Ja od początku się domyśliłam że ta blondyna to matka dziewczynki, bo gdzieś ta matka musiała być, pokazywali tylko ojca, który chce odzyskać dziecko, więc logiczne że matka musi być gdzieś blisko. A później jeszcze te różne informacje o matce Mony, plus to że Kevin o wszystkim wiedział i kto adoptował Monę i miał też inne informacje o dziecku. Więc film bardzo przewidywalny od początku do końca. Niby podobał mi się, jak wiele innych filmów, ale nie mogę wystawić mu zbyt dobrej oceny. Co do gry aktorów nie było tragedii, ale sam scenariusz jest do bani. Jakim cudem facet po wybuchu samochodu przeżył, później dostał kulkę i też jeszcze wstał? jakim cudem w ogóle był na wolności skoro zabił na początku kobietę, lub przynajmniej postrzelił próbując zabić, gdy chciała zabrać jego córkę? Dostał tylko parę miesięcy? Może miał żółte papiery i tylko w wariatkowie siedział? Ale też nie, bo była mowa że był więźniem. Nie mam pojęcia. Owszem w innych filmach też są absurdy, ale tutaj stanowczo tego za dużo.