PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32135}
6,7 125 955
ocen
6,7 10 1 125955
5,1 14
ocen krytyków
Kariera Nikosia Dyzmy
powrót do forum filmu Kariera Nikosia Dyzmy

Taki sobie...

użytkownik usunięty

Obejrzałem ten film, gdyż wcześniej przeczytałem całą książkę "Kariera Nikodema Dyzmy" (jedna z najfajniejszych, jakie czytałem, przyznaję) , a następnie obejrzałem "Nikodema Dyzmę" z lat 50. (nawet niezły, choć czegoś mi tam zabrakło), serialu niestety nie oglądałem, ale mam nadzieję, że mi się to kiedyś uda, no i postanowiłem zapoznać się z tym filmem. Słyszałem, że jest to ekranizacja luźna, tj. mogła nie mieć wiele wspólnego z książką (lub z serialem, zależy, na czym bazował), ale po obejrzeniu filmu zobaczyłem, że nie ma on z nim nic wspólnego.

A szkoda, bo słynna scena z sałatą i Terkowskim bardzo spodobała mi się w bardziej "nieprzyzwoitej" formie (tj. z użyciem wulgaryzmów) i spodziewałem się, że będzie tu więcej takich nawiązań, lecz niestety... nie znalazłem ich. Nie wiem, dlaczego tak się stało, skoro można było w lekki sposób uwspółcześnić tę satyrę polityczną i przenieść wiele wprost prześmiesznych wydarzeń z książki (tudzież jej wiernej ekranizacji, jaka był serial) do tego filmu. Wersja z lat 50. znacząco odbiegała od książki, ale szkielet fabularny był raczej ściśle oparty na wydarzeniach. Wraz z rozwojem akcji odczułem ten brak nawiązań w sposób bolesny, bo fabuła filmu Jacka Bromskiego trochę mnie nużyła, chociaż oglądałem z ciekawością, jak się zakończy. Dzięki Bogu twórcy nie zrobili czegoś takiego, jak w filmie z lat 50., gdzie Nikodem Dyzma zostaje wciągnięty do samochodu (aresztowany?), który odjeżdża w dal... i koniec! Tu mamy nawet śmieszny happyend poprzedzony kapitalnymi słowami Nikosia (rzekł on w skrócie: "Uważacie, że będę waszą marionetką? Dobrze myślicie!;)), ale strasznie głupim pomysłem było ukaranie zdradzieckiego kolegi Nikosia - Jana Władeczka... zamknięciem go w pudle z napisem "Gorilla" i przetransportowaniem do zoo (co to miało być? Madagaskar 1?), ale miał też film lepsze pomysły na fabułę, jak np. zamach na Dyzmę.

Wielkim plusem jest obsada, Cezary Pazura (wcześniej widziałem go w fantastycznym "Nic śmiesznego") i Andrzej Grabowski (wiadomo, F. Kiepski, ale też zabawny epizod w "Drogówce") pasował do swej roli jak B. Linda jako ksiądz Robak albo Sacha Baron Cohen jako Thenardier ("Nędznicy"). Swoją drogą to ironiczne, że Lew Rywin trafił do więzienia za aferę korupcyjną niedługo po filmie, który.. przedstawiał elity polityczne III RP jako zgraję skorumpowanych aferzystów. Skończył gorzej, niż odgrywana przez niego postać, którą wyekspediowano do ambasady w Burkina Faso (jakby ten film przepowiedział jego upadek). Dodatkowo moim zdaniem aktor/statysta, którego zatrudnili do grania nieboszczyka przygotowywanego do pochówku przez Nikosia, mógł się bardziej postarać, bo widziałem, jak porusza klatką piersiową, oddychając... To miał być jakiś gag czy co?

Raczej nie polecam tego filmu, gdyż jestem przekonany, że w rodzimej kinematografii można znaleźć o wiele bardziej interesujące filmy, niż ten, chociaż za dobrze dobraną obsadę warto go zobaczyć. Trochę się rozczarowałem, bo myślałem, że będzie zabawniejszy, ale nie nazwałbym go złym filmem, gdyż oglądało się go przyjemnie... jednak nie na tyle, by do niego wrócić jeszcze raz. Wielu ludzi uważa go zapewne za zabawną satyrę polityczną, ale na pewno istnieją o wiele lepsze filmy, które biorą na warsztat motyw "Politycy to złodzieje i idioci".

Co do "Nikodema Dyzmy" z lat 50, to trochę wymóg kina tamtych czasów i po prostu taka koncepcja - Dyzma wielkiego Adolfa Dymszy był w gruncie rzeczy dobry, sympatyczny, był przede wszystkim ofiarą tego cyrku, dlatego na koniec odmawia i wycofuje się z tego wszystkiego. Tak, zostaje aresztowany. Możliwe, że nie tylko i że wszelki słuch po nim zaginie, a wszystko dlatego, żeby nikomu nic nie powiedział i żeby się nie wydało, że ktoś taki przez przypadek mógł tak daleko zajść. Książka Mostowicza wyśmiewała elity II RP i dlatego na tyle podobała się władzom PRL, że mogła trafić na ekran. Nie chodziło o jej ponadczasowość. Zwróć uwagę, że Dyzma nie miał nawet nic wspólnego z morderstwem szantażysty, tylko tajniacy. Dyzma początkowo miał szczęście, ale też źle skończył. Chodziło przede wszystkim o to, żeby pokazać jaka to była "zła sanacja", bo "tacy jak Dyzma byli tylko przed wojną". Jak wiemy niestety byli zawsze, są i będą. Serial robił ten sam reżyser, ale czasy się zmieniły. Dyzma w wykonaniu Romana Wilhelmiego był już znacznie bliższy powieściowemu bohaterowi - typowy cham, karierowicz, sam robił wszystko, żeby pozostać tam gdzie jest. Ja osobiście wolę pierwszą wersję ze względu na sympatię dla Dymszy i klimat, ale jako adaptacja myślę, że najlepszy i najwierniejszy jest serial. Polecam, dobre kino! Inny kaliber niż film Bromskiego. "Kariera Nikosia Dyzmy"... no cóż, ma swoje plusy i minusy. Było wiele humoru niskiego lotu. Podobało mi się przede wszystkim to, że udowodnili że Dyzma jest nadal aktualny.

użytkownik usunięty
thecanadianmounted

"Cóż, trudno jest uznać, że III RP była krajem bezpiecznym i praworządnym. Ówczesna kinematografia szybko zaczęła eksponować wszystkie wady nowego świata – cenzura była już przeszłością, więc nie było żadnych zahamowań, aby ośmieszyć następny rozdział naszej historii. I w 2002 ktoś wpadł na pomysł, że Nikodem Dyzma czułby się w takim bagnie jak w domu! Więc nie ma co czekać, tylko ekranizować po raz trzeci! Ale czy aby na pewno?

Pomysł okazał się dyskusyjny jeszcze przed wejściem na ekrany. Z jednej strony – czemu nie? Serial powstał ponad 20 lat po filmie kinowym, tak samo było w tym przypadku – po dwudziestu latach następne pokolenie miało otrzymać własnego Dyzmę, który wyśmiałby ich własne czasy. Skoro utwór jest uniwersalny, to czemu go nie przypomnieć? Druga strona medalu była jednak taka, że serial był zbyt rewelacyjny, aby próbować go przebić. Czy istniał sens zastąpienia niezrównanego Wilhelmiego innym aktorem? Ostatecznie twórcy zrealizowali trzeci film o Nikodemie Dyzmie z powodu trzeciego argumentu w tym sporze. A ten argument jest zielony i papierkowy, albo przyjemnie brzęczy w kieszeni. Targetem nie byli tym razem starzy widzowie, których miała przyciągnąć nostalgia.

Celowano w mniej wybredną widownię, która tłumnie chodziła do kina na filmy gangsterskie i komedie. Jedną z najbardziej kochanych gwiazd tych filmów był Cezary Pazura, który po ambitnych rolach w filmach Wajdy, Kieślowskiego, Koterskiego i Pasikowskiego zaangażował się w kino rozrywkowe. Dość złowieszczym znakiem stała się zmiana tytułu. W 1956 – „Nikodem Dyzma”. W 2002 – „Kariera Nikosia Dyzmy”. Tym razem zmiany poszły jeszcze dalej – uznano, że nie ma sensu zanudzać publiczności kostiumem i akcję przeniesiono w czasy współczesne… co było dobrym zabiegiem. Wybór Cezarego Pazury również nie był taki zły, gdyż ten wybitny (mimo późniejszych problemów zawodowych) aktor poradził sobie bez trudu, choć nie udało mu się przebić w tej roli Wilhelmiego.

Niestety, trzecia odsłona przygód Nikodema Dyzmy okazała się chyba najmniej ciekawa. Jego jedynym celem było po prostu zebranie kasy i nic więcej. Reżyser Jacek Bromski uznał, że ma do czynienia ze zwykłym produktem filmowym, który trzeba opchnąć, więc film był nakręconą byle jak drobnostką, o której można było zapomnieć zaraz po obejrzeniu. Ale żeby zarobić na nim dużo, postawiono nie tylko na znane nazwiska, ale i na sporą dawkę golizny, którą nie mogły się poszczycić pozostałe adaptacje, a także podkład muzyczny w wykonaniu Elektrycznych Gitar, których członkowie wydali też album na podstawie filmu. Poza tym jest tu też szereg znanych nazwisk, jak Andrzej Grabowski w roli Romana Kilińskiego (czyli Kunickiego), czy ś. p. Anna Przybylska. Fabuła nie ma nic wspólnego z książką poza nielicznymi epizodami (np. nieśmiertelny incydent z sałatką). Sam Dyzma stał się… grabarzem. Poznajemy go, kiedy śpieszy się, by zdążyć na pogrzeb. Ale zaraz, zaraz…. skoro on ma pracę… to gdzie jest dramat? Przecież książkowy i serialowy Dyzma miał właśnie problem z tym, że nie mógł znaleźć źródła utrzymania! Gdyby prawdziwy Dyzma znalazł taką pracę, jak Dyzma Pazury, to czułby się zadowolony i nie wybierał się na żadne przyjęcie!

Mimo wszystkich tych wypaczeń, które poczyniono względem powieści, film nie był klęską i do dziś wielu ludzi lubi do niego wracać. Co ciekawe, parę razy przepowiedział przyszłość. Terkowski został zagrany przez Lwa Rywina, który również – i to niedługo po filmie – zaliczył spektakularny upadek swej kariery. Złośliwi wskazywali na fakt, że Dyzma z filmu Jacka Bromskiego miał rude włosy… jak późniejszy długoletni premier Polski, obecnie przewodniczący Unii Europejskiej. Przede wszystkim jednak nieufność prostego człowieka do świata polityki trwa do dziś, a w czasach demokracji wydaje się być czymś normalnym, choć smutne jest to, że zawodzą nas ludzie, których sami wybieramy. Czy w przyszłości zobaczymy jeszcze Dyzmę na szerokim ekranie? Na razie możemy obejrzeć internetowy serial Roberta Górskiego, w którym twórcy wyobrażają sobie kulisy rządu z następnej już epoki – IV RP".

Recenzja mojego autorstwa pochodzi z:
http://teslicus.blog.pl/2017/02/28/geniusz-pychy-i-charyzmy-kariera-nikodema-dyz my-czesc-2-od-1980/

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones