A moim zdaniem film jest głupi, bo ma fabułę nietrzymającą się kupy i beznadziejnego głównego bohatera. Cage od razu po przybyciu na wyspę powinien był przesłuchać mieszkanki i zapytać, kiedy zginęła Rowan, gdzie ją ostatnio widziano i co robiła przed zaginięciem, a jednak bardzo długo z tym zwlekał. Po odkryciu dawnego kultu i dowiedzeniu się, że prawdopodobnie ten kult nadal istnieje, powinien był wezwać wsparcie - albo przez telefon lub radio, albo powinien był w taki czy inny sposób opuścić wyspę i nie wracać bez wsparcia, bo sam przeciw zorganizowanej sekcie byłby bezradny. Najpierw przezornie zabił pszczołę, bo jest uczulony na jad, a potem swobodnie biegł przez pasieki. Żenująco powoli składał fakty. Poza tym, czemu te baby należące do sekty tak długo go zwodziły i wymyślały te kłamstwa, zamiast uwięzić go przy pierwszej okazji po tym jak przybył - a okazji było wiele, bo kilka razy tracił przytomność i wpadał w różne pułapki - skoro i tak miały od dawna zamiar złożyć go w ofierze? To nie miało sensu. One sobie tylko utrudniały zadanie, bo gdyby Cage okazał się bystrzejszy, mógłby uciec z wyspy i wrócić ze wsparciem, i wtedy sekta zostałaby rozbita i aresztowana.