Przepiękna opowieść o pasji, miłości, sukcesie i upadku. Znakomicie zagrana zwłaszcza przez Assante, ale również Banderasa. A całość po brzegi wypełniona znakomitą muzyką. POLECAM!!
Popieram.
Moją ulubioną piosenką jest 'Moo-La-Lah' Celii Cruz. O tym, jak łatwo przez własną głupotę i upór zaprzepaścić w ciągu kilku minut pracę wielu lat. Życiowe.
Moje tłumaczenie piosenki - dosyć wierne, ale pisane tak, żeby utrzymać rytm
--------------
Celia Cruz Moo La Lah
W ręce swój świat już miałeś
Starannie budowałeś
Lecz gdy ci braknie sprytu
Twój sen nie przetrwa świtu
To nie jest miłe wcale
Lecz inny składa balet
W którym bez wielkiej chęci
Musisz co dzień się kręcić
Marzysz, by poszedł stróż
I cię zostawił już
Nadzieję masz na szczyty
A czujesz się znów nikim
Widzisz, że cię nie znoszą
I błaznem znów ogłoszą
Śpiewaj na cały głos
Tam, gdzie cię rzucił los
Nie łam się i nie szalej
Choć sensu nie znasz wcale
Tej gierki, w której siedzisz
Ciągle się nad nią biedzisz
A czasem klucz do wrót
Leży już u twych stóp
--------
http://www.youtube.com/watch?v=PnoIKnGBv6Y
-------------
To dość zabawne, że Assante z włoskimi korzeniami lepiej wypadł w roli latynosa od Banderasa, który przecież nim jest. Ten drugi wypadł raczej niemęsko, prawie jak jakiś Ricky Martin, albo gwiazda telenowel, no ale taką miał rolę, trochę zniewieściałą. Assante pomimo tego całego latynoskiego kiczu był cały czas męski, co jest chyba osiągnięciem samym w sobie.
Wklejam bo to zabawne, a pewnie rzadko kto zagląda w filmowe ciekawostki:
Armand Assante podczas kręcenia filmu jeszcze nie potrafił mówić po hiszpańsku.
Antonio Banderas podczas kręcenia filmu jeszcze nie potrafił mówić po angielsku.
:)))