PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=548252}

Jestem Bogiem

Limitless
7,6 343 690
ocen
7,6 10 1 343690
6,3 21
ocen krytyków
Jestem Bogiem
powrót do forum filmu Jestem Bogiem

Słodkie zakończenie

ocenił(a) film na 6

Troche się zawiodłem, oczekiwałem innej końcówki. Oczekiwałem, że "prawda" będzie
mroczniejsza np. to wszystko to jego halucynacje, ze to zwykly narkotyk, a on sam sie staczal, a tu
dostalem w twarz iście hollywodzkim zakonczeniem jak w jakiejs taniej szmirze w stylu american
dream.

ocenił(a) film na 6
Rejmund

Mam podobne odczucia. Wciągnąłem się w film i spodziewałem się czegoś mocnego i zaskakującego na koniec, a tu coś tak nijakiego.
Miałem wręcz wrażenie, że twórcom zwyczajnie zabrakło pomysłu na dobre zakończenie. Gdybym otrzymał jakąś "bombę" na koniec to moja ocena byłaby pewnie ze 2 oczka wyższa.

ocenił(a) film na 10
scope66

To nie jest film rozrywkowy ale edukacyjny (z piętą, która wpisuje się w zakończenie). Aby je zrozumieć, trzeba zauważyć, że pierwsza i ostatnia scena jest właściwie TĄ SAMĄ. Obraz ten opowiada o sile pozytywnego myślenia (gość chciał popełnić samobójstwo -w pierwszej scenie, a nie zrobił tego, zwyciężając w ostatniej. Właściwie nie licząc tej w barze z Lindą (gdzie zamawiał w innym języku). Film ukazuje jak niezłomność, wiara w siebie, prowadzi do spektakularnego sukcesu (mimo tego, że inni używali tego samego środka /będącego metaforą korzystania z własnej podświadomości/ to tylko jednostka wyszła na tym dobrze. Np. Melisa popadła w depresję, wierząc że umiera. Podświadomość właśnie tak działa, że urzeczywistnia naszą wiarę, założenia (dlatego optymiści wiodą łatwe życie, a pesymiści rzucają sobie kłody pod nogi).

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Poza tym PATRZ post niżej (nt. domniemanego źródła nie zadowolenia z dobrych zakończeń)

ocenił(a) film na 5
zjonizowany

A ciebie dokąd zaprowadziła twoja podświadomość?

ocenił(a) film na 6
zjonizowany

Czyli wiarą w siebie można tłumaczyć zabicie Gennady'ego w jednej z ostatnich scen? Nasz bohater był w kiepskiej (żeby nie powiedzieć złej) formie psychicznej i fizycznej a zdołał pokonać naładowanego NZT oprycha...

ocenił(a) film na 10
skalorek

Tak.
_________

Np.:
-Duchowi nauczyciele (nie jednokrotnie uważani za założycieli współczesnych religii);
-podręczniki rozwoju osobistego (szczególnie w zakresie sukcesu, biznesu, wyników np. sportu);
-wiedza tajemna z bardzo odległych (odkrywanych przez antropologów tradycji, szamanizm itp)

oni wszyscy są zgodni co do tego, iż to WIARA czyni
(WIARA czyli to samo co jest podstawą tzw. "efektu placebo")

Jezusa (chętnie cytuję /z pamięci/ bo stanowi autorytet w chrześcijańskiej kulturze:)

Gdybyście mieli WIARĘ jak ziarnko gorczycy (czyli coś najmniejszego - bo to najmniejsze ziarno)
to góry byście mogli przenosić (czyli dokonywać rzeczy największych).

O cokolwiek z WIARĄ prosić będziecie otrzymacie.

To twoja WIARA cię uzdrowiła.

W Galileli nie mógł uczynić żadnego cudu, bo nikt jemu nie WIERZYŁ (uważali go za zwykłego syna cieśli, bo wychował się między nimi).

________________________________________________________________________________ ________________________

W buddyzmie są podobne ideę - że za sprawą WIARY tworzyć się życie.

Co ciekawe, też w Hunie (starożytnym systemie wiedzy tajemnej, zastrzeżonym dla kasty kapłanów).
Tyle, że już wprost to poddane (technicznie wyjaśnione - jak to działa i jak tego używać).

________________________________________________________________________________ __________________

Polecam książki:

"The Secret" (też film z 2006)
"Zero ograniczeń"
"Proś, a będzie ci dane"
"transerfing rzeczywistości'
"potęga podświadomości"
________________________________________________________________________________ _______________________

Wiara to narzędzie tworzenia rzeczywistości (a kościół zrobił z tego kult koncentrując ją na sobie - wierze w religie).

Aby sprawnie jego używać warto zapoznać się z tym, co to jest rzeczywistość (skąd pochodzi, jak działa).

Polecam cykl wykładów:
"Fizyka kwantowa, a filozofia"

albo

http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150
http://www.filmweb.pl/film/Trzynaste+pi%C4%99tro-1999-30840
http://www.filmweb.pl/film/What+the+%24*+Do+We+%28K%29now-2004-200615


________________________________________________________________________________ _______________________

Podsumowując

To jest znane, ale nie powszechnie, że wiara czyni cuda (i nie tylko).
Jeśli ktoś wierzy, że potrafi dokonać czegoś trudnego, niezwykłego to ma duże szanse.
Jeśli NIE wierzy, w coś, że może tego dokonać (choćby było łatwe) to nawet nie próbuje i odnosi porażkę na samym wstępie).
Biorąc to na logikę wiara odgrywa ważną rolę (a co dopiero w świetle wiedzy o sile umysłu, twórczej roli podświadomości -która podejmuje i realizuje myśli ludzkie, przekraczając nieraz fizyczne ograniczenia - tu i tam są znane przypadki,gdy ludzie dokonywali rzeczy niesamowitych).
_____________________________________________

Film Jestem Bogiem (oryginalny tytuł: NIE OGRANICZONY) jest w pewnej mierze (niektóre dialogi, konteksty) jak rodem wzięty z najsłynniejszego podręcznika sukcesu (Napoleon Hill: Prawa sukcesu w 16-tu lekcjach" oraz "Myśl i bogać się" - Myśl, czyli WIERZ - bo to wiara odgrywa decydującą rolę).

Dlatego tak odczytałem tę scenę, ponieważ znajduje się ona w kontekście ów literatury, do której (wg. mnie) bardzo wyraźnie reżyser odwołuje się.

Zauważmy, też schemat:
-główny bohater jest rozbitkiem życiowym
-pisze książkę, ale nie może wykrzesać z siebie ani słowa
-film zaczyna się od sceny gdy mówi, że ma wpływ tylko na chodnik i che się rzucić z budynku (reżyser ukazuje nam wariant ZWĄTPIENIA - czyli braku WIARY)
-ostatecznie nasz bohater, dzięki determinacji, wierze pokonuje bandyte i staje się.. (mówił w ostatnich scenach.. może prezydentem -ma takie ambicje)
-pokonuje trudności, nie poddaje się i ew. oczyszcza lek (własne laboratorium) oraz uczy się go stosować (nie mając skutków ubocznych - tym czasem innym zaszkodził, inni ponieśli porażkę, Melisa popadła w depresję z tego powodu - bo wierzyła, że to ją truje i miała objawy - siłą WIARY. Czyli efekt placebo/nocebo)
-bogaci się, odzyskuje dziewczynę (jej podziw, a wcześniej go rzuciła jako ofiarę losu)

To jak książkowa historia sukcesu.

Film jest o sukcesie,
sile wiary
nie poddawaniu się

Te motywy wą w różnych scenach.

Ostatecznie reżyser pokazuje nam, że nie trzeba mieć NZT (ale nawyk ryzykowna sięgając po to czego sie che choćby wdawało się to niemal niemożliwe).



robiąc błyskotliwą karierę

ocenił(a) film na 10
scope66

https://youtu.be/sFpsKgXtMuM

ocenił(a) film na 10
Rejmund

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego dobre filmy nie mogą mieć dobrych zakończeń (czyżby masochizm i samo umartwienie, topienie głównych bohaterów, wszelkie negatywizmy były już tak poprawne politycznie, że aż KONIECZNE aby coś uznać za właściwe musi być NEGATYWNE?).

Zwróć uwagę, co robi się ze społeczeństwem na wielką skalę (w mediach, co dzień bombardując negatywizmami -to jest PLANOWE, wtłaczanie pewnego wzorca myślenia). Szkoda czasu na to by rozwijać temat (wspomnę tylko, że urabianie w ten sposób to jeden z filarów systemu społecznej kontroli).

Rezultat -odbija się w myśleniu ludzi: "Jeśli coś jest dobre (np. zakończenie filmu) to jest złe (lub nie wiarygodne, = nie rzeczywiste, nie właściwe). Celem jest stworzenie idealnego niewolnika (poprzez systemy edukacji, religii, masowej informacji oraz medycyny i modyfikowanej żywności). Idealny niewolnik, to zastraszony, osłabiony, ograniczony, negatywnie ustosunkowany do rzeczywistości (pesymista, z brakiem wiary w możliwości, w powodzenie, rozbity wewnętrznie itp). lecz przede-wszystkim nie zdający sobie sprawy, że jest niewolnikiem pociąganym za informacyjne nici marionetki.

użytkownik usunięty
zjonizowany

Tak, wszystkie Twoje wypowiedzi są dla mnie strzałem w 10-tkę.

Negatywizmy są hamulcami (jak kule u nogi, tylko te blokady są psychiczne) - hamują inicjatywy, działania innej jakości niż norma, innymi słowy: hamują rozwój. Za to rzeszą ludzi tak negatywnie do rzeczywistości nastawionych, łatwiej zarządzać. Są zdecydowanie dobrymi niewolnikami, łatwo nimi manipulować w przeciwieństwie do, trudnej do utrzymania w ryzach, "bandy optymistów".

Pozdrawiam

Btw ideałem jest równowaga tych skrajności przy jednoczesnym wzroście świadomości - ale to inna bajka.. inny wątek

ocenił(a) film na 10

Świetnie to ujęłaś (samo sedno:)

Interesuje mnie, co można robić dla rozwoju tejże świadomości (choć to morze bardziej nadaje się na prywatne wiadomości?)?

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

https://youtu.be/sFpsKgXtMuM

ocenił(a) film na 10
mateusz_wicka

Obejrzałem do połowy (gdy niesmak zamienił się w obrzydzenie).
Co chciałeś przez to powiedzieć wysyłając to (coś)

ocenił(a) film na 9
zjonizowany

Hej, niemal w zupełności się z Wami zgadzam, ludzie chcą samych negatywnych zakończeń, bo tylko takie są "realne", a żadna to prawda. Swoją drogą to pełne sukcesu zakończenie w tym filmie właśnie MOTYWUJE! do wzięcia dupy w troki i zabrania się za naukę/pracę/ no coś co ma służyć rozwojowi.

ocenił(a) film na 10
Kieszonkowa_Myszka

Właśnie dodaje ono (pozytywne zakończenie) sił, motywacji /wiary, że sukces jest możliwy i "mi też się powiedzie"/.
Ludzie (podobnie jak dzieci) podświadomie naśladują się /i to jest silniejsze oddziaływanie niż się może wydawać/.
Znane powiedzenie "Kto się z kim zadaje taki się staje" w przypadku filmów brzmiało by "na co patrzysz to (u siebie) rozwijasz". Jeśli na radość -radość. Jeśli na przygnębienie -przygnębienie (itp.) To właśnie zaniechanie /realizacji siebie/ było podobno pierwotnym znaczenie grzechu (nim nie rozpanoszyły się religie, przekręcając wszystko tak by manipulować tłumem, obniżając energię i koncentrując na pustym kulcie. Gdzie np. znaczenie wiary także zmieniono. Wiara jest tą przepustką do spełnienia, wyjściem poza ograniczenie racjonalnego umysłu, który bazuje tylko na tym co zna -czyli na PRZESZŁOŚCI. Wiara więc jest narzędziem tworzenia, rozwoju, sięganiem poza siebie. Tak jak uczył jeden ze znanych oświeconych "duchowych przywódców" chodzi o wypływanie na głębię, sięganie dalej, poza schematy, mimo, że się nie wie). Świat jest dla nas tajemnicą, a jego poznawanie wspaniałą przygodą, ale wiedząc to ci, którzy decydują się na drogę bardziej świadomego rozwoju, wyprzedzając tłum skuty schematami, ograniczony racjonalizmem, lub pogrążony w religijnych zabobonach, które gdy się je przeanalizuje, pod kontem działania podświadomości, okazują się być majstersztykiem psychomanipulacji). Cóż dodać, jak tylko pogratulować dostrzegania możliwości rozwoju w pozytywnym nastawieniu. Bo w umyśle toczy się gra między głosem dobra (dążeniem do samorealizacji) a zewnętrznymi programami (piewcami zła, zagrożeń, ograniczeń /jak racjonalistyczna nauka, czy religie.. oraz system edukacji nastawiony na ocenienie, konkurencję, posłuszeństwo ustalonej "jednej prawdzie". To wszystko zdaje się być przeszkodą na drodze do wewnętrznej wolności poprzez wsłuchanie się s SWÓJ głos serca/).

Co do filmów o pozytywnym myśleniu polecam "Sekret" z 2006 roku (jest nawet w kilku wersjach na Y.T.)

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Jak dla mnie samo to, że film zakończył się pozytywnie było dla mnie właśnie największym zaskoczeniem, bo od samego początku odnosiłem wrażenie, że cały jego sukces i wszystko to, co osiągnął zostanie zaprzepaszczone. Po prostu zbyt dobrze mi to wszystko brzmiało.

Ludzie oczekują negatywnych zakończeń tak bardzo pewnie dlatego, że przez wiele lat byliśmy karmieni produkcjami tylko i wyłącznie z happy endami, natomiast te, które zawierają złe zakończenia wywierają większe emocje. Moim zdaniem dzisiaj już niekoniecznie tak jest, bo złych zakończeń w filmach nie brakuje i powtórzenie tego w tej produkcji wcale nie wyszłoby jej na lepsze. Właśnie dlatego, że widz od samego początku jest przekonany, że coś się spieprzy (już w pierwszej scenie widać próbę samobójczą), potem dobrze jest go zaskoczyć... Happy endem.

Dobry, relaksujący film. Już dawno takiego nie oglądałem. I również naładował mnie bardzo pozytywną energią. O takich tabletkach lepiej nie myśleć, ale mając poukładane w głowie i wiedząc co konkretnie chcesz robić masz wszystko tak naprawdę, czego potrzebujesz. On poszedł tam, gdzie chciał pójść i mając w sobie niesamowitą motywację i inspirację wybrał ŻYCIE zamiast nudnego wegetowania polegającego na wpadaniu z jednego dnia w drugi i wykonywaniu tych samych czynności.

ocenił(a) film na 10
Sportwell

Racja:)

Sam staram się teraz oglądać filmy z pozytywnymi zakończeniami (bo dają one motywacyjnego kompa, wiary w sukces).
Podświadomie uczymy się tego co oglądamy (tym bardziej o ile przeżywa się sceny emocjonalnie).

Myślę, że filmy, sztuka audiowizualna oddziałuje na nas bardziej niż to się wydaje.

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

w sumie już wszystko powiedzieliście o tym filmie. Ja tylko dodam, że cały czas czekałem w napięciu kiedy mu się powinie noga. Na szczęście to nie nastąpiło bo film byłby normalnym, amerykańskim, schematycznym przekazem bez wyrazu.....

jak ci idzie do bani to kończy się happy endem lub jak ci idzie za dobrze to wszystko stracisz.

Polecam film Mgła z 2007 roku.
Film ma średnią ocenę 5,8 ale ja za samo zakończenie dałem 10.
serio, zakończenie jakiego na pewno nikt nie widział jeszcze ;p

ocenił(a) film na 10
mojlebpelenfilmow

To mój ulubiony film S-F (reżysera, który już w podobnym pt. "podaj dale" pokazał klasę, dając bardzo do myślenia. Pokazując iż robi nie bagatelne dzieła z MEGA PRZESŁANIEM. Ten nie jest inny, lecz tym razem nie jest oczywiste (bo stanowi pewną grę w jaką wciąga widza, zapraszając jakby na scenę NIEPEWNOŚCI, którą utrzymał do końca, co do działania tabletki).

Film (dla uważnego widza) będzie znakomitym studium psychologicznym. Swego rodzaju grą, w którą reżyser wciąga też widza (stawiając go w podobnej sytuacji -nie jasności, którą mieli bohaterzy co do tabletki).

Daje sugestywne zagadki (na które mamy sobie sami odpowiedzieć
-przez co zachęca nas do myślenia, do refleksji jak typowy artysta!)

Mamy tam 5 osób, które zażyły tej samej tajemniczej tabletki.
Każda z nich uzyskała inne rezultaty (zagadkowe, dziwne co?)

Jedna Melisa [była żona Eddiego i siostra Vernona] -popadła w depresję, miała straszne objawy fizyczne -myślała nawet ze umiera (spodziewała się najgorszego i mówiła o tej tabletce, jako o straszliwym zagrożeniu!)

Drugi kierowca (awansował o ile pamiętam). Wykazał się sprytem, determinacją, zuchwałością i odwagą tchnącą o głupotę i sadyzm.
(znaczy wyszedł zeń barbarzyńca w scenach w parku, zdaje się kogoś zabił)
...




ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Kończę (miałem telefon).

