PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=6878}

Król Lew

The Lion King
8,2 573 447
ocen
8,2 10 1 573447
8,4 35
ocen krytyków
Król Lew
powrót do forum filmu Król Lew

Marna ta bajeczka.

ocenił(a) film na 5

W dzisiejszych czasach ludzie lubią, filmy które wręcz "chwytają za sercę"
(tak, biorąc pod uwagę że lata 90' to był te czasy, 20 lat no nie wiek)
Wystarczy nawet marny scenariusz, marny montaż, a tylko jeden motyw,
choćby drobnostka, jakaś łądna piosenka i film staje się hitem, którym
film z całkowitą szczerością nie jest. Disney ma w swoim dorobku wiele
wrecz śiwetnych filmów, takich które przeszły do historii, takich jak na
przykład przygody Myszki Miki, kaczora Donalda, których widoczne ślady również
dzisiaj znajdują swoje miejsce w popkulturze. Z całym szacunkiem, ale to "fenomenalne
widowisko" "Król Lew" zajęło wyjątkowo kiepskie miejsce. Nie wydaje mi się, by postać
Simby, czy Pumby stanowiła ikonę w czym kolwiek. Oczywiście, nie licząc zabawek, czy
naklejek na drzwi. Nic nie zarzucam piosence, która jest chwytliwa, ale nie jest przebojem
wszechczasów, a któy jest uważam i wychwalana jak bożki ora zludzie którzy marzą się
słuchając ja. Jak dla mnie, film jest całkiem infantylny i prosty, rzeczywiście,
są tam momenty, które człowieka wzruszą, ale na pewno nie są to momenty, które
powinny być zalewane szampane i wiwatowane. 22-ie miejsce w rankingu filmów, to chyba
jakiś marny żarcik, albo manifest "trolli", albo ludzi, którzy filmu nawet nei obejrzeli, albo
tylko obiło im się o ucho, że jest taki "boski". Jak dla mnie Disney ma w zanadrzu o wiele lepsze
widowiska: Choćby nawet "Piękna i Bestia", "Kopciuszek" i wiele innych.


ocenił(a) film na 10
Retexid

Wybacz, ale całkowicie się z tobą nie zgadzam, ale po kolei:

- Marny scenariusz: do tego nie mogę się odnieść, ponieważ nie przedstawiłeś argumentów.
- Marny montaż: Król Lew jest jak na 1994 arcydziełem, pod względem montażu czy animacji, powie ci to każdy.
- Przygody Myszki Miki ? To stawiasz na przeciw Króla Lwa ? Przecież LK bije na głowę wymienioną przez ciebie produkcję.
- Powiem tak w Królu Lwie to nie postacie są najważniejsze, a HISTORIA, która została opowiedziana.
- Czy film musi być skomplikowany, żeby być arcydziełem ? Każdy moment w tym filmie został idealnie wyważony, a całość przekazuje mnóstwo prawd życiowych, mówi co to odwaga, miłość, poświęcenie czy zdrada. Jest tu również mowa o przeszłości, która boli, ale przed którą nie można uciec, a prawdziwie zachwyca to, że dzieci widzą tu przyjemną opowiastkę o lwach, a ludzie dojrzalsi widzą co ona symbolizuje, widzą, że wszystko tu ma swoje głębokie znaczenie dlatego jest to film niesamowity.
- Masz rację miejsce 22 jest nie adekwatne powinna być pierwsza 10.
- Pięknej i Bestii nie widziałem, a Kopciuszek nie wybija się z wielu filmów Disney'a.

Może odnieś się do muzyki - jest genialna !

ocenił(a) film na 5
WielkiMou

"- Masz rację miejsce 22 jest nie adekwatne powinna być pierwsza 10."

kpisz sobie ?

Scenariusz jest marny, bo zawiera dużo patetycznych wypowiedzi głównych bohaterów.

" Marny montaż: Król Lew jest jak na 1994 arcydziełem, pod względem montażu czy animacji, powie ci to każdy."

Słyszysz siebie ? Raczej "Kosmiczny Mecz" jest jak na tamte lata prawdziwym cudem animacji komputerowej
oraz połączenia animacji z filmem i aktorami.


" Powiem tak w Królu Lwie to nie postacie są najważniejsze, a HISTORIA, która została opowiedziana."

Co jeszcze bardziej potwierdza to, że postacie nie znalazły się na wysokim miejscu w popkulturze.

10 miejsce w rankingu, wywołałoby nie lada śmiech na sali.

"Król Lew w pierwszej 10-ce najlepszych filmów. Pokonał Django,
Listę Schindlera i Chłopców z Ferajny."

Sam widzisz, że to z góry niepoważne.



Brawo. Zniżyłeś się do chyba krytycznego poziomu "argumentacji"






ocenił(a) film na 10
Retexid

Jak na razie ty nie podałeś zbyt wielu argumentów, pamiętaj, że Król Lew to animacja rysunkowa z elementami animacji komputerowej. Jak już napisałem postacie, nie są ważne, ale są znane, może nie jakoś nadzwyczajnie, ale większość osób kojarzy Simbę. Cały ranking FW jest niepoważny, ale nie o tym dyskusja. Wytocz więcej argumentów, a jeśli chodzi o scenariusz jakieś konkretne wypowiedzi ?

ocenił(a) film na 5
WielkiMou

" Cały ranking FW jest niepoważny,"

Skoro niepoważny, to dlaczego ten film powinien być w pierwszej 10-ce ??

Co do scenariusza, wszystkie wypowiedzi skierowane są raczej dla dzieci z klas 1-3,
to KOMEDIA FAMILIJNA, która nie powinna być porównywana z DRAMATAMI ŚWIATOWYMI.

ocenił(a) film na 10
Retexid

Ranking powinien być zupełnie inny w całości, są filmy nie doceniane, ale cóż nie ma systemu idealnego.

To NIE JEST komedia, ok może i jest kierowana do dzieci, ale nie jest dla dzieci.

ocenił(a) film na 5
WielkiMou

"ok może i jest kierowana do dzieci, ale nie jest dla dzieci."

Chyba na odwrót..... ?

ocenił(a) film na 10
Retexid

No nie wiem, ale na prawdę nie widzisz jak fabuła co chwilę sprytnie podrzuca kolejny morał ?

ocenił(a) film na 5
WielkiMou

A co to ma do rzeczy ? Tak, ta bajka ma mnóstwo morałów, jak każda BAJKA.
Bo Bajka, zawiera morały z reguły tak jest.

Gratuluje braku argumentów.


ocenił(a) film na 10
Retexid

Raczej kontrargumentów...

Właściwe to nie morały to coś głębszego...prawdy życiowe, nawet nie wiesz ile ten film może nauczyć nawet dorosłego. Różnica jest taka, że morał z bajki rozumie każde dziecko, a ukryte prawdy z Króla Lwa zrozumie tylko ktoś dojrzalszy.Nie mam zamiaru się kłócić, jeśli już to chcę dyskutować.

ocenił(a) film na 5
WielkiMou

Dlatego to film familijny ;)

Prawdy życiowe ? Na Boga, jest ich pełno, nie tylko w filmach.

