Bo ja po 35 minutach seansu miałem już dosć, ale postanowiłem dotrwać do końca. W sumie nic specjalnego, no może Rusell Crowe trochę inny niż sobie go wyobrażamy. Tyle.
hm, a ja nawet sama nie wiem, za co lubię ten film...zdaje się, że za tą kiełbasę...:)