PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=481898}

Ip Man

Yip Man
7,9 72 965
ocen
7,9 10 1 72965
7,0 5
ocen krytyków
Ip Man
powrót do forum filmu Ip Man

Jak czytam pełne zachwytu komentarze poniżej, to tracę wiarę w inteligencję polskiego
widza. Film owszem, nakręcony poprawnie i fajnie się ogląda, ale jest fałszywy do cna
niczym PRL-owski produkcyjniak.

Po pierwsze, Yip Man nigdy nie stoczył walki z japońskim generałem. To bujda na
resorach, napisana ku uciesze chińskich nacjonalistów.

Po drugie, Yip nigdy nie zniżył się do pracy fizycznej. Był typowym burżujem, który gardził
pracą fizyczną. W filmie dano mu łopatę do ręki, żeby podbechtać cenzorów w Chińskiej
Republice Ludowej.

Po trzecie, Yip owszem cierpiał, ale ratował się pracując jako... policjant (kto widział film i
pamięta scenę dość obraźliwą dla tej profesji, ten zrozumie manipulacje reżysera). W
dodatku był policjantem za rządów Republiki Chińskiej, a to oznacza, że był
skorumpowany - bo za Kuomintangu tylko ryby nie brały. Owszem uciekł za Foshanu do
Hongkongu, ale nie przed Japończykami w latach 40. (jak kłamliwie sugeruje film), tylko
przed komunistami w 1949 roku.

Po czwarte, nie chciał uczyć kung-fu nie dlatego, że tak sobie wymyślił, tylko dlatego, że
to było zakazane. Wiedzę traktowano jako kapitał i nie wolno się nią było dzielić z byle
kim. Yip ostatecznie założył szkołę w HK, ale też nie z jakichś wielkich pobudek, tylko
dlatego, że było uzależniony od opium (film tego oczywiście nie pokazuje) i potrzebował
forsy na narkotyk.

Po piąte - faktycznie odmówił uczenia Japończyków i kiedyś stanął w obronie jakiejś
kobieciny, ale wiele więcej patrtiotyzmu chyba z siebie nie wykrzesał.

Po szóste, Bruce Lee faktycznie uczył się w jego szkole, ale nie od Yipa, tylko od
starszych uczniów, bo był za młody i za cienki by dostąpić takiej łaski. A patriotyczni
chińscy uczniowie Yip Mana skopali z tej okazji Burcowi tyłek, za to, że był kundlem (jego
dziadek ze strony matki był Niemcem), a nie czystej krwi Chińczykiem. Od tej pory Bruce
miał obsesję na punkcie swej chińskości która znalazla ujście w równie
nacjonalistycznym filmie "Wściekłe pięści".

Jak już Bruce zrobił karierę, to wtedy Yip pstryknął z nim sobie fotkę.

ocenił(a) film na 6
_mosquito_

A skąd masz informacje, że ukrzyżowanie było w owym czasie zakazane?

Razi mnie przekłamanie dotyczące Republiki Chińskiej, bo zajmuję się CHinami od lat i uważam, że w tym kraju zakłamuje się historię dotyczącą tego okresu. To trochę tak, jakbyś nakręcił film o rotmistrzu Pileckim, zapominając dodać, że był w AK i co się z nim stało za komuny.

ocenił(a) film na 10
MatronaMala

W tych czasach według nauki i zgodnie z historycznymi zapiskami krzyżowano tylko niewolników, nie-Rzymian, czyli osoby z poza cesarstwa oraz zabójców i przestrzegano tego jak najbardziej. Wszystkich innych ścinano bądź palowano. Chrystus nie był niewolnikiem, "obokrajowcem" a tym bardziej zabójcą, więc skąd miał niby otrzymać taki "przywilej"? jego ukrzyżowanie byłoby wbrew ówczesnego prawu. Po prostu z mówieniem o ukrzyżowaniu Chrystusa jest tak jakby dzisiaj o kimś kto dostał w Polsce dożywocie pisać, że został stracony na krześle elektrycznym. To byłby precedens, bo prawo w tym akurat okresie tego nie przewiduje.

ocenił(a) film na 6
_mosquito_

Może tak, a może nie.
Józef Flawiusz, jedyny antyczny historyk, który żyl w czasach Jezusa i o nim wspomina, twierdzi że został on ukrzyżowany. Oto tekst tzw. Testimonium Flavianum w angielskim przekładzie:

"Now, there was about this time, Jesus, a wise man, if it be lawful to call him a
man, for he was a doer of wonderful works, a teacher of such men as receive the
truth with pleasure. He drew over to him both many Jews and many of the
Gentiles. He was [the] Christ; and when Pilate, at the suggestion of the principal
men amongst us, had condemned him to the cross, those that loved him at the first
did not forsake him, for he appeared to them alive again the third day, as the
divine prophets had foretold these and ten thousand other wonderful things
concerning him; and the tribe of Christians, so named from him, are not extinct at
this day".

Źródło: http://www.socinian.org/files/TestimoniumFlavianum.pdf

Nie wiem, skąd pochodzi zaczerpnięta przez Ciebie argumentacja, bo z pewnością nie wymyśliłeś jej sam (nie jesteś historykiem, bo inaczej miałbyś pojęcie o zbrodniach chińskich komunistów po 1949 roku i sytuacji zwolennikow chińśkiego anicent regime). Przypuszczam, że czytałeś książkę jakiegoś pseudohistoryka. Mógłbyś podać naziwsko i tytuł?

ocenił(a) film na 10
MatronaMala

A jak dzisiaj się kręci "1920, Bitwa Warszawska" gdzie bohaterem bitwy i dowodzącym robi się człowieka, który nie dowodził a wręcz mało się nie popłakał (Józef Piłsudski) a pomija się praktycznie gen. Tadeusza Rozwadowskiego i jego dokonanie przypisuje Piłsudskiemu to jest w porządku? Dziś.W 2012 w Polsce tak nachalnie przekłamuje się historię tworząc jakąś jej alternatywę. Chora propaganda jak 90 procent zasług agenta Piłsudskiego wyssanych z palca. To cię nie razi? To nie trochę tak jakbym nakręcił jakiś tam film. takie filmy kręci się dziś i to nie w Ludowych Chinach, ale w Polsce!

ocenił(a) film na 6
_mosquito_

Niestety "Wojny" nie widzialem, bo mnie zniechęciły recenzje.
Oczywiście masz rację, odnośnie przekłamań w zachodnim kinie. Hollywood często to robi.
W tym przypadku liczą się moim zdaniem intencje - to bardzo ważne rózróznienie, więc proszę o skupienie.

Otóż, jeśli autentyczna historia jest w filmie zmieniona, aby "podkręcić" historię, aby była ciekawsza, zabawniejsza itd., to ja nie widzę problemu. Oczywiście w pewnych granicach.
Jeżeli intencja jest polityczna to moim zdaniem jest niedopuszczalna.

Yip Man to przykład takiego właśnie przekłamania. Pominięto przynależność głównego bohatera do armii republikańskiej. W Chinach tego przekłamania są nagminne i przypominają to, z czym mieliśmy do czynienia przed 1989 rokiem, kiedy np. wmaiano nam, że Katyń to zbrodnia niemiecka.
Smutne jest to, że takie manipulacje zdarzają się w Hongkongu, który pod względem wolności jest miejscem od ChRL kompletnie odmiennym. Przypuszczam, że autorzy w HK chcieli móc sprzedać swój film na kontynencie, więc zastosowali autocenzurę.

Jeżeli chodzi o przykład podobnych przekłamań w Hollywood, to analogią "Yip Mana" będzie "Opór". Tewje Bielski uratował wielu Żydów, ale nie był postacią tak kryształową, jak w filmie.

ocenił(a) film na 10
MatronaMala

Jeśli chodzi o kino azjatyckie to i tak najbardziej cenię chińskie wuxia, więc realizm nie jest u mnie na pierwszym miejscu.

PS. U nas też powstaje właśnie pewien propagandowy film o "bohaterze". Będzie nosił tytuł "Wałęsa". Ciekawe czy "mistrz" Wajda pokarze prawdę o agencie Bolku. Z niecierpliwością czekam na film o naszym narodowym agencie. Coś czuje, że filmy, które krytykujesz za pewne przekłamania przy tym tworze to mały "pikuś".

ocenił(a) film na 6
_mosquito_

Też się obawiam, że się o wydarzeniach z wczesnych lat 70. guzik dowiemy. A to przecież jest w Wałęsie najciekawsze, jako w człowieku. "Coś tam podpisał", potem próbował rozmontować strajk w stoczni, a na koniec został bohaterem, choć do dziś nie może sobie przypomnieć, gdzie przeskakiwał ten płot.
Tylko z "Wałęsą" będzie jedna różnica - jego zakłamana historia przysłuży się Polsce, tak jak "Gandhi" przysłużył się Indiom, a "Yip Man" Chinom :) I z tego choćby powodu spojrzę na niego mniej krytyczniej, niż na Yip Mana.

ocenił(a) film na 10
MatronaMala

Nie doczepisz się tego Panie fanatyk para dokumentów?

ocenił(a) film na 10
_mosquito_

_mosquito_ moje uznanie w końcu znalazła się osoba kompetentna i posiadająca wiedzę na temat życia Ip Mana.Co niektórzy próbowali tutaj udawać ekspertów a jak widać wiedza ich na dany temat była mierna.Nie każdemu musi się ten film podobać to rozumiem, ale takie zdanie i tu cytuję : Jak czytam pełne zachwytu komentarze poniżej, to tracę wiarę w inteligencję polskiego widza są co najmniej nie na miejscu.Dla mnie ten film rewelacja.Pozdro

ocenił(a) film na 6
norania0

Jeżeli dla Ciebie kompententy jest ktoś, kto "nieprawda" pisze rozłącznie i nie wie, jak poprawnie pisze się "konfucjanizm", to szczerze współczuję.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 10
norania0

Wiem. Denerwujący już jest.

ocenił(a) film na 10
_mosquito_

Ha ha dokładnie tak- troszkę przemądrzały.

ocenił(a) film na 10
norania0

Chyba nawet więcej niż troszkę.

ocenił(a) film na 10
MatronaMala

MatronaMała to ja Tobie szczerze współczuję skoro tak napisałeś-( Mitologi) A tak się popisujesz pisownią i co braki z podstawówki?Każdy ma prawo się pomylić i to nie znaczy że jest gorszy.

ocenił(a) film na 6
norania0

To jest akurat literówka. Gdybm nagminnie zjadał drugie "i" w dopełniaczu, mogłabyś mi wytknąć nieznajomość ortografii.
Rozłączna pisownia "nieprawdy" zdradza głębszy problem, podobnie jak "konfucjonizm". Zajmuję się Chinami 15 lat i po "konfucjonizmie" poznaję dyletantów.
Nie napisałem, że mosquito jest "gorszy". Napisałem tylko, że brak mu kompetencji w rzeczonej tematyce. Dodam, że na sztukach walki zna się pewnie lepiej ode mnie.

MatronaMala

Wszystko wyczytane z wikipedii. Jaki on mądry haha.

ocenił(a) film na 6
Michal_1987

Jasne. Bo z chińską wikipedię czyta każdy głupi.

MatronaMala

haha poprawiłeś mi humor z samego rana ;]

ocenił(a) film na 7
MatronaMala

Ja dałam 8/10 i chciałam podkreslić, że oceniałam FILM, jego reżyserię, scenariusz i gre aktorów, a nie PRAWDZIWĄ HISTORIĘ Yp-Mana :-)) O ile wiem, to nie był film dokumentalny, tylko fabularny! Pozdrawiam!!

ocenił(a) film na 2
MatronaMala

totalnie sie zawiodłem - 2/10. jak można to ocenić wyżej niż 5?

MatronaMala

Może wojna z Japończykami skończyła się 75 lat temu, nie zmienia to jednak faktu, że w pamięci Chińczyków nadal jest bardzo żywym i nieprzyjemnym wspomnieniem, podobnie jak Niemiecka okupacja wśród Polaków. Masakra Nankińska i inne zbrodnie których dopuścili się Japończycy do tej pory dzielą te dwa narody, i mieszkańcy kraju kwitnącej wiśni cały czas są w Chinach na cenzurowanym. Oczywiście upływ czasu częściowo zaleczył rany, ale jak to mawia jeden z moich znajomych :" z Japończykami to my się nie przyjaźnimy". Zastanawia mnie czy w ogóle kiedykolwiek byłaś w Chinach, bo odnoszę wrażenie, że wiedzę o tym kraju czerpiesz z Newsweeka i bełkotu Jacka Pałasińskiego, bo akurat w tych źródłach Chiny są przedstawiane jako straszliwe, pogrążone w głębokim komuniźmie, zacofane mocarstwo. Prawda natomiast jest dużo ciekawsza, otóż Chiny dzięki konfucjańskiej tradycji wypracowały tak naprawdę zupełnie nowy system polityczny. Mają system jednopartyjny i niemal w pełni urynkowioną gospodarkę, gdyby u nas socjalizm w latach osiemdziesiątych wyglądał tak, jak wygląda obecnie w Państwie Środka, to ludzie nigdy w życiu nie wyszli by na ulice. Pamiętam jak w czasie mojego pierwszego pobytu w Chinach na każdym kroku próbowałem zagadywać moich nowych chińskich znajomych na tematy polityczne, i w końcu jeden z nich powiedział mi coś, co raz na zawsze zmieniło moje podejście do tematu: "Wy biali, jak tu przyjedziecie to ciągle chcecie gadać o polityce, a my nie lubimy gadać o polityce, bo od gadania o polityce to jest partia, my lubimy gadać o pieniądzach, o tym gdzie i jak je zarobić, albo w co je zainwestować, i właśnie dla tego to my zarabiamy na was, a nie wy na nas." Nie jest to oczywiście dosłowny cytat, bo było to ładnych parę lat temu, ale ogólny sens został zachowany. I tak z czystym sumieniem mogę ci napisać, że jak patrzę na ten polityczny burdel jaki u nas panuje od prawa do lewa, to czasami zazdroszczę Chińczykom systemu jednopartyjnego. Chcesz zobaczyć prawdziwy obraz Chin, to pakuj sie w samolot i spędź przynajmniej miesiąc w tym kraju, w jakimś tanim hosteliku (pokoje wieloosobowe nawet od 10 zł za osobę), jadaj w "garażówkach" w których standardy sanitarne urągają naszemu europejskiemu poczuciu czystości, zwiedzaj, rozmawiaj z młodzieżą (bo ta już trochę mówi po angielsku). Jak wrócisz przestaniesz tak ciskać gromy :)

ocenił(a) film na 2
taomoguei

Z wszystkim się zgadzam, ale co to ma do filmu? :)

ocenił(a) film na 6
taomoguei

Niedługo stuknie mi trzy lata w ChRL, kochanie.
Zgadzam sie z Toba, prawda jest ciekawsza. Ale z tym konfucjanizmem to jest taka bajka na uzytek ludzi zachodu. Chiny nie koncza sie na konfucjanizmie, tak jak Europa nie konczy sie na chrzescijanstwie. Dosc powiedziec, ze sam Mao mawial, ze legizm byl dla chinskiej tradycji rownie wazny. Zreszta konfucjanizm te mial wiele oblicz - neokonfucjanizm, nowy konfucjanizm, postkonfucjanizm...
A z polityka sprawa jest prosta - totalitaryzm pozostanie totalitaryzmem, nawet jesli polubil sie iPadami, wolnym rynkiem (UE od lat nie uznaje ChRL za kraj wolnorynkowy, ciekawe dlaczego) i Hollywoodem, ktory bron boze nie chce sie narazic takiej widowni
Rozmawiam z Chinczykami po chinsku. I mowia o polityce, jak sie osmiela -- trzeba najpierw pogadac godzine, dwie. Oni sie ciagle po prostu boja. Wiesz co sie stalo z Ai Weiweiem? Wiesz kto to jest Liu Xiaobo? Poczytakj, zrozumiesz.
Prawdziwy obraz chin to nie tylko wiezowce, prawa czlowieka i inne tematy zrytualizowane i obrzydzone przez media.
Prawdziwy obraz, to sa ludzie, pogubieni i dazacy kazdego dnia do prawdy o swoim kraju (te prawde im sie reglementuje), o swiecie (te im trudno pojac, zreszta podtyka im sie gotowe rozwiazania i schematy), o sobie samych.
Przeczytaj sobie "Lekcje chinskiego" Pomfreta. tam jest piekna historia czlowieka, ktory trafil do wiezienia po Tiananmen. A po latach okazalo sie, ze pisze patriotyczne opery o mordowaniu "Japoncow". Bo na tym zarabia kase.
Nie wiem, czy potrafie ci wytlumaczyc czym jest ten system. Poczytaj sobie "zniewolony umysl" Milosza, albo jeszcze lepiej "Nowy wspanialy swiat" Huxleya.

MatronaMala

szczerze to mam gdzieś historię ip mana jest po prostu zbudowana jak jak każda legenda z robin hoodem włącznie - po prostu musi się sprzedać....
jednak muszę na coś zwrócić uwagę bo to co napisałeś jest wierutną nieznajomości cenzury a zwłaszcza cenzury ustroju w którym "działa propaganda":

"Po drugie, Yip nigdy nie zniżył się do pracy fizycznej. Był typowym burżujem, który gardził
pracą fizyczną. W filmie dano mu łopatę do ręki, żeby podbechtać cenzorów w Chińskiej
Republice Ludowej. "

nic z tego, niestety...., tak działa rozumowanie przeciętnego obywatela a nie cenzorów, chodzi mianowicie o to że leżeli (mniejsza o konkretną osobę czyli ip mana - jak już pisałem nie obchodzi mnie) znienawidzona jednostka burżuazyjna przez system komunistyczny gdzie symbole ludu pracy a więc najwyższych wartości... może w skrócie ;)
gdyby okazało się żę np. ów IP Man rzeczywiście gdzieś tam kiedyś łopatą pracował, cenzorzy byli by za tym aby ten fakt pominąć ze względu ideologicznego, bo po co to nakreślać jak i tak był ideologicznym wrzodem-burżujem więc automatycznie zaprzeczeniem wszystkiego co lud pracujący sobą reprezentuje.... to tak na marginesie ;)

użytkownik usunięty
MatronaMala

Ludzie jak czyta się takie wypowiedzi na temat filmu o sztukach walki to załamują mi się ręce :/.... Przed filmem słyszałem wyrywkowo kto to jest Ip-Man miałem również jakąś tam wiedzę na temat Wojny Japońsko- Chińskiej. Wystarczyło mi 10 minut filmu i pierwszy pojedynek w mieszkaniu Ip-Mana by zdystansować się co do odbioru. Wyszukujesz prawdy w filmie gdzie główny bohater bije się niczym superbohater (Żenada). Nie ma człowieka, który potrafi tak walczyć więc i nie ma prawdziwej historii o nim. Jeśli potrzebujesz filmów bardziej politycznych i ukazujących więcej prawdy skieruj swe oczy bliżej takich filmów jak "Miasto Życia i Śmierci"... Choć zapewne i w nim nie ma całej prawdy... Troszeczkę więcej dystansu do kina kopanego!!! BO zaraz wyskoczysz mi, że Van Damm w "Legioniście" nie przeżyłby za takie zachowanie i w ogóle był pokazany z zakłamaniem :)... Miejmy rozwagę i odpowiednie podejście do danego gatunku. Wież, że Ip MA sprzedawany jest w serii "Kino Akcji" a nie "Kino Historyczne" co powinno cię na starcie odpowiednio ustawić do filmu. A tak stajesz ze swoimi wypowiedziami w jednym rzędzie z ludźmi odpowiedzialnymi za probe zmasakrowania polskich bajek wyzywając "Bolka i Lolka" czy tele Tubisie od gejów itp....

ocenił(a) film na 6

Ale ten film jest tu opisany jako biograficzny, mysiu pysiu. Gdyby bylo tylko "sztuki walki", to bym miał rozwagę. Biografia to rodzaj kina historycznego, right?

ocenił(a) film na 6
MatronaMala

Kij z tym, jak jest opisany. Traktuje o postaci historycznej i jej życiu. Widać zbyt skomplikowane dla nie których, ale jakby kiedyś zrobiono kino kung fu z Lechem Wałęsą albo Wojtyłą, to już by nie mieli wątpliwości.

