Od pierwszej sekundy oglądania tego filmu w kinie zostałam jakby przeniesiona do innej krainy. Z każdą minutą film wciągał jak nigdy dotąd. Reżyser mnie ujął! Nie mam pojęcia jak to zrobił, ale film totalnie nie przypomina takiego powszedniego seansu w kinie. Został inaczej nagrany niż każdy, odbiega od normy(?), tradycji(?). Retrospekcja dorastania Artura ukazana kompletnie inaczej niż zwykłe "dziesięć lat później". Muzyka - kolejny "nadprzyrodzony" aspekt - zrywa z fotela! Te nuty są inne... Z kina wyszłam totalnie zaskoczona (oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa) i rozłożona na łopatki! To było coś niesamowitego! PS. Reżyser i inni chyba przeszli samych siebie