David Spade gra Joe'ego, młodego człowieka z prowincji, który wyrusza do Los Angeles na poszukiwanie swych prawdziwych rodziców. Dobry humor nie opuszcza go ani na chwilę, mimo iż na swej drodze spotyka licznych ekscentryków, a wśród nich: spragnioną seksu dziewczynę o złotym sercu (Brittany Daniel), nieobliczalnego stróża (Christopher Walken) i psychopatycznego kanibala (Brian Thompson). Gdy Joe dociera do Los Angeles, wpada w szpony cynicznego discjockeya (Dennis Miller), który chce z niego uczynić atrakcję jednego ze swoich programów. Joe nie poddaje się jednak i szybko zjednuje sobie grono wiernych słuchaczy, którzy postanawiają mu pomóc. Dzięki nim odnajdzie szczęście rodzinne, o którym marzył od tak dawna.

Joe Dirt jest prawdziwym odmieńcem. Przewędrował całą Amerykę w poszukiwaniu rodziców, którzy porzucili go w Wielkim Kanionie, gdy miał 8 lat. Dotarł do Los Angeles, gdzie przypadkiem trafił do radia jako sprzątacz i zwrócił na siebie uwagę dziennikarza. Rzucił więc w kąt szczotkę do zamiatania i na antenie wspomina swoje szalone i śmieszne przygody.

Tytułowy Jeo Dirt po wielu latach poszukiwać swoich rodziców, których zgubił podczas wycieczki do Wielkiego Kanionu trafia do rozgłośni radiowej gdzie opowiada historie swojego życia. Jest ona ciekawa, ale najbardziej zaskakujące jest to, że przez cały czas Joe nie traci nadziei. Sądzę, że autorzy filmu chcieli przekazać fakt, że jeśli bardzo czegoś się chce to można tego dopiąć - ważne aby nie baczyć na nic innego. Oczywiście wszystko kończy się happy endem gdzie Joe odnajduje swój dom i kończy się jego wędrówka.

Jeo Dirt jest typem rockendrolowca i dziwaka, który w wieku 8 lat zaginął w Wielkim Kanionie. Od tamtej pory żyje na własną rękę i stara sie odszukać rodziców. Jest to cieżka i bardzo długa droga. W końcu trafia do radia jako sprzatacz, lecz szybko zostaje zauważony (dzięki swojej odmienności) przez jednego z pracowników radia, który chce by Joe opowiedział swoją historię, która jest pełna wzlotow i upadków. Jak to się zakończy? Przekonajcie sie sami.