dawno nie oglądałam takiej szmiry ... nieudana kopia (mojego ulubionego filmu zresztą) Van Helsinga, scenariusz jakby napisany przez gimnazjaliste, a wybór Aarona Eckharta do roli potwora Frankesteina = totalna porażka.
Jak to mówią: "dupy nie urywa". Szmirą tego nie nazwę-widziałam gorsze filmy,ale zgodzę sie Eckhart na Frankensteina się nie nadaje. W ogóle mam wrażenie,że jak na potwora (nomen omen stworzonego z trupa),był taki no ja wiem-za ładny (ten z Van Helsinga o wiele bardziej trafia w moje wyobrażenie o tym jak taki potwór powinien wyglądać). Film stworzony raczej dla nastolatków, z nastawieniem na efekty specjalne. Mimo wad jednak nie oceniam go aż tak surowo-jak mówię widziałam już o wiele gorsze "dzieła" :)