Udało mi się obejrzeć film, jednak bez napisów nawet angielskich. Dlatego od razu zaznaczam,
że od strony tekstu film dla mnie nie istnieje. A jak się to ma do obrazu i wydarzeń?
Sam film - piękny. Cudowne krajobrazy, ludzie i ich ubrania. Wszystko jak najbardziej kolorowe i
pełne słońca. Maryja jako dziecko nieco zbyt ciemna, w końcu pochodziła z rodu Dawida, nie
mogła być tak czarna. Więc tutaj G.Chiesa się nie popisał. A może był to zabieg celowy?
W końcu:
Nie ma zwiastowania. Coś się wydarzyło na łące, ale nikt nie wie co. Skoro film obdarty jest z
nadprzyrodzoności, to skąd ciąża? Nieścisłość, na którą naraził się reżyser na własne życzenie
(może dlatego film tak zapomniany).
Jezus również ciemny. I to ciemny jak węgielek, a przecież ród wyznacza wygląd.
Zero religijności. Ja rozumiem, że jest to film bez nadprzyrodzoności, ale przecież oczywistym
jest że neiwiasta jak Maryja musiała szczególnie Boga kochać i należny szacunek mu okazywać.
W końcu pobożność tę przelała na Jezusa czym zaświadcza Pismo Święte. Tu Maryja nie dość,
że na religię nieszczególnie zwraca uwagę to jeszcze nastawiona jest buntowniczo , nieraz
miałam wrażenie że ma ochotę komuś odwinąć za naganę.
W dalszej części filmu jest łagodna jak łania i wychillowana. Jezus ginie, znajdzie się. Jezus
umarł na krzyżu, w porzo jest.

Bardzo słaby film .