Dawno nie widziałam tak kiczowatego obrazu, w tej kategorii przebija nawet "Seven Pounds" (Siedem dusz) oraz "The Pursuit of Happyness" ( W pogoni za szczęściem). Brawo. Mistrzostwo!
Tak też można to określić. Są jednak filmy takie jak "Pianista", który wzrusza, a kiczem nie jest. Ale oczywiście film nie aspiruje do rangi dzieła, miał się podobać pewnie szerokiej, niewymagającej publiczości i cel jak najbardziej osiągnął. Po prostu muszę trzymać się z daleka od tego typu filmów ;-)
żeby zrozumieć sens tego filmu trzeba coś w życiu przejść a a Ty adilka widać jeszcze nie wyszłaś mamusi spod spódnicy ;) dla mnie film super pokazuje że punkt widzenia zależy od pkt siedzenia.
Więć film odkrywa właściwie to, co wie już dziecko wychowane na bajkach Brzechwy. Drogi Królu życia, wiesz zapewne, że ludzie, posiadają różny smak, wśród nich są też ci, którym nie odpowiada łzawa formuła tego typu filmów, owinięta w dodatku w bylejaką i naciąganą treść. Kicz wzorcowy (zanim zaczniesz krytykować, zerknij do słownika, słownik też może wiele nauczyć ;-)
Więc cytując Ciebie - "punkt widzenia zależy od pkt siedzenia" i smaku.
Kazda z postaci - ledwie naszkicowana, i stereotypowa, utarte motywy z wszelakich filmow - np. dobry i zly policjant, mlody kontra doswiadczony, mlody dostaje nauczke, bo nie wie, czym jest zycie, a stary okazuje sie nie tak zly. Bohaterka grana przez Sandre B. okazuje sie, ze jej jedyna prawdziwa przyjaciolka jest sluzaca. W dodatku upada na schodach. Kolejna biala, piekna bogata i samotna - jedna z tysiecy klonow amerykanskich produkcji. Moment uratowania tej mulatki z niemalze plonacego auta. Spotkanie tej dwojki graniczy w tak duzym miescie z cudem. Ale niech im bedzie. Babka prawie moze splonac, ale nie chce pomocy policjanta, ktory jako jedyny idzie jej z pomoca. Ma babka jaja ;-) I prostacki policjant okazuje sie byc dzentelmenen niczym kasiaze z bajki. I to tego muzyka potegujaca wzruszenie. Pozno juz i musze sie pod mamina spodnice schowac ;-)
Wymieniłaś wszytkie najlepsze sceny z tego filmu. Jest takie powiedzenie "jaki ten świat jest mały" to wystarczy żebyś coś zrozumiała. Po drugie każdy człowiek ma w sobie jądro ciemności albo na odwrót iskierkę dobroci, po trzecie szok w wypadku samochodowym jaki wywołuje stres czasem potrafi przyćmić umysł a niekiedy sparaliżować, po czwarte to nie kreskówka że każda postać ma być barwna. Dobra moja gatka tutaj niczego nie zmieni więc szkoda dyskutować Ty masz swoją rację ja swoją, ale tak się składa że większość oceniających popiera moją rację :P (patrząc na oceny) pozdro staruszko ;)
Mi wcale nie chodzi o barwnosc postaci, tylko o ich prawdziwosc, autentycznosc - ludzkosc. Czy w kazdym jest iskierka dobroci? - fakt, taki A. Breivik mial podobno dobry gust ;-)
Nie, nie w kazdym, pozyj troche dluzej, to zobaczysz, ze sa wojny, glod, patologie wszelakiej masci, wyzysk, szalenstwa i kilka innych przykrych rzeczy, o ktorych mlodocianym nie wypada mowic ;-)
Nie zalezy mi na tym, aby wiekszosc sie ze mna zgadzala, to w niczym nie potwierdza/umniejsza mojej opinii.
W takim razie po co się wypowiadasz? żeby prowadzić debatę?? i skąd wiesz ile mam lat?? Może ejstem starszy od Ciebie?? a może przeżyłem więcej niż Ci się wydaje, piszesz tak jakbyś przeżyła wojnę to ciekawe bo musiałabyś mieć kolo 80 lat żeby ją pamiętać a jeśli tak to gratuluje wnukom nowoczesnej babci jeśli takowe posiadasz. :]
Ty pierwszy zarzuciles mi mlodociany wiek, a wypowiadam sie, bo chce zamiescic swoja opinie poparta argumentami (stosuje tez nieznana Tobie ironie) - w przeciwienstwie do Ciebie potrafie uzasadniac swoja opinie inaczej niz tylko obrazajac kogos.
"Ty adilka widać jeszcze nie wyszłaś mamusi spod spódnicy ;)" ten zwrot adilka1 był odnośnie zachowania a nie Twojego wieku, jakbym napisał zachowujesz się jak smarkula to byś wyskoczyła z tekstem: mam 30 lat nie obrażaj mnie!? Haha to już się śmieszne robi... Twoje argumenty są tak samo mocne jak i moje. Tobie się nie podobał, a mnie tak, a resztę to zmyślona gadka którą piszesz pewnie na każdym filmie, który Ci się nie podobał. Szkoda w ogóle z Tobą dyskutować jesteś z tych subiektywnych ludzi którzy mają tylko swoją racje. Dorośnij!*
*(dotyczy sposobu zachowania się, a nie wieku)
Przykro mi kolego, ale zostałeś zmiażdżony argumentami.
Film kiczowaty, o dziwo mimo tego nie jest zły. Scenariusz - kompletna klapa, zresztą nie będę się powtarzać po koleżance z góry. Muzyka , klimat, aktorstwo - przyzwoicie
Popieram. To, że film dostał Oscara, nie znaczy że "nie może być kiczowaty", jak to napisał ktoś u dołu, bo nie jest to żadna miara. Amerykanie lubią właśnie takie pozycje, które mają wywołać łezkę w oku, choćby posługiwały się najbardziej wyświechtanymi schematami. Dla mnie film też nie był najgorszy, ale bardzo irytował ze względu na zbyt natrętny przekaz. Tak żeby każdy idiota na pewno zrozumiał, że rasizm jest zły:]
Masz rację, sam temat rasizmu był tutaj może zbyt natrętny i poruszany przez pryzmat politycznej poprawności. To jednak wynika z pewnej matni, w jaką zapędzili się Amerykanie przez uruchomienie sztucznych mechanizmów rekompensowania krzywd. Niemniej według mnie "wewnętrzna" wymowa filmu przekraczała temat rasizmu - dotykała czegoś, co doświadczamy na codzień równiez w naszym, polskim społeczeństwie: zaciekłego subiektywizmu w zakresie odmienności politycznej, religijnej, czy ideologicznej...
moim zdaniem postacie są jak najbardziej stereotypowe w tym filmie i o to chodzi. zazwyczaj występuja w oddzielnych filmach, a w tym są wszystkie na raz. Stąd tytuł "Crash". Czasem potrzeba w życiu wstrząsu, aby człowiek się zmienił. Nie o to chodzi żeby pokazac to w jakims skomplikowanym filmie. Proste historie prowadza do takich wnioskow. zreszta slowo kicz nie zawsze jest negatywne (np. co z tego, że oświadczyny na wieży eiffla są kiczowate, skoro większośc osób chciałaby to przeżyć). co do tego że w tak dużym mieście natykają się Ci sami ludzie to Adilce nie powinno przeszkadzać biorąc pod uwagę wysoko ocenionego przez nią Dextera. Są pewne elementy bez których filmy by nie istniały. jeden z nich to zbiegi okoliczności, czyli monument tego filmu.
Widze, ze ktos tu przestudiowal, co lubie :-) Zgadza sie, kicz nie jest zly, ba, bywa genialny! Nawet nie o prawdopodobienstwo tu chodzi, ale o tanie nieco emocje i zbyt prosty, a skrajnie emocjonalny przekaz. A wydaje mi sie, ze ambicje rezysra i autorow byly dosyc wygorowane ;-P
Tak tak rowniez musialem poszukac czy wysoko ocenilas jakis "kiczowaty" film niestety nie znalazlem takiego, ale dalej nie rozumiem czemu akurat temu filmowi nadalas to haniebne miano, w ogole co w twoim slowniku oznacza slowo kicz bo dla kazdego ono ma inne znaczenie zawsze negatywne ale troszke inne. Pokaz mi elementy "kiczu" w tym filmie.
Stonogo, juz opisalam, co jest kiczem w tym filmie. Rozumiem go slownikowo, poczytaj troche o kiczu. Rozumiem kicz jako pewien ustalony wzorzec, powtarzajacy sie, banalny, plaski, ale wzruszajacy, latwy w odbiorze, emocjonalny, pelny "latwego" i lzawego "piekna", ale nie majacy w gruncie rzeczy przekazu. Ale kicz moze byc dobry, moze sam sie jakos obronic, moze miec dystans do siebie czasem.
trzeba wiedzieć z kim się zadziera ;) wydaje mi się, że wiele zależy od tego w jakich warunkach się ogląda ten film (właściwie każdy film). oglądałem go sam wieczorem "na zmęczonego".i podobał mi się, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że jest on przepełniony tym co określamy tu już powoli irytującym mnie słowem "kicz".
szukałem synonimu, ale nie przyszedł mi do głowy. denerwuje mnie w tym wątku, bo jest kilka ważnieszych rzeczy, na które warto zwrócic uwagę w tym filmie ;)
dzięki za szkic filmu, mnie także drażnią takie produkcje, szczęśliwie zaoszczędziłam czas i uniknęłam irytacji, pozdro :)
Może po prostu nie zrozumiałaś filmu.
