Film widziałem pierwszy raz w II gimnazjum, też pod koniec października, ale trochę nie od początku - wtedy spodobał mi się dość mocno. Dziś zasiadłem do powtórki i okazało się, że i tym razem podszedł mi nieźle. "Kiedy dzwoni nieznajomy" to bardzo udany thriller, a reżyser, Simon West odpowiednio buduje napięcie i podsyca atmosferę. Od samego początku coś wisi w powietrzu, na coś się zanosi i scen trzymających w napięciu nie brakuje, choć właściwa akcja teoretycznie dopiero na koniec się zaczyna. Przez dłuższy czas trwania produkcji na ekranie widzimy jedynie główną bohaterkę - Jill, nieźle odegraną przez uroczą Camille Belle. Duży plus dla aktorki, że wykreowała całkiem sympatyczną postać, za którą trzyma się kciuki. Obraz nie posiada elementów nadprzyrodzonych, ale atmosferę grozy to mamy naprawdę konkretną i gęstą. No i jest klimatycznie - duży, chwilowo opuszczony dom nad jeziorkiem + deszcz i wichura. To zawsze się sprawdza i robi za nastrój jeśli jest umiejętnie wykorzystane ;). Muzyka również robi swoje, choć jakaś nadzwyczajna nie jest. Dobrze, że przez pierwszą połowę nie wykładano od razu kart na stół i nie pokazano tytułowego nieznajomego. Dopiero w finale go widać i chyba nieco za często pokazywana jest jego twarz. Bardziej tajemniczo by było, jakby w ogóle jej nie ujawniono, albo w jakimś urywku krótkim. No, ale to taki szczegół w sumie. Ogółem - solidna produkcja i oceniam na 7/10.