Ja również nie mam zamiaru się kłócić,
ale 22 miejsce w rankingu to "suchar" ;)

ocenił(a) film na 10
Retexid

Wiem, ale dla mnie ten film w 1,5 godziny zamknął niemal wszystkie prawdy życiowe okraszone doskonalą muzyką, animacja czy genialnie dobranymi głosami. Ani ja cie nie przekonam ani ty mnie, dla mnie 22. to za mało dla ciebie za dużo.

ocenił(a) film na 5
WielkiMou

No w sumie racja. To forum jest bez sensu.

ocenił(a) film na 10
Retexid

Ja tam lubię podyskutować, ale to i tak niczego nie zmienia.

ocenił(a) film na 5
WielkiMou

"Ja tam lubię podyskutować, ale to i tak niczego nie zmienia."

To wyjątek potwierdzający regułę ;)


Dyskusja na tym forum jest bardzo trudna.

ocenił(a) film na 10
Retexid

Na ogół jest.

ocenił(a) film na 10
Retexid

O kolejny hater i dziecko 21 wieku? Gratuluję. Szkoda czasu na komentowanie.

WielkiMou

Z tego co wiem OBIEKTYWNIE "Króla lwa" na głowę bije animacja Disneya "Fantazja" z 1940r. a także anime "Spirited Away: W krainie Bogów" z 2002r. Natomiast kasowo "Króla lwa" przebili "Frozen i "Toy Story 3". ;)

Ale to nie zmienia zdania, że "Król lew" jest jednym z najlepszych, ALE nie najlepszym. ;)

A to, że na filmwebie jest najlepszą animacją to o niczym nie świadczy. ;) tutaj np. jest dosyć nisko, aż zbyt nisko wg mnie, bo w pierwszej dziesiątce powinna się znaleźć...
http://www.filmus.pl/najlepsze-filmy/animowane

Ale ten już na bank będzie ci odpowiadał. ;)
http://www.ocenfilm.pl/ranking,10,1,,4,1,najlepsze-bajki

ocenił(a) film na 10
cloe4

Nie ma obiektywnych ocen, a kasowo może i tak, ale to nie była uczciwa konkurencja...

WielkiMou

No tak, w końcu "Król lew" to film innych czasów, ale był on w kinach aż dwa razy na świecie. ;)

ocenił(a) film na 10
cloe4

To fakt, ale wtedy wszystko było inne, poza tym za drugim razem nie zgarnął wiele, a jego rozgłosu i sukcesu nie powtórzyło Frozen ani Toy Story 3.

WielkiMou

Wiem, wiem... ;D

ocenił(a) film na 10
cloe4

Aczkolwiek Frozen jest bliskie poziomem Lion Kinga, a przynajmniej tak uważam.

Choć i tak jedyny film, który wzbudził we mnie takie emocje jak LK to HTTYD 2.

WielkiMou

U mnie HTTYD 1. ;)

ocenił(a) film na 10
cloe4

Ja byłem w szoku i zrozpaczony, choć HTTYD1 też wzbudza emocje.

ocenił(a) film na 9
cloe4

"Fantazji" nie oglądałem, ale jak głęboko zakorzenione w japońskiej kulturze "Spirited Away", że pełny sens tej animacji i całej symboliki w niej zawartej rozumie może z 2-3% ludzi na świecie może być lepsze od LK? :)

A te rankingi to jakieś żarty (szczególnie drugi), to już nawet ten na filmwebie jest lepszy

G00N3R

"A te rankingi to jakieś żarty (szczególnie drugi), to już nawet ten na filmwebie jest lepszy" Zgadzam się, ale ten z filmwebu też powoli schodzi na psy. ;)

ocenił(a) film na 9
cloe4

On zawsze był kiepski, ale stał się wielkim żartem wraz z tym 3 miejscem "Nietykalnych"...

http://theyshootpictures.com/gf1000_all1000films.htm - to jest najlepszy ranking jaki widziałem, ale tyle pozycji do nadrobienia, że głowa mała. :)

G00N3R

Większości filmów jakie się tam znajdują nie znam, ale przynajmniej są one z różnych krajów. A filmweb ogranicza się jedynie do amerykańskich (i mało kiedy polskich) filmów.

Co do "Nietykalnych", nie oglądałam. ;)

ocenił(a) film na 9
cloe4

Spoko, sam znaczną część tylko kojarzę, albo nie znam w ogóle, ten ranking to bardziej kierunek/wyznacznik w jaką stronę chciałbym pójść w tej przygodzie po świecie filmów. ;) Lepszego nigdy nie znalazłem.

A filmwebowe zestawienie to ranking nie najlepszych, a najpopularniejszych filmów, dlatego jest taka dominacja filmów z Hameryki, a brak chociażby świetnie rozwijającego się kina azjatyckiego (tylko Miyazaki i Kurosawa się w zasadzie przewijają).

Swoją drogą, tak patrząc na pozycję HtTYD 2 co to będzie jak LK przegoni... :(

G00N3R

W sumie to chyba wolę Króla lwa od HTTYD 2, ale obie animacje uwielbiam, wiec szczerze mówiąc... po prostu mam w gdzieś ranking... ;D

ocenił(a) film na 9
G00N3R

Obejrzyj "Fantazję", gorąco polecam. Niedawno została ponownie wydana na DVD w ramach cyklu "Czarne charakterki" i ukazała się w Empiku razem z innymi klasykami Disneya, jak "Pinokio", "Alicja w krainie czarów", "Zakochany kundel", "101 dalmatyńczyków".

Też uważałem "Króla Lwa" za najlepszy film Disneya, dopóki nie obejrzałem "Fantazji". Dziś uważam "Króla Lwa" za jeden z pięciu najlepszych filmów tego studia, obok właśnie "Fantazji", "Bambiego", "Pięknej i Bestii" i "Piotrusia Pana". A gdy uwzględnić jeszcze filmy Pixara CGI, to dojdzie jeszcze "Odlot", "Gdzie jest Nemo?" i "WALL-E".

ocenił(a) film na 9
Trojden

Rozumiem, że chodzi o tą wersję z 1940 roku? Dodana do listy, pewnie na dniach obejrzę. ;)

ocenił(a) film na 10
Trojden

Fantazja jest genialną animacją, to fakt. Ale jest zdecydowanie mniej znana (z oczywistych powodów) od Króla Lwa, więc większość zapytanych osób powie, że KL jest najlepszy.

Wiadomo, że za "najlepsze" uznawane jest to, co większość za takie uzna. Szanujemy zatem opinie wszystkich ludzi, ale jeśli ponad 50% zapytanych ludzi powie, że wg nich najlepszą animacją w historii jest KL, to tak właśnie jest. I tyle. Nie ma co się o to kłócić :)

Ja osobiście wyżej od Króla Lwa stawiam Mulan, jest bliższa mojemu sercu, bardziej mnie wzrusza, choć zdaję sobie sprawę, że pod każdym względem Król Lew jest lepszy. Po prostu ja lubię Mulan bardziej. Ty Trojden uważasz za jeden z najlepszych filmów Piotrusia Pana, którego ja osobiście w wersji Disney'a średnio lubię. Pixarowski Odlot mnie nie porywa, a Gdzie jest Nemo uznaję za najbardziej przereklamowaną bajkę (swego czasu czytałam artykuł, gdzie uznawano ten film za najlepszą animację komputerową w historii i kompletnie nie potrafiłam tego zrozumieć), ale szanuję fakt, że dla Ciebie są to świetne filmy :)

Ot, stara prawda. Ilu ludzi, tyle opinii :)

ocenił(a) film na 9
Amadzia

Po prostu chyba każdy może powiedzieć w odniesieniu do siebie, że filmy dzielą się na cztery kategorie:

1) Filmy, które lubię i szanuję
2) Filmy, które lubię, ale ich nie szanuję
3) Filmy, które szanuję, ale nie lubię
4) Filmy, których ani nie lubię, ani nie szanuję.

Po prostu widać, że Ty bardziej lubisz "Mulan" niż szanujesz ten film, z kolei "Króla Lwa" bardziej szanujesz niż lubisz. Można to zrozumieć.

Ja np. bardzo szanuję filmy Ingmara Bergmana, ale ich nie lubię, bo zwyczajnie ciężko się je ogląda, podobnie jak filmy Wernera Herzoga. Z kolei uwielbiam film "Komando" ze Schwarzeneggerem, bo przyjemnie się go ogląda, ale go nie szanuję, bo jest głupi i naiwny jak nie wiem co, podobnie jak filmy o Bondzie.

Z filmów animowanych, za najlepsze obok "Fantazji" i "Króla Lwa" uważam "Tajemnicę IZBY" (vel "Dzielną panią Brisby" - oryginalny tytuł to "The Secret of NIMH"), "Spirited Away - w krainie bogów", "Nausicę z Doliny Wiatru" i "Grobowiec Świetlików".

A wracając do Disneya, to uwielbiam i doceniam "Piotrusia Pana" dlatego, że przedstawia naprawdę dobrą przygodę, wszystko zostało tam zrealizowane znakomicie, a każda postać jest barwna, ma oryginalną osobowość i zapada w pamięć. Jest tu wszystko, co najlepsze - dalekie krainy, sceny latania, sceny walk na broń białą, piraci, Indianie, syreny, muzyka, ogromna dawka humoru (w większości slapstickowego, ale ja to uwielbiam), świetny czarny charakter i naprawdę ładna muzyka. Świetna rozrywka w świetnej oprawie i środowisku.

Piotruś Pan - bardzo zarozumiały i pewny siebie, brawurowo odważny i lubiący pogrywać z czarnym charakterem, a jednocześnie dający się lubić.

Wanda - odpowiedzialna i obowiązkowa, a przy tym wrażliwa, romantyczna i marzycielska.

Janek - mały naukowiec, chodząca encyklopedia, nad wiek rozwinięty, a jednocześnie niepozbawiony dziecięcych cech i uroku.

Michaś - co prawda typowy czterolatek, ale jakże uroczy.

Pan Darling - stanowczy, twardo stąpający po ziemi, nielubiący być lekceważonym, a jednocześnie mający miękkie serce, choć nie zawsze to okazuje.

Pani Darling - spokojna, wyważona, wyrozumiała, opiekuńcza i obowiązkowa matka.

Kapitan Hak - bardzo sprytny i inteligentny, groźny, a jednocześnie bardzo śmieszny i panicznie bojący się krokodyla.

Bosman Smith - bardzo oddany Hakowi, taki podnóżek, jak później Toudi z "Gumisiów". Chciałby być bezwzględny, bezlitosny i bezduszny, ale jest na to zbyt miękki. Nawet nie patrzy na cel, gdy strzela z pistoletu.

Wódz Indian - groźny, dumny, bezwzględny, ale jednocześnie potrafiący okazać wdzięczność i kochający córkę.

W pewnym sensie "Piotruś Pan" jest przeciwieństwem ckliwych i romantycznych filmów o księżniczkach, z którymi tak często kojarzony jest Disney. W filmach o księżniczkach bohaterowie często są papierowi i bez osobowości, a w "Piotrusiu Panie" jest inaczej, co jak najbardziej przemawia na jego korzyść.

Gdy oglądam sceny z Hakiem, bosmanem i krokodylem, za każdym razem umieram ze śmiechu. A pies Darlingów, Nana, jest przeuroczy.

Jakie znasz inne filmy o Piotrusiu Panie? I czy wersja Disneya nie jest pierwszą, którą w życiu widziałaś? Ja po raz pierwszy oglądałem disneyowskiego "Piotrusia Pana", gdy miałem 6 lat, i z miejsca pokochałem ten film. Nadal pozostaje jednym z moich ulubionych, choć gdy dorosłem, dostrzegłem i inne jego walory. Jako dzieciak nie byłem w stanie określić, dlaczego ten film mi się tak podoba. Teraz jestem.

Dlaczego stwierdzasz, że "Fantazja" jest mniej znana z oczywistych powodów? Ja w sumie nie do końca wiem, jakie to są powody. Czy chodzi o czas powstania? Królewna Śnieżka, Pinokio, Bambi i Dumbo są o wiele bardziej znane niż "Fantazja", mimo że powstały w zbliżonym okresie. W latach 90. ukazywało się nawet pismo dla dzieci pt. "Dumbo", później zmieniło tytuł.

Czy chodzi raczej o to, że "Fantazja" jest filmem eksperymentalnym, nowatorskim i trudniejszym w odbiorze niż większość pozostałych filmów Disneya?

Niedawno "Fantazja" została ponownie wydana na DVD, tym razem ukazała się w Empiku w ramach cyklu "Czarne charakterki", razem z innymi filmami Disneya.

W sumie zagadką pozostaje też, dlaczego "Wielki mysi detektyw" i "Bernard i Bianka w krainie kangurów" również są jednymi z najmniej znanych filmów Disneya, skoro są jak najbardziej dobre i warte obejrzenia.

BTW, znasz animowany film "Podróże Guliwera" z 1939 wytwórni Paramount Pictures? W latach 90. oglądałem to na kasecie w wersji z polskim lektorem (Januszem Koziołem) i mam ogromny sentyment do tego filmu. Ciekaw jestem, ile osób widziało ten film. Podobnie z "Małym Nemo w krainie snów", inną animacją mojego dzieciństwa. Choć gdy obejrzałem to po latach, uznałem to za dosyć słaby film, choć zapadający w pamięć przez atmosferę, straszne sceny i bardzo dobrą animację.

ocenił(a) film na 9
Amadzia

No i poza tym można zadać pytanie: jaki procent z ludzi uważających "Króla Lwa" za najlepszy film animowany w historii widziało "Spirited Away", "Fantazję", "Nausicę z Doliny Wiatru", "The Secret of NIMH" i "Grobowiec świetlików".

Generalnie to, chociaż uwielbiam filmy Disneya, to uważam, że obiektywnie lepsze w tworzeniu porywających historii jest studio Ghibli, bo ono w większości tworzy oryginalne scenariusze, a nie oparte na starych baśniach, bajkach i książkach, a bohaterowie są bardziej złożeni. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich filmów Ghibli w porównaniu z wszystkimi filmami Disneya, jednak gdy zadać pytanie, jaki procent filmów Disneya można nazwać arcydziełami, i jaki procent filmów Ghibli można nazwać arcydziełami, to Ghibli zdecydowanie wygrywa.
Disney specjalizuje się w interpretacjach i adaptacjach baśniowych i książkowych historii, a Ghibli w tworzeniu oryginalnych scenariuszy. Na tym polega przewaga Ghibli. No i na tworzeniu złożonych bohaterów.

Disney'owi zdarzyły się dosyć nijakie filmy - "Aryskotraci", "Bernard i Bianka", "Oliver i spółka", "Rogate ranczo" i przeciętne "Miecz w kamieniu", "Księga dżungli", "Robin Hood", nie wspominając o wszystkich niepotrzebnych sequelach ani zmalowanych wraz z Pixarem autach i samolotach. A studio Ghibli ma na koncie najwyżej jeden-dwa filmy, które można nazwać nijakimi lub przeciętnymi (a i tak będzie to określenie dość niesprawiedliwe).

ocenił(a) film na 10
Trojden

O matko... ale wypracowanie :) Ja tylko krótko odpowiem.

Twój podział jest w sumie bardzo trafny, zgadzam się z nim. Są filmy, które doceniam pod względem artystycznym, ale nie poruszają mnie aż tak, jak inne. I są takie, które można by uznać za nieco żenujące, ale mimo wszystko bardzo je lubię.

Co do Fantazji... jest mniej znana z prostego powodu - nie jest to historia na podstawie książki, którą czyta się dzieciom. Powinieneś rozumieć, jak to działa - Kopciuszek, Królewna Śnieżka, Pinokio. Piotruś Pan, są to filmy może stare, ale zrobione na bazie książkowych wersji, więc automatycznie duża część dzieci ma z tymi historiami od małego większą styczność. Fantazja, jak sam wspomniałeś, jest dziełem eksperymentalnym i pewnie dużo osób w ogóle nie wie o istnieniu takiego filmu. Co prawda, można ją dostać teraz na DVD (mam na półce ten i prawie wszystkie inne filmy Disney'a), ale to nie zmienia faktu, że w dzisiejszych czasach przeciętny dzieciak ogranicza się raczej do tego, co obecnie jest tworzone i nie szuka starych tytułów (patrz: miliony dzieciaków krzyczących, że Kraina Lodu to najlepsza bajka Disney'a w historii).

Jeśli chodzi o Wielkiego Mysiego Detektywa czy Bernarda i Biankę - tak samo jak w przypadku Fantazji, większość filmów Disney'a, które zdobyły największy rozgłos to filmy na podstawie książek lub filmy, w których było dużo piosenek. To chyba (mówię na moim przykładzie) stanowiło o sile bajki - dla mnie najważniejsze były piosenki. Dopiero jak podrosłam, zaczęłam poszukiwać innych, mniej znanych tytułów.

W kwestii studia Ghibli - to nie Ghibli samo w sobie jest fenomenalne, a Hayao Miyazaki. Tak jak Walt Disney był wielki i dlatego studio Disney było wielkie, tak Miyazaki jest wielki i to dzięki niemu Ghibli jest wielkie. Inna sprawa, że filmy Ghibli nie do końca są dla dzieci - według mnie to są filmy, które mają zdecydowanie większe przesłanie niż Disney'owskie, ale są też wielokrotnie o wiele trudniejsze w odbiorze i też nie każdy je zrozumie, ponieważ występuje tam dużo odniesieć do japońskiej kultury. I w ogóle ciężko porównywać zachodnie produkcje Disney'a i japońskie produkcje Ghibli, bo to są dwa zupełnie odmienne światy :)

Musiałabym odświeżyć sobie sporo filmów, żeby odnieść się do ostatniego akapitu, więc napiszę tylko tyle, że Aryskotraci w moim rankingu stoją dość wysoko i uważam tą bajkę za jedną z lepszych Disney'a, ale to jak już pisałam - każdy ma swój gust :)

Podróże Guliwera, o których wspomniałeś, oglądałam, ale nie wiele już z tego filmu pamiętam, bo sporo lat minęło, od ostatniego razu, gdy go oglądałam.

ocenił(a) film na 9
Amadzia

"że w dzisiejszych czasach przeciętny dzieciak ogranicza się raczej do tego, co obecnie jest tworzone i nie szuka starych tytułów" - to wina rodziców, którzy powinni od najmłodszych lat zaznajamiać swoje dzieci z klasyką, zresztą nie tylko filmów, ale również muzyki, a nieco później i kabaretów. Jak byłem mały (w pierwszej połowie lat 90.), to rodzice puszczali mi "Królewnę Śnieżkę", "Piotrusia Pana", "Dumbo", "Piękną i Bestię", "Królową śniegu" (animację produkcji ZSRR z 1957), klasyczne krótkometrażówki z Kaczorem Donaldem, Myszką Miki, psem Pluto, Goofy'm i wiewiórkami, do tego w świetlicy w przedszkolu i zerówce panie puszczały dzieciom "Bambiego", "Małą syrenkę" i wiele innych bajek, a później rodzice zabrali mnie i siostrę do kina na "Króla Lwa", później na "Pocahontas".

Tak samo gdy byłem mały, to dzięki rodzicom wiedziałem kto to był Louis Armstrong i jaką muzykę grał i jaki miał głos, kto to jest Ennio Morricone i jak brzmi muzyka do filmu "Misja", kto to był Mozart, Bach, Beethoven, Czajkowski, Vivaldi, Bizet, Grieg i inni wielcy twórcy. A gdy miałem 8 czy 9 lat, poznałem skecze kabaretu Dudek takie jak "Sęk".

Rodzice powinni dbać o kulturalne wychowanie swoich dzieci, żeby te znały klasykę. Zachęcać je do poznawania świata i wielkich dzieł. I rodziców, którzy tego nie robią, uważam za złych rodziców.

"Wielki mysi detektyw" i "Bernard i Bianka" też są oparte na książkach - pierwszy oczywiście na "Przygodach Sherlocka Holmesa" Conana Doyle'a, drugi na książkach Margery Sharp. Te drugie nie są zbyt znane, ale bądźmy szczerzy: czy książki "Dumbo" i "Bambi" są bardziej znane?

Co właściwie podoba ci się w "Aryskotratach"? "Aryskotraci" to moim zdaniem słaby film z kilku powodów: raz, że ma słabą animację (jak na Disneya), szkicową i właściwie pozbawioną szczegółów, podobnie jak "101 dalmatyńczyków", "Księga dżungli" i "Robin Hood". Dwa, że nie robi żadnego wrażenia. Jest tam tylko jedna fajna scena, ta z pościgiem. Potem już tylko kocia rodzina próbuje dotrzeć do domu. Nie ma żadnej wielkiej przygody, żadnej wielkiej stawki, żadnego śmiertelnego zagrożenia (tylko przez jedną scenę koty były zagrożone śmiercią, potem już lokaj był daleko). Jest tylko romans, i to o wiele słabszy niż w "Zakochanym kundlu", który przynajmniej był zrobiony z charakterem, pasją i z sercem. A postacie nie są zbyt barwne. Piosenki - żadna nie zapadła mi w pamięć, może poza refrenem "Everybody want to be a cat". Generalnie, mało się dzieje w "Aryskotratach". Lokaj jako czarny charakter jest nieciekawy i nijaki, inaczej niż Cruella de Mon czy nawet koty syjamskie (jeśli można je nazwać czarnymi charakterami).

Piszę to z przykrością, bo lubię koty i lubię ręcznie rysowane filmy Disneya, ale moim zdaniem "Aryskotraci" to najsłabszy film Disneya. Trudno znaleźć słabszy, no, poza "Rogatym ranczem". Nawet w "Bernardzie i Biance" jest trochę lepsza przygoda i przynajmniej trochę zapadający w pamięć czarny charakter. A "Bernard i Bianka w krainie kangurów" jest już 10 razy lepszy od pierwszego filmu o dwóch myszach ratujących uprowadzonych ludzi.

ocenił(a) film na 10
Trojden

Powiem tak - jesteś zdecydowanie wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Moi rodzice z żadną klasyką mnie nie zapoznawali, a mimo to nie uważam ich za złych rodziców i nie podoba mi się, że ktoś może stawiać takie tezy.

Kiedy ja byłam mała to nie miałam żadnej styczności z bajkami Disney'a. W tv były 3-4 kanały na krzyż, w domu się nie przelewało, na chodzenie do kina nie było szans. Zaznajomiona byłam jedynie z bajkami emitowanymi podczas wieczorynki.

Z Disney'em zetknęłam się dokładniej dopiero w podstawówce, gdyż jedna z moich koleżanek (jako że miała bogatych rodziców) posiadała kasety VHS z chyba wszystkimi wydanymi wtedy bajkami. Dzięki temu mogłam je obejrzeć.

Aryskotraci zdobyli moje serce właśnie muzyką. Nie chodzi o chwytliwość piosenek i tekst, bo w tym momencie tekstu nawet nie pamiętam. Ale o muzykę samą w sobie. O "stary" klimat. Rysunki też były czarujące. Choć ogólnie bajka nie porywała, to i tak wg mnie jest zdecydowanie lepsza niż np. Oliver Twist, którego swoją drogą też lubię.

Jeśli ktoś chce wymienić naprawdę zły film Disney'a to powinien wspomnieć o Mulan 2, który jest zbrodnią. Ale czego spodziewać się po taniej animacji zrobionej tylko na VHS/DVD żeby zarobić pieniądze...

ocenił(a) film na 9
Amadzia

To może inaczej: osoby, które z takich czy innych względów nie miały możliwości zapoznać się z klasyką muzyki, filmów i kabaretów w latach dzieciństwa i wczesnej młodości, bardzo wiele tracą. A rodzice, których stać na to, by kupować kasety wideo i płyty z muzyką, powinni mieć klasykę i zapoznać z nią swoje dzieci, żeby te znały kulturę i sztukę.

Jeśli Cię uraziłem, to przepraszam.

"Oliver i spółka" to też słaby film jak na studio Disneya, i podobnie jak wiele filmów z lat 60. i 70. ma szkicową i ubogą w szczegóły i żywe kolory animację. Rysunki były zdecydowanie lepsze w "Królewnie Śnieżce", "Pinokiu", "Fantazji", "Bambi'm", "Alicji w krainie czarów" i "Piotrusiu Panie", nie wspominając o filmach z lat od 1989 wzwyż. Rysunki z filmów Disneya z lat 40. były bardzo artystyczne, pełne szczegółów i intensywnych, pięknych kolorów. Te ze "101 dalmatyńczyków", "Księgi dżungli", "Aryskotratów" i "Olivera i spółki" przypominają szkice, niedokończone rysunki. Nie ma w nich tyle artyzmu ile w "Pinokiu" czy "Fantazji".

Owszem, sequele animacji Disneya, które trafiały wyłącznie na wideo, są zawsze o wiele słabsze niż oryginały - może w dużej mierze dlatego, że w każdym przypadku reżyserem, scenarzystą i producentem jest zupełnie kto inny niż ten kto pracował przy oryginale.

Gdy w 1998 roku oglądając na kasecie film "Herkules" (wcześniej byłem na nim w kinie), na początku oglądałem zwiastuny, w tym zwiastun "majestatycznego, najbardziej widowiskowego wydarzenia filmowego - kontynuacji Króla Lwa - Czasu Simby", po usłyszeniu tego automatycznie się podjarałem, choć jednocześnie zdziwiło mnie, dlaczego ta "kontynuacja" ma być tylko na wideo, jak zapowiadali. Uważałem, że skoro robią kontynuację Króla Lwa, to powinni są dać do kin, jak pierwszą część. Wówczas nie wiedziałem, że "Czas Simby" robi zupełnie inna ekipa niż "Króla Lwa", i nie przypuszczałem, że "Czas Simby" może być aż o tyle gorszy od "Króla Lwa". A kiedy w końcu obejrzałem "Czas Simby", to zrozumiałem, dlaczego wyszedł tylko na wideo.

W ogóle moim zdaniem filmu mającego końcówkę tytułu "2", "3", "4", "5" lub słowo w tytule "Powrót" (no, oczywiście z wyjątkiem "Powrotu do przyszłości" :)), który to film powstaje bez udziału twórców oryginału - scenarzystów, reżyserów i producentów - nie powinno się określać mianem kontynuacji, bo to raczej kradzież tytułu niż kontynuacja.

Don Dahn, Roger Allers, Rob Minkof,, Irene Mecchi, Jonathan Roberts i Linda Woolverton nie zamierzali robić kontynuacji "Króla Lwa" i jej nie zrobili, więc "Czasu Simby" nie powinno się nazywać kontynuacją "Króla Lwa".

Tym bardziej że studio Walt Disney Animation Australia (późniejsze DisneyToon Studios) nie jest "w pełni" studiem Disneya, tylko bardziej jego "odnogą".

W sumie to najdziwniejsze, że "Alicja w krainie czarów" nie doczekała się kontynuacji - przecież od początku miała gotową książkową kontynuację, "Alicja po drugiej stronie lustra", więc w 1955 jak najbardziej mogłaby ukazać się kontynuacja "Alicji". Tutaj kontynuacja byłaby jak najbardziej na miejscu.

Zresztą ciekawe, czy gdyby wszystkie tzw. sequele filmów Disneya robili twórcy pierwszych części, i robili to zawsze w ciągu 5 lat od powstania oryginału, to jaki wtedy byłby efekt. Jak wtedy wyglądałby "Bambi 2", "Kopciuszek 2", "Piotruś Pan 2", "Zakochany kundel 2", "101 dalmatyńczyków 2", "Księga dżungli 2" itd., gdyby powstały odpowiednio w roku 1947, 1955, 1958, 1960, 1966 i 1972.

Doliczam każdorazowo 5 lat, bo rok na ułożenie scenariusza i cztery lata na zrobienie rysunków i animacji (z tego co wiem, produkcja pełnometrażowego filmu rysunkowego trwa od 3 do 5 lat).

A robienie "kontynuacji" 50 lat lub jeszcze później po powstaniu oryginału nie ma najmniejszego sensu.

ocenił(a) film na 10
Trojden

Tak sobie teraz myślę - co by nie mówić to nawet te "słabsze" według Ciebie filmy Disney'a i tak są o wiele lepsze od tych maszkar, które produkuje się w dzisiejszych czasach. Może faktycznie nie porywały, może miały średnią grafikę, ale i tak przyjemnie ogląda się takie filmy w niedzielne popołudnie z rodziną i ma się potem poczucie, że człowiek nie zmarnował czasu :)

Ha ha, kolejny raz mamy odmienne zdanie. Choć pierwszą część Króla Lwa oglądałam najpierw, a dopiero potem "Czas Simby" to z jakichś dziwnych powodów ta druga część bardziej przypadła mi do gustu. Może wynika to z tego, że była "mniej brutalna" (nie było sceny śmierci Mufasy, czy samotnej tułaczki cierpiącego Simby), ale lubię ją o wiele wiele bardziej od oryginalnego Króla Lwa. Choć masz słuszność, animacja jest gorsza. Ale z kolei pod względem muzyki "Czas Simby" nie odstaje od pierwszej części - i tu, i tu są zapadające w pamięć piosenki :)

Nie zawsze kontynuacje są słabe. Zazwyczaj są gorsze od oryginałów, ale jednak było kilka filmów, które mimo wszystko trzymały poziom. Bambi 2, choć nie powala, jest naprawdę warty obejrzenia. 101 dalmatyńczyków 2 też bardzo lubię. Nie pamiętam już drugiej części Zakochanego Kundla, więc nie wypowiem się w tej kwestii.

Masz rację - z Alicją jest ciekawa sprawa. Disney zrobił kontynuację, ale w postaci filmu fabularnego. I przyznać muszę, że może to i dobrze :) Nie wiem, jakby wyglądała taka animacja, a film jest naprawdę świetny.

Kontynuacje po wielu latach mają sens tylko wtedy, gdy ktoś ma naprawdę dobry pomysł na realizację. Teraz ciężko o filmy animowane od Disney'a - w końcu jesteśmy w erze animacji komputerowych, nikomu już się nie chce robić klasycznych filmów rysunkowych... a szkoda, bo miały zupełnie inny klimat. Ale tak jak mówiłam - jestem sceptyczna wobec kontynuacji, ale czasami potrafią mnie zaskoczyć. Kiedy pojawiła się informacja o realizacji Toy Story 3, byłam bardzo negatywnie nastawiona - po co robić coś takiego po ponad 10 latach? A jednak, trzecia część została przygotowana w taki sposób, że poczułam się znowu jak 10-letnie dziecko :) i życzę sobie, i Tobie, i wszystkim innym, żeby wszelkie ewentualne kontynuacje zawsze były robione z pomysłem i z sercem... a nie tylko dla kasy.

ocenił(a) film na 9
Amadzia

"Czas Simby" nie spodobał mi się m.in. dlatego, że był zupełnie niepotrzebny i wymuszony. "Król Lew" przedstawia konkretną, zamkniętą historię, która wyraźnie zmierza do ostatecznej konfrontacji Simby ze Skazą, z której tylko jedno wyjdzie zwycięsko. Nie ma tam żadnej Ziry ani zbuntowanych lwic - poza Skazą jedynymi przeciwnikami są hieny. W "Czasie Simby" Zirę i te lwice dopisano jakby na siłę. I nie wyjaśniono, dlaczego hieny nagle odeszły - przecież one sprawiały wiele frajdy w "Królu Lwie" i przed obejrzeniem "Czasu Simby" byłem pewien, że hieny się pojawią. A tu zonk. "Czas Simby" ewidentnie został zrobiony tylko dla kasy, a nie w celu opowiedzenia ciekawej historii będącej dalszym ciągiem "Króla Lwa".
Śmierć Mufasy i rozpaczy Simby to jedna z najbardziej emocjonujących scen filmowych, jakie w życiu widziałem. Jedna z najbardziej zapadających w pamięć. To jeden z powodów, z których uwielbiam "Króla Lwa" - obok sceny w wąwozie, początku filmu (chóry śpiewające w suahili podczas pokazywania wschodu słońca na sawannie i zwierząt zmierzających na prezentację Simby), końcowego pojedynku Simby i Skazy i sceny wchodzenia Simby w strugach deszczu na Lwią Skałę w celu objęcia tronu. Te sceny należą do moich ulubionych.
W "Czasie Simby" nie ma tak emocjonujących, zapadających w pamięć i epickich scen. Ten film robi o wiele mniejsze wrażenie niż "Król Lew".

Co do muzyki, to nic nie pobije motywu muzycznego podczas sceny w wąwozie - to po prostu majstersztyk. Owszem, "Czas Simby" ma niezłe piosenki, jednak gdy porównać muzykę instrumentalną, to trudno nie stwierdzić, że Hans Zimmer był w 1994 w szczytowej formie i dał z siebie wszystko co najlepsze.

W 2009 miłym zaskoczeniem była "Księżniczka i żaba" - wtedy wydawało się, że już nie będzie więcej tradycyjnych animacji, a jednak była. Może później też jeszcze będzie. Mam nadzieję.
Tak, "Toy Story" to jeden z nielicznych przykładów, gdy kontynuacje dorównują oryginałowi.

Disney zrobił aktorską "Alicję po drugiej stronie lustra"? Nie kojarzę - z którego roku to film, kto go wyreżyserował i kto gra główne role? Kiedyś widziałem jakiś film aktorski o Alicji po drugiej stronie lustra, ale nie wiem, czy to ten.
W ogóle to w latach 30. lub 40. Disney zrobił krótkometrażówkę o Myszce Miki po drugiej stronie lustra - Miki'emu śniło się, że przeszedł przez lustro, zmniejszył się i znalazł się w świecie po drugiej stronie lustra, gdzie wszystkie przedmioty codziennego użytku gadały i żyły. :) Miki nawet walczył (na miecz i igłę od nici) z królem karcianym, który oburzył się, że Miki tańczył z królową.

Retexid

Też nie szaleję za "Królem lwem", ale w wielu kwestiach nie zgadzam się z tobą. Montaż akurat jest nazbyt rewelacyjny. Wręcz aż za bardzo epicki. A walka Skazy i Simby jest wręcz mistrzowska. ;)

"Piękna i Bestia" mimo, że długo za nią nie przepadałam (ale zmieniłam zdanie) muszę otwarcie przyznać, że jest o wiele lepszym musicalem. Romans też nie bierze się z d*py jak "The lion King".

"Jak dla mnie Disney ma w zanadrzu o wiele lepsze widowiska" - brawo!!! Jest osoba, która poza mną potrafi to powiedzieć. ;D
Wg mnie "Pocahontas", "Dzwonnik z Notre Dame","Tarzan","Kraina lodu", "Zaplatani", "Mój Brat niedźwiedź", "Mała syrenka", a nawet komediowy "Herkules"są lepsze od "Króla lwa. ;)

cloe4

Zapomniałam jeszcze o "Mulan". Ona wg mnie też była lepsza od "Króla lwa". ;)

ocenił(a) film na 9
cloe4

"Herkules" lepszy od "Króla Lwa"? Żartujesz chyba. Tytułowy bohater "Herkulesa" to naiwny głupek dający się podpuścić Hadesowi jak dziecko i ciągle ucinający hydrze kolejne głowy mimo że widać było, że każda głowa odrasta, i dopiero gdy Filoktet kazał mu przestać ciachać te łby, przestaje. Cały film jest połączeniem Las Vegas i klimatów gospel (WTF?) z luźno rozumianą mitologią grecką, Hades to bardzo sprytny i pomysłowy władca umarłych, który mimo to nie wiedział, że mały Herkules nie został zabity przez Bóla i Panika, Mojry wiedzą wszystko, ale na koniec okazuje się, że jednak nie wszystko. Megara jest pyskata, a jej romans z Herkulesem nie do końca wiarygodny, bo przecież przez sporo czasu pracowała dla Hadesa i miała poznać słabość Herkulesa. Filoktet to po prostu Danny DeVito w postaci podstarzałego satyra. Afroamerykański gospel po prostu nie pasuje do starożytnej Grecji, choć gdy nie śpiewają, orkiestra nieraz jest miła dla ucha - w końcu to Alan Menken.

Do tego niesmaczne sceny z jedzeniem dżdżownic przez Hadesa, wciąganiem pająka nosem przez Mojrę, wyciąganiem włosów z "wspólnej" dla Mojr gałki ocznej przez Hadesa. I właściwie czemu film nie ma tytułu "Herakles", skoro to było oryginalne greckie imię "Herkulesa"? Dopiero później Rzymianie nazwali Heraklesa Herkulesem.
Nie wspominam o niezgodności filmu z mitologią, bo to osobna kwestia. Nawet jednak, gdy skupić się na samym filmie, ma on wiele wad. Zaletą jest postać Hadesa, który jest naprawdę sprytny, ale i on jest przyczyną poważnej dziury w fabule, o której już wspomniałem. Film ma parę zabawnych scen z Hadesem, Bólem i Panikiem i parę dobrze zrobionych scen walk, ale generalnie jest dość słaby. Może i przez większość czasu przyjemnie się go ogląda, jednak jest on dziwny i ma zbyt wiele niedopasowanych elementów i kiepsko wykreowane postacie. Nawet jako dzieciak, gdy oglądałem ten film, nie kibicowałem Herkulesowi, tylko raczej myślałem "Dobrze mu tak, sam się o to prosił przez swoją głupotę i lekkomyślność".

"Pocahontas", mimo ładnych widoków i dobrej muzyki, to dość nudny film i ma niewiele do zaoferowania. Główna bohaterka jest nijaka, tak jak czarny charakter, a i John Smith nie jest o wiele lepszy. Dobrze, że po tylu adaptacjach powieści i baśni Disney postanowił spróbować czegoś nowego, jednak nie wyszło mu to zbyt dobrze.

"Mój brat niedźwiedź" ma świetny i kreatywny początek, po którym trudno się nie napalić - jednak po zmianie bohatera w niedźwiedzia, film staje się nudny. Więc jest bardzo nierówny - początek i koniec zapierają dech w piersiach i robią ogromne wrażenie, ale środek jest nudny i męczący, choć chwilami sili się na dowcipy.

Za to "Dzwonnik z Notre Dame", "Piękna i Bestia", "Mała syrenka", "Tarzan" i "Zaplątani" to naprawdę dobre filmy. "Krainy lodu" jeszcze nie widziałem (poza piosenkami), więc nie oceniam, jednak animacja jest niesamowita i robi wrażenie.

Z filmów animowanych, świetne są jeszcze "Bambi", "Fantazja", "Piotruś Pan", "WALL-E", "Odlot", "Tajemnica IZBY" (aka "Dzielna pani Brisby") i filmy japońskiego studia Ghibli.

Trojden

Twoja wypowiedź lekko skojarzyła mi się z Nostalgią Criticem. XD

No z tym "Herkulesem" to akurat przesadziłam, za bardzo się rozpędziłam. Powinnam wtedy była napisać "Mulan"...
"Herkules" jak na animację z renesansu nie był zbyt rewelacyjny, ale i tak uwielbiam tę animację właśnie za czarny charakter, Megarę (która ciągle jest damą w opałach, ale nie wkurza jak jakaś księżniczka typu Aurora, zresztą w swoim życiu miała zawód miłosny, więc pewnie dlatego gdy narzeczony ją porzucił, straciła wiarę w miłość, poza tym charakterek miała dość wredny i dlatego ją lubię). Lubię też humor i o dziwo gospel, który mi jakoś pasował (zresztą to nie był pierwszy raz, w Aladynie pojawia się motyw Las Vegas, zaś w "Kranie lodu" z klimatem skandynawskimi też pojawia się jedna piosenka gospel). Że imię nie Herakles to lekkie czepianie się, zresztą równie dobrze można było by się przyczepić i "Pocahonats", która miała tak naprawdę na imię Maoka, a nawet czepiać się i "Mulan" i "Anastazji", bo tam też są DUŻE niezgodności historyczne. Disney zresztą nigdy nie trzymał się oryginału, wykorzystywał jedynie imiona bohaterów, lub też je zmieniał. Główny bohater w "Herkulesie" owszem był irytujący, ale znowu w "Królu lwie" Simba (dorosły) wcale nie był jakiś błyskotliwszy, a jako dziecko mnie irytował. Jednak trochę się zapędziłam, "Król lew" jest lepszy od "Herkulesa". XD Poza nimi irytowała mnie Aurora i Arielka, ale tutaj znowu animacje bronią się resztą bohaterów, muzyką i fabułą. "Mała syrenka" to animacja którą mogę oglądać bez końca (muzyka, fabuła, czarny charakter to wszystko wspaniałe), mimo, że główna bohaterka strasznie rozkapryszona... jak Simba (dziecko). O Aurorze (mówię o starej animacji) nie wspomnę... Jednak Filip, wróżki i Maleficent dały czadu ;)

Inna sprawa jest też taka, ze Herkuels chyba miał być taki irytujący, nieporadny i głupi, aby dojrzeć i patrzyć sercem, a nie mięśniami, co zresztą się staje, kiedy gotowy jest poświęcić swe życie, a życie Megary. Co zresztą jest morałem tej opowieści. Simba to rozkapryszony dzieciak, który uważa, że jest najlepszy, zmienia po śmierci ojca, ale później zaczyna być tchórzem. Dopiero Rafiki mu przemawia do rozumu, Herkules sam zdał sobie sprawę z błędów jakich dokonał.

"Pocahontas" to dla mnie bardzo ciekawa animacja, znajduje się nawet w moim top 5. Uwielbiam ją szczególnie za muzykę, wspaniałe piosenki, wspaniały soundtrack zwłaszcza w polskiej wersji, Edyta Górniak zmiata wszystkie inne wersje językowe. Nudny film? Zależy od gustu, bo ta animacja zaraz po "Królu lwie" też ma masę fanów. Historia też mi się podobała jedynie czarny charakter był taki sobie, no ale "Dzicy są" to mistrzostwo. Watek miłosny też był ciekawy, no i brak happy endu. ;)

Ten komentarz ma pół roku, więc nie jest taki znowu aktualny... Ogólnie bardzo cenię sobie "Króla lwa", z wspaniałą muzykę, za piosenki, za morał (chyba jeden z najlepszych, Rafiki to miał łeb), za czarny charakter i za jedną z najlepszych scen śmierci w dziejach filmu (choć nie rozpaczałam, to doceniam ten nastrój, tę rozpacz i ścieżkę dźwiękową), oceniam go w końcu 9/10, "Herkulesa" 8/10, a resztę z renesansu Disneya 10/10. Tu nie chodzi nawet o to, że nie lubię "Króla lwa", bo lubię i to bardzo, często do niego wracam. Ja po prostu nie rozumiem fenomenu tego filmu i to chyba przez to nie ma u mnie dziesiątki, jakby z zemsty. Dla mnie każda animacja z lat 90. była arcydziełem, a jakoś tylko "Król lew" jest przez wszystkich wywyższany, a reszta wydaje się być niedoceniona, zwłaszcza "Dzwonnik...", którego uwielbiam. Król lew dla mnie nie różni się specjalnie od innych animacji z tego czasu.

"Bambi" nie oglądałam, choć słyszałam wiele dobrego o tej animacji, kontynuacja ponoć też jest bardzo dobra. "Piotrusia Pana" też nie widziałam. Kiedyś obejrzę te animacje, musisz mi wybaczyć Złotej Ery Disneya za bardzo nie znam, oglądnęłam tylko kilka animacji, ale za to Renesans Disneya, i nowy Renesans uwielbiam... "Dzielna pani Brisby" też nie oglądałam... Ile mam do nadrobienia? ;)

Za to "Fantazja" to arcydzieło w każdym calu, "Odlot" to najlepszy film Pixara, prosty, ale jaki treściwy. ;)
Za to "WALL-E" oglądałam raz, ale nie spodobał mi się specjalnie, uważam, że był przereklamowany i "znowu" nie rozumiem fenomenu, jednak muszę go obejrzeć jeszcze raz, bo szczerze mówiąc, mało co pamiętam z niego.

Pozdrawiam. ;)

cloe4

Wybacz za jakiekolwiek błędy w tej wypowiedzi, komentarz pisałam szybko. ;)

ocenił(a) film na 9
cloe4

Simba to po prostu dziecko, które ma typowo dziecięce przywary i jest niesforne - byłem trochę podobny do małego Simby, gdy miałem 6 czy 7 lat. A tchórzem to przede wszystkim w tym filmie stał się Skaza - pod koniec nawet bał się wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i stwierdził, że "to te hieny są wszystkiemu winne, namówiły mnie, to wrogowie". Poza tym po przejęciu władzy stał się dziwnie nadwrażliwy i wydzierał się na każdego, kto źle kaszlnął. - "Oh, Zazu, rozchmurz się. Zaśpiewaj nam coś... weselszego" - "Jakże mały jest ten świat..." - "Nie! Nie! Tego nie chcę słuchać!"

Później "Nie waż się wymawiać tego imienia w mojej obecności! Ja jestem królem!", "Jestem królem i mogę robić co chcę!" i "Ja jestem dziesięć razy lepszy od Mufasy!" - taki sposób wyrażania się pasuje raczej do rozkapryszonej primadonny niż superzłoczyńcy.

Co do "Pocahontas", to zakończenie co prawda nie było szczęśliwe, ale za to bezsensowne: przecież długa podróż statkiem była dla Johna Smitha o wiele bardziej ryzykowna i niebezpieczna niż pozostanie w Ameryce, gdzie rosły zioła lecznicze. Więc kwestia "Umrze, jeśli tu zostanie" była nie na miejscu. To podróż oceanem z powrotem do Anglii oznaczała dla niego śmierć, nie zostanie na miejscu.
Notabene "Pinokio" też nie ma happy endu, przynajmniej nie do końca. Bo choć główny bohater został prawdziwym chłopcem, to woźnica będący właścicielem parku na Wyspie Radości nie został pokonany ani ukarany, a chłopcy zmienieni przez niego w osły nie wrócili do ludzkiej postaci ani nie zostali uwolnieni.

"Dzwonnika" też cenię, choćby za ryzyko, które podjął, i oczywiście czarny charakter. Choć wiadomo, że książka Victora Hugo nie była dla dzieci i sam autor na pewno nie spodziewał się, że ktoś po latach przerobi jego opowieść na historię dla dzieci. Oczywiście zmieniono główny temat, bo Hugo traktował przede wszystkim o hipokryzji duchownych i ludzi Kościoła, nadużywaniu przez nich władzy i korupcji w Kościele, a u Disneya historia skupia się na postaci samego Quasimodo.
Fabuła generalnie dobrze przedstawiona, animacja jak zwykle spektakularna, muzyka idealna, czarny charakter wyjątkowy, a śpiewana przez niego piosenka jedną z najlepszych w dorobku Menkena. Ale motyw z gadającymi gargulcami - zupełnie niepasujący do tonu filmu.
Niektórzy twierdzą, że "Dzwonnik..." jest zbyt dziecięcy dla dorosłych i zbyt dorosły dla dzieci, i trudno się z tym nie zgodzić, przynajmniej po części. Bo dorosłym nie spodobają się ożywione gargulce jako przyjaciele głównego bohatera, a dzieci nie zrozumieją, co to jest pożądanie ani jak to możliwe, że Frollo zachwyca się urodą Esmeraldy, a jednocześnie nazywa ją wiedźmą i życzy jej śmierci, ani dlaczego stwierdza, że jeśli on jej nie posiądzie, to zrobią to płomienie stosu. Ja też tego nie rozumiałem, gdy oglądałem to po raz pierwszy (a byłem na tym w kinie).

Zgoda, że wiele filmów wydaje się być niedocenianymi. I naprawdę polecam te filmy, które podałem - zdecydowanie warto nadrobić zaległości.

"WALL-E" to film nietypowy jak na amerykańską animację - pierwsza połowa jest właściwie bez słów, wyjątkowo cicha, i generalnie film na naprawdę nietypowe przesłanie. Jeden z najbardziej "dorosłych" filmów Pixara.

"Piotruś Pan" (notabene niedawno został ponownie wydany na DVD) to najzabawniejszy z pełnometrażowych filmów Disneya. Zawiera najlepszy slapstick na świecie, poza tym naprawdę wciągające przygody i bardzo barwne i zapadające w pamięć postacie.

Również pozdrawiam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones