Dokument poświęcony kobiecie, która już za życia stała się legendą. 40 lat po śmierci Marilyn Monroe przyszedł czas na "premierę" jej ostatniego filmu. Z pomocą techniki cyfrowej dziewięć godzin ujęć z planu "Something's Got to Give" zmontowano tak, jakby miał on wejść na duży ekran. W dokumencie można zobaczyć 37 minut tej niedokończonej z powodu śmierci aktorki komedii. Fragmenty filmu poprzedzone są rekonstrukcją ostatnich tygodni z życia gwiazdy.
Ciekawy dokument. Nie spodobało mi się jedynie obwinianie wytwórni. Tak szczerze to wcale się nie dziwię, że została zwolniona z produkcji. Czas to pieniądz. Monroe swoimi nieobecnościami utrudniała innym pracę, nie dotrzymywała terminów to nic dziwnego, że cierpliwość w końcu się skończyła. Ogólnie szanuję Monroe jako...
więcejJa słyszałam, że filmu nie dokończono nie tylko z powodu jej śmierci. Po prostu zdjęcia przerwano (oczywiście jeszcze za jej życia). Podobno mieli jej dość.