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

Dokładnie. To by nawet mogłobyć fajne, np. "Bo Lek: Człowiek, który przenikał przez mury" !

użytkownik usunięty
MatronaMala

TU tak ale proszę nie sugeruj się filmwebem jako wyznacznik bo akurat ja mam owy film wraz z książeczką, która opisuje prawdziwą historię życia a mityczną biografią z filmu, który tylko opierał się na legendach opowiadanych z ust ludu. To Typowe kino akcji. Zresztą oglądnij sobie kontynuację to sam stwierdzisz, że ten film to typowe kino kopane jak za dawnych czasów. Raz jeszcze zresztą powtarzam sugerowanie się owym filmem jako obraz biograficzny to tak jakby 300 Spartan również miało być prawdą bo owi byli i walczyli z większą armią Persów!!! To karate o człowieku, który istniał i tyle reszta to fikcja nie propaganda...

ocenił(a) film na 9
MatronaMala

Choć twój temat jest trochę w formie trollingu to jednak trzeba przyznać że faktycznie jeśli miał być to film biograficzny to daleko mu do takiej kategorii i chodzi mi tu najbardziej o ten fakt że Ip Man był policjantem co tym bardziej boli po tym co widzieliśmy w filmie,chodź trzeba też przyznać że biografia mistrza Ip Man jest bardzo uboga i dlatego nie ma co wierzyć w te pół fakty a wręcz może plotki jak np. o tym opium.Ale jak już ktoś napisał ocenia się tu film a on był wysokich lotów z mega pięknymi walkami wschodnich sztuk walki i świetną grą aktorską wszystko było tutaj na miejscu bez jakiegoś kiczu, chodź wielkim minusem jest przekręcenie faktów szkoda tylko że pisząc te o tuż fakty starasz się bardziej obrazić innych niż przedstawić swoją opinie czego bardzo nie nienawidzę jak i inni wystarczy sama ocena by zauważyć że jest ona nie adekwatna z tym co było w filmie przedstawione,ja za same przekręcenie faktów to co najwyższej obniżyłbym ocenę o minus jeden.

ocenił(a) film na 8
MatronaMala

Mądrze gadasz. Nie słuchaj trolli. ;)
Chociaż ja i tak film lubię, bo dobrze nakręcony... a demoralizacja Chińczyków akurat mało leży mi na sercu. ^^

ocenił(a) film na 7
MatronaMala

Film fajny ale od tej propagandy to aż uszy parują:) Gdyby wszystko to wywalić i urzeczywistnić trochę bohatera zamiast go idealizować to mógłby być genialny film. A tak ocena 7/10

MatronaMala

Ad.1. Yip Man walczył z generałem, walczył też z 10 czarnymi pasami.
Ad.2. Yip Man pracował fizycznie, ale nigdy w kopalni.
Ad.3. Yip Man faktycznie pracował również jako policjant, ale nie dochrapał się szczególnej pozycji. Nie musiał więc "brać".
Ad.4. Yip Man faktycznie palił opium aż do końca życia (1972), ale akurat na to kasę miał i nie musiał zakładać szkoły z powodu nałogu.
Ad.5. Odmówił uczenia Japończyków z powodów patriotycznych i wielokrotnie był z tego powodu szykanowany. Inne podłoże takiej postawy polega na odwiecznej pogardzie, jaką Chińczycy żywili do Japończyków.
Ad.6. Bruce Lee dostawał bęcki od innych uczniów i dlatego poprosił o przyjęcie na ucznia prywatnego. Po pewnym czasie Yip Man wyrzucił Lee za arogancję i traktowanie ludzi z góry. Fotki są autentyczne i pochodzą z ostatniego etapu nauki Bruce'a (ledwie skończył Siu Nim Tao). Zdjęcia z późniejszego okresu, jak piszesz, tzw. sławy nie mogły powstać z tego prostego względu, że uczeń raz wyrzucony za tak poważne przewiny nie ma prawa wstępu do tej samej szkoły Wing Tsun.

MatronaMala

Dzięki. Fajny i treściwy komentarz - lubię fakty i konkrety.

Abstrahując od tego co napisałeś...to Donnie Yen odegrał genialnie rolę. Co za gość...naprawdę świetnie odegrał rolę.

ocenił(a) film na 10
MatronaMala

Wieczny Student powiedział kiedyś : ,,Nie traktuj życia zbyt poważnie, bo całkiem z Ciebie ujdzie''. Jak na komedie to były bardzo mądre słowa. Tak samo jest i w filmach, nie ma co podchodzić do nich sztywno nawet jeżeli są to biografie, to jest tylko film i zgodzę się po części że jest to propaganda. Trzeba jednak przyznać chińczykom że sporo wycierpieli w czasie wojny z rąk Japończyków (warto nadmienić tutaj Jednostkę 731 zwaną inaczej Laboratorium Diabła, gdzie odbywały się takie eksperymenty przy których Mengele i jego świta to pikuś). Ja do tego filmu podszedłem z ciekawości i się nie zawiodłem, a przekłamania olałem.

ocenił(a) film na 7
MatronaMala

))Jak czytam pełne zachwytu komentarze poniżej, to tracę wiarę w inteligencję polskiego
widza((
Dla mnie nie mają znaczenia szczegóły z życiorysu Yipa. Chciałem tylko zobaczyć świetny film fabularny, a nie dokumentalny; tylko oparty o fakty. I zobaczyłem.
Nie zawsze to, że w rzeczywistości było trochę inaczej, musi od razu skreślać film z grupy dobrych filmów.

Kino amerykańskie ogólnie jest przesiąknięte propagandą: wojsko USA jest najlepsze, pozostali oprócz tego że są "źli" to jeszcze są niedołężni; gdy jesteśmy w jakichś innych krajach niż USA, wszystko jest wyraźnie pokazane prymitywnie, z głupimi i brudnymi "tubylcami"; prezydent USA to zawsze jakiś nadczłowiek (nie kojarzę żadnego amerykańskiego filmu piętnującego wady jakiegoś prezydenta). Itd.
A jak Chińczycy by zrobili coś nawet propagandowego - to od razu źle.

ocenił(a) film na 8
MatronaMala

Chciałem się tylko odnieść do punktu 6. i osoby samego Bruce'a. Jestem zawodowym sportowcem oraz uczę się sztuk walki od blisko 17 lat oraz mieszkałem i uczyłem się w Japonii 3 lata, dlatego moja perspektywa może być dla Was ciekawa.

Po pierwsze nie można negować tego, że Bruce Lee był uczniem YM. Nawet jeśli uczył się u niego tydzień. Należy zrozumieć, że kung-fu, karate czy mówiąc ogólnie wschodnie sztuki walki opierają się na autorytecie. Zatem to nie Bruce Lee wybrał YM, a sam mistrz YM wybrał Bruce'a. Jeżeli ktoś dostępuje takiego zaszczytu jest to wiążące na stałe i nie ma tu znaczenia czy został wyrzucony czy nie respektował stylu itd. (swoją drogą on żadnego nie uznawał). Nawet jeśli YM stworzył szkołę dla pieniędzy, to nie oznacza, że brał pierwszych lepszych z ulicy. To kolejna sprawa o której zapominacie. U nas w na "Zachodzie" idzie każde dziecko do dojo. Natomiast w Chinach czy Japonii jest zupełnie inaczej. Zanim jest sie w ogóle dopuszczonym do takiego mistrza trzeba mieć talent i przede wszystkim psychikę. Na rozmowie z nim on to wszystko widzi i jak nie pasuje odprawia. Wiem, że to brzmi jak bajeczka, ale tam tak naprawdę jest. Szacunek do takich ludzi na YM i ogólnie w społeczeństwie i sztukach walki jest zdecydowanie na pierwszym miejscu.

Po drugie, jeśli ktoś uprawia lub interesuje się dosyć poważnie sztukami walki wie, że Bruce nie był żadnym wielkim mistrzem, za którego zresztą się nie podawał. Nigdy nie uczestniczył w zawodach gdyż uważał, że walka bez kontaktu to nie walka. Jednak dobrze o tym wiedział, że nie o to w tym chodzi. Sztuki walki do sport szacunku i filozofii życia. Sądzę, że nie chciał uczestniczyć w zawodach bojąc się w jakimś stopniu o utratę wizerunku, a ten w świecie filmowym jest bezcenny. By się zrekompensować często bywał gościem takich imprez. Pytanie dlaczego? No właśnie pokazywał szacunek wszystkim którzy uprawiają sztuki walki i przede wszystkim wypromował sztuki walki na całym świecie i tym właśnie dla mnie jest Bruce, osoba dzięki której mamy tak wspaniałych wojowników i mistrzów. O to także chodzi w sztukach walki o inspirowanie, motywowanie... zmienianie życia. To jest właśnie esencja sztuk walki a nie "lanie po ryju". Takim właśnie "mistrzem" dla wielu judzi na tej planecie jest Bruce Lee.

Wiem, że dla wielu brzmi to jak paplanina mięczaka, ale tak to wygląda z mojej perspektywy, punktu widzenia wielokrotnego mistrza Polski i Europy w kumite.

Pozdrawiam serdecznie.

ocenił(a) film na 6
Gringo25

Ja w sumie mam na koncie 4 lata w ChRL i nie śmiem się wypowiadać nt. Japonii bo to zupełnie inny kraj. W Polsce pokutuje przekonanie, że Chiny i Japonia to "jeden pies", ale w istocie Japończyków i Chińczyków łączy mniej, niż nas i Rosjan. Japoński i chiński nie są spokrewnione (języki chińskie to odrębna rodzina, japoński - mimo wielu zapożyczeń z Chin, łącznie z pismem - to tzw. język izolowany. Inna jest mentalność itd.

Sztuki walki też pełniły inną rolę w Chinach i w Japonii.

W Japonii samuraje byli uprzywilejowaną warstwą społeczną, a więc wszystko co się z nimi wiąże miało wysoki status. Dlatego Europa tak lubi Japonię, bo samuraje kojarzą się z naszym rycerstwem, czyli szlachtą. Stąd szacunek w stosunku do mistrzów, o którym piszesz itd.

W Chinach żołnierze byli po prostu rzemieślnikami, fachowcami od wojny, który nie cieszyli jakimś szczególnym poważaniem. W Chinach uważano, że siłowe załatwianie problemów to rozwiązanie ostateczne. Sztuki walki nie cieszyły się jakąś estymą, Południe - skąd wywodzi się Yip Man - było dość wyjątkowe na tym tle, w innych częściach Chin nie ma tylu szkół walki. Historycznie ćwiczenia walki ograniczały się do zawodowców w jednostkach wojskowych oraz do klasztorów, gdzie trening fizyczny postrzegano jako część duchowego samodoskonalenia (np. Shaolin czy Wudang). Pewnie dlatego - tu się zdziwisz - Chińczycy mało uprawiają sztuki walki. W Szanghaju, gdzie mieszkam, łatwiej znaleźć zajęcia jogi czy taekwondo, niż szkołę wushu! Niestety, współczesne Chiny wcale nie wyglądają tak, jak w remake'u karate kida.

W Chinach ceniono naukę w stylu konfucjańskim. Sztuki walki zostawiano często ludziom z marginesu i tak jest do dziś. Miałem kiedyś dla jednej z polskich telewizji tłumaczyć "mnichów" z Shaolin, którzy przyjechali do Warszawy z występami --- to były biedne chłopaki, których nie stać na inną, lepszą drogę w życiu. Po wejściu do szkoły zajmują się tylko ćwiczeniami. Na studia nie mieli okazji pójść, szczyt marzeń, to zostać ochroniarzem jakiegoś milionera. Obawiam się, że w czasach małego Bruce'a nie wyglądało to wcale lepiej i nie przenosiłbym Twoich spostrzeżeń z Japonii na powojenny Hongkong, a tym bardziej na całe Chiny.

Zmienianie życia i doskonalenie się poprzez sztuki walki to też dosyć nowoczesne odkrycie. Przez wieki sztuki walki służyły - jak sama nazwa wskazuje - do walki, czasem w niegodziwej sprawie i za pieniądze. Japońscy samuraje zabijali chłopów dla kaprysu, ot , żeby wypróbować miecz. Jak japońska armia weszła do Chin, robiła dokładnie to samo, a mistrzowie miecza urządzali sobie zawody, który zetnie więcej chińskich głów. Japońskie gazety w owym czasie relacjonowały to tak, jak relacjonuje się mecze sportowe. Przeczytaj się "Rzeź Nankinu" -- wyeksponowany wątek nacjonalistyczny w filmie o Yip Manie to jest chińska reakcja na te wojenne doświadczenia.

Ja się bardzo cieszę, że takie rzeczy już nie mają miejsca i a sztuki walki stały się sportem, w najlepszym znaczeniu tego słowa. I faktycznie zawdzięczamy to Bruce'owi Lee.

ocenił(a) film na 9
MatronaMala

Świetny opi prawdziwej biografii mistrza Yipa:)

Ja miałem styczność z taką historią jego życia z "Filmy dalekiego wschodu - Kino Akcji Kolekcja Tom 4 Donnie Yen IP MAN" :)

https://www.youtube.com/watch?v=pNqm6FhQTpM :

"IP MAN JAKO UCZEŃ

Ip-Man ,zwany również Yip Kai-Manem lub Yip Manem , urodził się 1 października 1893 roku w mieście Foshan , leżącym w prowincji Guangdong, w południowych Chinach. Był synem Ip Oi Doi i Ng Shui, trzecim z czworga ich dzieci - starszym jego bratem Kai Gak, starszą siostrą Wan Mei, a młodsza siostra nazywała się Wan Hum. Wyrastając w zamożnej rodzinie Ipów, otrzymał staranne wykształcenie
-zarówno w dziedzinach tradycyjnej chińskiej kultury, jak i w zakresie przedmiotów należacych do zachodniego systemu edukacji.
Ip Man był dzieckiem słabego zdrowia i dlatego w wieku trzynastu lat został posłany do miejscowej szkoły wing chun prowadzonej przez starego sifu Wah Chan-shuna, ucznia slawnego mistrza Leung Chuna.
Ćwiczenie sztuk walki miało zdecydowanie tężyznę fizyczną chłopca.

Ze względu na zaawansowany już wiek mistrza, Ip Man został przyjęty jako już ostatni jego uczeń i może właśnie dlatego cieszył się tak wielką miłością swego sifu, że został otoczony przez niego szczególną troską.

Gdy po trzech latach stary mistrz Wah Chan-shun zmarł, to zgodnie z jego życzeniem nauczanie wing chun kontynuował jego pierszy uczeń i asystent, Ng Chung-sok. To od niego Ip Man nauczył się większości technik tego styly walki, chociaż inni starsi uczniowie również bardzo się troszczyli o jego postępy. Po kilku latach ciężkiego treningu, Ip przyswoił sobie wszystkie podstawy oraz poznał istotę wing chun, nauczaną według szkoły Wah Chan-shuna.

W wieku 16 lat Ip Man został wysłany do brytyjskiego wówczas Hongkongu, gdzie zamieszkał u krewnego Leung Fut Tinga i zaczął uczęszczać do katolickiej szkoły Św. Stefana. Była to szkoła przeznaczona zarówno dla dzieci z zamożnych chińskich rodzin jak i dzieci obcokrajowców, którzy żyli w Hongkongu.

Wśród wielu opowieści jego synów jest opis zdarzenia z tego okresu. Ip man zobaczył kiedyś policjanta-obcokrajowca bijącego kobietę i podjął interwencję. Policjant próbował go uderzyć, a wtedy chłopiec skorzystał ze swych niemałych już umiejętności i sprytnie się obronił. Wieść o tym dotarła do pewnego starszego człowieka, który zaprosił młodzieńca i wypytywał go o sztukę walki, jaką się posłużył. Kiedy Ip zademonstrował mu dwie pierwsze formy wing chun (Sil Lim Tao i Chun Kiu) dowiedział się, że w jego wykonaniu nie prezentują zbyt dobrze. Następnie został przez staruszka zaproszony do Chi Shao. walki treningowej będącej połączeniem kontrolowanego ataku i obrony. Młodzieniec potraktował to jako znakomitą okazję, żeby udowodnić, jak dobre jest jego kung fu.
Gdy po kilku zaledwie ruchach został pokonany, okazało się, że tym starym człowiekiem był Leung Bik, syn mistrza Leung Jana i dawny kolega zmarłego mistrza Waha.

Ip został zaproszony na serię dodatkowych spotkań i dzięki temu przez kolejne trzy lata pobierał lekcje wing chun u syna samego Leung Jana, założyciela tego stylu w prowincji Guangdung. Kiedy w wieku 24, wykształcony już Ip Man powrócił do Foshan, jego umiejętności w wing chun były znacznie wyższe.

POWRÓT DO FOSHAN I JAPOŃSKA OKUPACJA

Po powrocie z Hongkongu do Foshan, kierując się swoim poczuciem sprawiedliwości, zdobytym wykształceniem i praktycznymi umiejetnościami w zakresie sztuk walki, podjął Ip Man pracę w policji. Ożenił się i miał dwóch synów, CHUNA i CHINGA.

Nie Zdecydował się jednak na prowadzenie własnej oficjalnej szkoły wing chun, choć prywatnie zapoznawał z tym stylem kilku swoich podwładnychoraz przyjaciół i krewnych. Utrzymywał również bliskie kontakty z ludźmi ćwiczącymi inne odmiany wushu, a ponieważ wykazywał niezwykłą sprawność w towarzyskich pojedynkach, sława jego umiejętności się rozprzestrzeniała.

Dwóch ówczesnych, nieoficjalnych studentów Ip Mana, Kwok Fu i Lun Kai, rozpoczęło w późniejszym okresie nauczanie wing chun na własną rękę. Dalszy rozwój tego stylu walki w Foshan i prowincji Guangdong jest zasługą obu tych osób.

Kiedy w roku 1937 na początku drugiej wojny chińsko-japońskiej, miasto Foshan dostało się w ręce wroga, wówczas Ip-Man - jako chiński patriota - zrezygnował ze służby w policji w ramach struktur władz okupacyjnych, jak również odmówił wspólnych ćwiczeń fizycznych z japońskimi żołnierzami. W rezultacie jego niechęci do jakiejkolwiek współpracy, całej jego rodzinie bardzo trudno było wiązac koniec z końcem. Przenieśli się wówczas poza Foshan do wiejskiego domu jednego ze swoich uczniów, Kwoka Fu.
Inny jego przyjaciel, Chow Ching-chuen, również pomagał mu w tych cięzkich czasach. W zamian Ip Man przyjął jego syna za swojego ucznia, a także zaczął nauczać wing chun w przędzalni bawełny należacej do rodziny Chow. Takie były skromne i nieoficjalne początki kariery Ipa, jako nauczyciela.

NAUCZYCIEL

Do Foshan wrócił dopiero po zakończeniu wojny i ponownie podjął pracę w policji. Jednak w roku 1949, gdy w wyniku wojny domowej chińska partia komunistyczna doszła do władzy i w Foshan pojawili sie komuniści, Ip Man, który należał do przeciwników nowego reżimu zdecydował się zbiec do Hongkongu. Niestety, nie udało mu się zabrać rodziny, a synowie Ipa dołączyli do ojca dopiero w 1962.

Pozbawiony dawnego majątku i szukający sposobu zarabiania na życie, Ip Man otworzył w Hongkongu szkołę wing chun. Początkowo interes ten szedł kiepsko ponieważ większość jego studentów ćwiczyła zaledwie przez kilka miesięcy.
Okazało się jednak, że dla niektórych jego uczniów nawet tak krótki czas nauki wystarczał do zdobycia kwalifikacji, umożliwiających im otwieranie własnych szkół wing chun. Dopiero po długich staraniach, korzystając z protekcji swego przyjaciela Li Mana, znalazł stałe zatrudnienie jako nauczyciel wushu, w stowarzyszeniu pracowników restauracji.

Ip man miał unikalne poglądy na temat sztuk walki - widział je jako umiejętność użycia siły realnej, a nie wyłącznie osiąganie sprawności fizycznej poprzez ćwiczenia techniczne. Głosił rzecz nowatorską - że prawdziwym ekspertem można zostać tylko poprzez toczenie walk, a nie poprzez wielokrotne powtarzanie form tradycyjnych, przyjętych w danej sztuce czy stylu walki. Jego zdaniem właściwą drogą, która mogła wzmocnić umiejętności wojownika wushu były tzw. "rozmowy ręczne". Dlatego też, w przeciwieństwie do sifu z innych szkół, którzy zabraniali swym uczniom angażowania się w takie walki, Ip Man swoich zachęcał, by wychodzili na zewnątrz i toczyli sparingi z przedstawicielami innych szkół. Częste zwycięstwa jego uczniów nad adeptami innych stylów podnosiły reputację Ip Mana jako nauczyciela.

Określenie "rozmowy ręczne", zrodzone w kręgach osób ćwiczących sztuki walki w Guangdong, odnosiło się do przyjaznych walk o charakterze sportowym. Spośród uczniów Ipa, walki takie najbardziej lubił Wong Shun-leung, a ponieważ prawie żadnej nie przegrał, stał sie znany jako "król rozmów ręcznych"

Sława stylu wing chun i Ip Mana jako nauczyciela rozrodziła się po całym Hongkongu, a w rezultacie do jego szkoły występowało tylu uczniów, że wkrótce musiał przenieść swoją szkołę do sali znacznie większej. W nowym miejscu oprócz członków związku pracowników restauracji ćwiczyło u Ipa wielu innych mieszkańców miasta, wśród nich hongkońscy policjanci oraz obcokrajowcy.

TEORIA WALKI

Oprócz wiedzy i własnych głębokich przemyśleń na temat stylu wing chun, Ip Man posiadał też wyjątkowe poglądy na sposoby nauczania sztuk walki. Jako człowiek wszechstronnie i nowocześnie wykształcony porzucił tradycyjny wschodni sposób tłumaczenia teorii sztuk walki.

Do swoich metod nauczania podchodził w sposób naukowy, stosując takie pojęcia jak rozkład energii i kierunek sił działających oraz ich kontrola. Posiłkował się pojęciami geometrycznymi, takimi jak linia i kąt ataku - dzięki czemu dla jego uczniów pojmowanie teorii walki stawało się łatwiejsze. Potrafił dostosował swój sposób nauczania do indywidualnych zdolnosći studenta, starając się by każdy z nich dokładnie pojmował jego nauki, dzięki czemu wyzwalał ukryte w ludziach talenty.

Podejmował także psychologiczne aspekty walki - podkreślał znaczenie wyczuwania intencji przeciwnika, kierowania się własną intuicją, a przede wszystkim zachęcał do wyzwalania swobodnego strumienia ruchów, bez ograniczania się do zachowań określonych sformalizowanymi regułami. Według Ipa celem walki było zarówno pokonanie przeciwnika, jak i rozpoznanie własnych słabości. Walkę widział jako umiejętność bezpośredniej reakcji na ruchy oponenta, wobec czego zalecał, by zamiast sztywnego trzymania się wyuczonych form, odpowiadać na działanie i ruchy przeciwnika w sposób elastyczny, a przez to bardziej skuteczny.
Dzięki tak nowoczesnym metodom nauczania, stosowanym przez Ip Mana z wielkim powodzeniem, wing chun rozkwitało pośród wielu innych stylów walki coraz bardziej.
Wielu jego uczniów cieszyło się sukcesami, przysparzając jemu samemu i sztuce wing chun ogromną ilość zwolenników - już nie tylko w Hongkongu, ale również na Tajwanie, w Makau, a z czasem w całej Azji południowo-wschodniej.

Nauki Ipa miały ogromny wpływ na Bruce'a Lee, który wkrótce zaprezentował chińskie sztuki walki całemu światu. Idee płynące z nauk Ipa stanowiły fundamentalne założenie stylu walki zwane Jeet Kune Do (Metoda Przechwytywania pięści) stworzonego przez Bruce'a Lee. System ten zakłada, że jego adepci mają odrzucić wszystkie formy i reguły, nie przyjmując innych założeń poza tym, że "nie należy stosować żadnej reguły dla samej reguły, a jedynym ograniczeniem jest nieskończoność" - co podziela istotę nauk Ipa.

MISTRZ KUNG FU U SCHYŁKU ŻYCIA

W roku 1967, Ip Man i kilku jego byłych studentów ustanowili w Hongkongu stowarzyszenie szkół wing chun (Ving Tsun Athletic Association). W maju roku 1970 schorowany Ip Man zrezygnował z osobistego nauczania.

IP MAN CIERPIAŁ NA RAKA I BYŁ UZALEŻNIONY OD OPIUM. ZMARŁ 2 GRUDNIA 1972 ROKU.

Na 6 tygodni przed swoją śmiercią poprosił swoich synów i studenta Lau Hon Lam, żeby sfilmowali system wing chun w jego własnym wykonaniu. Ip Man martwił się, że wielu studentów wyszło z jego szkoły "nie do końca uformowanych". Obawiał się, że niektórzy z nich z powodu swej niekompletnej wiedzy będą przeinaczali ten system walki. Zamiar sfilmowania technik wing chun w jego własnym wykonaniu miał być sposobem, by ograniczyć ich błędy, a nawet możliwe oszustwa
Synowie Ipa zdążyli sfilmować tylko dwie formy: Siu Nim Tao i Chum Kiu oraz Muk Yan Jong, ćwiczenia z drewnianym manekinem. Tylko tyle - ponieważ schorowany mistrz bardzo cierpiał z powodu silnego bólu, był osłabiony i niepewnie czuł się na nogach. Zamierzał jeszcze zaprezentować formy Biu Tze, Bart Cham Tao (ćwiczenia z mieczami) oraz Chi Kwun (ćwiczenia z długim kijem), jednakże jego synowie oraz sifu Lau Hong Lam powstrzymali go od tego zamiaru, gdyż wykonanie każdego z tych ćwiczeń pochłania dużo energii.

Ip był człowiekiem skromnym i nie przyjmował do wiadomości swego statusu, jako wiodącej osobistości stylu wing chun. Od czasu osiedlenia się w Hongkongu niestrudzenie pracował nad promowaniem tej sztuki walki i jej utalentowanych adeptów. Wielu jego uczniów założyło później własne szkoły, popularyzując wing chun w różnych zakątkach świata. Obecnie wing chun z milionami ćwiczących, stało się zjawiskiem ogólnoświatowym.

Aby uczcić wkład Ipa do rozwoju chińskich sztuk walki, w jego rodzinnym mieście Foshan wybudowano Halę Pamięci Ip Mana. W ten sposób wyrażono uznanie dla jego niezmordowanych wysiłków mających na celu popularyzację wing chun, jako ważnej części kung fu, symbolu tradycyjnej chińskiej kultury."

A na wikipedii bografia Yip-Mana jest też ciekawa:

"Yip Man (ur. 6 listopada 1893, zm. 2 grudnia 1972) – mistrz Wing Chun z Foshan w Chinach.

Yip Man urodził się w roku 1894 (według innych źródeł w 1898). Pochodził z jednego z najbogatszych rodów w Foshan. Był szesnastym i ostatnim uczniem Chan Wah Shuna. Po śmierci Chan Wah Shuna został uczniem Leung Bika. Leung Bik był synem Leung Jana i podobnie jak jego brat Leung Chun nie był wysokiego wzrostu. Jak podaje historia stylu, Leung Jan nie nauczył Chan Wah Shuna wszystkich technik (na przykład prawidłowej pracy nóg i niektórych technik z trzeciej formy). Aby wyrównać szanse swych synów musiał ich tych technik nauczyć, dlatego Yip Man mając dostęp do niejako obu wersji spróbował je na nowo połączyć w prawidłową technikę.