Mi pokazał jedno: jak bardzo przewrotne jest nasze życie.
Warto się chwilę zastanowić i tyle.
Jeśli to mocno kiczowaty film, to chciałbym żeby więcej takich kiczów było.
Twój wpis to dobre podsumowanie tego filmu. Dodałbym jeszcze "przedstawiciela mniejszości, który okazuje się kochającym ojcem" (Meksykanin-ślusarz) + cała scena z interwencją "Anioła". Na początku film mi się podobał, lubię takie obrazki z amerykańskiego życia, ale po jakimś czasie całość zaczęła być nużąca. Magiczne splatanie wszystkich wątków niby ciekawe, ale trudno zawiesić niewiarę, gdy mówimy o metropolii, gdzie mieszka 10 milionów ludzi. To prostu w miarę oryginalne połączenie ogranych do bólu wątków. Mam wrażenie, że "ludzie od Oscara" (nie wiem, jakaś komisja, czy coś) zobaczyliby po prostu, że film jako tako dotyczy multikulturalizmu i rasizmu i od razu dali Oscara za najlepszy film. Cała ta kategoria to ostatnio żart. Kiedyś było to zwieńczenie potęgi dzieła, wisienka na torcie innych nagród (jak np. Pożegnanie z Afryką, Przeminęło z Wiatrem, Lawrence z Arabii), a teraz to po prostu dobry środek, gdy trzeba dać jakiemuś filmowi nagrodę, a nie bardzo jest za co.
L.A. wciąż ma ogromny potencjał - tak, mam na myśli, że miasto może być dobrym bohaterem utworu (chyba jest na to jakieś mądre słowo, ale nie znam). Osobiście liczę na jakiś dobry film o zamieszkach z 1992 roku. Choćby by obejrzeć Koreańczyków egzekwujących stand your ground law na ulicach ^^.
Ci "ludzie od Oscara" to po prostu banda, ktora ocenia swoj rodzimy glownie i mainstreamowy rynek przemyslu filmowego. To pewna klika, miedzy ktora sa takie zaleznosci, jak kolegowanie sie, czy klepanie po ramieniu (pewnie nawet po tylkach :-P), za ta nagroda idzie bowiem ogromna kasa. Oczywscie, to wciaz pozadana i prestizowa nagroda, a wsrod oscarowych filmow zdarzaja sie tez te znakomite.
Oczywscie, L.A. ma taki potencjal (moze miasto jako podmiot to to "madre slowo", ale nie bierz mnie za jakis autorytet:-P), wiele innych miast amerykanskich ma, bo to zwyczajnie kolosalne twory z fenomenalnie skomplikowana tkanka, w tym wlasnie np. kontrastami spolecznymi.
No proszę, nie sądziłem, że odpowiadając na post sprzed trzech lat sam doczekam się odpowiedzi :-). Pozdrawiam.
Taka interpretacja sceny z wypadkiem i płonącym samochodem świadczy o tym, że marne masz pojęcie o czym piszesz.
To właśnie twoja opinia jest powierzchowna i naciągana.
cudowny z ciebie prostak. nawet ta szmata Sienkiewicz przy tobie wymięka. dzięki za te teksty, wykorzystam
Nie używaj słowa 'kicz', bo to co Ci nie pasuje w tym filmie absolutnie nie mieści się w definicji tego słowa. Masz na myśli przesadny patos w tym filmie i ckliwe, emocjonalne chwyty hollywood'zkie... Oczywiście masz racje, ale film dobry, bo do myślenia mimo wszystko daje i porusza pewne struny, tak jak najbardziej ckliwy z ckliwych - titanic. Niestety ta hollywoodzkość się przejadła i te filmy są tylko dobre, albo bardzo dobre, ale nie genialne.
Masz, racje, opisalam wlasciwie to, co mi konkretnie nie pasuje w tym filmie, ale kiczem (jak dla mnie przynajmniej) jest wlasnie i przesadny patos, i ckliwe chwyty, i powielanie pewnych wzorcow. I to jest cale sedno - jednym moze to calkiem odpowiadac, innym nie.
Dla jednych slub koscielny pelen przepychu, slodkosci, niewinnosci malzonkow i radosci placzacych gosci i jest piekna i wzruszajaca ceremonia, dla mnie to wiza niemalze piekielna :-)
Podzielamy zdanie w kwestii ślubu, ale nie w kwestii filmu i jego kiczowatości... Zobacz jak ludzie są różni.
Co nie oznacza, że dla wszystkich taki jest i Twoje jawne, głośne sądy są pewną przesadą ;).
Słuchajcie, kwestia smaku, niczego więcej - oglądam inne kino, dalekie od tego typu produkcji. Wększość lubi - ok. Kino, które ja kocham i uważam za dobre z pewnością też nie podchodzi innym.
Każdy lubi inne kino i bardzo dobrze ; D , ale są filmy o wiele bardziej kiczowate, bezsensowne.. w dzisiejszych czasach trudno o dobry film. ;-)
Pozdrawiam.
Oczywiscie, ze sa gorsze filmy, ale uwazam tez, ze wcale nie jest trudno o dobre filmy - jest mnostwo swietnego kina, niekoniecznie wspolczesnego, trzeba tylko umiec wybrac to co wartosciowe. Mysle, ze Filmweb bardzo w tym pomaga, chocby rekomendujac filmy w twoim typie/guscie. Od lat nie ogladam amerykanskich produkcji (a jesli juz, to wybrzydzam ;-P), w Europie i Azji powstaja ciagle dobre filmy...
wielka znawczyni się odezwała która ogląda melodramaty erotyczne i czarno - białe filmy ;D haha, litości, wracaj do swojej epoki kamienia łupanego
bardzo mi schlebiasz.... :-) Nie przypominam sobie, abym wszystkie filmy obejrzalala w Twoim wytwornym towarzystwie RPD0
Miło zobaczyć, że ktoś tu ma podobną opinię co do tego filmu. Moim zdaniem pewne rozwiązania scenariuszowe są po prostu infantylne. Jednym słowem najgorszy oscarowy film jaki było mi dane oglądać.
pseudospecjalistka, o jakże wyrafinowanym guście. Gardzę takimi ludźmi!!! Pewnie w sytuacji kiedy film miałby słabą ocenę to napisałabyś, że był świetny. Niestety tak nie jest i aby zachować swoją alternatywność i oryginalność musiałaś na nie go naflugać. Na dodatek dało Ci to możliwość do polemizowania z innymi i utwierdzaniu się w przekonaniu o swojej wyjątkowości i świetności.Lepiej skasuj konto bo jesteś żałosna ze swoimi komentzarzami.
Twoja wypowiedź świadczy tylko o tym, że to Ty powinieneś skasować konto - czy takim jadem i chamstwem się przypadkiem nie dławisz? ;-)
Kochana Adilko, dałaś się po prostu sprowokować. Doceniam Twoją determinację w udowadnianiu swojej racji, ale mogłabyś odpuścić.
Film jest bardzo dobry - zastanów się ile osób go broni. Mieszkasz podobno w Norwegii i nie wiem czy znasz powiedzenie - jeżeli co najmniej 2 osoby mówią Ci, że jesteś pijany - to tak jest. Słaba argumentacja, ale nie chce mi się dzisiaj popisywać erudycją znawcy sztuki filmowej.
P.S
Obejrzyj Misia - bo masz taki zamiar i zamieść opinię. Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam. Arek
Popieram kolegę Abera; jak to zwykle na forach internetowych dyskusja przestaje dotyczyć tematu i zamienia się w wymianę ciosów. Za chwilę wygrzebiecie słownik wyrazów trudnych i zaczniecie obrzucać się "efemerycznymi didaskaliami" i "kazuistycznymi sofizmatami" (wszak widzę, że jednak poziom interlokutorów jest na poziomie). Film jest dobry - czy na tyle, żeby zasługiwał na Oskara nie wiem (Szacowna Akademia już nie raz nagradzała kompletne gnioty). Wzrusza, daje do myślenia i jest całkiem nieźle zagrany. Tego oczekuję od dobrego filmu. W którymś z postów powołujesz się na "Pianistę" - super, tyle, że scenarzyści mieli do opowiedzenia historię jednego człowieka - tutaj kilkunastu. Może przesadzili, ich błąd ale inaczej film trwałby 10 godzin. Reasumując, film dobry, "Misia" obejrzyj koniecznie, a jeśli masz ochotę na "głęboki" film polecam "Kynodontas", obejrzyj i tam porozmawiamy. Pozdrawiam serdecznie :-)))