Niestety, film oceniam jedynie na 4 pkt. Bardzo lubię dramaty i spodziewałam się naprawdę
dobrego kina lecz w rezultacie strasznie się zawiodłam. Musiałam się wręcz zmusić aby
dokończyć seans... Może zacznę od plusów. Produkcja niewątpliwie ma pewną puentę (tytuł dużo
sugeruję) i gdybym powiedziała, że reżyserka nie chciała widzowi przekazać żadnej myśli -
skłamałabym. Ale cała ta relacja głównych bohaterów została uwieczniona w bardzo
niewdzięczny sposób. Ja rozumiem, że poniekąd taki był zamysł filmu - w końcu nie opowiada on
o szczęśliwych ludziach. Uważam jednak, że można było przedstawić ich historię znacznie
ciekawiej. Liczyłam na to, że po napisach końcowych wpadnę w wir melancholijnego otępienia
albo zacznę snuć refleksje na temat swojego życia a tymczasem strasznie się wynudziłam i za
nic w świecie nie potrafiłam dostrzec bezpretensjonalności głównych postaci. Ta produkcja nie
wywołała we mnie żadnych emocji i to jest chyba jej największa wada. Potencjał jaki niosła za
sobą fabuła został zmarnowany na rzecz marnego wykonania. Szkoda, bo liczyłam na więcej.
Dziwi mnie również tak wysoka ocena na Filmwebie (która zresztą bardzo mnie zachęciła) ale
wytrwałym widzom oraz fanom Scarlett pewnie się spodoba :)