Lubiłem Stevena Seagala. Nawet kiedy mieszkał w Warszawie i nakręcił tu ze dwa filmy. Potem się okazało, że to już lot w dół. "Under Siege" to jeszcze była górna półka. Niezła produkcja (35 mln USD w tamtych czasach to było jak dzisiaj 70), cast: Tommy Lee Jones. Dobry scenariusz. To był kawałek porządnej sensacji. Warto obejrzeć. Ja nawet lubię do tego filmu wracać co kilka lat. I zawsze dobrze się to ogląda.