"...zdecydował chyba sentyment do książki".Nie dziwię się,książka jest wspaniała,pozdr

To prawda. Właśnie dlatego chciałbym zobaczyć takie jej przeniesienie na ekran, które byłoby zdolne mnie zachwycić tak, jak książka... Luknij, co wyszperałem:

"Kilka lat temu Michael Mann (”Wrogowie publiczni”) zapowiadał realizację filmu “For Whom the Bell Tolls”. Miała to być adaptacja książki Ernesta Hemingwaya. Według najświeższych informacji wynika, że reżyser wciąż jest projektem zainteresowanym.

Książka została już raz zaadaptowana na potrzeby kina. O nowej wersji mówi się w Hollywood od lat. W 2005 r. do roli głównej przygotowywał się Leonardo DiCaprio. Największą przeszkodą w realizacji filmu może okazać się niechęć Hollywoodu do inwestowania w produkcję filmów wojennych, jak również niższe niż zakładano wpływy ostatnich filmów Manna."

A zatem - wszystko jest możliwe...

Dawno temu czytałem, ale z tego co pamiętam, to nie mogę się do niczego przyczepić - książkę okrojono oczywiście ze zbyt rewolucyjnych treści, no ale to film z 1943, więc nic dziwnego. Było bardzo wiele scen takich, jak zapamiętałem z książki i to liczy się bardzo na plus. Gra aktorska bardzo przekonująca, mi np. bardzo podobała się rola Pablo. Reszta oczywiście na wysokim poziomie (Gary Cooper, Ingrid Bergman, i Oskar :D). Ogólnie jednak - moim zdaniem - słowo w przypadku Hemingwaya zwycięża nad ekranem, więc o ile książka jest wybitna, to film co najwyżej - bardzo dobry :) Zresztą książki "trwają" kilka dni, a film - jedynie 3h, więc nic dziwnego :) Najciekawsza dla mnie kwestia, to czy da się zrobić lepszą wersję tego samego? Domyślam się, że pewnie, idąc zz duchem czasu, pojawiłyby się np. odważniejsze sceny łóżkowe, bardziej krwawe walki, może ostrzejszy język, ale czy to naprawdę polepszyłoby film? Osobiście wątpię. A w takim razie co innego można zmienić? Może ktoś ma jakiś pomysł? :)

A ja chciałbym, żeby Sam zagrał to jeszcze raz, ale inaczej :) Może jeszcze bliżej książkowego wzorca, mniej łzawo, a bardziej realistycznie? W amerykańsko-hiszpańskiej koprodukcji, z dbałością o szczegół. Marzy mi się wielki i piękny film, taki jak powieść. Tamta wojna była absurdalnie okrutna, jak każda wojna domowa, ale nie zależy mi na dosłowności i szokowaniu widza hiperrealizmem masakr i gwałtów. Czegoś mi w tamtej ekranizacji zabrakło, może czegoś trudnego do uchwycenia, ale teraz chciałbym to zobaczyć na ekranie. Wyjść z kina i nie potrafić zapomnieć, komu bije dzwon.

a ja powiem tak czytałem książke i obejrzałem film i tak szczerze to jednno z drugim nie ma za bardzo nic wspolnego , po za tym że wspina się kilka osob na wielką góre , ogołem bardzo mi przykro ale postacie nie pasuja oraz stroje takze , poniewaz akcja ksiazki byla w latach 30stych gdzies na obrzezach Hiszpani a nie w czasach cowboyskiego teksasu ! ale to ogolem moja opinia :)