całkowicie się z Tobą zgadzam. Wszystko wtórne i przewidywalne. Dialogi drewniane, gra aktorska przeciętna ( Clint gra Clinta jak zawsze, reszta ekipy do zapomnienia ). Pomysły scenariuszowe bezsensowne (UWAGA SPOILER! mój ulubiony to chłopczyk który rozwiązuje kod nad którym przez dwa lata pracowali analitycy FBI, policji itd). No i na dodatek fatalna końcówka. Poza tym o co chodzi z tymi romansami w filmach o gliniarzach? Bo to nie pierwszy w którym emerytowane próchno spotyka się z o 30 lat młodszą kobietą. Wiem że w Hollywoodzie to normalne, ale Clint na miłość Boga zwykły glina nie jest sławny i nie ma milionów na koncie!

Podpisuję się pod tym.

Oglądałem wczoraj drugi raz.Racja,nic rewelacyjnego ale to niezły film dla mnie.Filmy Clinta ogólnie są podobne jak i jego gra.Trzeba lubić jego filmy chyba po prostu.Widziałem gorsze filmy zasługujące na 3 cz 4,ale co kto lubi ;)

Do pewnego momentu podobał mi się wątek z Buddym, Daniels zagral dosyc dobrze swoją rolę przechodząc z postaci lekkoducha do psychopaty, nie było klęcznika ale nie zmierził mnie. Pod koniec wymiękłem kiedy latał z karabinem maszynowym, ale generalnie na plus.

Clint i scena miłosna, przez moment zamarłem ze to pociągną dalej ale całe szczęście obyło się bez scen których długo bym nie wymazał z pamięci. Nie widzę powodu aby młodsza meksykańska kobieta poleciałaby na łykającego garściami prochy rozpadającego się emeryta.

Film poprawnie zrobiony i tyle zobaczyć i za jakiś czas zapomnieć.

Jesteście dziwni, ja bym na niego od razu poleciała, gdyby takie 'umierające dziadki' chodziły po ulicach to nie wiadomo by było za kogo się brać najpierw. :>

A co do samego filmu, to fakt bywały lepsze, pewne schematy powtarzają się po raz kolejny, ale jeśli ktoś lubi oglądać tego typu filmy i samego Eastwooda to nie może narzekać.