Yip Man pochodził z bogatej rodziny i w swoich początkowych latach nie musiał się zbytnio martwić o swój byt. Sytuacja zmieniła się w czasie okupacji japońskiej. Kiedy odmówił Japończykom nauczania stylu Wing Chun, musiał się przed nimi schronić. Kiedy po kapitulacji wrócił do Foshan, został oficerem policji. Pod koniec 1949 będąc policjantem Kuomintang wyemigrował do Makau, a następnie do Hongkongu, zostawiając rodzinę w Foshan (jego synowie wyemigrowali do Hongkongu znacznie później, dlatego niewiele zdążyli się od ojca nauczyć). Prawdopodobnym powodem ucieczki było to, że zabił kogoś i obawiał się zemsty komunistycznych władz Chin.

Yip Man początkowo nie przewidywał nauczania stylu Wing Chun. W roku 1952 na skutek problemów finansowych przyjął kilku uczniów po 40 latach nauki własnej. Został spadkobiercą stylu. W okresie prowadzenia szkoły nauczał jedynie kilkunastu uczniów, wyłącznie Chińczyków. Pierwszymi uczniami byli między innymi Leung Sheung, Lok Yiu, Chu Shong-tin i Wong Shun Leung. W roku 1968 wycofał się z nauczania. Założył Hong Kong Ving Tsun Athletic Association (zh. 香港詠春拳體育會). Ustalił tym samym zachodnią pisownię stylu. Zmarł 2 grudnia 1972 na raka gardła. Powodem choroby mogła być duża liczba wypalanych papierosów, jak również opium.

Wiele źródeł podaje, że jednym z najsłynniejszych uczniów Yip Mana był Bruce Lee, ale część badaczy wątpi w prawdziwość tego twierdzenia. Jak w wielu innych szkołach walki, nauczaniem młodszych adeptów zajmowali się z reguły najstarsi uczniowie mistrza, a ten jedynie od czasu do czasu udzielał dodatkowych wskazówek. Dlatego najbardziej prawdopodobne jest, że Bruce Lee uczył się od swoich starszych kolegów. Jednym z kolegów Bruce'a Lee w czasie nauki był mistrz William Cheung. Fragment życia Yip Mana dotyczący okupacji japońskiej został przedstawiony w filmie "Ip Man", przy którego kręceniu pomagał syn mistrza. W 2010 powstała kontynuacja filmu, która w kolejnej części dotyczy okresu, w czasie którego uczył się Bruce Lee."

Te stronki też są ciekawe;):

http://leungtingwingtsun.wordpress.com/mistrzowie-2/

http://magicworldwirtual.blogspot.com/2010/12/historia-wielk...

http://www.vingtsunkuen.republika.pl/wstep.html


Pozdro:)

ocenił(a) film na 9
MatronaMala

Jakie źródła? Na potwierdzenie Twoich "faktów"

MatronaMala

Widzę że wiesz że dzwoni ale nie wiesz w którym kościele i chcesz się popisać wiedzą. Przede wszystkim dowiedz się coś na temat tego o kim piszesz a dopiero pisz. Abstrahując od propagandowych treści serii filmów o Ip Man-ie, rzeczywiście w filmie jest kilka nieścisłości. Po pierwsze Ip Man -Yip Kai Man - miał trójkę dzieci; dwóch synów i córkę. Po drugie, kiedy umierała jego żona mistrz Ip miał 66 lat. Owszem był policjantem ale już po wojnie i bardzo krótko. Co działo się z nim w czasie wojny chińsko - japońskiej dokładnie nie wiadomo. Wiadomo że jego posiadłość zarekwirowała armia Japońska pozbawiając jego i jego rodziny dachu nad głową. Wiadomo także że rzeczywiście odmówił nauki Wing Tsun Japończykom i musiał uciekać z Foshan, wtedy jeszcze nie do Hong Kongu. Do Hong Kongu uciekł wraz z rodziną dopiero po porzuceniu służby w policji - dlaczego? Krążą na ten temat różne baśnie i nigdy się nie dowiemy prawdy. Będąc w Hong Kongu otworzył szkołę - choć rzeczywiście nie chciał nauczać - bo nie miał za co utrzymać rodziny. Przed wojną był bogaty; po już nie. Tak więc Twoje brednie jakoby otworzył szkołę bo był ćpunem włóż między bajki !! Dopiero kiedy sam już w podeszłym wieku zachorował na raka krtani - papierochy -uzależnił się od opium ale to było grubo po tym jak otworzył szkołę, która notabene stała się centrum szkoleniowym Wing Chun na cały świat : Hong Kong Ving Tsun Athletic Association a uzależnił się bo widział w jakich męczarniach umierała jego żona.
P.S.
I na pewno nie walczył z Mike Tyson-em :-)

ocenił(a) film na 4
MatronaMala

wyemigrował do Makau, a następnie do Hongkongu, zostawiając rodzinę w Foshanie (jego synowie wyemigrowali do Hongkongu znacznie później, dlatego niewiele zdążyli się od ojca nauczyć). Prawdopodobnym powodem ucieczki było to, że zabił kogoś i obawiał się zemsty komunistycznych władz Chin. To z wiki :)

ocenił(a) film na 6
MatronaMala

A propos po drugie - może i pracował w czasach japońskich, ale brak przekazów na ten temat, co nie znaczy, że tak nie było, bądź co bądź jego rodzina straciła majątek. Z tego, co wiadomo, za pieniądze uczył wtedy pracowników fabryk (jak w filmie).
Co do czwartego, zgaduję, że przed wojną przede wszystkim nie uczył walki, bo był zamożny i nie musiał. W latach '50 w Hongkongu sytuacja się zmieniła.
Trzecie i piąte: zdaje się, że rzeczywiście musiał uciekać przed Japończykami, za odmowę szkolenia ich żołnierzy. Natomiast po wojnie uciekł do Hongkongu, bo pochodził z warstwy posiadaczy i do tego był przed wojną w policji - nie miał szans w komunistycznych Chinach.
Poza tym bardzo dobry komentarz i dziwią mnie dziecinne reakcje niektórych w wątku. Zwrócę tylko uwagę, ze w odróżnieniu od Gladiatora, czystej fabuły z kilkoma postaciami historycznymi, mowa tu o filmie biograficznym. Ale ta "biografia" to tylko dowód, że chińskie pojmowanie historii, jako dowodu posiadania przychylności "niebios", ma się nijak do europejskiego, kurczowo przywiązanego do prawdy.

MatronaMala

100% racji, podjarani kopaniną widzowie nie czają, że fałszowanie filmu biograficznego jest manipulacją.

ocenił(a) film na 7
MatronaMala

Dobra polemika na poziomie, dzięki Panowie.

MatronaMala

hmm ty jakiś lewak jestes , takiego pajacowania w pisowni to nie widziałem , żyją jeszcze dzieci IP men jeden ma juz chyba 96 lat pajac jestes dowiedz sie faktów pajacu , jak IP żył jego syn gra w jednym filmie a nawet chyba 2 synów więc co ty to możesz wiedziesz o życiu IP Mena jesteś zerem w pisowni

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones