PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=581986}

Kongres

The Congress
6,5 10 939
ocen
6,5 10 1 10939
6,6 17
ocen krytyków
Kongres
powrót do forum filmu Kongres

Cholernie niepokojący, dość przygnębiający, miejscami wręcz przykry - ale zarazem ciekawy i wciągający. Sekwencje animowane zachwycają, zwłaszcza podczas przechadzki, a później przelotu Robin i Dylana nad miastem. Te obrazy wypalają się w pamięci na bardzo długo, są bowiem zarówno wizualnie przepyszne, ultrakolorowe i zwyczajnie piękne, jak i złowieszcze, gdyż będące w istocie wizją narkotycznego otępienia sporej części społeczeństwa.

Dzieło to ma wszakże - z mojego punktu widzenia - kilka wad. Przede wszystkim uważam, że żaden z wątków nie został wystarczająco dobrze wygrany. Czego my tu nie mamy: Robin jako załamana niemożnością wpływania na swój los była aktorka, mająca prawo co najwyżej do biernej obserwacji, jak jej wirtualny odpowiednik pieprzy głupoty o złomowanych robotach kuchennych - czyli pozbawienie człowieka tożsamości i swobody wyboru; Robin jako kochająca matka kalekiego syna - czyli bezgraniczna, a przy tym bolesna miłość macierzyńska; Robin wiecznie się czegoś się bojąca, dławiona przez strach przed wyzwaniami - czyli człowiek w kleszczach lęku przed życiem. Aaron jako cudowne, acz zarazem upośledzone dziecko kochające samoloty - czyli motyw małego, a potem już dorosłego geniusza, niezrozumianego przez otoczenie, dziwacznego i samotnego; szalejący na punkcie Robin Dylan - wątek romantyczny z kapką obsesji; niesłychana ewolucja techniczna, umożliwiająca tworzenie filmowych postaci, ale i zacierająca granicę pomiędzy prawdą a fałszem - motyw bezduszności techniki; ludzie zażywający masowo narkotyk, żeby uciec od twardej rzeczywistości, kreujący swoje własne, dzikie światy - futurystyczna dystopia obrazująca zniewolenie jednostki w świecie fantazji. To tak na szybko, być może po głębszym namyśle znalazłabym coś jeszcze.

Niestety, wszystkie te koncepcje zostały w moim odczucie zaledwie liźnięte. Żadnej nie wygrano do końca. Być może po prostu zabrakło czasu. Gdzieś po drodze gubi się córka głównej bohaterki, jej menedżer Al, jej dawne życie, a pasja jej syna staje się

No i parę zagwozdek:

Jak osoba żyjąca całkowicie w swoim wyimaginowanym świecie może troszczyć się o swoje biologiczne przetrwanie? Przecież po par dniach wyziębi się, umrze z głodu i pragnienia, nadzieje się na coś ostrego. Nie będzie zdolna nawet podetrzeć swojego tyłka, nie mówiąc o bardziej skomplikowanych, a przecież KONIECZNYCH - choć jakże mało romantycznych - czynnościach.

Jak w takim wyimaginowanych świecie można spotkać drugiego człowieka? Żeby nawiązać porozumienie, musimy się znaleźć w tej samej przestrzeni, w tym samym czasie i być dla siebie komunikatywni. W Matriksie rodzeństwa Wachowskich wszystkie uwięzione w kokonach jednostki łączyło JEDNO fikcyjne universum. Tutaj każdy błądzi we własnym świecie ułudy, co czyni nawiązanie kontaktu z drugą osobą bardzo trudnym, jeśli nie niemożliwym. A przecież Dylan pokazuje dopiero co wybudzonej Robin wyniki jakichś badań genetycznych. Badania w takim świecie???

Ostatniej nocy (16/17 czerwca) obejrzałam ten film po raz drugi. Wciąż go do końca nie rozumiem tego filmu, ale mimo to poleciłabym miłośnikowi uroczych dziwadełek oraz ambitniejszego sci-fi.

ulalume

Przepraszam, nie dokończyłam zdania "a pasja jej syna staje się..." Zapomniałam już, co miałam napisać, więc ujmę to inaczej: "...a pasja jej syna zostaje wtłoczona w ramy "nowego wspaniałego świata", który przejmuje część jego koncepcji (budynki-balony) - tylko czy to naprawdę są jego koncepcje, czy tylko architektura wyewoluowała w takim, a nie innym kierunku? Tego się nie dowiemy, bo on sam zostaje zepchnięty na dalszy plan."

ocenił(a) film na 8
ulalume

Jeśli film Ci się spodobał ale pozostawił wiele niewygranych kwestii oraz niekonsekwencji to polecam pierwowzór Stanisława Lema, czyli powieść "kongres futurologiczny". Ten film ekranizacją nazwać byłoby nadużyciem, ale luźną interpretacją z wątkami powieściowymi owszem nazwać film należy. Naprawdę polecam tę lekturę. Należy do tych z rodzaju które czyta się jednym tchem i nie można się oderwać puki się nie skończy, szczególnie że obszerna nie jest. 140 s chyba...
Te niewysycone niewygrane wątki o których piszesz, to sądzę, że dlatego tak zostały liźnięte, iż po pierwsze nie było ich w powieści, a dwa, że Lem pisze niestety niezbyt filmowo, (co nie znaczy że nudno! ) Dlatego też w moim odczuciu, aby zobrazować ideę powieści i przenieść na film, trzeba było stworzyć wątki poboczne jako sposób narracji treści opowiadania Lema. Jest to może pobieżnie pokazane, ale jak przeczytasz powieść to stwierdzisz że wystarczające by przekazać istotę.
I kolejna Twoja kwestia, jak ci ludzie będący w ciągłej halucynacji mogą o siebie zadbać, komunikować się i przeżyć. I tu rzeczywiście w filmie tego nie pokazano tak jak w powieści, pewnie ze względu na pewną komiczność opisu Lema. A tam? Tam ludzie rzeczywiście nie dbali o siebie i chorowali a potem umierali, ale ... Nie chcę spoilerować. Wiedz że nawet jeśli oglądałeś film będziesz miał przyjemność z przeczytania książki, jeśli lubisz tematykę SF.
Jeszcze kwestia zarzutu o to jak możliwa jest wspólna, jak w matrixie, weryfikacja jednako odczuwanej rzeczywistości, skoro to subiektywna halucynacja. I tu umknął ci jeden szczegół filmu, a mianowicie, że Dylan chyba oprowadzając Robin po nowym świecie, zaraz po przebudzeniu z hibernacji mówi, że człowiek przyjmując halucyny wydziela feromony które wpływają na układ nerwowy innych tak, że jego wyśniony świat rzutowany jest na postrzeganie innych... Coś w tym stylu... To jest trochę słabe i niepotrzebne, gdyż tego w książce Lema niema. Tam to jest podane tak: Środki pycho-chemiczne to nie halucynogen który powoduje twoje dowolne wizje ale środek który działa na ośrodkowy układ nerwowy wszystkich generując jednakie złudzenia. Tam kabel z bioportu matrixa został zastąpiony mnemonizowaną żywnością i oparami powietrza które generują obraz rzeczywistości. środki indywidualnie halucynujące umysł też tam są ale to kolejny poziom. W ogóle rzeczywistość w powieści to poziomy halucynacji podobne jak poziomy snu w incepcji.
Ale nie o to chodzi. Tak naprawdę chodzi o to co następuje po przeczytaniu całości i ostatniej sceny... Chodzi o doznanie szoku i to co się z niego rodzi. Reflaksja... I to jest prawdziwa moc powieści. Naprawdę polecam!
PS. Dostrzeżesz też pewne podobieństwo pomiędzy ostatnią sceną filmu i książki. To zupełnie inna narracja ale ukryte znaczenie to samo... Takimi właśnie odmiennymi wątkami posłużył się reżyser by zobrazować nieobrazowalne, czyli Lema... I w tym zakresie, uważam, że udało mu się... :)

ocenił(a) film na 8
chalice78

I jeszcze ostrzegam przed czytaniem w miejscach publicznych. Jeśli masz wystarczającą wyobraźnię i śmieszą cię zdarzenia absurdalne to będziesz co i raz chichotał czytając np w autobusie i narażając się że ktoś posądzi cię o spożycie jakichś... Środków zmieniających postrzeganie... ;)
Lem opisuje tam przezabawne jak dla mnie sytuacje... komizm groteska niepokój i fascynacja. To można odczuwać czytając kongres...

chalice78

Tu Ulalume. :) Musiałam zmienić nick, gdyż za Chiny nie mogłam się zalogować na swoim starym koncie. Teraz muszę oceniać moje ukochane filmy i postaci od nowa, buuu... :(

Oj, przepraszam, gdzie moje maniery! :) A zatem - serdecznie dziękuję za obszerną wypowiedź. Nie zdecyduję się jednak na przeczytanie (przynajmniej w najbliższym czasie) polecanej przez Ciebie książki, mam od groma innych lektur "na wokandzie". Film oceniłam jako odrębną całość: intrygujący, lecz nierówny.

ulalume

Film przestaje być logiczny w momencie przyjęcia pierwszej ampułki;
Dlaczego miała by rozmawiać z synem przez szpiegowskie okulary, nic nie wskazywało na to że biorą udział w ataku separatystów. Dziwne tez że w ataku bierze udział akurat jej córka, która w dodatku przebiega obok nie rozpoznając własnej matki..
W jaki sposób wyświetliła syna na monitorze w trakcie przemowy.
W jaki sposób posiłek przygotowany został w dwie sekundy. Skoro tylko się wydawał posiłkiem po co wyjaśnienie o szybkości windy.
Dlaczego widzimy na miejscu kongresu ponownie tego faceta od skanów który zawiera z nią nową umowę, co on tam robi?
Na miejscu konresu ludzie mimo że widząc innych jako postaci kreskówkowe wchodzą ze sobą w interakcje, jednak że przy końcu filmu doktorek mówi że Robin nie może wrócić tam gdzie była ponieważ każdy ma własną, inną halucynację. Kto więc dał jej pigułkę negującą chemikalia?
Dlaczego nie mogą znaleźć jej syna, co to znaczy że go tutaj nie ma i nie wiadomo kim jest w tamtym świecie, skoro nie ma żadnego tamtego świata tylko osobista halucynacja?
Sama 20 letnia hibernacja też wydaje się tylko jej ułudą, budzi się nie w rzeczywistości ale dalej w halucynacji. Niby dla oswojenia i płynnego przejścia ale to nie personel ją wybudza z halucynacji tylko przemycona tabletka kolegi. A w rzekomej rzeczywistości spotyka półprzytomną leżącą kobietę w poniszczonym stroju sugerującym że jest z personelu, jednak nikt jej nie pomaga. Robin za to udaje się balonikiem do fruwającego na zeppelinach laboratorium, w którym akurat znajduje się doktorek który leczył jej syna. To wszystko wygląda tylko jak jej sen.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones