Chciałbym napisać nie tyle o filmie samym w sobie (Który swoją drogą, jest dość słaby), co o technice animacji. Na pewno każdy z nas widział "Kto wrobił Królika Rogera". Jak to możliwe, że w filmie z 1988 roku, człowiek ma wrażenie, że animki naprawdę są na ekranie, a w filmie z 1996 roku, wyraźnie widać pewną "Barierę"? Co zrobiono w tamtym filmie, że udało im się osiągnąć taki efekt?
Ano technika, panie :)
W Króliku Rogerze postaci rysowano ręcznie, a w scenach z żywymi aktorami używano jakorekwizytu pluszowej maskotki, tak, aby animatorzy wiedzieli jak rozkłada się światło w poszczególnych ujęciach. W Space Jam cieniowanie było już zrobione komputerowo - a maszyna jednak, mimo obliczeniowej wyższości nad człowiekiem, nie ma "duszy" i matematyczne skalkulowane światło nie zawsze odpowiada rzeczywistości. Dlatego też zresztą większość komputerowo generowanych stworów w dzisiejszych filmach wygląda nienaturalnie - właśnie przez tą cyfrową, perfekcyjną sztuczność.