Żeby te współczesne komedie były tak "kiczowate", "irytujące" i "bezsensowne", to chętniej by człowiek do kina chodził ;-). Przyjemnie było popatrzeć, jak Simon Worthington dostał po tyłku, jak wydało się, że ten na pozór zacny obywatel to w rzeczywistości mały facecik z dużą forsą. Nowobogacki cwaniak mający plecy jak z Warszawy do Waszyngtonu. Oszukiwał swoją córkę i żonę - za ich plecami prowadził szemrane interesy. Nie przewidział tylko jednego - jego dobra passa kiedyś się skończy i fakt, że zamordował człowieka i upozorował morderstwo tak, że wina spadła na kogoś innego, kiedyś ujrzy światło dzienne. Myślę, że film miał być nie tylko głupkowatą komedią, ale i przestrogą dla takich typów jak Simon - wszystko jest do czasu. I ta determinacja Nikki w dążeniu do udowodnienia swojej niewinności. Ale cóż. Może za dużo widzę w tej produkcji? Oceniłem ją tak samo jak Ty :-).

też bardzo mi się podobał ten film, może z powodu mojego sentymentu do lat 80-tych ;)
no i uwielbiam dwie piosenki Madonny z tego filmu (tytułowa i "The book of love"). Właśnie słucham sobie ścieżki dźwiękowej, którą mam na CD :))

ja go uwielbiam :) zwłaszcza zwierzątko :)

Fajna komedyjka. Bardzo mnie rozweseliła.