Dziwię się Munkowi czemu się brał za take coć choć nie jest tajemnicą że należał do PZPR. Technicznie film jest świetnie zrobiony jak na tamte czasy jednak jego treść można pozostawić bez komentarza. 3/10.
Zdjęcia są dobre, ale poza tym technicznie jest po prostu przeciętnie, jak na film propagandowy, ale wiadomo, takie były kanony socrealizmu :) I ten film w ogole poza te kanony nie wybiega, tak mi się przynajmniej wydaje.
Treść tak jak kolega pisał - trochę żal. Poza tym troszkę to przynudza momentami, co też jest pewnym błędem; takie filmy nie powinny przynudzać ;).
Jak na moje również 3/10
Film pozbawiony jest nawet tego komediowego wdzięku, które miały Kroniki Filmowe. To kompletnie jednostronna i nudna szmira. Nie tego spodziewałem się po Munku, który niepotrzebnie, wraz zresztą z Łapickim, brali się za takie marne propagandówki. Daję oczko niżej niż koledzy.
Typowy filmik propagandowy...czyli świetlana przyszłość PRL, nic dodać nic ująć :(
Owszem, Munk należał do PZPR, ale bardzo szybko został z niej usunięty (w 1952 r.) - jako element obcy ideowo :) Ale czasy były takie, że jeśli chciało się realizować filmy, to można to było robć tylko w takiej konwencji, próbując ją jakoś rozsadzać od środka. I Munk to robił, na tyle, na ile się dało. A w Człowieku na torze totalnie zakpił z soc-konwencji. Choć fakt, "Kierunek..." to jednak typowa propagandówka.
Pozwolę sobie tu zacytować fragment Historii Kina Hendrkowskiej
Jako realizator szybko dojrzewał i zdobywał profesjonalne doświadczenie.
W dławiącej atmosferze stalinizmu, mimo nieustannej presji odgórnie
narzucanych dogmatycznych wymogów ideologii i estetyki kina socrealistycznego,
Munk umiał ocalić dla siebie osobisty margines wolności. Nie
należy do tego bardzo wąskiego „marginesu wolności” przykładać dzisiejszych
kryteriów i miar przyjętych w wolnym kraju. Walka z systemem toczyła
się wówczas o minimum wolności. W przypadku Munka dokumentalisty
oznaczała ona mniej więcej tyle, że zamiast bezdusznego martwego schematu
zza ideologicznej fasady doraźnych celów propagandowych wyłonią
się na ekranie żywi ludzie: chłopi z Podkarpacia, kolejarze z Tarnowskich
Gór, górnicy z kopalni „Wesoła” i im podobni. W tamtych warunkach było
to naprawdę wiele.
Dzięki za ciekawy komentarz. Mała uwaga, cytując miałeś na myśli M. Hendrykowskiego?
Po 9 latach może bym przychylniejszym okiem spojrzał na to dziełko. Na pewno mogę przyznać, że ówcześni reżyserzy kręcili takie filmy na jakie im pozwalano i Munk w tej kwestii nie różnił się od innych jak Różewicz czy Kawalerowicz, w późniejszym czasie przecież pokazał jak świetnym twórcą potrafił być. Szczególnie mam tu na myśli uderzającego w system "Człowieka na torze".
Przepraszam, nie dość że nie dookreśliłam, to jeszcze napisałam z błędem ;). Cytat pochodzi z ksiązki autorstwa żony M. Hendrykowskiego - Małgorzaty Hendrykowskiej pt "Historia polskiego kina dokumentalnego 1945 - 2014". Oboje zajmują się podobną tematyką naukową :) .
Ja uważam "Kierunek - Nowa Huta!" za wybitnie przyjemną agitkę, dobrze oddającą klimat budowy kombinatu. Nie mogła być zresztą inna w tonie, skoro jej cel był propagandowy a finansowanie Wytwórni Filmów Dokumentalnych szło z partii :D
Ten film to jeden z wielu seryjnie produkowanych propagandowych materiałów z czasów wczesnego PRL, choć jego twórcy stali się później znani - nie tylko Munk, ale też scenarzysta Artur Międzyrzecki (później popularny pisarz). I czytał to również znany potem aktor Andrzej Łapicki. Mający wtedy 26-27 lat.
Takie produkcyjniaki z początku lat 50. były co do zasady drętwe.
Jedyna zaleta tego materiału to tak, że Łapicki ładnie wymawiał tu Ł - takie aktorskie. :)