Trzeci to rusek (od pożyczek). On stał się bardziej agresywny i pewny siebie. Nie zaszkodziło jemu podobnie jak kierowcy. Raczej wzmocniło jego podejście do życia. Też miał ochronę (spotkali się raz z Eddom mając na chodniku). Mniemam, że co najmniej nieco rozwijał się "czarnych" interesach. Ta tabletka wyraźnie go interesowała, gdy ją zażył chciał więcej (i to bardzo zdecydowanie).

Czwarta osoba to Linda (była /a potem znów/ dziewczyna Eddiego) -głównego bohatera). Ona wypowiedziała się na temat tabletki, że była niczym Bóg, uważając, że to jest złe (dlatego, że zmienia dając za bardzo duże możliwości /nie chciała ich wykorzystywać, źle się widać z tym czuła, ze zmianą ku górze. Więc nie brała więcej mimo, że nie miała żadnych negatywnych przejść, a same pozytywne wrażenia zwiększania możliwości).

Piątą osobą jest w końcu główna postać, Eddie, który zmienił się nie do poznania w zakresie produktywności, elokwencji, stylu życia, środowiska, aż w końcu pieniędzy i władzy (po którą ostatecznie postanowił też sięgnąć, idąc za ciosem -coraz wyżej niczym jakiś taran). Można by rzec -ideał człowieka sukcesu.

Słyszeliśmy jego wewnętrzny dialog (myśli). Kiedy będąc nie pewnym (jak zapewne inni) zadawał sobie pytania o to czym jest i jak działa ta magiczna tabletka. On jako chyba jedyny, nie przyjmował przeświadczeń (i obiegowych opinii za pewniki) a BADAŁ to dążąc do doskonałości. Przeżywając wzloty i upadki (kaca, zaniki pamięci i drastyczne doły). Jednak przeszedł przez to korygując jej stosowanie (wyrobił instrukcje). Na koniec chyba nawet udoskonalił receptę dorabiając się własnej linii produkcyjnej tego specyfiku). Jako jedyny zrobił coś co można nazwać sprzężeniem zwrotnym możliwości (i wyeliminował WSZELKIE problemy, które mieli inni użytkownicy np. z brakiem dostaw -lub postronni, co umierali łącząc to z alkoholem na imprezach -wtedy miało destrukcyjne działanie).

Odrzuciwszy nie wiele wnoszącego ruska i kierowcę skupmy się na 3 przykładach rozwikłując zagadkę (sukcesu lub jego braku -bo o tym wg. mnie jest ten film ! ).

Melisę odznaczał PESYMIZM, dlatego zatchnąwszy się z czymś nie znanym zaraz skupiła się na negatywnych ewentualnościach.
Doświadczając efektów silnej autosugestii (stwierdzono naukowo, że ludzie potrafią zabijać się sami siłą własnego umysłu -dlatego jej stany nie są niczym dziwnym). To jest bardziej silniejszy tzw. efekt placebo/nocebo.

Tabletka działa jak wzmacniacz możliwości umysłu (jednak nie zmienia psychiki, czyli podejścia do życia i celów).

Linda reprezentowała REALISTYCZNE podejście do życia (wychowana w schemacie, przyzwyczajona do zwyczajnych możliwości) odrzuciła "magię" niezwykłej zmiany.
Uznawszy, że to nie dla niej postanowiła pozostać sobą (nie "jakby Bogiem"). To jest przykład zaniechania korzystania możliwości (które są niezwykłe). Już dużo lepsza postawa od pesymistów, którzy mają skłonność do autodestrukcji (lub co najmniej utrudniania sobie życia -odwrotność sukcesu). Tu zaś Linda reprezentuje neutralność (z "racjonalnym" myśleniem).

Eddie, jaskrawy OPTYMISTA i człowiek idei (pisarz, IDEALISTA, wspominał o manifeście jego życia /jak Platon/ gdzie podejmuje próbę stworzenia utopijnego społeczeństwa [tu można odwołać się do idei z filmu "Podaj dalej" tegoż reżysera /lub scenarzysty/).

Optymizm i jakiś cel (przeświecająca pozytywna idea) wyróżniały jedyną jednostkę, która skorzystała na tym (czego też używali inni, z różnym, najczęściej złym skutkiem:)

Śmieję się bo średnia oddaje specyfikę społeczeństwa.
Jedna na wiele osób odznacza się tymi cechami (myśli pozytywnie i posiada wyższe cele). Reszta, znaczy większość jest pesymistyczna z mniejszą lub większą domieszką realizmu (i nie posiada wcale sprecyzowanych celów, żyjąc w schemacie, tak jakby mieli za zadanie tylko przeżyć. Czyli wegetacja lub niższe cele, kręcące się wokół siebie).

Tabletka jest metaforą szerszego wykorzystania funkcji podświadomości, która urzeczywistnia dążenia (nie jakimś tam narkotykiem). W filmie działa jak nie wiadoma (ukazując stosunek różnych ludzi do tajemniczych dlań metod. Jest jak nowa możliwość, do której jedni są obojętni [REALIZM] inni negatywny [PESYMIZM], a jeszcze inni pozytywny [OPTYMIZM]).

Dlatego większość ludzi [o odcieniu pesymistyczno-realistycznym] wiedze życie będące zaprzeczeniem rozwoju. Co bardziej negatywni są dalecy od szczęścia nawet chwilami (bo ich postawa to jego zaprzeczenie).

Tym czasem jednostki osiągają sukcesy (właśnie dzięki tym cechom, jakimi wyróżnił się Eddie).

Co ciekawe jak oglądałem film, niektóre sceny dialogi były rodem z kultowego podręcznika sukcesu, wydanego w stanach pół wieku temu (autorstwa. N. Hilla).

Więc jest to jak dla mnie dzieło o tajemnicy sukcesu.
Na podstawie bajki o użyciu metaforycznej tabletki
(wzmacniacza, który przyspiesza dla widza ludzkie losy).

Normalnie wszyscy rodzimy się z podobnymi uwarunkowaniami.
Jako dzieci jesteśmy prawie jak czyste karty.
Potem, pod wpływem oddziaływań środowiska /decydujący wpływ genów zostały obalony/ nabieramy pewnych cech (i kształtują się w nas tendencje negatywnego, racjonalnego, lub pozytywnego myślenia). Życie, jego koleje czynią z nas potem świadectwa własnego sposobu myślenia. To co na filmie działo się przez dni, w życiu ludzi następuje latami. Tak że nie zauważają różnicy i tego co wyróżnia ich osiągnięcia. Że to sposób myślenia decyduje o tym dokąd wiedzie ich droga (jak się czują i jak długo żyją -czy w zdrowiu).

Można jeszcze dodać, że pierwsza i ostatnia scena (w istocie ta sama [patrzenie w dół z tarasu na chodnik] to pochwała odwagi i ryzykowania. Eddie nie podał się w krytycznej sytuacji. To rożni osoby sukcesu od reszty. Wg. powiedzenia, że "zwycięzca nigdy się nie poddaje, a przegrany nigdy nie próbuje."

Poza tym cały temat wtajemnicza w to czym jest podświadomość i jak działa. Są sposoby, nie tylko chemiczne aby usprawnić tą komunikacje (są też ludzie mający takie lub inne niezwykłe zdolności, więc jak dla mnie cały film jest bardziej realny niż S-F).


ocenił(a) film na 10
Sportwell

Dobrze powiedziane "zbyt dobrze mi to wszystko brzmiało".
To znakomite podsumowanie tego co fatalistyczne kino robi z naszymi oczekiwaniami.
Nie spodziewamy się już dobra, sukcesu, szczęścia, a raczej tego, że "każde dobro musi się skończyć". To jak dla mnie, to czym nas karmią w TV (wciąż katastrofy, tragedie, przestępstwa) jak i w filmie /akcji/ jest urabianiem pewnych wyobrażeń. Dokładniej programowaniem podświadomości niczym w jakiejś sekcie!

Właśnie. Ten film to przykład pozytywnej metamorfozy (człowiek wyglądał jak bezdomny, z chlewem w domu, z brakiem natchnienia -nie spełniony pisarz, z zaległościami w czynszu, rzuciła go dziewczyna, był chyba w depresji). A tu nagle tak a zmiana, jedna tabletka, która ZSYNCHRONIZOWAŁA jego umysł (co podobno nie jest jedynie fantastką naukową, bo nasza moc tkwi w tym co nie świadome, w podświadomości). Jest coś takiego jakD M T (które nie jest narkotykiem, ale związkiem otwierającym na wyższe stany świadomości).

Z innej strony film wg. mnie to studium psychologiczne.
Popatrzmy obiektywnie. Że tylko jednemu z bohaterów udało się odnieść sukces.
Inni użytkownicy tabletki albo źle skończyli, albo popadli w depresję (jak Melisa -była żona i siostra dystrybutora). Tym czasem tylko ten kto wierzył w sukces, nie poddawał się, odniósł go. Można dojść do wniosku, że tabletka działała tylko jak wzmacniacz. Jeśli ktoś miał negatywne myśli to dostawał ich więcej. Jeśli pozytywne to też więcej. Jeśli ktoś bał się, nie miał chęci na zmiany jak dziewczyna bohatera -po jednym zażyciu odrzucił to jako nie dlań.

Wiadomo, że kontakt z podświadomością można rozwijać. Są ludzie którzy rozwinęli niezwykłe (parapsychologiczne, jakby magiczne) zdolności. Taka jest też podobno tajemnica geniuszu (Einstein i Tesla pisali o tym, że ich wiedza przyszłą z wewnętrznego źródła -tak jak by dostali to na gotowe, a nie wypracowali świadomym umysłem).

Są pewne tajemnice, których popularyzowanie jest nie wygodne.
Tłumem łatwiej sterować jeśli jest głupi, zastraszony (pesymistyczny) trzyma się wtedy podanego schematu.

Wyjątkiem od reguły stanowią filmy z pozytywnych zakończeniem (jeśli chodzi o thrillery, do których ten należy). Zastanawiające jest to co będzie z całym pokoleniem wychowanym na kinie grozy (czy jak w USA, przypadki agresji wśród dzieci -które są faszerowane dobranockami, bajkami z przemocą). Ciekawe zjawisko, którego na taką skalę jeszcze nie było.

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Mam taką teorię, co do której wiarygodności mam jeszcze pewne wątpliwości, ale zdaje się, że masz pewną opinię wyrobioną na temat działania podświadomości na całe nasze życie, więc może się nią z Tobą podzielę.

Generalnie uważam, że wszyscy Ci najwięksi ludzie sukcesu mieli w sobie jedną rzecz. Jedną, jedyną rzecz, której bardzo wielu brakuje.

Mieli wizję.

Najlepsze jest to, że nie jest istotne co ona miałaby przedstawiać. Czy widziałbyś w niej samego siebie zdobywającego szczyt jakiejś góry, czy widziałbyś samego siebie wyrywającego się z okowów, czy może widziałbyś siebie napinającego monstrualne bicepsy na scenie wśród grupy kulturystów, czy widziałbyś lot na Księżyc. To nie jest istotne. Najistotniejsze jest to, żeby w tą wizję uwierzyć. Jeśli w nią uwierzysz - wygrasz.

Kilka przykładów.


1.) Leonidas z 300.

Nie mam tutaj oparcia o wiarygodne materiały, ale oglądałem kiedyś dokument na TV4, gdzie ukazywano życie Spartan. To, jak ich trenowano, rygor jaki u nich panował, umiejętności bojowe jakich nabierali. Wspomnieli tam na krótką chwilę o Leonidasie, który miał za młodu usłyszeć przepowiednię o tym, jak ,,armia niewielu zatrzyma tysiące".
On właściwie uwierzył w to, że będzie jednym z nich. Ta przepowiednia musiała wywrzeć na nim tak wielkie wrażenie, że utrzymał w sobie to przekonanie bez względu na to, jak bardzo nieprawdopodobne ono miałoby być. Co się stało? Trzystu Spartanom udało się zatrzymać nadchodzące wojska Persów na wystarczająco długi czas (ci lepsi z historii wiedzą, że duża pomoc nadeszła również od strony morza). Dokonali rzeczy niemożliwej, ale dzięki umiejętnościom strategicznym, umiejętnościom walki i genialnemu pomysłowi się to udało.



2.) Arnold Schwarzenegger

,,Do czasu ukończenia 15 roku życia miałem już wizję, w której deklasuję całą swoją konkurencję na scenie. W rzeczywistości nie miałem nawet bladego pojęcia jak wygląda scena, na której miałem zwyciężyć, jednak wyobrażałem sobie siebie stojącego na niej, pozującego i wygrywającego".

Oglądałem kiedyś jeden dokument z nim na YouTube (tutaj link --> /watch?v=i5AIH2p7kd4). To co miałbym tutaj powiedzieć byłoby dokładnie tym samym, co zostało powiedziane tutaj, więc odpuszczę sobie opisywanie jakichś swoich głębszych refleksji związanych z tą osobą. Nie czytałem też autobiografii Arnolda pt: ,,Pamięć absolutna", jednak nie mam wątpliwości, że człowiek ten ma coś do powiedzenia w kwestii sukcesu. Bądź człowiekiem znikąd i stań się najsławniejszym kulturystą na świecie. Z kulturystyki przejdź do świata filmu i odnajdź się w nim. Z filmu pójdź do polityki i zostań gubernatorem Kalifornii. Tylko Arnold powie Ci jak to zrobić, chociaż w polityce mu nie za dobrze poszło :)



3.) Adolf Hitler

Trafił mi się kiedyś w ręce dokument na TVP pt: ,,Hitler i okultyzm". Przedstawiono tam pewne fakty dotyczące tego, jakoby elita III Rzeszy miała pewną fazę na punkcie symboliki okultystycznej, ale nie o tym chcę mówić. Adolf miał rodzeństwo, jednakże każde jedno dziecko umierało niedługo po porodzie (chyba piątka, czy szóstka - nie pamiętam a wstyd mi wchodzić na wikipedię). On jedyny przeżył.
W tym samym dokumencie jedna kobieta zaczęła tłumaczyć, że ten fakt mógł bardzo intensywnie wpłynąć na kształtowanie się psychiki młodego Adolfa; dać mu poczucie tego, że jest inny niż wszyscy, że jest kimś wyjątkowym, może nawet wybranym przez siły wyższe by dokonać na ziemi czegoś niesamowitego. Choć za młodu przyszłość Hitlera rysowała się raczej niepewnie, bo był niespełnionym malarzem - do tego urodzonego z dosyć porypanego związku - to podczas I Wojny Światowej niejednokrotnie dochodziło do sytuacji, gdy przyszły przywódca III Rzeszy cudem uchodził z życiem, chociaż nie było na to szans. Nie wiadomo ile jest nazistowskiej propagandy w źródłach, na których oparto ten dokument - więc czasem trudno mówić o wiarygodności - ale wspomniano tam o tym, że pewnego razu Hitler siedząc w okopie razem z innymi żołnierzami nagle usłyszał głos, który brzmiał jak rozkaz: ,,wstań i idź tam". Więc on wstał, zaczął iść w danym kierunku i sekundy później do okopu w którym przed chwilą siedział wpadła bomba wystrzelona z moździerza przez przeciwnika. Nikt nie przeżył. Inna sytuacja w jakiej Adolf się znalazł miała miejsce, gdy oddalił się od swojego oddziału i samotnie maszerował przez las, próbując znaleźć przyjazne sobie wojska. Zamiast tego trafił na najlepszego strzelca w brytyjskim wojsku, którym był niejaki Henry Tandey. Wycelował do niego z karabinu. Hitler zdając sobie sprawę ze swojego położenia pogodził się już pewnie ze śmiercią ale... Ten żołnierz nie pociągnął za spust. Miał bowiem zasadę, że nie wystrzeli do człowieka, który się poddaje ani do tego, który jest ranny. Więcej tutaj --> http://en.wikipedia.org/wiki/Henry_Tandey#Hitler_incident

Bardzo możliwe, że te wszystkie sytuacje - jeśli chociaż połowa z nich jest prawdziwa - tylko utwierdziły Adolfa Hitlera w przekonaniu, że został wybrany do celów wyższych. I to samo przekonanie przeniósł na swój naród, któremu wpoił, że jest wyższą rasą przeznaczoną do panowania nad innymi. Choć strategiem był słabym (na co wskazuje atak na Rosję) a wielu zarzuca mu szaleństwo, ten dyktator doprowadził do rozkwitu Niemiec: sprawił, że budowano fabryki, ludzie mieli miejsca pracy, społeczeństwo zaufało że Niemcy są wyjątkowe a w czasach wojny nazistowcy uczeni dokonali przełomowych odkryć. Można wiele Hitlerowi zarzucić, ale nie tego, że nie miał wizji.

4.) Misja lotu na księżyc

O tym nie mam kompletnie nic do powiedzenia, ale zacytuję słowa CT Fletchera - byłego trójboisty i obecnie kulturysty, który choć wygląda na półgłówka, to patrzy niesztampowo na pewne rzeczy i ma też dobre rzeczy do przekazania.

