Ponad 600 tematów, kilka recenzji i brak pewnego szczegółu. Kluczowego szczegółu. Pomóc w zrozumieniu przesłania może pewna historia z życia wzięta, do której film jest ogromnym nawiązaniem. W 1974 roku w Etiopii odkryto szczątki samicy australopiteka, które nazwano, na część córki odkrywcy - Lucy. Australopiteki żyły około 5 milionów lat temu i według badaczy są przodkami naszego gatunku. Tytuł filmu bezpośrednio nawiązuje do tego odkrycia. Kluczową sceną jest moment, w którym Lucy (Scarlett Johansson) cofa się w czasie i ostatecznie spotyka Lucy (australopiteka). Dwie samice "człowieka" a pomiędzy nimi różnica milionów lat ewolucji... milionów lat rozwoju ludzkiego umysłu. Od paleolitu ... do robotyki. To jest scena klucz. Hołd dla naszego umysłu, naszej myśli twórczej, drogi jaką przebyła ludzkość. Resztę dopiszcie sobie sami, stać was na to.
Niezdarna próba podrobienia sceny z "Odysei kosmicznej". Tzn tam było cięcie i przejście od prehistorii do współczesności, ale tak to odczytuję.
Tam z tego co pamiętam było wymachiwanie kością przez małpę, po czym ją rzuciła i był przeskok na satelitę, scena sama w sobie strasznie ikoniczna (i nakręcona tragicznie, ale to tamte czasy, nie będę krytykował technologii sprzed 20 lat. Kompletnie inne sceny chociaż wniosek ten sam, nie oznacza, że jak raz się pojawił to podobnej wizualizacji nie można już zrobić.
Bez sensu strzelałeś. 20 lat temu technologia była zupełnie inna np. Matrix powstał 20 lat temu.
A może to nie hołd dla nas, tylko dla naszych komórek ? W końcu to nie nasz umysł/ nie nasza świadomość przebyła taką długą drogę, tylko zrobiły to nasze komórki...
Ja od razu zobaczyłem analogię widać australopiteka. Jednak co w tym tak genialnego i odkrywczego? Film prosty jak konstrukcja cepa. W dodatku bardzo nielogiczny.