Ten film to jedna wielka retrospekcja. Nie mam nic przeciwko retrospekcji, jednak tutaj przegięli sprawę. Obejrzałem film i nie wiem do końca po co on powstał. Takie oglądanie dla oglądania, może zamysł był aby film wywołał jakąś kontrowersję, jednak jak dla mnie to zwykła opowieść o chorym człowieku bez żadnego zakończenia. Ot chyba wystarczy kręcenia to zakończmy film, bo i tak nie jest istotne jak się on skończy.

Moim zdaniem końcówka wyjaśnia wszystko na temat historii tego faceta. To właśnie przez to film jest jeszcze bardziej intrygujący.

Czy ja wiem, końcówka jak dla mnie wyjaśniła tyle że kobieta żyła bo mrugała okiem. Nie wiadomo czy miała tą cukrzycę czy nie no i na samym początku przecież on strzelił do tego Teda, chyba że chybił. Lubię pokręcone historię i zaskakujące zakończenia np w książkach. Jednak w tym filmie nie odnalazłem tego. Być może jestem za głupi aby ten film zrozumieć, albo oglądałem jakąś okrojoną wersję :)

Pamiętaj, że początek filmu to zdarzenia, które miały miejsce później, więc to, że do niego strzelał nie ma wpływu na to co się działo przed tym.

Pamiętaj, że film powstał w 2000 roku, rok po Matrixie i wtedy to była pewna rewolucja a potem tendencja, znaczy im bardziej pogmatwany film tym lepiej. Pamiętam że wtedy nie mogłam przebrnąć przez ten film i zmęczył moją mózgownicę. Teraz po latach go obejrzałam jeszcze raz i stwierdzam, że jest rewelacyjny. Nolan daje radę :)

Ja go obejrzałam pierwszy raz jak byłam małolata, na kasecie i pamiętam, że ciągle tylko przewijałam do tyłu i sprawdzałam o co chodzi. Dopiero jak teraz wróciłam do tego filmu to wszystko wydawało się całkiem jasne, ale to dlatego, że sporo pamiętałam. Wg mnie trudno zrozumieć ten film oglądając go tylko raz i bez dużego skupienia, bez cofania.