,,Sam nie widzę siebie jako ideał, którym mógłbym dla kogoś być, bo ja sam ciągle dążę do wizji, którą mam przed oczyma. Ale tą najważniejszą rzeczą jest właśnie to, co masz tutaj, w głowie. MUSISZ to mieć i nie możesz tak naprawdę zacząć, nie mając wiary w to, że możesz coś zrobić. Chodzi mi o to, że gdy powstawała misja lotu na Księżyc, to jakiś tęgi łeb musiał uwierzyć w to, że jesteśmy w stanie zbudować rakietę, która nas tam zabierze. Jakiś sukinkot musiał wpaść na ten pomysł i naprawdę uwierzyć, że może to zrobić. Tak samo pierwszy człowiek, który wymyślił koło. Powiedział: <<wiecie co, myślę, że mam lepszy pomysł, bo jak to będzie okrągłe i wsadzimy w to patyki, to myślę, że będziemy mogli toczyć to ustrojstwo trochę szybciej>>. Reszta patrzyła na niego jak na kretyna i mówiła tylko: <<oszalałeś? To nigdy nie zadziała>>. Ale gdyby nie ten właśnie jeden wariat i pieprzony obłąkaniec, którego pomysły zlewali wszyscy to do dzisiaj byśmy chodzili na piechotę. Musi się w końcu znaleźć taki klient, który powie: <<wierzę w to, że jesteśmy w stanie to wszyscy osiągnąć>>. I ja chcę być taki jak on! Dlatego też bądź tym, który ma pomysły; bądź tym, który wierzy, że może coś zrobić, nawet jeśli wszyscy dookoła ciebie twierdzą, że jest to niemożliwe".


Myślę, że ludzie, którzy mają faktycznie na coś nadzieję i nie widzą wszystkiego w czarnych barwach to są właśnie ludzie patrzący w takie księżyce własnych marzeń, gdzie kreślą swoją przyszłość w barwach czasami trudnych do wyobrażenia przeciętnemu zjadaczowi chleba, który nie rozumie jak niektórzy to robią, że są w stanie chodzić codziennie na treningi i nie odpuszczać z dietą; jak to jest, że ktoś potrafi z dnia na dzień rzucić palenie, gdy on męczy się z tym od wielu miesięcy; jak to jest, że ktoś dorabia się pięknego, czarnego BMW i ładnego mieszkania, podczas gdy on po dziś dzień toczy się jakimś struclem do swojego miejsca pracy, którego pewnie nie lubi a wracając do domu nie widzi żadnych perspektyw na przyszłość, gdy siada na kanapie przed telewizorem, gra na komputerze czy ma gały wlepione w ekran od telefonu gdzie przegląda co ktoś wrzucił na FB. I nie tylko bardzo ważnym jest dostrzec tą wizję, która popchnie Cię do przodu i wyprowadzi z syfu, ale równie bardzo ważnym jest, by nie pozwolić sobie wpaść w stan wegetacji, w którym tak wielu z nas tkwi. Wstajemy o szóstej rano, by pójść do pracy, której nienawidzimy, wracamy po siedemnastej zmęczeni tak bardzo, że mamy ochotę po prostu położyć się na kanapie i odpocząć, a gdy budzimy się z drzemki, jest już późno i nagle nie mamy czasu na pozałatwianie wszystkich swoich spraw, na samorealizację, a co dopiero gdy mamy już żonę i dzieciaka na karku. Takim osobom bardzo ciężko jest dostrzec marzenia a jeszcze trudniej jest w nie uwierzyć i jeszcze trudniej jest je zrealizować. Już niejednokrotnie istota ludzka dokonywała rzeczy niemożliwych i samym dowodem na to, że niemożliwe jest możliwe jest właśnie Człowiek, bo to on zaczynał od zera, gdy nie potrafił skrzesać ognia, gdy nie potrafił stworzyć własnej broni, gdy był zdany tylko na łaskę natury a sam w niewielkim stopniu miał wpływ na przetrwanie... Ale jednak przetrwał. Porzucił dżunglę, włócznie i polowanie na mamuty żeby latać samolotami, napieprzać w klawiaturę z prędkością dziesięćiu znaków na sekundę i kolonizować odległe przestrzenie kosmiczne. Wszystko to zawdzięczamy tym, którzy mieli wizję.

A nawet jeśli masz już tą wizję, to jeśli miałbyś komuś o niej opowiedzieć - zostałbyś wyśmiany i uznany za idiotę, jak Henry Ford mówiący o skonstruowaniu samochodu, co mogłoby tylko doprowadzić do utraty motywacji i zabicia ludzkiego ducha, a ,,nie ma na świecie niczego tak złego jak śmierć ducha, bo na niego nie ma protezy". A ,,jeśli masz marzenie - musisz go bronić".

ocenił(a) film na 10
Sportwell

Fajnie, a nawet świetnie powiedziane (na przykładach).
Też się z tym zgadzam.

Nawet jest o tym film -na Y.T. (na jajek zasadzie działa ta siła autosugestii, wiary lub marzeń)

http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Oł, co do nurtu New Age to ja wolę się trzymać od tego z daleka - nie ufam tym ludziom, trzeba na to bardzo uważać. Jakoś ten cały Sekret wydaje mi się pewnym tworem nieco deprecjonującym religię i sprowadzającym ją do poziomu pop-religii, w której człowiekowi nie wystarcza już sama wiara w Boga, dobre kontakty z nim i generalnie reprezentowanie swoją postawą pewnych dobrych zasad, ale to, co go do niego przyciąga w tym wypadku to oczekiwanie cudów w krótkim czasie - w co nie wierzę. Wszystko to, co naprawdę jest cenne wymaga czasu i wysiłku - inaczej nie bylibyśmy w stanie tego docenić. Znam jedną taką personę, która uwierzyła w to ustrojstwo; jest dzisiaj w długach. Trzeba być pragmatycznym: jeśli coś się nie sprawdza, to nadaje się do kosza. Wiara to jedno, bardzo ważna sprawa, ale jeśli jest ona ślepa i nie prowadzi nas do postępu i przekraczania kolejnych granic a polega tylko na podtrzymywaniu wizualizacji i oczekiwaniu - to absolutnie nigdy się nie uda.

Ostrożnie, ostrożnie.

ocenił(a) film na 10
Sportwell

Jezus uczył min. tych rzeczy. Mówiąc wyraźnie (cyt. z pam.):
-gdy z WIARĄ będziecie prosić o cokolwiek Ojca swego DA WAM!
-To TWOJA WIARA cię uzdrowiła
-jeśli będziecie mieli WIARĘ jak ziarnko gorczycy, rzekniecie tej górze przesuń się..
-wy będziecie czynić rzeczy takie jak ja i większe jeszcze!
-nie jesteście niewolnikami, a dziedzicami królestwa..
-Królestwo Niebieskie jest W WAS
(to potwierdza fizyka kwantowa, na którą powołuje się film Sekret -na oficjalną NAUKĘ, która wpisuje się w Biblię i też wschodnie religie)

a nasza "rodzime" religie, które powołują się na Jezusa, zaciemniają to odwracając kota ogonem, aby nie uświadomić ludzi jakie mają możliwości -zamykają ich w pustym kulcie i dezinformują.

Np. Rzymsko-katolickie poglądy religijne (jak dla mnie nadal sekty, tylko gigantyczne):

1. Wyewoluowały obrastając tak bardzo zabobonami, że parę razy na soborach je gruntownie reformowano.

2. Skarłowaciały, zacierając wydźwięk oryginalnego przekazu (jak w głuchym telefonie, plotka przeinaczania tysiące lat).

3. Zostały na wiele sposobów celowo modyfikowane jako narzędzia kontroli min ekspansji politycznej (już od czasów "fuzji" z pogańskim Rzymem)

4. Opierają się na uprzedzaniach do wszystkiego co konkurencyjne, więc zakaz Yogi, zakaz homeopatii, zakaz pozytywnego-myślenia [z etykietkowanego jako Nev Age] itp. (kiedyś był zakaz wstępu do konkurencyjnej .po rozłamie/ także chrześcijańskiej świątyni pod karą ekskomuniki).

5. Samo chrześcijaństwo ma sto odłamów (z Wikipedii) które nieraz zwalczały się bardzo ostro, jak jakieś sekty.

6. W historii "świętego" kościoła jest wiele jaskrawych dowodów, że nie jest święty, a raczej pod płaszczykiem pokornego oblicza, skrywa się beznamiętny kolos o wilczej paszczy (ciemne wieki średniowiecza i potem ukazały jak przemocą, fizyczną likwidacją konkurencji, skręcaniem na kole, paleniem na stosach, wycinaniem w pień całych mas pogan.. w imię "miłości" Boga;) Cenzurą, terrorem niezależnie myślących, oraz skazywaniem naukowców typu Kopernik, Galileusz -za dla nas byle głupstwo.

Wewnętrzne spory, skandale z przepychankami dwóch papieży jednocześnie i typowo sekciarski dogmat o nieomylności:) To jest drugie oblicze tej organizacji, która animuje nasze "pojęcie Boga" świata i transcendencji, dawniej siejąc popłoch zgrozę i spustoszenie. Cóż -po owocach poznacie, to tak nagle nie zmienia się, ale robi wrażenie (każdy system mający na celu zniewolenie umysłów maskuje się). Sekty właśnie tak działają, że wpajają jedyną prawdę, ograniczają dostęp do wiedzy, antagonizując inne źródła i trzymają w uścisku rytuałów (piorąc umysły formułkami i co niedzielną dawką rytuału). Mówi się nie raz "indoktrynacja od kołyski".

To tak pokródce, na podstawie znajomości psychologii można by wskazać konkretne przykłady SUPER precyzyjnej manipulacji (tak jak w typowych sektach np. powodujące kiedyś tzw. "świadectwa świętych" -Tzn. taki wysokie stpoień przejęcia umysłu, wyłączenia racjonalnego myślenia i podporządkowania, że RELIGIA jest w stanie nakłonić swego wyznawcy do oddania zań życia /lub odebrania innym -jak dawniej bywało/. Obecnie chwali się tylko przypadkami, wyrzeczenia się własnego życia. To nic nowego -kamikadze i wierni Hitlerowi robili to samo. Tak działa profesjonalna psychomanipulacja.

To były skrajne przykłady =u zwykłych ludzi robi tylko małe spustoszenie w wewnętrznym systemie dowodzenia (mniejsze lub większe, powodując liczne konflikty wew. i zaniżając energię). Dlatego min bioenergoterapia jest zwalczana, aby ludzie nie wiedzieli jak ich system działa (aby nie wiedzieli jak się bronić, też zakazuje się im pewnych tematów, o czym nie wspomnę, bo to zostało niesamowicie precyzyjnie naznaczone -że przeciętny chrześcijanin jest nie obiektywny, tak jak by urodził się w jakiejś strasznej sekcie -ma spaczone myślenie o świecie).
Cóż skoro rodzima religia jest monopolistą jeśli chodzi o kwestie duchowe, transcendentne -to bardzo łatwo urabia dany pogląd. Nie mając mocnej konkurencji może wypaczać wszytko, czyniąc z człowieka swą OFIARĘ.

Z rok temu byłem na intensywnym kursie (pierwszym w Polsce /dużej zachodniej organizacji szkoleniowej z dziedziny biznesu, zarządzania pieniędzmi, i rozwoju osobistego/). W halach Expo, było tam ponad 2,5 tyś osób (szkolenia odbywają się cyklicznie, reklamowane przez pisma i serwisy branżowe). To było jedno z tańszych -tylko 800zł za 3 dni (inne ich kursy kosztują po kilka tyś do 20, choć na tle zagranicznych to nie jest drogo -bo słyszałem o takich po 100-200 tyś zł -bardziej zaawansowanych, głównie dla szkoleniowców). Tak czy inaczej poważna firma, poważni ludzie, a na sali [w hali] w Warszawie parę tysięcy widzów.

Tytuł "umysł milionera". Prezenter zadaje pytanie "Wiecie dlaczego Ameryka jest bogatsza od Europy? (chwila ciszy) Dlatego, że jest młodsza.. (znów cisza) O DWA TYSIĄCE LAT INDOKTRYNACJI ABY BYĆ BIEDNYM! "

To najbardziej zapamiętałem -polubiłem gościa za szczerość i odwagę (powiedzieć to w katolickim kraju /na szczecie do ludzi światłych, rozwijających się, otwartych na wiedzę o świecie/).

Właśnie to najbardziej mi się nie podobało w religii (której byłem nawet dość ortodoksyjnym wyznawcą parędziesiąt lat, do puki nie zacząłem sam dociekać o co w tym chodzi i dzięki nauce rozwiałem sobie każdą możliwość).

Wszystkie te sugestie odnośnie bogactwa i pieniędzy (marności świata i dekadenckich idei) z kazań, wchodzą głęboko w podświadomość. Potem trzeba lata, aby się tego pozbywać (o ile się w to wierzyło tak jak ja). Np. gdy memu ojcu pod koniec życia nie powodziło się w interesach i zbiedniał pod koniec życia /choć nie tak jak zwykli ludzie, bo wcześniej obracał mionami/. Cieszyłem się myśląc sobie -To dobrze, Bóg mu błogosławi. Ma większe szanse u Boga. Miałem na względzie fragment Biblii "wcześniej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne niż bogaty wejdzie do królestwa niebieskiego". Ponieważ sam byłem wyznawcą z perspektywy wyzwolenia, wiem jak religia ryje umysł (niczym sekta -wmawia totalne głupoty, które się bierze za prawdę i wg. nich myśli oraz czuje).

Więc religia także odziera z cieszenia się bogactwem lub doń dążenia (wmawiając, że świat jest marny, że jesteśmy to za karę "strąceni z raju" że chodzi o cierpienie, a jak nie będziemy posłuszni /co nie jest jasno sprecyzowane/ to będziemy bardziej ukarani na wieczne tortury.

Czyż to nie jest sadystyczne i makabryczne.
Nie nadaje się na bajkę dla dzieci, a mimo to katuje się tym wszystkich (na lekcjach). Uważam, że w imię praw człowieka tego typu mitologie, które naruszając gonność, dobre imię osoby ludzkiej powinny być zreformowane lub zakazane. W obrzędach są formułki typu "moja wina, moja win, moja bardzo wielka wina". To jest co najmniej dołujące, wbijające w kompleksy (bo o to chodzi, że łatwo manipulować człowiekiem, który nie czuje wartości, a ma poczucie winy). O tym i o innych "niciach marionetki" pisał Zeland w "Transerfing rzeczywistości". Jak tresuje się masy.

Masowo zorganizowane religie od dawna służyły do animacji tłumem ciemnych owiec. Dlatego dbały o poziom ciemnoty, wtłaczając weń specyficzne wizje świata (niektóre sekty jak np. Ś.J. wręcz mają negatywny stosunek do nauki -jako marność tego świata:) Kościół katolicki ze swoją cpecyficzną filozofią akurat stoi u podstaw zachodniej nauki (systemu pojmowania rzeczywistości, więc nie potrzebuje specjalnie jej ignorować -Papierz wydał encyklikę "Wiara i rozum". Bo rozum myśli już zaprogramowanymi ścieżkami. Jednak największym niebezpieczeństwem są tzw. "nowe prądy myślowe" które wszystkie na raz wrzucono do pudełka z etykietką "Nev Age" przekonując że są bardzo niebezpieczne. To zagranie typowe dla sekt. To co może Cię wybudzić z manipulacji, wyrwać z zaścianka głupoty -jest zakazane:)

Cóż jeśli nie wierzy się sobie i nie sprawdza,
wierząc w to co się sugeruje odgórnie
tańczy się tak jak zagrają będąc mentalnym niewolnikiem.
_________________________________________________________________







__________________________________________________________________

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Rozpisałem się o religii (bo jeszcze mam doń niezły uraz -wychodząc zeń czułem się jak ofiara sekty
/gdy wyjdzie się z informacyjnego zaścianka dopiero można wiedzieć co tak naprawdę ukrywają religie/).
Trudno to opisać -ale to co robią jest jak koszmar
(można powiedzieć, że mamy drugie średniowiecze -wydaje się w wersji LIHT, ale dopiero przyszłe pokolenia to ocenią, gdy za 300-500 lub może tysiąc lat będzie to tylko kolejną ciekawostką historyczną, wspomieniem "wieków ciemnych" w jaki sposób ludzie myśleli o świecie i sobie, będąc w ciągłych konfilktach, zwykle niesczęsliwi, nie spełnieni, skłuceni i zarzuceni niemal niewolniczą pracą, aby przeżyć -bo wiekszość jest na nie wiele większym poziomie niż wegetacja, tyrając od rana do wieczora na rachunki. Religia to filar sytemu manipulacji, obiecujący w nagrodę za cierpienie, coś w niebie.
Tym czasem terrorystom wysyłanym na zachód jako "żywe bomby" obiecuje się to samo -nagroda w niebie. Proszę bardzo -to naiwne ale widać skutecznie. Im większa ciemnota tym łatwiejszy jej wyzysk, więc luminarze są zainteresowani istnieniem religii. Dzięki czemu jest stado dojnych krów lub mięso armatnie na wojny (nawet Hitler posługiwał się religią, mając super stosunki z papieżem - konkordat, a na pasach SS był napis odnoszący się do Boga!

Więc niemy Bóg stał się doskonałą marionetką do zarządzana szarą masą.

Np. aby nie bogaciła się sama, a dawała na kościół (który nawołując do ubóstwa sam się bogaci -rażąc przepychem. Kiedyś odpust i rozgrzeszenie było płatne:)

Podsumowując -ja bym nie ufał zbrodniczym organizacją o charakterze totalitarnym (mordy, tortury, cenzura i centralna władza "nie omylnego guru" -nie demokratyczna, zorganizowana jak wojsko instytucja do rządu dusz!

Jakie są efekty "chrześcijańskiej europy" widzimy.
Kłamstwo, korupcja, złodziejstwo, uprzedzenia, wrogość, pijaństwo i wiele innych, które są jak poprawczak w porównaniu do wschodu i bardziej złożonych tradycji pojmowania transcendencji.
Kościół jest z gruntu piewcą zła, je wmawia
(ludzie przekonani że są źli i grzeszni, odtwarzają rozdane role na zasadzie podświadomej sugestii).

Tak działa podświadomość (o której religia milczy:)
Ale wiedza o umyśle popularyzuje się i czas ciemnogrodu dobiega końca. Religie znikną jak poprzednie:)

=========================================

Pisałeś, że "człowiekowi nie wystarcza już sama wiara w Boga".

Nigdy nie chodzi o samą wiarę w Boga -to pusty pogański kult z którym walczył Jezus (nie raz wyklinając faryzeuszy).

Jezus dla mnie jest oświeconym mistrzem jakich wielu (innym znanym jest Budda. Przekazali oni swym prymitywnym ziomkom pewne tajemnice świata, prostym językiem na ich poziomie. Tamci ich nie zrozumieli -nad czym Jezus na kartach Biblii nie raz ubolewa. Potem z biegiem historii przekręcili i odwrócili niektóre nauki o 180 stopni!

Pusty kult -i wiara dla wiary to co zostało do dziś z praktycznego przekazu uczącego praktycznych RELACJI z "Bogiem", czego uczył Jezus i Budda.
Np. ten ostatni za słyną z powiedzenia:

"NIE WIERZCIE MI w ani jedno słowo SPRAWDŹCIE SAMI!"

To były proklityczne nauki, np. nowe przykazanie o miłości aby kochać i wybaczać (które kościół często deptał, siejąc wrogość, nienawiść i zabijając adwersarzy /dlatego w czarach terroru powstały tajne organizacje niezależnie myślących do dziś zwalczające kościół/). Pod zarzutem herezji (na co było łatwo się narazić) zginęło w męczarniach wielu utalentowanych ludzi -dlaczego bo mieli śmiałość nie podporządkować się TYRANI!
Np. Kopernik unikną stosu być może dlatego, że był księdzem (ale jego dzieło zostało spalone i wyklęte). Znów przypominam -"Dobre drzewo złych owoców nie daje, ani złe drzewo dobreych".
To co wyrabiała religoia woła o pomstę do nieba i nikt racjonalnie myślący nie powinien ufać oprawcy. To co dotrwało do dziś, ma u podłoża TĄ SAMĄ ideologię, którą też się wtedy kierowano. Bowiem religia opiera się na Piśmie.. (wszak luźno). Ale samo Pismo Święte jest makabrycznym świadectwem sadyzmu np. "topieni wrogów w morzu krwi..[gdzie] żołnierze brodzili w niej po kolana" (tu mam na myśli stary Testament).


Sorry, że znów się rozpisałem,.









dobre kontakty z nim i generalnie reprezentowanie swoją postawą pewnych dobrych zasad, ale to, co go do niego przyciąga w tym wypadku to oczekiwanie cudów w krótkim czasie - w co nie wierzę. Wszystko to, co naprawdę jest cenne wymaga czasu i wysiłku - inaczej nie bylibyśmy w stanie tego docenić. Znam jedną taką personę, która uwierzyła w to ustrojstwo; jest dzisiaj w długach. Trzeba być pragmatycznym: jeśli coś się nie sprawdza, to nadaje się do kosza. Wiara to jedno, bardzo ważna sprawa, ale jeśli jest ona ślepa i nie prowadzi nas do postępu i przekraczania kolejnych granic a polega tylko na podtrzymywaniu wizualizacji i oczekiwaniu - to absolutnie nigdy się nie uda








ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Tuż powyżej zacytowałem sobie Twą wypowiedź do przypomnienia (wkleiłem i zapominałem usunąć:)


O.k. nie wierzysz w oczekiwanie cudów, bo religia Cię tak zmanipulowała. Jezus wyraźnie tego uczył (w kilku fragmentach, które już cytowałem). Poza tym jest znane, iż ludzie doświadczają właśnie cudów (bo taka jest funkcja wiary. W wierze nie chodzi o wiarę w religię, czy Boga. Bo na co to komu potrzebne -bóg byłby zakompleksionym żadnym pokłonów władcą? Nie -to ludzie taki stworzyli sobie obraz! Wiara Bogu nie jest potrzebna, jest to rodzaj narzędzia, tak jak myślenie.

Ludzie zaś od dawna składali ofiary bóstwom (podobno za czasów Jezusa, jeszcze gdzie nie gdzie z ludzi). Bo była taka moda, że trzeba błagać, korzyć się i nie być godnym -składając ofiarę. Kościół zastąpił ofiary z ludzi ofiarą symboliczną (to jest duzy postęp ale nadal ciemnogród i utrzymywania mas w poczuciu lęku, zależności od kaprysów bóstw -Co oczywiście jest RAJEM dla manipulatorów, czyniących sibie pośrednikami między ludem a bustwem. Interpretujący księgi, prawo. Z tego żyli kapłani i zawsze w dobrobycie (w Egipcie byli podobno ważniejsi od władcy -pewnie był ich marionetką, po taka jest zawsze potrzebna władzy. Dziś prezydent też tak działa -np. Jelcyn -pijak, Wałęsa -prostak. To tylko dwa skrajne przykłady.

Prawdziwa władza działa z zza kulis i nigdy się nie spali, bo nigdy nie ujawnia -wymienia tylko marionetki.

===================================

Ciekawi mnie ta osoba, która "uwierzyła w to ustrojstwo" (czy ma konto na FW?)

Postęp jak zauważyłeś przychodzi z czasem (aby móc docenić to co przychodzi nie od razu).

O sile wiary napisano tysiące książek.
Np. ksiądz :J Murphy, wydał kilka znanych. Słynne to "Potęga podświadomości" oraz "Tajemnice podświadomości ukryte w Biblii".

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Generalnie napisałeś tego bardzo dużo; zdaje się, że masz wyrobioną opinię na temat kwestii, które jeszcze nie zwróciły mojej uwagi. Nie obraź się więc, że nie odniosę się do wszystkich Twoich słów, chociaż na pewno włożyłeś od siebie trochę wysiłku i zaangażowania, żeby przedstawić mi swój tok rozumowania. Po prostu nie chcę wypowiadać się na tematy, o których nie mam pojęcia. Ograniczam się tylko do małego, bardzo wąskiego kręgu zainteresowań, ale za to każdą tematykę staram się w miarę dobrze zgłębić zamiast interesować się wieloma rzeczami i żadnej z nich nie poświęcić wystarczająco wiele uwagi. Jak to powiedział Bruce Lee: ,,wysoki stopień kultywacji prowadzi do prostoty. Kultywacja połowiczna prowadzi do ornamentacji". Więc nie jestem typem osoby, z którą porozmawiasz na każdy temat, ale jeśli uda Ci się trafić w akurat ten właściwy, to możemy siedzieć całą noc i wymieniać się spostrzeżeniami.

Ani religia, ani new age, ani prawo przyciągania nie są jednymi z tych tematów.

Co do religii to ja się tutaj absolutnie zgadzam, że Kościół nie jest święty i że przez wiele lat szerzył w ludziach ciemnotę i bardzo wielu ludzi przez niego zginęło i Bogu - na którym przecież ją zbudowano - na pewno by się to nie spodobało. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że gdyby nie klerykalizm to byśmy polecieli na Księżyc już kilkaset lat temu. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, po prostu należy wyciągać z historii jakieś wnioski i zrozumieć, do czego prowadzi zbyt wielka władza danego medium - co na przykładzie religii widać nawet dzisiaj na bliskim wschodzie, gdzie w niektórych krajach młodzi ludzie zamiast chodzić do szkół i zdobywać wiedzę są od najmłodszych lat zaznajamiani z bronią i tym jak jej użyć przeciwko niewiernym.

Pomimo jednak zbrodni Kościoła i sporej tajemniczości spowijającej pewne kwestie z nim związane (jak np. co się dzieje z tymi wszystkimi pieniędzmi, jeśli Kościół nie płaci podatków?) muszę powiedzieć, że jako człowiek wychowany w katolickiej rodzinie otrzymałem raczej dobre wychowanie i wpojono mi właściwe zasady. Nie czuję się zniewolony przez religię, bo nikt nie przymusza mnie do chodzenia do kościoła, nikt nie każe mi ufać księżom, spowiedź też mi nie odpowiada i nikt nie broni mi szukać prawdy na własną rękę - ty swoją prawdę jakoś znalazłeś (mówię ,,twoją" prawdę, bo żaden z nas nie jest wszechwiedzący i opieramy się tylko na naszej wiedzy i doświadczeniu). Jeśli mam coś na sumieniu, to będę odpowiadał za to sam przed sobą i jeśli taki jest mój wybór, by nosić w sobie jakieś brzemię za coś złego, to jako istota, która otrzymała wolną wolę mam do tego absolutne prawo niezależnie od tego, czy miałoby to mnie wykluczyć z danego wyznania czy nie. Jedyne, co może mnie ewentualnie krępować - w myśl Nietzsche - to moralność. Całe szczęście mnie ona nie krępuje :) Człowiek potrzebuje praw i ograniczeń by wiedzieć gdzie znajdują się granice, których nie wolno przekroczyć.

Myślę, że o zaciemnieniu przez religię w świecie zachodnim dzisiaj nie może być mowy, ponieważ jest to coś co zanika. Mamy ciągle rosnący ateizm, napływ arabów narzucających Europejczykom własną filozofię życia - na co lewica się godzi w myśl tolerancji - ale nawet nie to jest problem. Myślę, że dzisiejszy świat oparty na konsumpcjonizmie prowadzi do hedonistycznego podejścia do otaczającego nas świata i przez to przesłania nam to, co jest naprawdę istotne. Zamiast zajmować się rzeczami prawdziwie wartościowymi, jak samorealizacja, poznawanie samego siebie, przekraczanie granic własnego strachu i wychodzenie poza swoją strefę komfortu - tak jak dokonywał tego główny bohater ,,Jestem Bogiem" - styrani po pracy nie mamy często ochoty myśleć o tym jakie mogłoby być nasze życie; chcemy się po prostu wyluzować i odstresować. Życie, w którym wegetujesz, w którym wstajesz rano, zasuwasz jak wół tylko po to, by wrócić zmęczony do domu i walnąć się na kanapie jest życiem pozbawionym sensu. Chodzimy do pracy, która wysysa z nas większość sił po to by zarobić pieniądze, które przeznaczymy na rzeczy, których nigdy tak naprawdę nie potrzebowaliśmy, ale reklama i ludzie dookoła, którzy dają się na nią nabrać sprawiają, że sami wpadamy w tą pułapkę. I to właśnie, a nie religię, uważam za zniewolenie człowieka. I w tym miejscu można odnieść się do stosunku religii chrześcijańskiej wobec bogactwa: nie chodzi o samo to, że jeśli masz jakieś kolosalne kwoty pieniędzy, to od razu z automatu Bóg skreśla Cię i mówi: ,,wiesz co, Tobie jest za dobrze, wal się" tylko chodzi pewnie o to, że jak ktoś jest bogaty, to jest bardziej podatny na pewne siły uważane w religii za złe: dziwki, alkohol, używki, brak empatii wobec biedniejszych od niego czy arogancja. Jest coś takiego, że nie potrafimy docenić rzeczy, które przychodzą nam z łatwością. Ktoś biedny, kto wstaje rano a matka robi mu na śniadanie zupę z kurzych łapek musi ciężko harować, żeby dać sobie radę na minimalnym poziomie życia i taka persona - nawet jeśli jest pełna nienawiści wobec otaczającego ją świata - potrafi docenić każdy mały krok, jaki wykona w kierunku polepszenia swej egzystencji. Natomiast ktoś, kto ma to wszystko na pstryknięcie palca: drogiego smartfona, markowe ciuchy, samochód z salonu... On takich rzeczy może nie potrafić docenić, jeśli nie rozumie ile wysiłku należy włożyć w ich osiągnięcie. Z tego też względu może mieć wypaczony system wartości i zamiast koncentrować się nad rozwojem mentalnym będzie oddawał się błahostkom. A jeśli jesteśmy tym, o czym myślimy i czym się zajmujemy, no to taka osoba od siebie nic dla tego świata nie daje - po prostu wypełnia pustkę. Więc ja w ten sposób właśnie rozumiem słowa mówiące, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne niż bogaty wejdzie do królestwa niebieskiego. Możesz mieć hajs, ale jeśli zachowasz głęboko w sercu pewne dobre wartości - już pomijając religię, chodzi po prostu o cząstkę człowieczeństwa - jak empatia, przyzwoitość, altruizm czy cokolwiek by to miało nie być... To wszystko jest w porządku.

Co do cierpienia z kolei, o którym religia tak wiele mówi... Nie wierzę w piekło. Przytoczę Ci pewną anegdotę, którą słyszałem jakiś czas temu.
Jest sobie pewna kobieta. Jest bogobojną, dobrą kobietą, która co tydzień chodzi do kościoła, przestrzega przykazań i generalnie całą swoją osobą reprezentuje wszystko to, co w człowieku najpiękniejsze. Złota osoba, na której widok aż uśmiech sam pojawia się na twarzy. Ta kobieta właśnie jest matką. Niestety, nie bardzo wychowywanie dzieci jej wychodzi, ponieważ jej syn wpada w bardzo złe towarzystwo, z którego nie jest ona w stanie go wyciągnąć. Niestety młody chłopak wpada w tarapaty, zaczyna zabijać, handlować narkotykami, staje się kimś w rodzaju bestii, kogoś pozbawionego moralności. Jest uosobieniem złego człowieka.
Po jakimś czasie matka umiera. Zgodnie z wiarą chrześcijańską, skoro żyła dobrze, to idzie do raju. No i po iluś tam latach jej syn też umiera, ale on z racji tego, że żył bardzo źle - idzie do piekła. I teraz myk: jeśli raj, o którym mówi Biblia jest miejscem wiecznego szczęścia i odpoczynku w zamian za dobro, które przynieśliśmy na ziemię, to jak ta matka ma być szczęśliwa jeśli jej syn w tej chwili smaży się w piekle?

Nie wierzę w piekło. Nie ma to dla mnie żadnego sensu. Jeśli Jezus potrafił wybaczyć własnym oprawcom, mówiąc na krzyżu: ,,wybacz im Panie, bo nie wiedzą co czynią" a papież odpuścił komuś, kto chciał go zastrzelić, to jeśli Bóg jest doskonały, to musi być od nich lepszy. I jeśli ma w jakiś sposób wpoić Ci co źle w życiu zrobiłeś, to nie zrobi tego przez tortury. To głupota, którą religia wymyśliła by kontrolować ludzi.


Sam trochę już pogubiłem się w temacie, bo Twój tekst jest dosyć obszerny, ale mam takie pytanie.
Jeśli ten Sekret cały czy ta Potęga Podświadomości - obie pozycje czytałem kiedyś - faktycznie mają działać i rzeczywiście dzięki nim możemy przyciągać wszystko to, co sobie wyobrazimy, to dlaczego na przykład ktoś, kto rozkminił temat bardzo dobrze nie zacznie wyobrażać sobie, że wymyśla lek na raka, na głupotę albo że dzięki wierze i cudom z niej wynikających zaczyna korzystać świadomie nagle z 50% mózgu stając się geniuszem na skalę światową tak wielkim, że całą swoją mądrość potrafiłby przekazać wszystkim i każdemu z osobna tak, że spokojnie mógłby obwołać się nowym mesjaszem, któremu papieże zaczęliby padać do stóp?
Generalnie sam wierzę w to, że posiadanie jakiejś wizji to jest ważna sprawa i że jeśli taką szczerze będziesz miał, to doprowadzi Cię to tam, gdzie chcesz, ale Sekret wydaje się być czymś bardziej zaawansowanym, tak jakby świadomym wykorzystywaniem modlitwy w celu osiągnięcia swoich celów - a w to akurat nie wierzę. Sekretowe podejście do kwestii wiary po prostu mi nie podchodzi.

ocenił(a) film na 10
Sportwell

Ponieważ zająłem się czymś innym i (zgodnie z wcześniejszą zapowiedziom na blogu) właściwie zrezygnowałem z surfowania na forach, odpowiem pokrótce na poniżże pytanie (dłuższe więc pociotem numerami na części, które niżej cytuję):


(1) "Jeśli ten Sekret cały czy ta Potęga Podświadomości - .. - faktycznie mają działać

(2) i rzeczywiście dzięki nim możemy przyciągać wszystko to, co sobie wyobrazimy, to

(3) dlaczego na przykład ktoś, kto rozkminił temat bardzo dobrze

(4) nie zacznie wyobrażać sobie, że wymyśla lek na raka, na głupotę

(5) albo że dzięki wierze i cudom z niej wynikających zaczyna korzystać świadomie nagle z 50% mózgu stając się geniuszem

(6) na skalę światową tak wielkim, że

(7) całą swoją mądrość potrafiłby przekazać wszystkim i każdemu z osobna tak, że

(8) spokojnie mógłby obwołać się nowym mesjaszem,

(9) któremu papieże zaczęliby padać do stóp?"

