Z jednej strony ojcu się dostało za lanie syna i kierownik schroniska powiedział, że psa nie uśpią, ale ten chłopak siedział w tym czymś co tam ten Bukiet był i płakał i psa przytulał, a może kierownik schroniska kłamał żeby on wyszedł? Co wy o tym uważacie bo ja nie wiem, może za mało inteligentna jestem żeby się domyślić...
Odpowiedź jest prosta. Zakończenie pokazuję że te dwie istoty, zarówno pies, jak i bohater, są samotne. Pokazuje również że odczuwają podobny stan, zauważ ich oczy, są wystraszone. Bartek jak i Buket, mają sytuację bez wyjścia i nie są w stanie nikomu zaufać. Dlatego Idczak nie chce wyjść z klatki, bo jest przy swoim jedynym przyjacielu.
brat daje mu sygnały, żeby nie wychodził, bo też jedyne co zna to przemoc i strach i nie wierzy, że ktoś naprawdę jest im w stanie pomóc. Nauczyciel ma dobre intencje, ale nie wzbudza zaufania chłopców przez gwałtowne zachowania, kojarzące im się z własnym ojcem.
Myślę, że to zamknięcie się w klatce/kojcu to taka trochę metafora, że chłopiec przez to swoje smutne dzieciństwo nikomu nie będzie w stanie zaufać, dla nikogo się nie otworzy (nikomu nie otworzy klatki) i nawet w dorosłym życiu będzie trochę takim zaszczutym, samotnym zwierzątkiem z bliznami na psychice.
I w zasadzie nie jest istotne, czy uśpili psa, czy Bartek wyszedł do trenera czy siedział tam jeszcze dwa dni, czy jego życie się jakoś polepszyło, czy było jak dawniej, - swoje przeżył i już, chodziło o spojrzenie na sam problem.