Nastawiłem się na fajną czeską komedię z lat 70-tych, z plejadą znanych mi twarzy, a tu kicha. Jest komedia, ale fantastyczna, a więc coś w rodzaju „Arabelli”. Bohaterem jest rodzina wodników zamieszkujących Wełtawę na terenie Pragi. Liczyłem na coś bardziej realistycznego.
ja również się nieco zawiodłem. Poziom absurdu być może i odpowiedni, ale fakt, za dużo było w tym Arabelli....
Kochany gimbusie do takich filmów trzeba dorosnąc
Wez acodin potrzymaj koleżanke za cyca i napisz jak zmądrzejesz
Drogi miłośniku kina z twarzą z pod znaku Stevena Segalla: nie zwykłem obrażać ludzi na forach, ale też nie przywykłem do tego by mnie obrażano tylko dlatego, że mam nieco inny gust filmowy. Zapewniam Cię, że czeskie kino znam na tyle dobrze, że potrafię odróżnić dzieło wybitne od żartu filmowego. A i Tobie na wyrobienie gustu polecam na początek wspaniały polsko-czeski festiwal filmowy: Kino na granicy w Cieszynie. Dowiesz się tam kto to był Štefan Uher, Otakar Vávra czy Karel Kachyňa, a i może uda się obejrzeć coś lepszego niż Twój ulubiony Iron Man:)
Bez odbioru!