_________________________________________________________

1> Można samemu zaobserwować w życiu swoim lub innych

(nawet zaobserwować prawidłowość działania umysłu, polegającą na tym, iż na czym się skupiasz to rozwijasz => decyzje i działania poprzedzają myśli, a myśli regulują uczucia).

To nie jest jakaś super skomplikowana sprawa, bo jako zasada działania rzeczywistości przejawia się chyba wszędzie -a po pierwsze w naszym umyśle, w wewnętrznym świecie. Im więcej o czymś się myśli tym bardziej wchodzi się w temat, dostaje inspiracje i to się rozwija. Od myśli do działań, od działań do realizacji, a dla tych którzy mają cele i weń wierzą to nawet bez żadnej "magi kosmosu" są do osiągnięcia. Bo ludzki umysł jest niezwykle kreatywny. Gdyby nie ten fakt cywilizacja nie rozwinęła by się i nadal żyli byśmy na etapie jaskiniowców jak zwierzęta. Łatwo zauważyć, że ograniczenia są tylko pozorne (dlatego życie ma wiele do zaoferowania, co chwila coś nowego się odkrywa -nie możliwe staje się możliwe:) Sekret zaś to zasada działania umysłu (rozszerzona o współpracę rzeczywistości, co jest kwestią drugorzędną dla osób, które są gotowe wnieść swój wkład pracy, nie przejmując się tym, że "nie widzą na raz całej drogi do celu". Zwróć uwagę, ze najdłuższa nawet droga zaczyna się i zkłada z małych kroków. Więc nie ma żadnych problemów, o ile się nań nie koncentrując czyniąc rzeczy problematycznymi. Bo tu trzeba jeszcze wspomnieć, że siła tworzenia działa na poziomie myśli. Jeśli przyjmiesz jakąś koncepcję o sobie jako prawdę, to Twój wewnętrzny system urzeczywistni to. To jest zabrane, że ludzie sami tworzą sobie problemy po to chyba aby mieć co robić w życiu:) Bez tego zapewne szybko znudzili by się własną nieograniczoną mocą lub 100% spełnieniem lub pokojem niczym nirwana:)

Zwyczajnie na tym poziomie umysłu toczy się swego rodzaju gra (jaką jest dla mnie życie na Ziemi).
Równie dobrze można by zapytać, dlaczego skoro istnieją kody do gier komputerowych np. zdejmujące większość problemów lub dające nie ograniczoność, broni, żyć -ich używanie nie jest fajne, bo gra nie polega na usuwania problemów składających się na jej podstawową naturę, ale na pokonywaniu ich. Inaczej gra nie miała by sensu bo nie było by co robić:) Z pewnej perspektywy, to wydaje nam się przydatne, ale na szczęście perspektywa umysłu nie tworzy gry, a wyższa (umysł za to jej doświadcza). Jesteśmy duchowymi, nieśmiertelnymi, potężnymi, właściwie nie ograniczonymi istotami bawiącymi się w materialne życie na zasadzie komputerowej gry, w którą dla odzwierciedlenia realizmu wchodzi się "wciela" w postać np. człowieka. Na tej samej zasadzie jak gry strategiczne czy "strzelanki" (za moich czasów najpopularniejsza to gra w Dooma -jakaś pełna przemocy rozwałka. Dlaczego dzieciaki w to grały on-line nie przejmując się, że robią spustoszenie, że warunki są trudne, że czyha nań masa niebezpieczeństw i same je stwarzały walcząc z innymi (z ich postaciami w wirtualnym świecie). Bo wiedziały, że to zabawa, że to nie dzieje się "na prawdę". Tym czasem powiedzmy duchy, stworzyły doskonalszą grę (gdzie trudno się poznać, ale można:) Tak jak to ukazano w filmie (polecam) "Trzynaste piętro", o którym mówi się poprzednik Matriksa. Fizyka i matematyka nie kłamią -to zostało już potwierdzone co mówili na wschodzie od tysięcy lat -że materia to jedynie iluzja (pewien trick -jakby hologram w symulacji). Poza tym w hipnozie lub we śnie, też wszystko wydaje się nieraz bardziej rzeczywiste od rzeczywistości, a to tylko projekcja w umyśle (to wszystko działa na tej zasadzie:)

Ponadto jeśli ktoś chciałby się przekonać jest cała masa dowodów z różnych dziedzin (oraz opracowań, które to wyjaśniają -także doświadczenia i świadectwa).
W pewnych kręgach jest to oczywiste (ale jak zawsze niszowa wiedza popularyzuje się latami, a im bardziej ezoteryczna tym dłużej -właściwie pokoleniami. Bo większość ludzi nie szuka, nie zadaje pytań, stąd to nie należy do tzw obiegowych prawd.

Co do samego Sekretu, siły myśli -wielu sławnych ludzi nawet w wywiadach -przyznaje, do tego, że spełniło się to o czym marzyli (sam nawet wymieniłeś kilka takich historii).

Sam też mógłbym dorzucić co nie co o sobie (ale to nie wyda się wiarygodne:) Mam całą listę nietuzinkowych "spełnień" (choć nie wszystko -bo nie mając celów, marzeń nie miało by się do czego dążyć, po co żyć. Bo nie chodzi o spełnienie, a spełnianie się, o wyznaczanie i realizacje. Cieszenie się procesem. Bo życie to droga, a SUKCES (wbrew pozorom) to nie jakieś miejsce nań, a podążanie w taki sposób aby być szczęśliwym i realizując się.
Tak jak w typowej gdzie -cele i związane z osiąganiem ich przeszkody, to jedynie preteksty aby grać ciesząc się z możliwości, dla samej rozrywki. Lecz umysł współczesny postrzega to przez pryzmat wyuczonych ograniczeń myśląc bardziej o przyszłości niż ciesząc się chwilą obecną. O czym pisał (znany jako najbardziej popularny " nauczyciel duchowy" współczesności, płodny pisarz. Zwykły człowiek, nie związany z żadnymi ruchami religijnymi itp., "cywil", który doznał oświecenia i o tym uczy. -E. Tolle np. w książkę "Potęga Teraźniejszości". Nakręcono film nią inspirowany "Siła spokoju" o sukcesie w sporcie -polecam (bo jest tam wiele mądrości o życiu -jak zmieniając podejście można zyskać wewnętrzną silę i szczęście!

Na koniec tematu dodam, że umysł jest BARDZO selektywny i nie doświadcza tego na czym się nie skupia (czego nie rozumie tym bardziej). Ludzie mogą patrzyć też na jedną i tę samą rzecz, a rozumieć ją na dwa przeciwne sposoby. Dlatego, cały ten Sekret, jest postrzegany przez pryzmat WYCHOWANIA do niewolnictwa mentalnego (w ramach poprawności politycznej mówi urabia się racjonalistyczną wizję "walki" o swoje, że nieliczni tylko podejmują to wyzwanie spodziewając się porażki oczywiście -bo społeczeństwo stymuluje się do lęku wszelkimi możliwymi sposobami. By nie wychodzili ponad przygotowany im schemat posłusznego trybiku, który pracuje na utrzymanie systemu nie wiele oczekując w zamian i nie buntując się, nie myśląc niezależenie więc nie podważając podanych "prawd", które są iluzjami -na tej zasadzie jak dogmaty w religia czy sekcie -wierni wierzą w nawet totalne głupoty bo nie mają ALTERNATYWNEJ wiedzy). Dlatego nauka, sięganie do niezależnych źródeł, poznawanie praw umysłu i historii ludzi sukcesu lub duchowo przebudzonych to jest coś co zmienia myślenie (dopiero). Bo nie wiedząc o czymś po prostu pozostaje się w nie świadomości tematu (i żyje wg. wszechobecnych ograniczeń myśląc, bo wierząc, że tylko tak można). To proste -kto nie sięga dalej, dalej nie poznaje tego co jest dalej. A wierz mi -jest GIGANTYCZNA, niewyobrażalna przepaść jeśli chodzi o wiedzę o świecie i jej używanie (miedzy przeciętnym człowiekiem, a przedstawicielem elity -jak chcesz wiedzieć co można min. odszukaj księżnę -w sieci jest audiobook "Sekrety milionera"). Choć tam jest jedynie zajawka do tematu siły umysłu.

Jeśli to wydaje się komuś "zbyt piękne aby prawdziwe" to tylko dlatego, że tak nas wychowano. Jak min. nauczono, wierzyć w Boga, który karci lub w różne inne dziwne rzeczy po to aby podporządkować (trzymając w ryzach). Manipulacja szyta grubymi nićmi od wieków (jak piszą inni "m i n d c o n r o l").



ocenił(a) film na 10
zjonizowany

(2) właściwie na drugie pytanie już odpowiedziałem, że ograniczenia są lokalne i wynikają głownie z nie wiedzy.

Dla prymitywnych cywilizacji, które żyły bez większości znanych nam odkryć i technologi TO WSZYSTKO co dla nas jest normalne, oczywiste lub standardowe WYDAWAŁO SIĘ nie możliwe.

Wszystko rozwija się w czasie -bo na tym polega gra.
Gdybyś jak w świadomym śnie od razu tworzył doświadczenia z myśli to szybko byś się znudził (jak już zauwazyłeś -wtedy nie doceniali byśmy tego).
Więc to rozwija sie w czasie, a kluczem jest WIARA
(i tnie trzeba wcale wierzyć w nadprzyrodzone siły, tylko mieć odrobinę wyobraźni, zaufania -na tej zasadzie odkrywcy docierają do rzeczy nie możliwych dla innych). Na tej samej zasadzie luzie z przyszłości (np za 1000 lat będą mieć gigantyczne i nie wyobrażalne możliwości w zakresie, który braliśmy za totalne ograniczenie. Rozwój nie ma końca, bo świat tak jest zrobiony, doskonały (a tylko umysł ludzki bywa "ciasny" bez wyobraźni, odcięty od intuicji jest jak ślepy -ograniczony do tego co zna). Dlatego Einstein mawiał "Wyobraźnia ważniejsza od wiedzy".

Więc cóż można dodać -"pozory mylą", a świat ma nieskończoną ofertę możliwości (bo jest to więcej niż inteligentny projekt, jest to doskonała gra, bez końca:)

Ta teoria, że "żyjemy w symulacji" jest poważnie dyskutowana. Łatwo można sobie wyobrazić co by było gdyby ludzkie możliwości tworzenia gier komputerowych porównać do innej bardzo zaawansowanej cywilizacji kosmicznej (a co dopiero do bytów z tzw "wyższych wymiarów", mających zasadniczo inny sposób bycia i brak ograniczeń).

Ludzkość ma za sobą zaledwie kilkaset lat rozwoju techologii. Wydaje się, że niedawno paśliśmy kozy, a już latamy w kosmos i tworzymy wirtualne rzeczywistości (choć na razie raczkując).

Biorąc pod uwagę, że im więcej się wie tym szybciej postępuje rozwój cywilizacji, możliwości. Gdyby tak zastanowić się na jakim poziomie odzwierciedlenia rzeczywistości była by gra komputerowa stworzona przez kosmiczną cywilizację, która była by starsza np. 10x. Prawdopodobnie o wiele przeskoczyło by to nasze filmy S-F (z holodekiem /generatorem hologramów/ na czele, ze "Star Trek Voyager").
Gdy się przyjrzymy uważniej ludzkiemu ciału to jest biologiczna maszyna, niczym robot -pancerza dla ducha jak w filmie "Gost in the shell". Albo jak w "Syngaci" (o ile dobrze zapisałem tytuł).

Biorąc pod uwagę, że ludzie posiadający tzw. nadzwyczajne zdolności nie raz mówią wprost, że TEGO MOŻNA SIĘ NAUCZYĆ! Sam Jezus zresztą (na kartach Biblii, informuje nas (cytuje z pamięci) "I wy będziecie mogli czynić rzeczy takie jak ja i WIĘKSZE JESZCZE". Nie mówił by tego prawda -bo nie potrzebował mamić tak kontrowersyjnymi obiecankami i tak zresztą nadużywając wyobraźnie ludzi!
Jaki cywilizacja rozwinęliśmy technologie lecz totalnie zaniedbaliśmy psychologie (dzięki czemu jesteśmy zależni od farmakologii i kupowanie rzeczy na pocieszenie -co nakręca koniekturę -komuś się to opłaca, zaniedbać tą gałąź wiedzy). Byłem kiedyś na profesjonalnym teście na osobowość (nie wyszedł co ciekawe -bo nie mieszę się w kryteriach /tak jak byłbym nie z tego świata;/) To zeszyt z iluś chyba set pytaniami był opracowany chyba 70 lat temu o ile pamiętam. Więc skoro w stolicy bazują na tego typu testach w centralnej jednostce "badawczej" to ZACOFANIE woła o pomstę do nieba. Mówiłem im to, ale cóż -taki poziom wiedzy, z przeszłości. Wszystko się rozwija, 10 lat w nauce to bardzo wiele. Myślę że służba zdrowia jest CELOWO zaniedbywana, bo to się komuś bardzo opłaca. Na zasadzie im głupszy i słabszy "nieświadomy niewolnik" tym lepszy bo łatwiej nim sterować, zarabiając jeszcze na jego słabościach (zresztą przy okazji można mu wmówić wszytko:)

Z 8 lat temu wpadłem w coś jakby depresje, po bankructwie firmy, założonej z rozmachem.
Co było do przewidzenia bo jako totalny żółtodziób -wypłynąłem na glebie, spraw na jakich się widać nie znałem (zresztą problemem było scedowanie wszystkiego na nie kompetentnych ludzi -bo wydawało mi się, że biznes polega na zatrudnianiu innych aby samemu nadal nic nie robić).
Było to nie przemyślane i nie planowane gdyś jakby nagle zmuszony do samodzielności przez matkę /która w calach wychowawczych odcięła mnie od spadku/ zaskakując mnie, że mam sobie znaleźć pracę (o czym nigdy wcześniej nie myślałem, licząc, że przejmę pasywne dochody ojca -nie małe z wynajmu nieruchomości). Więc jako "pierwsza praca" wybrałem DG. Wcześniej latami udawało mi się żyć "jak niebieski ptak" ale to się urwało po śmierci nadopiekuńczego ojca (który nawet mi zakazywał pracy "u obcych" mówiąc że jak mogę skoro u niego tyle roboty, na budowach. Ale obijałem zaszywając gdzieś, błąkając myślami nad projektami instalacji inteligentnego domu -nie umączywszy nawet tego co zacząłem -choć miejscami to nawet działało). Więc życie nie było dla mnie wymagające, wg. tego co sobie wymarzyłem jako dziecko (Gdy miałem 5 lat, mogłem się bawić, realizować beztroskie hobby, nie mając obowiązków -zapragnąłem aby zawsze tak było i się spełniło. Choć teraz zanim zadnie chcąc jednak w życiu czegoś dokonać oprócz zajmowania się wszystkim i niczym, tak z doskoku -mając słomiany zapał wiele się nie osiąga, mimo, że optymistą życie sprzyja i nie raz znajduję różne niesamowite okazje (jednak nie będąc nastawiony na pieniądze, taktuje je po macoszemu wybrzydzając, że to wymaga jakiegoś wkładu pracy).
Więc to tak, że dla mnie ten cały system sekretu jest jedynym sensownym sposobem na życie (które mimo wieku nadal postrzegam jakby na luzie, bardziej z perspektyw dziecka, które nie przywykło do robienia czegoś na siłę, bo trzeba się zmusić do czegoś aby coś mieć. Wg. mnie to wprogramowana w nas mentalność niewolnicza. Praca powinna być pasją, by robić to dla siebie, a nie dla pieniędzy -inaczej jest to zakamuflowane niewolnictwo. Ale akceptowane bo większość tak robi, nie wiedząc że można inaczej. Tu sekret bardzo pomaga. Daje odwagę do wiary w powodzenie sięgania po marzenia (bo większość tego nie robi i każde pozytywne przykłady i teorie są bezcenne!)




ocenił(a) film na 10
zjonizowany

(3) trudno mówić o "rozkminieniu tematu" bo to jest świat energii, wymykający się logice umysłu (wg. mnie determinowany zawarowaniem rozwoju duchowego danej jednostki. Niektórzy nie potrzebują w ogóle tego się uczyć, ani niczego rozumieć. Po prostu stosują to intuicyjnie, często nawet o tym nie wiedząc, że jest jakaś teoria Sekretu:)
Długo przed tym /z dekadę/ nim o tym usłyszałem, wewnętrzny głos mówił mi o tym. ale oczywiście wyuczony myśleć racjonalnie, podanymi w szkole ramami ograniczeń, nie wierzyłem w to, że myśli mogą oddziaływać na rzeczywistość.

Więc tu raczej nie mówi się o nauce tej teorii, ale o posiadaniu (czy wyrobieniu w sobie) pewnego POZIOMU ENERGETYCZNEGO, co można przyrównać do tzw. stanu ŚWIADOMOŚCI. Czego konsekwencją jest (z czasem, czy na pewnym etapie) ZUPEŁNA zmiana sposobu myślenia. Rewizja przekonań i przewartościowanie rozumienia celów i (niestety) DYSTANS do zewnętrznego świata, który na wyższym poziomie awansowania, staje się mniej rzeczywisty, a nawet sztuczny (jak to mówią na wschodzie "iluzją", albo "lustrem", rodzajem hologramu we wspominanej grze w życie, jak było by grą wyobraźni we własnym śnie). Po prostu to ty decydujesz jakie nadajesz czemu znaczenie (będąc ponad umysłem) robisz to dowolnie i to jest to duchowe przebudzenie, o którym wiele się mówi. Wyjście z pułapki umysłu, w którym poruszamy się zaprogramowanymi przez społeczeństwo jakby labiryntami znaczeń. Przywiązując np. wagę do rzeczy tatalnie nie istotnych, bo nam wmówiono że są ważne i od nich zależy nasze samopoczucie. Dopuki wierzy się w dany program to on tak działa i jesteśmy jak marionetki wobec okoliczności, tańsząc emocjami tak jak gra się toczy, a nie znając zasad energetycznych -skąd biorą się okoliczności, mówimy często że świat jest zły, lub życie nie sprawiedliwe. To tak jak by nie mieć isnstrukcji do gry i motać się. JEdnak to jest częśc gry -polegająca na stworzeniu możliwe bogatego doświadczenia. Bo wszystko nabiera znaczenia w kontraście. Wolność do niewoli, odnalezienie do zagubienia, łatwośc do trudu, ciepło do zimna, światło do ciemności itp. To wszystko gra znaczeń w umyśle, który nadaje znaczenia poprzez doświadczenia. Jak dla mnie to wygląda jak system komputerowy, jak sztuczna inteligencja. Człowiek odcięty od duszy staje się jak robot (wtedy gdy nie kieruje świadomie, podlega tzw. prawu karmy -przyczyny i skutku, czyli da się przewidzieć jego los, stąd niektórzy bazując na tym tworzą różne teorie). Ogólnie jest garstka posiadająca wiedzę ezoteryczną (od zarania dziejów) oraz tłum, którym sterują. Raz po raz pojawia się zbuntowany, oświecony mistrz Typu Budda, Jezus, który reformuje masową świadomość, starając się nauczyć ludzi tych sekretów. Lecz szybko zostaje zmanipulowany przez władze, a jego nauki są także przekręcane przez zwykłych ludzi, nie gotowych na to aby wychwycić sedno. Zaczynają skupiać się szczegółach, znów działając jak automaty (bezduszne religie oparte na formułkach i prawie).

Sam mam dziwny obraz doskonałości i rozumiem dlaczego tzw. pustelnicy nie wtrącają się do rzeczywistości. Po prostu wiedzą, że to iluzja i że jedynie co (wg. mnie) można wejść z tym w grę, poprzez przywiązanie się do świata. Jednak im wyższy rozwój tym większy dystans.
Wiec charakterystyczne dla mistrzostwa w sekrecie jest brak potrzeb jego używania w takim sensie, jak to widzą ludzie (czyli do animacji zewnętrznego świata, który w oczach mistrza nie ma znaczenia takiego jaki większość mu nadaje). Bo duchowy mistrz żyje głównie w wewnętrznym świecie.
Sam Jezus zresztą mówił "królestwo niebieskie jest W WAS". Co teologia traktuje jak metaforę (jednak Jezus nie dawał pokrętnych zagadek, bo miał odczynienia z prostym tłumem -za to teologia naciąga wszytko pod dogmat by im się zgadzało z teorią "prawdy" w okół której organizują kościół. Kościół, który dla osób uduchowionych jest uosobieniem ciemnogrodu i wypaczenia istoty "dobrej nowiny". Kościół oceniający, koncentrujący ludzi na złu i przyszłości -niewolnicza ideologia, czy może w sensie pozytywnym wychowawcza. Tresująca tłum na zasadzie uwarunkowań "coś za coś". Każąca się bać, oparta na ODWRÓCENIU praw energetycznych -czyli zaprzeczająca wolności i świadomości, dzięki czemu w istocie utrzymuje stan rzeczy wygodny dla wyzysku mas). Warto zauważyć, że od wieków to kościół walczy z wiedzą tajemną (wmawiając na wszelkie sposoby, że czai się tam najgorsze zło). Ponieważ wiedza to mądrość, a mądrość to niezależność, a niezależność = WOLNOŚĆ min. od tych wszystkich głupot wmawianych jako prawdy, i od schematów.

Podsumowując. Znajomość i umiejętność posługiwania się sekretem nie jest jednoznaczna z pragnieniem spektakularnego wykorzystywania go dla innych. To raczej etap przejściowy (charakterystyczny dla okresu przebudzenia, gdzie wydaje się, że inni są w stanie to pojąć. Więc rzutuje się swoje poglądy na świat. Co robił też Jezus, narzekając nie raz, że cytuje "Ludzie mają oczy a nie widzą, mają uszy a nie słyszą".
Albo "dziękuję Ci ojcze, że ukryłeś te prawdy przed możnymi, a dałeś maluczkim", albo "moją rodziną są ci którzy mnie słuchają" (wyraził tu żal że biologiczna rodzina go nie rozumie). Podobno młodość spłodził w Indiach, ucząc się (ale to równie dobrze może być pogłoska). W każdym razie we wschodnich tradycjach duchowych, to były OCZYWISTOŚCI (choć za pewnie, nie wszyscy to czuli). Np. szamanizm w Rosji został wytępiony przez chrystianizację (gdzie tylko dotarł kościół, palił biblioteki, niszczył alternatywne, min. "oświecone" tradycje duchowe by zapanować ze swym ciemnogrodem, odcinając ludzi od swego wnętrza, od istoty o której uczą mistrzowie i zamykać w umyśle, kultywując puste rytuały. Tak to widzę, choć może się mylę (bo jest też kościół misteryjny, jakieś tam bardziej zaawansowane nurty w chrześcijaństwie).

Chciałem tylko napisać, że ze zmianą jakby poziomu energii, zmienia się sposób postrzegania rzeczywistości i to w dużej skali.

Jeśli uzyskasz pełną świadomość i nie masz już co poznawać w grze (polegającej na "poznaj samego siebie"). To po prostu kończysz tę materialną zabawę (realizując się dalej w kolejnej bardziej awansowanej -tak jak w grach są poziomy trudności, inne wymiary).

To ogólnie wygląda tak, że chce się wiele robić, gdy się tego robić nie może. Gdy się może wiele to się nie zawsze che.
W hunie mają takie powiedzenie "chcieć ale nie potrzebować". Bo potrzebowanie czegoś jest wyrazem zależności i tworzenia nie przychylnego spełnieniu uwarunkowania energetycznego (bo to właściwie nie tyle co myśli, a subtelne energie wpływają na rzeczy).

Dodam od siebie, że jakby ostatnim warunkiem pokoju jest milczenie (to etap prze de mną). Czuję wewnętrzną moc /mając rożne przebłyski/ ale jestem rozproszony ze świadomością w nadrzewnym świecie (i obecnie wyciszenie jest moim wyzwaniem:)
Dlatego też zamierzam odciąć się od forum i zwrócić maksimum uwagi do swego wnętrza (gdzie tworzy się te częstotliwości, energie z którą rezonuje hologram zewnętrznego świata -jest się jego źródłem, na zasadzie tzw. "fraktalnej rzeczywistości"). O czym ostatnio jest wykwit wiedzy, widać jest coś w tym masowym przebudzeniu, gdzie ludzie zaczynają interesować się tym kim są naprawdę i jakie mają relacje ze światem, który jest ich tworem na wyższym poziomie. Gdzie coś się dzieje, dlatego, że oni to wybrali dla siebie jako doświadczenie gry, tak jak dzieci wybierają nieraz koszmarne gry lub filmy -dla doświadczenia silnych emocji.
Wiedząc, że jest się niematerialną duchową istotą, która z tego okresowego punktu widzenia, posługuje się ciałem (w także sztucznym, holograficznym, materialnym świecie) nie ma się takiej znów ochoty jego zmieniać, bo to nie ma żadnego innego znaczenia niż sama gra (Tym co w niej najprawdziwsze i jedynie istotne to nasze doświadcznie, stosunek do wszystkiego wynikający z interpretacji, a tę zywnaczją programy. Zwykle podlega się im nieświadomie, myśląc że trzeba zmieniać świat aby zmienić uczucie. Tym czasem można się nauczyć zmieniać wszystko w sobie (to umieją duchowi mistrzowie, jak powiadają niektórzy, da się osiągnąć jakby stały stan Nirwany -gdzie jesteś jakby gościem w filmie który obserwujesz od środka, wiedząc że to tylko film:) Więc wiesz, jest się tu na luzie, jakby na wycieczce -oglądasz sobie ludzi, rzeczy jak byłbyś w jakimś skansenie:) Można oczywiście przyznać sobie dowolną misję, nadać znaczenie i robić coś tworząc swoją własną grę w ogólnej grze, bo to w końcu po to te materialne doświadczenie. Aby wyznaczać i realizować się dowolnie zbierając różnorodne emocje!
Więc każdy wybiera to czego chce.
Odrębność lub wspólnotę.
Nie mam wspólnych wartości.
Znaczy nie mogę powiedzieć, że rozumiem w pełni ludzi (tak jak powiedział to pierwszy przybysz z filmu "Dzień w którym zatrzymała się Ziemia". Bardzo ciekawy punkt widzenia, tego o ile pamiętam "przyszywanego" Japończyka. To mi odpowiada, to mi się podoba i z tym zamierzam odnaleźć się w tej przedziwnej grze w życie na Ziemi:)
Przy czym niczego nie potrzebuje, bo rzeczywistość postrzegam jako tło (poprzez pryzmat opinii rożnych ludzi, samemu mając przesadny dystans -co moje otoczenie nie raz mi zarzucało, ale dzięki temu mam czas na życie wewnętrzne. Jednak uważam że i tak za mało, że nie potrzebnie się rozpraszam -rozgadując na zewnątrz. Bo wiedząc na jakiej zasadzie działają tzw. "rzeczywistości równoległe" wiem, że to co robię ma tylko taki sen, jaki przynosi w chwili obecnej jako pewne uczucie z doświadczenia tego. Ponieważ warunki nie istnieją, umysł ludzki postrzega powiedzmy 1% rzeczywistości i sam się ogranicza do tego na czym się skupia . Dlatego gdy zmieni się punkt wiedzenia wszystko się też zmienia. To też na jednej planecie chodzą zasadniczo różni ludzi i dokonują rożnych rzeczy, ot np. taki Tesla /miał swoją niszę i realizował się w niej bardzo płodnie, mnożąc genialne niekiedy zupełnie ponadczasowe -do dziś nie popularne wynalazki -czerpał z wewnętrznej wiedzy, jak Einstein, który nie znał się na matematyce -w szkole podobno miał dwóje, a tę teorię otrzymał w wizji -to przykład działania Sekretu. Rzeczy potrafią przychodzić same. Einstein poprosił innego uczonego o ubranie tej teorii w język awansowanej matematyki, dzięki czemu można było ją przedstawić uczonym jako sensowna/).




ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Wtrącę, że jeśli tekst jest za długi i nie wodny do czytania to można skopiować. Wkleić do Worda, rozdzielić na wiersze lub wydrukować. Albo na syntezator mowy np. Ivona, który sam go przeczyta. Ja tak czytałem całe książki robiąc z nich mp3:)
____________________________________
(4) większość zdaje się nie używa sekretu do ingerencji w świat ludzi na skalę masową. Jednak lekarstwa na raka zostały już wymyślone i to różne alternatywne terapie (drogie, tanie i darmowe -tego jest mnóstwo, tylko że nie popularne /dlaczego, bo media popierają swoje konsorcja farmakologiczne, które finansują też naukę oraz lobbują lekarzy, świat polityki). Na tym polega biznes, aby powiększać dochód, a tu dochód zależy od wychowania sobie klienta. Idealny pacjęt to taki, który jest chorobliwy i nie stosuje alternatywnych terapii, bo o nich nie wie lub nie ma zaufania. Więc to proste, wystarczy kreować opinie, znając techniki psychomanipulacji, mając gigantyczne budżety (farmakologia to podobno gigant większy od przemysłu naftowego, znaczy jego gałąź -jedna grupa).
Więc wiesz, to lata dbania o trendy, o obieg masowej informacji. Jeśli sterujesz umysłem konsumenta to i jego portfelem (a to wolna amerykanka, nawet próbują forsować ustawy zakazujące stosowania ziołolecznictwa -niszcząc konkurencje). Więc wiesz to jak wojna, tyle że medialna. Ten kto szuka ten znajdzie, ale większość nie szuka tylko idzie do szpitala gdzie trują chemią. W środowisku zorientowanych w możliwościach medycyny alternatywnej, obowiązuje prawda, iż NIE MA CHORÓB NIEULECZALNYCH. Co może wydać się dziwne, osobom, odciętym od wiedzy (którzy żyją jak w ZSSR -za żelazną kurtyną, nie wiele wiedząc o świecie, który rozwijając się nie nieustannie ma do zaoferowania ogrom niezwykłych, starych i najnowszych technologii, czyniących medyczne cuda). Więc wynalazki to jedno, a ich popularyzacja to drugie.

Ludzie są bardzo oporni na nowości (sam to wiem, bo rozmawiałem z nimi w zeszłym roku o konkretnym z tej dziedziny). Dla nich coś jest warte uwagi dopiero gdy będzie w TV:)
Albo gdy lekarz im zaleci, a skąd on może wiedzieć, skoro uczy się z programu nie obejmującego konkurencyjnych rzeczy.
Nie ma też czasu na douczanie.
Choć wyrasta teraz wiele prywatnych klinik specjalizujących się w tych alternatywnych metodach leczenia. Znana na raka jest np. Terapia G ersona.

Wszystko rozwija się z czasem tak jak cywilizacja, w dekadach, w pokoleniach popularyzują metody i wiedza (a tu toczy się też istna wojna, nieraz na śmierć i życie -wspomniany odkrywca podobno został otruty przez konkurencje).

Jednak są jednostki które stosując Sekret robią coś na wielką skalę niosąc innym pomoc. Np. Matka Teresa z Kalkuty (jest wymieniana w filmie Sekret, ze wzmianką co powiedziała, z czego wynika znajomość tych "praw energetycznych /znanych jako prawo przyciągania/").

Co do głupoty, aby ją zlikwidować.
To po pierwsze to nie dotyczy nas.
Chcieć zlikwidować głupotę lub problemy ludzi to tak jak by chcieć usunąć wszystkie przeszkody z gry.
Albo doły górki i kałuże na terenowej trasie. Głupota jest bardzo ważnym czynnikiem rozwoju, jakby paliwem w tej podróży. Rozwijając się idziemy naprzód przepalając głupotę. Gdyby nie mieć głupoty, a 100% wiedzy nie było by już czego się uczyć (a ta zabawa polega na nauce głównie, znaczy nań jest oparta gra w nieświadome doświadczenia).
Gdybyś wiedział wszystko z góry, to nic by cię nie ciekawiło. To tak jak oglądać film który zna się na pamięć, żadnego zaskoczenia. Albo grać w grę którą się świetnie umie (prosta jak kółko i krzyżyk i nudna była by).
To jest tak, że my sami odrzucamy często drogę na skróty, szukając przygód, nie chcąc się uczyć sterować (poznawać jakby kodów do gry) po to by realizować swój program doświadczenia. Wszystko w życiu na Ziemi jest zorganizowane jakby w klasy, jak w szkole. Gdyby istniała tabletka wiedzy to połykało by się ją i nie było by tej przygody pt. "szkoła", którą miło kojarzę. To tak jak by mieć tabletkę na wszystko, np. zamiast obiadu tabletka (to była by rezygnacja z delektowania się smakiem każdego kęsu). Wierz mi, potrafiliśmy stworzyć też taką Ziemię gdzie nie ma problemów i w ogromie kosmosu są takie planety, ale tam jest zdecydowanie NUDNIEJ. Za to tu mamy istną szkołę przetrwania, tygiel kultur, istny bałagan. Tu jak opanujesz podstawowe zasady umysłu to już jesteś gość:)
To trochę jak w filmie "Trudno być bogiem" (nieco barbarzyńska cywilizacja, która ma gigantyczne możliwości rozwojowe i technologie, więc można na masę sposobów przejawiać się. Jak dla mnie to idealne pole gry -kocham życie, mimo że nadal je poznaje i wiele się uczę, co tydzień wołając małe "Eureka" jak Archimedes, który na coś odkrywa, sobie uświadamia.
Wiedza to zaledwie wstęp do tego aby w danym zakresie wyrobić w sobie świadomość, która dopiero niesie moc tworzenia, czy doświadczana danej koncepcji (wiedza jest czysto teoretyczna, to tak jak pieniądze w banku -ma się je, ale nie używane więc równie dobrze tak aj by ich nie było).

Życie jest jak film. Aby widz mógł dobrze się bawić, reżyser wymyśla bohaterom problemy, wtłaczając ich w jakieś sytuacje pełne wyzwań. Dzięki czemu coś się dzieje, są cele i gra toczy się. To wszystko jest wymyślone, szczegółowo zaprojektowane (tak jak świat makro i mikro, doskonale koreluje ze sobą -także nasza duchowa natura, wbrew pozorom jest doskonała). Tylko aby to zauważyć trzeba spojrzeć na świat, na życie całościowo. Jako toczący się nieustannie proces (to tak jak wszystko było by w kole, cele są tylko pretekstami do doświadczenia bycia w drodze, wyzwalając nań ruch).

Co ciekawe, z każdą zmianą zmienia się punkt widzenia (dusza jest dynamiczna, z każdą myślą stajemy się nieco inni i inaczej rozumiemy rzeczy). Dlatego przed spełnieniem cel może wydawać się albo trudny, albo ważny, albo atrakcyjny bardzo. Za to podczas, albo po spełnieniu to może zmienic się na odwrotnie:)
Dlatego też wszystkie wartości są bardzo umowne, wynikają tylko z punktu wiedznia. Ogólnie wszystko jest względne i bardzo dowolne (rozumienie, odczuwanie też zmienia się stale na rozwoju drodze).

Przez tą względność elastyczny umysł ludzki zawsze może uzasadnić lub zanegować WSZYSTKO dokładnie. Doszedłem do tego, że dyskusje na racjonalnym, logicznym poziomie (na argumenty, to właściwie bardziej forma zabawy niż dociekanie prawdy). Kiedyś dziwiłem się, dlaczego jest tyle sprzecznych poglądów, wierząc w to że jest jedna prawda (co jest fałszywym obiegowym przeświadczeniem /idealnym do manipulacji tłumem -bo skoro jest jedna prawda, to każdemu można wmówić, że się myli jeśli zna się retorykę -Bazują na tym teologia, religie, polityka itp./).

Owszem są jakieś uniwersalne, bardzo ogólne prawa (porządkujące grę, regulujące ją zasady aby się nie rozmyła. Ale jest ich kilka zaledwie i nie dotyczą wprost większości naszych ziemskich spraw, bardzo subtelnie regulując kierunki -np. rozwój w górę, w kierunku jednoczenia się, powrotu do swojej pierwotnej natury, niczym nie ograniczonego bytu, zwanego Bogiem /o czym nawet wspominają rodzimi teolodzy, ale znów to jest raczej niszowe -więc zaawansowane chrześcijaństwo też uznaje tę podstawową prawdę z Sekretu, iż jest się tym Bogiem w przyszłości. Bo zbawienie wg. nich to nie bycie gdzieś tam w Niebie w okolicy Boga, a istotowe zjednoczenie z nim, stanie się nim. Więc wszystko z tamtego punktu widzenia już sie stało, jesteśmy i zawsze byliśmy Bogiem zważywszy na to, że ów Bóg jest poza czasem [czas jest tylko iluzją w umyśle, tak jak materialna rzeczywistość -rodzajem triku, jak 3D na płaskim monitorze]. Tylko obecny punkt widzenia separuje nas od tamtej pierwotnej natury. Więc Bóg nie jest kimś obcym (tylko dla celów wychowawczych stworzono obraz zewnętrznego Boga -sam Jezus uczył inaczej /i cała duchowość na tym bazuje/).

Wiec tak naprawdę wszystko zależy od intencji (i dyskusja to raczej gra słów). Jeśli ktoś założy, że coś "nie działa" to znajdzie NIESKOŃCZENIE wiele powodów, na potwierdzenie swego założenia (bo umysł skupia się wybiórczo -racjonalizuje intencje).
Wszystko jest względne -zawsze można spojrzeć z dowolnej strony. Słowa, znaczenia są jak klocki, z których buduje się konstrukcje logiczne wg. intencji. Fizyka kwantowa to przybliza, że wszystko jest dowolne. Poza tym wynika to też z praw podświadomości (która urzeczywistania koncepcje prawdy). Można to zaobserwować koncentrując się na tym jak wniskuje umysł. Że szuka potwierdzenia. Jeśli zmienisz założenie wynik się zmieni.

Tylko zwykle bazujemy na już mocno zaprogramowanych koncepcjach ze swiata. Nawet uczucia, emocje są zaprogramowane (to jak gra komputerowa:) My to z czasem przetwarzamy zmieniając się bardziej lub mniej świadomie. Środowisko najbardziej odziływuje. To co się powtarza staje się PRAWDĄ (nabierając siły przekonania). Dlatego afirmacja jest skuteczna. Dlatego religie stosują modlitwy (jako wtłączane formółki rano i wieczorem stajace się prawdą, dlatego rekama powtarza się czasem nazbyt często, niby bez sensu, a to tłoczy do podświadomości pewne wzorce. Gdy są nieświadome to stajemy się niewolnikami działającego z naszej głębi SCHEMATU myślowego, branego za prawdę. A jest nią tylko dlatego bo się umocował jak każda inna idea).






ocenił(a) film na 10
zjonizowany

(5) Co to znaczy dla Ciebie być geniuszem /rozumiem, że to w społeczeństwie kojarzy się pozytywnie, że bycie geniuszem to np. wymyślanie nowych rzeczy. Ale też nie zrozumienie, nie przystawanie do społeczeństwa, odosobnienie. Teska miał np. złą sławę "dziwaka", "szalonego-naukowca". Był zagrożeniem dla układów, bo jego wynalazki rewolucjonizowały świat (został jakby zbanowany i jet przemilczany, mimo że można go uznać za najgenialniejszego wynalazce wszech-czasów -jest o tym film na YT -nie jeden). Dlatego mimo geniuszu umarł w biedzie. Podobnie zresztą jak inni nie wpasowujący się w poprawność-polityczną, lub często doceniani dopiero po śmierci, wyprzedzający swą epokę twórczy indywidualiści.

Tak naprawdę wszystko jest proste. Wiedza jest w istocie wewnętrzna. Wystarczy rozwijać kontakt z intuicją, odrobinkę wyciszać się, a wszelkie potrzebne rozwiązania przychodzą same (w grę jest wbudowany sufler;)

ocenił(a) film na 9
zjonizowany

Teslę zniszczyli bankierzy i edison oraz reszta karaluchów świata nauki. To był jasny przykład, że banksterzy pociągają za sznurki nauki, finansujac bądź nie dane pomysły i jak w przypadku Tesli - kradnąc jego idee, zarabiajać na nich krocie, lecz pomysły darmowej energii udupiajace w zarodku. Tak samo jak dzis koncerny naftowe potrafia sprawić by wynalazca "darmowego" paliwa zniknał.

ocenił(a) film na 10
Sportwell

Rozwinięcie odpowiedzi na punkt (5).
____________________________________

To jest tak, że są tacy ludzie. Jest ich nawet trochę.
Tylko znów nie wiemy o tym, bo nie mają własnych stacji telewizyjnych trąbiących na świat o ich zwykle NIE WYGODNYCH, łamiących schematy odkryciach/wynalazkach/koncepcjach.
Wręcz często są niszczeni, wyśmiewani jako oszołomi i spychani na margines śmieszności (otaczani przez nielicznych, światłych ludzi, posiadających zainteresowanie w temacie i otwarty umysł).
Co jakiś czas popularyzują się różne odkrycia/wynalazki, ale to zwykle proces idący w dekady/pokolenia (i to w zakresie tego co komercyjne, bo nie komercyjne potrzebowało by jakiejś innej niż biznes i pieniędzy siły -aby to spopularyzowała, wynosiła. Owszem znów wg. Sekretu, można to sobie wyobrazić. Ogromy Sukces Face Book'a /gdzie jego twórca -genialny programista- stał się multimiliarderem/ jest tego przykładem (o czym nabrałem przeświadczenia po obejrzeniu kinowego filmu o charakterze dokumentu pt. "Socjal network", gdzie ów gość zdradza cechy geniuszu, już w pierwszej scenie -w zakresie śmiesznych wad..). Tak wszystko ma dwa końce i tak naprawdę gdy coś się zyskuje to z czegoś się rezygnuje.

Zachęcam do obejrzenia filmu S-F "Lucy" z 2014 roku -gdzie w podtytule jest napisane "przeciętny człowiek wykorzystuje 10% możliwości mózgu, co by było gdyby wykorzystać 100%".
Reżyser od jakiegoś czasu porusza tematy duchowe, mimo że jego dzieła są komercyjnymi hitami, jest tam wiele do przemyślenia (nie wyssane z palca, gość widać interesuje się ezoteryką). Jako ludzie współcześni podobno jesteśmy bardzo polokowani jeśli chodzi o wykorzystywanie szerszego potencjału, co po trosze się zmienia (system kontroluje nasze koncepcje, programując nam pułapki, zabezpieczające przed usamodzielnieniem się -niezależnym niemyśleniem i podwyższaniem energii, świadomości). Inaczej w jako tako demokratycznym systemie ludzie zbuntowali by się przeciw np. polityce edukacyjnej, która tresuje do bezmyślności i powtarzania formułek zabijając kreatywność, albo przeciw mediom, propagandzie wydumanych problemów, robiącej sobie z nich jaka, TV która karmi ich negatywizmami (w każdych wiadomościach).

Wykożystanie sekretu jest w swej naturze indywidualne.
Wg. zasad częstotliwosci, ktoś kto nie emanuje danym poziomem nie doświadcza jego w swoim otoczeniu.
Jak obejżysz film Sekret dowiesz się (z 2006 roku -nie mylić z innym fabularnym, który też jest na YT). Za to tego jest więcej tu i tam. To co zrobiła Ronda to było coś 40 min. nakładu ksiązki i chyba 100 tyś. DVD z fimem z pierwszych 2 latach po wydaniu. Miesięcznik Times uznał ją za jedną ze 100 osób które odcisneły piętno na współczenym świecie! Więc wiesz, autorska sekretu użyła go i jej idea rozeszłą się masowo po świecie. Potem wydała drugą książkę pt. "Siła" i jest ona o miłości (co znów nawiązuje do nauk Jezusa, więc pozornie nie jest to konfliktowe z oryginałem -lecz religie wypaczą rzeczywistość będąc filarem systemu kontroli, która niewoli umysły, walcząc z wiedzą o podświadomości, o duchowej naturze ludzi jako WOLNYCH kreatorów swego losu. Co można wywnioskować z samych słów Biblii. "Stworzył ich na SWÓJ OBRAZ I PODOBIEŃSTWO". A jakie ma cechy Bóg jest (jako byt duchowy) NIE ograniczonym TWÓRCĄ. Ciało to tylko zewnętrzna powłoka, czegoś czego na danym poziomie rozwoju cywilizacji jeszcze nie rozumiemy, ale o czym w ezoterycznych kręgach dawno wiadomo (tylko media nie są zainteresowane popularyzacją wiedzy by z osłabionych, zdezorientowanych i tańczących jak im zagrają niewolników, zrobić WOLNE i silne duchowo istoty).

Pierwszą zasadą rozwoju duchowego jest NIE UFAĆ umysłowi, a kierować się głosem serca (bo umysł został zakodowany tak by walczyć z duszą i być posłusznym schematą, serce zaś jest głosem swego wnętrza, piewcą wolności). Dlatego w filmie jest wyraźnie powiedziane NAJWAŻNIEJSZE JEST PODĄŻANIE ZA TYM CO SIĘ CZUJE! Czy to jest złe -tak dla manipulatoró z pod znaku masowych religii itp. (bo to oznacza zerwanie sie za łańcucha niewlniczych programów, które każą robić lub myślec coś czego się nie czuje jako dobre dla siebie. To warunkowanie na OBOWIĄZKI, POWINNOŚCI, ZAKAZY, NAKAZY. To jest właśnie zamknięcie w jakimś tam prawie. Judaizm skumulował te cechy, tam prawo jest najważniejsze. Za to Jezus zreformował religie mówiąc o nowym przykazaniu MIŁOŚCI.

Bo miłość wszystko reguluje (mając dobre uczucie nie można mieć złych myśli). Cóż dużo by pisać... /Polecam też drugą książkę Rondy B. właśnie o sile miłości [która zacznijmy od tego, że jest źle pojmowana].

Najcenniejszą dla mnie książka o zasadach energetycznych i sekrecie jest Transferyna rzeczywistości" V. Zelanda (wprawdzie 9 tomów za to pierwszy dużo wnosi w zrozumienie jak populistyczna wiedza nabija w butelkę dezorganizując ludziom życie -bo nie umiejąc się poruszać po rzeczywistości trzymają ze strachu schematów!)

Tym czasem alternatywą jest spełnianie się, ekspansja, rozwój -marzenia i siła ducha!

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

(6) na skalę światową tego typu informacje nie rozpowszechniania ją się raczej. Czy cudowne dzieci, albo mnisi mający dziwne zdolności są w mediach?
Kto wie to wie. Zresztą w filmie Sekret jest jeden słynny tzw. "człowiek cud". Gdy wspomniałem o tym mamie, potwierdziła że słyszała o nim (zupełnie połamany, po wypadku bez przepony, z diagnozą -Niczym "warzywo" do końca życia -na łóżku pod respiratorem. Mógł tylko mrugać powiekami, ale WIERZYŁ i postanowił, że do świat wyjdzie ze szpitala o własnych nogach (co podpowiadał mu WEWNĘTRZNY głos -intuicja, od której cywilizacja mediów nas odcina). I udało się, teraz jest żywym świadectwem cudu wiary w medycynie. Ale tego typu historii jest więcej -nawet są metody leczenia siłą umysłu, o czym jest trochę w sieci -min. wykład z operacją na żywo, bez użycia narzędzi. Po prostu my żyjemy w świecie blokady informacyjnej, jakby cenzury na te tematy. Których gdy sam nie poszukasz nie przyjdą ot tak.

Bo jest tzw. świadomość zbiorowa oddziaływając na jednostkę, która bez własnej woli jest w nurcie tego co masowe!

Znów przypomnę, że to my decydujemy. Do puki ktoś nie zmieni swego stosunku do czegoś, to nie doświadczy zmiany. Bo świat fizyczny jest jak lustro od wewnętrznego. W lustrze odbicie pojawia się jako drugie (najpierw my wierzymy potem otrzymujemy potwierdzenie, na tym polega trick w tej grze -dlatego masy są masami utrzymując pewne tło do rozwoju tych którzy przejmują władzę nad swoim umysłem, pozwalając sobie na NOWE, niezależne od masy koncepcje).

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

(7) znów, nie jest to takie oczywiste, że chodzi o przekazywanie mądrości. Można to robić owszem, ale to kwestia wyboru. Czy Ty jeśli odkryjesz jaką lepszą metodę np. na koktajl lub lodowy shake/czy coś co raczej DLA CIEBIE cenne, zaraz chcesz przekazać to wszystkim).

Każdy ma swoje cele. Dla mnie rzutowanie się na innych jest MEGA problemem. Choć może zabieram się za to od złej strony, bo powinienem działać w niszy (większość osób nie rozumie tego co jest dla mnie wartościowe i o czym najchętniej bym opowiadał). Więc takie rozmowy przypominają dyskusje z forum (pewnie -"nieśże nawiedzony gość" większość myśli:)

Więc wiesz -to gra i rzeczy weń robi się dla przyjemności. Jeśli jesteś na wyższym poziomie to równie dobrze możesz przeprogramować dowolnie swoje myślenie, wartości, programy (zaszczepiając nowe koncepcje, aby zastąpić te nie wygodne stare. -Tak jak w filmie "Incepcja"). Poza tym możesz regulować uczucia (to i tamto najłatwiej samą INTENCJĄ). Więc jeśli coś się robi na siłę to raczej automatycznie, nie świadomie (mając np. jakieś programy z nastawieniem na realizacje przez walkę, co jest jak to w grze -jakąś zaledwie OPCJĄ. Nic nie jest złe lub dobre samo w sobie. To gra znaczeń, programów w umyśle -jej celem jest jak w każdej grze, filmie -BOGACTWO możliwości DOŚWIADCZEŃ, przeżyć emocji!

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

(8) Mesjasz, obwoływanie się -to znów część gry jak dla mnie. Możesz sobie stworzyć rolę jaką chesz i GRAĆ jak w teatrze. Możesz założyć dowolną "sektę" itp. Wymyślać ideę /jak Hitler -podbój świata/ Gromadzić wiernych (i tak się dzieje, np. Osho otoczył tłum uczniów, że stworzył jakby całe miasto (i to nie tak dawno). Świat jest przebogaty w możliwości i historia ukazuje, że znajdują się chętni by wycisnąć zeń więcej niż to się robi na co dzień.

Tylko że mówi się o tych, którzy są poprawni-politycznie. Bo polityka to biznes!

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

(9) Papierze na każdą konkurencję mają już gotową formułkę -"Wcielenie zła", "działalność demona!"

Strefy wpływów i polityka.
Każdy trzyma się ustaleń.
Dla rewolucjonistów za to jest szafot -dlatego za nadprogramową mądrość został skazany Jezus i Sokrates!

Dlaczego tak smutno na koniec. Bo gra jest trudniejsza na wyższym poziomie. Im więcej wiesz i umiesz, tym więcej chcesz robić. I tym większy stopień trudności (by nadal się doskonalić). Jednak co do ludzi (innych) są oni tą masą oporu, która stanowi przeciwwagę. Więc jeśli się chce to owszem można -walczyć z wiatrakami (chcąc zmienić świat). Ale nie o to chodzi

co WYRAŹNIE powiedziano na końcu filmu Sekret -"nie jesteśmy tu po to aby zmieniać świat".
Świat to rodzaj gry, jeśli grasz to grasz w jakąś grę, a chcesz zaznać oporu to owszem możesz skierować się na ścianę -tu tłum pełni rolę lustra i całe cierpnie, opór powstanie z prób weń manipulacji. Świat fizyczny to odbicie duchowego.

Duchowy zmienia się poprzez DUCHA a nie poprzez fizyczne działania -to owszem iluzja, a ludzie wierząc w to doświadczają oporu, zmagania i narzekają że coś im się nie udaje. Dokonując zmianę w sobie, doświadcza się zmiany od razu, na wew. poziomie. A z czasem na zewnętrznym (jednak ona ukazuje się tylko tym, którzy z nią korespondują -tak że tworzą się enklawy). Np. bogaci i biedni, wtajemniczeni i nie, wolni i zniewoleni. Dla każdych świat składa się przede wszystkim z ich kręgu, mają małe pojęcie o przeciwstawnym, bo tylko na podstawie wyobrażeń, które z zasady są mgliste.

Tak więc każdy doświadcza życia, świata na swój INDYWIDUALNY sposób. A zajmowanie się innymi jest formą bardziej rozrywki (jak dla mnie) niż "świętej misji" co próbują wtłoczyć religie (do których mam awers).

ocenił(a) film na 9
zjonizowany

Proponuje założyc bloga i podać tu adres. Poza tym dobrze poczytać kogoś kto ma podobny poglad i nie trwa w wyścigu wygrany-przegrany(bo to bezsens dzisiejszej kultury korpo) tylko uważa, moim zdaniem, że opcja win-win jest najlepsza drogą. Ludzie na tym forum potrafia się kłócic i trolowac o banały co do filmów, a niewielu chce coś wnieść, jak autor powyżej, pozdrawiam, ciekawa lektura jaka w 3/4 sam wypełniam. Choć codziennośc i relacje z ksero marionetkami potrafią człowieka psychicznie wykończyć.

ocenił(a) film na 9
zjonizowany

Ja myśle, że w tym punkcie projektujesz na siebie obawy jakie znam sam -"" (pewnie -"nieśże nawiedzony gość" większość myśli:)"". Wiekszośc nawet nie dojdzie do tego miejsca w jakim ja jestem, a dzieki Twoim tekstom i temu, że ciagnie mnie do poznaia głębi filmu Limitless oraz możliwosci mozgu - uff co za wyznanie :D. Reszta, niby oświecona po uniwerkach i blokadzie na myslenia alternatywne też odpuści. Natomiast myśliciele, filozofy z wyższej pólki(bo nie ma niższej, tylko ciemniaki mówia filozof za 5tke, bo jedyne co rozumieja to co klecha im powie i program telewizyjny), bedzie to czytała i walczyła ze swymi schematami. Bo nawet jesli bys podał na talerzu wiedze lub droge rozwoju to kazdy z nas musi sobie poradzic z własnymi przeszkodami, a te sa rózne. Podobne, lecz nie takie same, tak jak wiara np katolicka, jak zapytasz kilka o sób jak wierzy po katolicku to sie zdziwisz jakie sa odpowiedzi.

Szkoda, że w szkole nie ma zajec z medytacji i obserwowania siebie oraz swoich emocji.

Sportwell

Tak zajebisty wpis trafiający w sedno wszystkiego, zapisałem sobie! Pisz książki chłopie ;) moze wpadniesz jak to zrobić i opracujesz praktyczne porady ;)

zjonizowany

podasz link do tego filmu sekret?
dzięki "z góry":)

ocenił(a) film na 10
lubietruskawki_filmaniak

FILMWEB

http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150

YOUTUBE (nie podałem linku do konkretnego, bo to się zmienia
-jedni usuwają inni dodają, zwykle jest kilka wersji z lektorem PL).
Patrz aby było godzinę i 30 lub 31 minut!

https://www.youtube.com/results?search_query=secret+pl+

Gdybyś miał pytania po seansie pisz śmiało:)

ocenił(a) film na 6
Kieszonkowa_Myszka

Jakim cudem zakończenie w którym bohater osiąga sukces tylko dzięki temu, że jest cały czas na dragach motywuje do czegokolwiek..?

ocenił(a) film na 10
elii

Po pierwsze bohater nie osiąga sukcesu dzięki temu środkowi, a dzięki postawie, która odróżnia go od innych użytkowników ów tajemniczego specyfiku (którego nie można nazwać narkotykiem, bo jest to nadużycie dystrybutora -w treści nie jest to powiedziane jednoznacznie, a jako domysły, czyli przypuszczania np. Melisy, która nie jest wiarygodna -tym bardziej że występuje jako zaprzeczenie, dokładna odwrotność pozytywnej postaci Eddiego).

Po drugie ten środek to tylko metafora, rodzaj wzmacniacza dla umysłu (przynajmniej tak to się odbiera na podstawie jak zaowocował u 5-ciu rożnych osób -zmianami w ich życiu. U każdej inaczej, bo to przykład 5-ciu postaw, a właściwie 3 z odcieniami, bo główne to: PESYMIZM, REALIZM, OPTYMIZM). To film o tych postawach w kontekście czynnika sukcesu. Pastylkę można potraktować jak jeden wielki efekt placebo (np. tak zadziałała na końcu niby wypita z czyjąś krwią).

Po trzecie bohater nie jest cały czas pod wpływem tego, tylko uczy się przechodzić przez różne sytuacje raz z raz bez (nie poddaje się gdy jej nie ma -jak np. plan samobójstwa otwierający film, oraz spotkanie z szychą dla której pracuje -opracował dane bez tabletek).

To film o odwadze, ideałach i pozytywnym nastawieniu (sile umysłu, z motywami jak działa podświadomość).



ocenił(a) film na 6
zjonizowany

Nazwa (narkotyk czy nie narkotyk) nie ma żadnego znaczenia. Wszyscy osiągnęli sukces dzięki temu środkowi, ale reszcie po prostu nie udało się nad tym zapanować później. Postawa nie miała żadnego znaczenia.
Uczenie się przechodzić przez życie bez tabletek nie wychodzi bohaterowi zbyt dobrze.. Spotkanie było kompletną porażką, a Cooper z danych, które miał opracować nie rozumiał zupełnie nic. Dlaczego nie popełnił samobójstwa? Bo przypomniał sobie, że ma jeszcze jedną tabletkę - jedyne co mogło go uratować. Sukces zatem był uzależniony tylko od nich.

Nawet jeśli tabletki są metaforą jakiejś tam postawy, to w życiu żeby coś osiągnąć potrzebne są pewne predyspozycje i dużo ciężkiej pracy, podczas gdy film pokazuje jedno wielkie pójście na skróty, a w tym żadnego pozytywnego przekazu nie ma.

ocenił(a) film na 10
elii

1. Jeśli postawa nie ma żadnego znaczenia to co wyróżniło głównego bohatera -czyniąc go wyjątkowym na tle całej reszty?
2. Co wg. Ciebie zasadniczo odróżnia ludzi:
przeciętnych od wybitnych,
podporządkowujących się od przywódców (liderów)
w końcu biednych od bogatych (mniej zaradnych od bardziej prosperujących, spełniających się)
-co miało by być tym wyróżniającym CZYNNIKIEM SUKCESU ?


Świat rządzi się prawidłowościami, nie ma kwestii przypadków, albo szczęścia.
Jeśli ktoś nie umie na coś odpowiedzieć, opisać zależności (wyłonić charakterystycznych czynników dla danego zjawiska na podstawie analizy jego ciągu przyczynowo-skutkowego ) tzn. że nie wie, nie zna danej odpowiedzi, a nie że taka odpowiedź nie istnieje.
Świat bowiem oparty jest na porządku, prawach (można rzec, na matematyce, bo świetnie się nią opisuje). W psychologii także istnieją ścisłe prawa (które nie są znane, przynajmniej powszechnie, bo to dość młoda dziedzina wiedzy, do tego do niedawna ie komercyjna, w przeciwieństwie do techniki dla przemysłu, więc latami traktowana po macoszemu, zaniedbywana, bagatelizowana -stąd jeśli chodzi o kwestie samopoznania, zgłębiana duchowego świata, jesteśmy na etapie kamienia łupanego w porównaniu do technologicznego rozwoju. Dlatego odradzał bym ufać temu co obiegowe (bo to zwykle bardziej zabobony, niczym wizje świata w średniowieczu od religii -że Ziemia jest w centrum świata itp). Fascynuję się tym tematem (czynników sukcesu) stąd to jeden z moich ulubionych filmów fabularnych (można nawet rzec, że był ulubiony dłuższy czas, właśnie z uwagi na przekaz). Zachęcam do obejrzenia "Podaj dalej" tego scenarzysty, aby przekonać się jak głębokie, ważne i praktyczne przesłanie DLA CAŁEGO ŚWIATA potrafi umieścić w filmie. Ten film niewiele się odróżnia, tyle że tu nie powiedziano tego wprost (jak udoskonalić siebie, świat i ludzkie życie ogólnie).

Sorry, że rozpisałem się ptak wiele. Zwyczajnie nie pokoi mnie, że ludzie tego nie dostrzegają (tak jak by optymizm, pozytywne nastawienie było jakąś egzotyką).

Wracając do tematu filmu i twego postu. Gdyby sukces był uzależniony tylko od nich:
a) wszyscy by go osiągnęli (tym czasem wszyscy o których wiemy, że tego używali zmarli z wyjątkiem Melisy /byłej żony/ która bardzo podłamała się, podupadła także z na zdrowiu zachowują się jakby popadła w rodzaj paranoi, lęku przed śmiercią z tego powodu. Wcześniej miała tylko skłonność do depresji.

Kierowca był nadal kierowcą (ten co zabił gościa w parku i gonił Lindę na lodowisku dostając od niej łyżwą w policzek).
Rusek zanim zszedł, czy został wyeliminowany przez głupotę (był nadal bandziorem)

Sam a Linda (była i raczej obecna dziewczyna głównego bohatera) wzięła raz i dalej nie chciała. Trudno powiedzieć aby odniosła sukces, aby to niań wpłynęło więcej niż przez chwilę (że wpadła na pomysł jak się obronić prze napaścią i zaatakowała). To raczej nie sukces, bo sukces to coś długofalowego, dla mnie przynajmniej.

Brał je jeszcze adwokat, który je ukradł Eddeimu i też ostatecznie zszedł (podobnie jak dystrybutor - Vernon -został wyeliminowany). Oni nie mieli żadnych sukcesów. Tylko Eddie jako jedyny zmienił coś w swoim życiu, a dokładniej wszystko na wiele lepsze (dokonał rewolucji: sprzątając mieszkanie, zmieniając je z zadłużonej ciasnej kawalerki na luksusowy apartament za miliony. Od totalnego braku nietchnienia i niemożności wyciśnięcia nawet pierwszego zdania dawno planowanej powieści. Do pisarza, który zachwyca wydawce dziełem napisanym w jedną noc ( i to jeszcze tą samą w którą posprzątał cały "chlew" w domu).
Od zaniedbanego, wyglądającego jak lump bezrobotnego, którego zostawia nawet dobroduszna dziewczyna. Do eleganta, biznesmena, erudyty i duszy towarzystwa, umiejącego się bawić, aż w końcu do niezależnego polityka, z myślą o prezydenturze -o czym wspomniał).

To jest główny motyw filmu -spektakularna historia sukcesu jednej osoby, na tle niepowodzeń lub braku zauważalnego postępu u innych (których większość ostatecznie ginie, z czyjąś pomocą lub bez niej).

Co do życia, sukcesu (to bardzo interesujący temat, którym się od paru lat pasjonuję).
My nie jesteśmy uczeni w szkole na ten temat, ani przez media, mało kto cokolwiek o tym czyta. Więc obiegowa wiedza na ten temat jest zbiorem ZABOBONÓW (dokładniej fałszywych przeświadczeń, które nie dość, że nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, często są dokładnym zaprzeczeniem danej prawidłowości). Dlaczego, bo zwyczajnie komuś to się nie opłaca, aby ludzie wiedzieli jak osiągać sukcesy.

Najbogatsi ludzie świata nie zą zainteresowani powstaniem zagrażającej im konkurencji, dlatego nie tylko wolą utrzymywać masy w niewiedzy, ale na wszelki wypadek stymuluje się je poprzez media (min filmy) do wyrobienia sobie fałszywych przeświadczeń na te tematy. Np. że "sukces to ciężką praca" (jak ogląda się filmy, nawet fabularne -powtarzają to NON STOP tu i tam!) Dlaczego, bo to robi z człowieka niewolnika, a im o to chodzi aby mieć tanią siłę roboczą, wydajne trybiki w machinie systemu. Jednak to nie prowadzi do sukcesu, ani do bogactwa (chyba że bardzo się w to wierzy).

Są na ten temat cenne publikacje łamiące tabu (poza schematem, nie poprawne politycznie). Np. Witold Wójtowicz napisał na ten temat dość wymowną książkę "Sukces, a praca" z wymownym podtytułem "Gdyby ciężka praca prowadziła do bogactwa, to najbogatsi byliby niewolnicy".

Co do predyspozycji, talentów itp. To wszystko to tylko dane w umyśle, które można kopiować. Jedne z twórców NLP, Bandler napisał zdaje się w książce "Sztuka perswazji" lub "Alchemia manipulacji", że wszystko to można skopiować sobie. Nie ma barier typu wrodzone talenty, które są nie do zdobycia. Znałem nauczyciela muzyki, który twierdził podobnie, że ma metodę nauczania, który twierdził, że może nauczyć kogoś gry, wychwycenia rytmu itp. nawet jeśli uważa się za kompletne beztalencie muzyczne, nie ma poczucia rytmu itp.

3. Co do długiej i ciężkiej, trudnej drogi do czegoś i tej łatwej, np. na skróty.
Która jest ogólnie lepsza wg. Cienie -długa i trudna czy łatwa i krótka?
(wiem, że ludzi trenuje się na masochistów utrudniających sobie życie, ale to łatwe pytanie, jeśli sie pomyśli chwile samodzielnie, rozsądnie)



















Porażka to nie jest nic złego, to naturalna droga do sukcesu (wbrew pozorom, czyli obiegowym opinią


).

ocenił(a) film na 6
zjonizowany

Mówię przecież, że reszcie nie udało się zapanować nad "uzależnieniem", więc Coopera odróżnia od nich jedynie rozsądek (w przypadku tej dziewczyny) oraz zwyczajne szczęście (w przypadku tego ważniaka, który umarł, bo piguły na mieście się skończyły i nie mógł ich nigdzie dostać, podczas gdy Cooper miał cały zapas).
Nie mówię, że ciężka droga jest lepsza, tylko że tak po prostu działa życie. Czasem, owszem, komuś się może poszczęścić, ale to Ty (i jacyś inni ludzie tutaj) próbujecie mi wmówić, że to jest motywujące.. Do czego, wysyłania lotka?

ocenił(a) film na 10
elii

Chciało by się zapytać "co to jest zwyczajne szczęście"(?)

Co do samego stwierdzenia co ich odróżnia, to tak jak by rozmawiać z daltonista o kolorach lub z kimś kto nie ma możliwości odróżniania dzięków wysokiej szerszej skali o wyrafinowanej muzyce (bazującej nań).
Może to niezbyt dobre przykłady, ale ogólnie dla laika niuanse danej dziedziny są raczej nie widoczne.
Wdając się w ten temat zapomniałem, że psychologia sukcesu jest czymś czego się nie uczy w szkole i potem kierzni mało kto po to sięga. Tak to trudno oczekiwać zrozumienia filmu o tym.

Nie znając danego tematu jest się ślepym na dotyczące go zagadnienia.

____________________________________________________________________-

To wyżej to było tak ogólnie, jako wrażenie po przeprowadzeniu wielu podobnych dyskusji (to mój można by rzec ulubiony film fabularny, dlatego poświeciłem mu na forum całe godziny, a może dnie gdyby zsumować czas wypowiedzi).

Odpowiadając na pytanie do czego miało by to zmotywować.
Niemal w każdej sekundzie życia podejmuje się decyzje.
Sposób w jaki się to robi określa filozofia, którą się ma.
Czyli zbiór poglądów, idei nt. siebie, życia, świata.

Można by zaryzykować następującą regule (choć każde uogólnienie jest naciągane:)
Jeśli ta filozofia jest negatywna wiedzie się, życie pełne trudności.
Jeśli odzwierciedla ona myślenie większości, życie jest takie jak większości, szare, zwyczajne.
Jeśli sięga się dalej, wzorując swą filozofię na jednostkach wybitnych, naśladując je w danym zakresie, wiedzie się życie nieprzeciętne.
Jeśli rozwija się pozytywne myślenie, pozytywnym staje się również codzienne doświadczenie.

To tyle jeśli chodzi o różnice, które są GIGANTYCZNE (jak przyjrzeć się bohaterom na filmie -wszyscy mieli tą samą szansę, ale tylko jedna osoba, która miała FILOZOFIĘ pro rozwojowego, pozytywnego myślenia plus wyższe idee, potrafiła osiągnąć najwięcej).

W Japonii np. znana jest "Filozofia Kaizen" jako sposób ciągłego postępu.
Przypomnę, w każdej chwili życia można podjąć różne, a nawet całkiem inne, decyzje. To nie chodzi o lotka, ale o wszystko. Ponieważ mały krok prowadzi do dużych rzeczy "każda najdłuższa nawet droga zaczyna się od małego kroku" (i zeń składa, zwykle). Jak przyjrzysz się multimilionerom, wielu z nich zaczynało bardzo skromne.



ocenił(a) film na 6
zjonizowany

Widzę, że Ty cały czas mówisz swoje, w kółko to samo, a ja mogę powtórzyć swoje jeszcze raz, bo powyższa wypowiedź ani mnie nie przekonuje, ani nawet nie ma zbytniego związku z tym o czym mówię. A jako, że ten film moim ulubionym nie jest (jest co najwyżej przeciętny), to szkoda mi całych godzin czy dni na bezproduktywne dyskusje o jego tematyce.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones