Spodziewałem się dobrego kina ukazującego jak wyglądało Powstanie Warszawskie, otrzymałem jednak film z latającymi złotymi kulami które lecą i krążą koła. Dodatkowo dubstep jak w jakimś hardstyle party i bohaterowie nie grzeszący inteligencją. Ot co obrońmy szpital bez planu bez pomysłu, idźmy i ich rozwalmy.....
Bo reżyser chciał się podlizać młodej widowni, ale on ma nas chyba za kompletnych matołów, którym trzeba zapodać coś z gore i coś z telenoweli, koszmarek kompletny mu wyszedł, a nie film o tragedii zamkniętych w hitlerowsko-ruskim kotle Polaków.
Najbardziej mi brakuje takich prawdziwych Powstańców, w tym filmie wszyscy byli sztuczni, czytałam, że Powstańcy, którzy konsultowali film przed ostatecznym kształtem są całkowicie oburzeni taką konstrukcją osobowości.
No jasne, czy ja jestem pelikanem, żeby się nabrać na parę wypowiedzi typowo reklamowych? A nawet z nich przebija podtekst 'z braku laku i kit dobry', no i to wszechobecne stwierdzenie, że teraz to młodzi zrozumieją, po takiej łopatologii no przecież muszą, tym bardziej nie mogą nie być wdzięczni za teledyskowy bonus.
Może Ty poczytaj trochę artykułów http://natemat.pl/71069,miasto-44-powstancy-krytycznie-o-filmie-miasto44, no i ten http://splay.pl/2014/09/23/niejasnosci-filmu-miasto-44/ uzmysławiający rodowód deszczu krwi, fraszka Gajcego jest makabryczna, sam fakt jest makabryczny, a scena w filmie jest zrobiona w duchu taniego horroru.
Może chodziło o to by pokazać tych ludzi jako zwykłych uczni gimnazjum lub liceum tak żeby postacie były podobne do współczesnej młodzieży, a nie do do jakiś uber-ludzi typu kamienie na szaniec. Ze uważali to za dobra zabawę do czasu, żeby imponować dziewczyną itd. Że to było takie "trendy" pokazać Niemcom że oni to ich sami z jednym pistoletem pokonają. Dobrze pokazany brak realizmu w planach i działaniach młodych ludzi.
Mama wrażenie że sztucznie gloryfikujemy powstańców a to byli przecież zwykli ludzie, wiec Komasa wpadł na pomysł żeby trochę ich uwspółcześnić a nawet przesadzić tak, by ostatecznie odebrać "pomnikowość"
Nie znam zamierzeń reżysera.. czy chciał im odebrać "pomnikowość" czy nie... mam mieszane uczucia co do tego filmu i nie wystawię mu żadnej oceny.. a średniej nie chcę wyciągać. Gdyby mi reżyser powiedział co chciał ukazać, to może bym się pokusił o ocenę.. a tak.. z jednej strony straszna szmira.. z drugiej jest coś głębszego co powoduje refleksję.. Oglądając ten film właśnie takie uczucia mną "targały"... może to był zamiar reżysera?
Po pierwsze, to "Stawka większa niż śmierć".. bo serial "Stawka większa niż życie" akurat mi się podobał. A te filmy tak oceniłem, bo tak te filmy odbieram, ani to rewelacja żadna ani żadne dno, ot coś dobrego, coś kiczowatego.. i wyciągnąłem z tego średnią. Nie łam się, tutaj każdy ma prawo do własnego zdania i własnej oceny filmu.
Może i pomysł dobry, ale mógł już sobie odpuścić śmieszne sceny rodem z matrixa - jak zobaczyłam scenę z nabojami to rykłam śmiechem. No a poza tym - gdyby kogoś zestrzelili z czołgu, to wątpię że by cokolwiek z niego zostało - a ta dziewczyna jeszcze rozmawiała z głównym bohaterem! Oprócz tego, fatalny dobór muzyki. I nie mówię tu o tak oczywistych rzeczach jak dubstep, ale o scenie ostrzału cmentarza, gdzie znikąd zaczyna śpiewać Niemen... ŚMIECHU-WARTE. Oczekiwania wielkie i chyba jeszcze większe rozczarowanie. Tylko Wichłacz jako tako wyszła z tego obronną ręką.
Dziura w brzuchu wielkości futbolówki, a główny bohater drze jape WSTAWAJ parę razy pod rząd! Kuuu.wa no nie. Po prostu no nie..
Co cie smieszy? Chamówa? Od kiedy ludzie ublizaja sobie tylko dlatego ze maja rozne zdania na ten sam temat?
Nie wiem, ale takie szykanowanie już właściwie pamiętam od czasów podstawówki, czyli mniej- więcej od 11 lat.
Rozśmieszyło mnie ? Oczywiście ze tak, remiofthedead odpowiedział dosadnie typowi który nie ma dystansu do tego filmu. Jeśli doszukiwał się realizmu to zawiódł się srodze,i niechaj z tym śpi,a nie smutki wylewa.Zresztą wypowiedz horrormaniaka jest zerznięta od innych forumowiczów.
Zostało nakręconych trochę filmów o PW, może by lepiej w tamte filmy się zagłębić jeśli coś nie pasuje w tym obrazie, a nie płakać w rękaw.
Najgorsza jest amerykanizacja - cały czas miałem wrażenie, jakbym oglądał jakieś amerykańskie kino efekciarskie w stylu Michaela Baya, tylko że postacie mówią po polsku. Z produkcji o wojnie o wiele bardziej wolę Czterech Pancernych (w sumie aktorzy tam grający jeszcze pamiętali wojnę), tam po prostu czuć polskość, której w "Mieście 44" nie czuć ani odrobinę.
No ale tak właśnie wyglądało powstanie... Młodzi ludzie rzuceni na żer, bez broni, przeszkolenie, bez szans. Za to z głowami napchanymi patriotycznymi hasłami i jeszcze gorszymi hasłami o wyzwoleniu Warszawy... Niestety, nasi dowódcy się nie popisali, skazali tych ludzi na pewną śmierć. To byli młodzi ludzie, w większości maturzyści, gimnazjaliści i między 17 a 30 rokiem życia. Niewielu z nich miało pojęcie o wojnie, ale za to każdy z nich miał pojęcie o obowiązku wykonania rozkazu. No i oczywiście - trudno się dziwić, że chcieli się zemścić na Niemcach za okrucieństwa okupacji. Szkoda tylko, że ktoś im na to pozwolił, jeszcze ich do tego zachęcał. Poczytaj trochę o powstaniu, ale nie tylko podręczniki gloryfikujące. Pomyśl czasem samodzielnie. Co do muzyki - mnie osobiście nie przeszkadzały tam kawałki współczesne, nawet dobrze pasowały do momentów filmu. Muzyka nie zawsze musi pokrywać się z czasem, w jakim toczy się film. Zresztą, na ścieżce dźwiękowej nie ma tych kawałków, są tylko utwory napisane na potrzeby filmu.
Sęk w tym, że czytałam i "Kolumbów" i "Kamienie..." i jeszcze całą górę książek historycznych (czyt. naukowych). Akurat mam niejakie pojęcie o tym, jak wyglądało powstanie warszawskie i dlaczego zostało w ogóle wywołane. Ale nie trzeba mieć Bóg wie jakiej wiedzy, żeby mieć świadomość, iż liczenie na pomoc Armii Czerwonej to szczytowa naiwność i głupota. A co do "Kolumbów" to akurat scena kiedy (w filmie) powstańcy idą kanałami mnie żywo przypominała tę z książki Bratnego...