PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=683854}

Klub dla wybrańców

The Riot Club
6,1 23 961
ocen
6,1 10 1 23961
3,7 7
ocen krytyków
Klub dla wybrańców
powrót do forum filmu Klub dla wybrańców

Momentami miałem ochotę poderwać się i przyłożyć tym arystokratycznym szmatom :) Oceniam sam film, abstrahując od sympatii czy antypatii konserwatywnych, lewackich czy innych. Nie wiedziałem wcześniej o historii takiego klubu. Nie mniej, uważam że film nie jest przerysowany jak niektórzy piszą. Rzetelne, wyraziste aktorstwo, niezła narracja i stopniowa irytacja, aż do grande finale w zajezdzie.
Byłem przekonany, że zakończy się inaczej. Stąd głęboka ulga i satysfakcja że to jednak UK a nie PL, gdzie finał całej historii były zapewne taki, jaki znamy z autopsji czyli sprawiedliwość w zależności od sytuowania rodziców.

heavy_2

Hmm, film idealny dla fanów korwina.

użytkownik usunięty
ulifont

Co poglądy polityczne mają do rzeczy? Ludzie amoralni są wszędzie, w każdej grupie. Nie jeden "prawak" zdradza żonę i nie jeden "lewak" nienawidzi gejów.

heavy_2

Fabuła tak chujowa i tak brutalna że papież franciszzek był nieobecny na nieszporach i przez toplac św piotra został zniszczony przez ISIS który przejął władze w watykanie a wszystko przez głupi film

ocenił(a) film na 8
rozowazyletka_234

Brutalna? Hahahahahahahah co? :) Ja mam wrażenie, że część rzeczy ułagodzili i zakończyli lepszym scenariuszem, niż ten życiowy.

ocenił(a) film na 8
heavy_2

Nie jest przerysowany, ponieważ bardzo plastycznie ukazuje styl, jeśli można tak to ująć, rodzin o długiej tradycji pełnego skarbca. Nie powiem, żebym sama była jakąś Czartoryską, ale to wyborna charakterystyka psychologiczna.
Zakończenie ci się podobało, bo zapewne masz jakieś ludzkie uczucia, ale prawda jest taka, że było trochę naiwne. Sądziłam, że jak Miles wystąpi z klubu albo po tym, jak zadzwonił po karetkę zaczną się jakieś groźby, pobicia, blablabla

heavy_2

Świetny film z wartościowym przekazem.
Zastanawiam się nad tym co napisałeś - czy jednak koniec filmu nie sugeruje właśnie, że sprawiedliwości nie stało się zadość ? (spoiler) Przecież ten bogaty oprych Alistair znajduje wsparcie wśród dawnych członków klubu, obecnie bardzo wpływowych ludzi; jeden z nich proponuje mu świetnego adwokata (również należącego do klubu), staż oraz szansę na karierę polityczną. Właśnie to jest ciekawie pokazane, że owszem, bogaty gnoj.ek może i wyjdzie na swoje i włos mu z głowy nie spadnie, ale utraci coś znacznie ważniejszego - człowieczeństwo, sumienie, szacunek dla drugiego człowieka (już wcześniej było tego pozbawiony). Pozostaje mieć nadzieję, że Miles czegoś się nauczył (stracił dziewczynę, miał kłopoty na uczelni) i więcej nie powtórzy takiego błędu. Rezygnacja z dotychczasowego towarzystwa to dobry początek.(koniec spoilera ;) )
Również polecam film...zwłaszcza takim, co myślą, że wszystko i wszystkich można kupić, a pieniądze/ pochodzenie dają im prawo do pogardzania innymi ludźmi. Dawno nie widziałam tak dobrego, lewicowego filmu :)

KotArystokrata

jeszcze jedno ;) - (spoiler) rozbawiła mnie uwaga Alistaira, który tak chełpił się libertariańskimi poglądami, że "nie chce mieć wszystkiego podanego na tacy" hehe - powiedział to w momencie, gdy przyjmował wizytówkę od wpływowego przyjaciela rodziny. Boże, czy ten mały du.pek nie widział, że właśnie on, od samego początku, z racji urodzenia, bogatych rodziców, miał wszystko podane na tacy? Że mógł uczyć się w renomowanym liceum, szastać nie swoimi pieniędzmi, nie musiał harować na opłacenie czesnego na studiach? Natomiast ludzie, których niszczył (dziewczyna Milesa/ właściciel restauracji) prawdopodobnie ciężko pracowali, by zdobyć to co udało im się osiągnąć. Intelektualna ślepota tego człowieka, była porażająca.

użytkownik usunięty
KotArystokrata

A wydawał się taki nieśmiały i zahukany na samym początku. Ofiara napadu przy bankomacie która, nie wzbudza negatywnych uczuć do połowy filmu. Uwielbiam takie filmowe metamorfozy, kiedy dana postać, niepozorna i przeciętna uwalnia z siebie diabła. Coś na podobę Foresta Whitakera w "Eksperymencie".

ocenił(a) film na 9

Jestem filmem zachwycona. Zaczyna się niewinne, od rozbawienia, które stopniowo przeradza się w przerażenie i obrzydzenie do głównych bohaterów filmu. To co miało miejsce w pubie naprawdę mną wstrząsnęło.
Muszę przyznać, że wcześniej uważałam Sama Claflina za przeciętnego aktora z ładną buźką, ale po obejrzeniu tego filmu uważam, że idealnie wcielił się w swoją rolę, sprawił, że zapałałam do niego nienawiścią. Podobnie jak Maria_Walewska uwielbiam filmowe metamorfozy, akurat ta była negatywna i cieszę się z tego, że The Riot Club tak pozytywnie mnie zaskoczył. Aż zaczyna się żałować, że złodzieje nie zabili Alistaira lub go o wiele mocniej nie poturbowali. Końcówka pokazuje nam, że chłopak wcale nie różnił się od "gorszych sobie", sam dał się przekupić. Hipokryta.
Szkoda Milesa, ale chłopak powinien był bardziej się sprzeciwić choć z drugiej strony jego kumple mieli przewagę liczebną. Widać było, że poniekąd jest bezradny i absolutnie nie zgadza się na to co ma miejsce. Max Irons też podobał mi się w tej roli.
Film obejrzałam ze względu na Sama Reida, który spodobał mi się w "Belle" nie tylko pod względem aktorskim, ale i wizualnym ;p Tutaj również wypadł dobrze, szczególnie jako skrycie zakochany w Milesie facet. Jego spojrzenie mówiło wszystko.
Jednych obsada mogła odrzucić od filmu, innych wręcz przyciągnąć. Mimo młodego wieku i pięknego wyglądu chłopaków uważam, że poradzili sobie naprawdę nieźle.
The Riot Club na długo zapadnie mi w pamięć i pewnie kiedyś jeszcze do niego wrócę. Zaliczam go teraz do mojej czołówki ulubionych filmów.

ocenił(a) film na 9
KotArystokrata

Mogą być SPOILERY

Pobawię się trochę w adwokata diabła:) Według mnie, Alistair z ofiary zamienił się w kata i to była jego świadomie obrana strategia obronna. Najlepszą obroną jest przecież atak, nie? W pewnym sensie rozumiem więc jego metamorfozę.

Na początku był zahukany I zagubiony. Od zawsze był w cieniu starszego brata- absolwenta Oxfordu, zarówno w rodzinie jak I na uczelni. Rodzice wbijali mu do głowy, że ma być ambitny, że ma być taki jak brat, najlepszy, że w byle jakim pokoju spać nie będzie, bo mu się "należy" , bo jest “ulepiony z tej lepszej gliny”. Porażki nie były do zaakceptowania, aż w końcu za każdą swoją, najbardziej nawet trywialną porażkę zaczął się mścić.
Przypominają mi się 3 sytuacje:

1. Lauren, która wybiera Milesa, a nie jego (coś mi się wydaje, że chciał zarwać do niej na stołówce)
2. Pobicie i obrabowanie przez oprychów przy bankomacie (pierwszy konflikt z tzn. plebsem)
3. Przegrana bitwa na "picie wódy" z Milesem w pubie (kompromitacja w oczach grupy)

Za wszystkie trzy sytuacje Alistear się zemścił. Na Lauren - bo ją upokorzył, na Milesie - bo go postawił w sytuacji konfliktu lojalności dziewczyna-bractwo, czego skutkiem była utrata dziewczyny. A że oprychów spod bankomatu nie było już pod ręką, wyładował swoją frustracje na właścicielu pubu, jako że on również był przedstawicielem tej niższej klasy społecznej. Zastosował w tym momencie po prostu odpowiedzialność zbiorową. No, ale co w niego tak nagle wstąpiło?

No właśnie… Według mnie czara goryczy przelała się właśnie w pubie, w momencie kiedy Alistair przegrał z Milesem bitwę na picie wódy (gra Sama Claifina była w tym momencie na najwyższym poziomie, wiedziałam już że coś się święci). Poczuł się wtedy skompromitowany w oczach kolegów-to była dla niego porażka. Niby trywialna rzecz, prawda? Ale to porażka -przecież stracił twarz. I potem chciał przykozaczyć, wkupić się w łaski, pokazać jaki to z niego chojrak i stąd jego późniejsze zachowanie w stosunku do kelnerów, prostytutki i w końcu właściciela pubu. Swoje zrobił też pewnie wypity alkohol. A finał już znamy. Według mnie przyczyną tego stanu była propaganda sukcesu, którą według mnie Alisterowi wtłaczali do głowy rodzice już od najmłodszych lat. I to, że tak bardzo chciał przynależeć do grupy i robić to, czego się tam od niego oczekuje.

Generalnie film ma moc, bo pokazuje jak zgubny wpływ na jednostkę może mieć zbiorowość - zamknięta grupa. Jak ciężko się jej przeciwstawić.

Uważam, że zarówno Miles jak i Allistair padli ofiarą swojego bractwa, jako zamkniętej, sztywnej zbiorowości. Allistair stracił swoje człowieczeństwo, żeby wkupić się w ich łaski (i nie zgadzam się, że wcześniej go nie miał). Miles nie potrafił się grupie przeciwstawić, pomimo, iż całym sobą czuł I wiedział, że to co robią jest podłe. Stracił w wyniku swojej bierności dziewczynę i nigdy go już nie opuszczą wyrzuty sumienia, pomimo iż nie był uczestnikiem zajścia, a jedynie obserwatorem. Mógł zadzwonić wcześniej po karetkę, ale ja rozumiem, że nie miał odwagi.

To uczucie pewnie wielu z nas zna. Ile razy było tak, że w naszej własnej, rodzimej podstawówce, albo gimnazjum kogoś słabszego gnębiono, a my nie byliśmy w stanie stanąc w jego obronie, bo sami baliśmy się ostracyzacji I prześladowania ze strony grupy silniejszej? A wiedzieliśmy przecież, że to, co się dzieje jest niewłaściwe. Ja się z tym w pełni identyfikuję, dlatego rozumiem Milesa. I nie oceniam. I żal mi go. I Alistera w pewnym sensie też.

Miles i Alistair startowali z tej samej pozycji - samotnych pierwszoroczniaków, którzy muszą sobie zasłużyć na pozycję w społeczności. Skończyli zaś po przeciwnych stronach barykady. Alistaira niby spotkała kara, ale na krótka metę I pewnie w dłuższej perspektywie wyjdzie ze wszystkiego obronną ręką-grupa bowiem już go przygarnęła pod swoje skrzydła. Tak sie wynagradza bezwzględność. Miles odniósł zwycięstwo moralne, ale co z tego? Jest sam. Pod koniec filmu rozmawia z jednym z wcześniejszych członków, który teraz jest prezesem kołka historycznego I chce, żeby Miles się przyłączył. Dialog wygląda mniej więcej tak:

Miles: I’m done with societies. I’ll be fine on my own. Thanks.
Guy: Well… Good luck with that…

Film mnie autentycznie poruszył. Nie spodziewałam się aż takich emocji, kiedy go włączałam:) Dalam 9/10.

ocenił(a) film na 8
Naethalee

Dobrze wszystko ujęłaś w słowa ;)

ocenił(a) film na 9
Oliwcia77

Dzięki.

ocenił(a) film na 7
Naethalee

Jakiego kółka historycznego? Przecież o był kod, bo rozmawiali przy rodzicach, którzy oględnie mówiąc nie byliby zadowoleni z tego, że Miles rozmawia i utrzymuje kontakt z jednym z chłopaków z klubu, Guy został nowym prezesem Riot.

ocenił(a) film na 9
Alee

Nie wiem czy to był kod, czy nie. W każdym razie Miles miał już dosyć tzn. networkingu.

Naethalee

To był kod. Chodziło o Riot Club i to też jest właśnie istotne, bo w tym momencie widzimy, że pomimo tak drastycznego przebiegu ich ostatniej hulanki, po tym jak oskarżono tylko jednego, reszta "chłopców" szybko i łatwo odzyskała spokój ducha i radośnie przystąpiła do kontynuowania działalności klubu. Zero wyrzutów sumienia, wszystko z uśmiechem na twarzy. Można by powiedzieć, że nie wyciągnęli żadnej nauki, ale najgorsze, że właśnie wyciągnęli taką, że jakkolwiek narozrabiają wpływowe rodziny i klubowicze zawsze ich z tego wyciągną. Jednym słowem zakończenie wcale nie jest takie pozytywne.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Nie jest pozytywny. A już na pewno nie dla tego, co miał wyrzuty sumienia po tym wszystkim.

ocenił(a) film na 7
Naethalee

Ladnie to opisalas :)

heavy_2

Ale właściwie na końcu okazuje się dokładnie właśnie to, że sprawiedliwość zależy od sytuowania rodziców. Chłopak niby oskarżony o naprawdę paskudne pobicie, a jednak mamy wyraźny komunikat, że nie ma się co martwić, bo dobry adwokat (którego ma zapewnionego) go z tego wyciągnie. A potem jeszcze będzie mieć ustawione życie do końca.

ocenił(a) film na 9
heavy_2

Bractwo degeneratów to chyba tytuł, który bardziej by pasował do tego filmu. Znakomity obraz upadku człowieczeństwa z podkreślającym to zakończeniem 9/10!!!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones