Oglądałam go parę lat temu i wtedy zrobił na mnie piorunujace wrażenie. Pewnie dlatego, że bylam
na etapie wyidealizowanej miłości i bohaterach. Teraz film uwazam po prostu za smutny i myślę, że
morał z niego jest taki,że kazdy poniesie konsekwencje swoich wyborów i żeby nie wybierać ślepo,
bez zastanowienia. Śliczna muzyka i dobra gra aktorska.
Każdy odbiera ten film na swój sposób, mnie wątek romansu jakoś specjalnie też nie poruszył. Ja zachwyciłam się czasami w jakich żyli, ogromny przepych, gigantycznie długie stoły izolujące od siebie małżonków, pałace które były domami gdzie w zasadzie można było śmiało grać w chowanego, służące które rozbierały księżnę w sytuacji intymnej i to wszystko zderza się z brutalną rzeczywistością - praktycznie brak praw kobiet, a tego okrutnego obrazu dopełniają historie które można przeczytać w internecie na temat głównej bohaterki, mianowicie medycyna wówczas była na bardzo prymitywnym poziomie. Jakoś ten kontrast bogactwa i teoretycznej władzy (bogaci mogą wszystko) z równością wobec chorób bardzo mnie zaciekawił. W swoim życiorysie, co zostało pominięte w filmie księżna sporo chorowała a niektóre dolegliwości i metody leczenia są w bardzo drastyczny i realny sposób opisane na anglojęzycznych stronach. Polecam poczytac :)
O księżnej czytałam jedynie na Wikipedii :) A o metodach leczenia oglądałam film, był drastyczny :/ A co do zwyczajów, nie znam ich za bardzo, ale były nieco inne niż w filmie .