Powinni wybrać inna aktorkę do roli Cossette. Bo przy Eponinie była baaaaaaardzo przeciętna...
To musical, rządzi się innymi prawami, ale znając treść książki powinni raczej wybrać inną aktorkę do roli Eponiny.
Samantha Barks zagrała rolę Eponine w wersji scenicznej na 25. rocznicę powstania musicalu (w 2010 r.). Zapewne był to jeden z powodów, dla których ją wybrano. Osobiście za nią nie przepadam i widziałam kilka odtwórczyń tej roli, które biją ją na głowę i jeszcze przydeptują :P, ale w porównaniu z Amandą to faktycznie nadawałby się do Metropolitan.
Ogólnie rzecz biorąc, ładnych Eponine to w wersjach scenicznych było co niemiara - musiały być ładne, żeby cała publiczność roniła rzewne łzy na "Little fall of rain" i żeby wzbudziła ogólne współczucie. Chociaż Lea Salonga dawała radę i bez tego.
Lea Solongę widziałem we fragmencie na You Tube, podobała mi się. Zgadzam się z całym Twoim wpisem, a z tą inna aktorką odpowiedziałem odrobinę przewrotnie. Rola Kozety jednak mnie nie rozczarowała, tak to odebrałem, pozytywnie.
http://www.youtube.com/watch?v=VjfmP7h3gBw
Lea Salonga odwaliła kawał dobrej roboty jeśli chodzi o Eponine. Samantha Barks i tak według mnie miała najlepszy wokal w filmowej adaptacji, bo nie oszukujmy się - o ile zdjęcia i gra aktorska wyśmienita, to na brawa jeśli chodzi o śpiew zasługuje tylko Samantha. Głównie za "On my own".
Calkowicie sie zgadzam - Cosette byla fatalnie obsadzona. Nie wiem, jak w ogole mozna lubic te aktorke - zabe. Swoja mimika glupkowatej amerykanskiej licealistki kompletnie kladzie te role, a czesciowo i caly film. Ze tez nie znalezli lepszej twarzy, lepszej aktorki... Amanda nadawala sie moze do rolki w filmie Mamma Mia, choc i tam chyba wszystkim dzialala na nerwy.