Oto przykład jak ze świetnego utworu, zrobić...no właśnie. Wersja z 1966 to było to! Ten film zabija cały sekret tej historii...jej niedopowiedzenia, domysły. Przesadny artyzm kłóci się z realizmem Iwaszkiewicza. Wiem, że nie jest to dokładna ekranizacja/adaptacja, tylko raczej film oparty na motywach książki, ale aż się serce kraje oglądając tą szmirę,,,
Mnie też nie podobało się przesadne eksponowanie wątku homoseksualnego, który w powieści niemal nie istnieje; jest tylko delikatną aluzją. Jednak Cywińska podjęła śmiałą próbę uwspółcześnienia powieści i ta próba jej się w dużej mierze udała, film jest interesujący, chociaż na pewno arcydziełem nie jest i nie ma wiele wspólnego z klimatem utworów Iwaszkiewicza. Zresztą nawet taki wybitny reżyser jak Wajda zrobił jedną udaną adaptację Iwaszkiewicza ("Panny z Wilka") ale drugą ("Tatarak") zupełnie schrzanił.
Taką interpretacją kierowano się w 1966 roku i dobrze, że ktoś pokusił się o bliższą, "dziś".
Pora się zastanowić, dlaczego w czasach Iwaszkiewicza homoseksualizm MUSIAŁ być " tylko delikatną aluzją"? I czy na pewno sam autor chciał by było " tylko delikatną aluzją"?
Wygodne.
A moim zdaniem Wajda zrobił trzy świetne adaptacje Iwaszkiewicza ("Panny z Wilka", "Brzezina", "Tatarak").
"Kochankowie z Marony" też b. OK. Homoseksualizm u Iwaszkiewicza jest ważny, bo i Iwaszkiewicz był homo. Trzeba go umieć czytać. :P
"Przesadny artyzm"-właśnie tego sformułowania mi brakowało.Te hangary po których biegają bohaterowie,odrapany pokój Oli a przedewszystkim ta szmata udająca welon do której ona się odnosi z takim sentymentem tworzy jakiś strasznie ponury nastrój emanujący beznadziejnością i brzydotą.I nie wiem czy tylko ja, czy też ktoś inny odnosi wrażenie że bohaterowie mają "nierówno pod sufitem".Nie umiem dokładnie określić moich odczuć ale coś jest nie tak.
"Przesadny artyzm" to jedynie kropla w morz sformułowań których Ci brakuje. Przeszkadza Ci przeestetyzowanie tego filmu, gra aktorska, czy scenariusz na podstawie którego aktorzy zbudowali role?
Coś ewidentnie jest nie tak, pytanie tylko cz z filmem czy z Twoją wypowiedzią?
Film mnie pozytywnie zaskoczył, wg mnie to nie tyle adaptacja co interpretacja opowiadania Iwaszkiewicza. Cywińska rewelacyjnie ukazała zawirowania emocjonalne bohaterów, nie tylko głównych. Ponury nastój wyczuwalny jest też w prozie; śmiertelna choroba, niespełnione miłości, zmaganie się z samotnością i własnymi uczuciami - to nie nadaje wesołego tonu ani opowiadaniu ani filmowi
Szczerze powiedziawszy nie czytałam Iwaszkiewicza (pewnie nazwiecie mnie ignorantką, ale obiecuje przeczytać :D ), może dzięki temu nie miałam jakiś konkretnych oczekiwań względem filmu. I może dlatego jest w nim dla mnie dużo niedopowiedzeń (wbrew temu co ktoś pisał) i jest nie do końca zrozumiały, ale bardzo mi się podobał. W sumie obejrzałam go przypadkiem i nie wiedziałam nawet, że jest na podstawie książki...
A tak zupełnie na marginesie, nie macie takiego wrażenia, że przeczytanie książki przed filmem bardzo go psuje??? Ja na przykład mam zawsze bardzo wygórowane oczekiwania :D
Lepiej książkę najpierw, bo później czytając widzisz już bohaterów filmowych, przynajmniej ja tak mam. Co do filmu, mi się podoba styl Cywińskiej, jej oryginalność, a ten "przesadny artyzm", jak ktoś tu określił, wcale mi nie przeszkadza. A najbardziej mi się podobała Danuta Stenka :)