Fakt faktem, horror to to nie jest, a przy pierwszym filmie z 1958 roku odpada w przedbiegach, ale jako przygodówka skrzyżowana z filmem kung fu sprawdza się całkiem, całkiem. Cushing jak to zwykle on daje radę, Julie Ege jest śliczna, sceny walki (może poza finałową) cieszą oko, no i jest muzyka Jamesa Bernarda nawiązująca do oryginalnego filmu.
Ogólnie rzecz biorąc poszczególnym częściom serii mogę dać następujące noty:
"Dracula" 8/10 (zdecydowanie moja ulubiona część)
"Brides of Dracula" 8/10
"Prince of Darkness" 6-6,5/10
"Dracula Has Risen from the Grave" 6/10
"Taste the Blood of Dracula" 7/10 (gdyby nie kretyńska końcówka i ogólne zrezygnowanie z rozbudowania roli lorda Courtley'a byłaby to jedna z najlepszych części cyklu)
"Scars of Dracula" 6/10 (negatywne rozczarowanie)
"Dracula AD 1972" 7/10 (jedyny Hammer jaki na razie u mnie w kolekcji DVD się znajduje)
"Satanic Rites of Dracula" 4/10 (najgorsza część cyklu jak dla mnie)
"Legend..." 6-6,5/10 (pozytywne rozczarowanie)
Ja zawsze najbardziej ceniłem sobie 'Dracula Has Risen from the Grave'. Sceny wgryzania się w szyję wyglądają tam najlepiej i są najbardziej erotyczne, ujęcia miasteczka z dachów wyglądają bardzo nastrojowo i sam pomysł na ateistę walczącego z wampirem jest intrygujący.
Za to 'Legend...' jest dość udaną koprodukcją Hammera z Shaw. Jako, że jestem fanem obu wytwórni z radością oglądałem na ekranie Cushinga i Chianga w jednym filmie, choć uważam, że Davida mogłoby być więcej. Gdyby choreografia walk była bardziej rozbudowana, byłby to naprawdę dobry film kung fu. Z horrorem ma mało wspólnego, a Dracula zagrany jest fatalnie, za to rozrywki dostarcza sporo i tyleż scen walk.