) a pan krzyś, który nie jest wróżką, raz zagrał w lotto i wygrał. Czy było tam więcej niż 13 milionów przycisków?
Liczne, naprawdę liczne filmy, które dość dobrze się kończą, wykorzystują motyw, że bohater ma w którymś momencie SZCZĘŚCIE. Rozbrojenie bomby, minięcie o centymetry pędzącego z naprzeciwka wozu, uchylenie się przed kulą (o, ileż kul trafiło w metalową poręcz, za którą stoi bohater!).
Szczęście też w filmie gra, szczęście w oczywisty sposób Sandrze sprzyjać musiało. ;)

3) jeśli się coś w kosmosie rozleci, to może zmieniać kierunki. Mamy zasadę zachowania pędu, ale nie mamy zasady poruszania się szczątków dokładnie tam, gdzie wyjściowo coś było. ;) Gdyby scenarzyści chcieli matematycznie opisać, jak to jest możliwe, że szczątki sobie tak powędrowały, zapewne potrzebowaliby mocnego sprzętu, a potem jednak opisaliby trajektorię matematycznie poprawną. :) Tylko że oglądanie danych zajęłoby Ci miesiące. Nie jest dziwne, że się dokładne matematyczne wyjaśnienia rzeczy możliwych przemilcza.
A może to niemożliwe? Nie nieprawdopodobne, ale NIEMOŻLIWE?
Zauważyłem, że wielu ludzi nazywa brakiem LOGICZNYM to, co jest nieprawdopodobne. Jeszcze mi żaden z nich nie uwierzył, że mylą prawdopodobieństwo z logiką. W filmie jest wiele momentów, które są trochę na bakier z prawdopodobieństwem, ale prawdopodobieństwo nie mówi wcale, że to, co mało prawdopodobne, się nie zdarza. Przeciwnie! Jest NIEPRAWDOPODOBNE, żeby zawsze zdarzały się tylko rzeczy prawdopodobne! (Poważnie!).
W filmach nie opowiada się historii mojej czy innych ludzi jadących do pracy autobusem, którym się nic ciekawego nie zdarzyło, którzy potem idą na zakupy, robią obiad etc. Wybiera się fabuły ciekawe ponadprzeciętnie, bo widzowie tego chcą. Zatem wybiera się właśnie te odstające od średniej. ;) Dlatego rzeczy nieprawdopodobne są z założenia dopuszczalne. Bo o to chodzi!

Rozpisałem się, by dać taką próbkę, że wyjaśniać się da, jeśli się chce.
Odpisz mi jednak, czy naprawdę nieumywanie się G do I wynika dla Ciebie z tego, że G ma te wszystkie niedociągnięcia (i mimo, że I też je ma).

ocenił(a) film na 9
Bartus0077

Insterstellar to mistrzostwo a Grawitacja to typowy średniak +1. Takie moje zdanie...

ocenił(a) film na 6
Pulser_X

Zabawne, ze Grawitajca ma nizsza note od tego SF.

Bartus0077

Nie ma co się kierować tymi "sajtami". Jedni będą wielbić "Grawitację" inni "Interstellar". Choć tak naprawdę, nie rozumiem zachwytu nad "Grawitacją" zrozumiem jeszcze o stronę techniczną, ale fabuła, scenariusz to po prostu nic, "Grawitacja" trwała 1,5h i musiałem ją przewijać bo zbyt długa. "Interstellar" trwał 2h 50 min i ani razu nie przesunąłem. To chyba o czymś świadczy...

Tak więc: Interstellar_
|
Grawitacja

ocenił(a) film na 5
Bartus0077

Nie tylko eksperci go krytykują. Nie ma się czym zachwycać. W tym filmie są naprawdę świetne momenty, ale film się ciągnie pierwsze 45min jest tak naprawdę o niczym i można by było to skrócić do 10. Bardzo się zawiodłem na tym filmie, bo przez te 3h mogli zrobić więcej i jeszcze to dziwne zakończenie.

ocenił(a) film na 10
Trams11

Idź oglądaj szybkich i wściekłych impotencie sztuki filmowej

ocenił(a) film na 10
Bartus0077

Grawitacja to film katastroficzny przy dostępnej obecnie technologii, a fenomenalny Interstellar to kawał dobrego kina science-fiction.

ocenił(a) film na 6
Raze

proszę nie mieszać do tego 'science' i pozostać przy 'fiction', a wręcz zamienić je w jakieś 'fantasy'.

ocenił(a) film na 10
avenitr

To podaj mi jakieś science-fiction. Jak dla mnie fantazy to Łowca Androidów, Alien, Terminator, Avatar, Matrix, Gwiezdne wojny etc. nie prowokuj. Sam zakładałem tutaj temat dając linki do filmów naukowych, a user Polonia Bytom wyjaśnił sam działanie czarnych dziur

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones