Słysząc o tym filmie najpierw chciałam przeczytać, potem zobaczyć pierwszą adaptację i po tym
drugą, żeby było, jak należy i muszę powiedzieć, że mimo tego, że te dwa filmy mają przekazywać
tą samą historię, to " dziewczyna z tatuażem" bije Millennium na głowę we wszystkim, a co
najważniejsze role pierwszoplanowe- nie mogłam patrzeć po prostu na Noomi w tym filmie!!
grała tak sztucznie zbuntowaną, że momentami miałam ochotę przez nią ten film wyłączyć,
Michael to samo, niby może miał grać obojętnego, ale jego wyraz twarzy ani nie biła inteligencją,
ani jakimkolwiek uczuciem, muzyka to samo. Natomiast Rooney i Craig byli świetni, obydwoje
niesamowicie sie wpasowali w rolę, między nimi była pewnego rodzaju chemia, którą czuło się
w książce i chociaż film trwał o ponad godzinę dłużej, to wciągnęło mnie absolutnie, dlatego
ludziom nie polecam tej adaptacji, żeby potem nie mieli skrzywiony obraz. Ja sama żałuję, że
zmarnowałam czas na 1 adaptację, niż obejrzeć od razu Dziewczynę z tatuażem!! ;)
Mi również bardziej podobała się "Dziewczyna z tatuażem", choć słyszałam różne opinie, więc polecam dwie ekranizacje. Choć według mnie Szwecka wersja dla osoby, która nie czytała książki może być niejasna, bardzo wiele wątków zostało pominiętych.
Ja mam dokładnie odwrotnie. Dla mnie to właśnie szwedzka wersja jest jakieś 100 razy lepsza. "Dziewczyna..." w ogóle nie oddaje klimatu książki, nie ma tego "czegoś". Kompletnie do mnie nie trafiła. Ja polecam dzieło Szwedów.
Bzdura! Film Finchera bije szwedzki film na głowę pod każdym względem: fabuły, klimatu, obsady, dialogów i muzyki.
To, co napisał dycha24 nie może być bzdurą, bo jest to jego prywatna opinia, na którą nie składają się żadne fakty, dowody, czy cokolwiek i która również takich faktów i dowodów nie wymaga.
Prywatnych odczuć nie można podważać, bo one zawsze są prawdziwe, o ile są szczere. Tak na marginesie:)
No widzisz jak ludzie pięknie się różnią? Dla mnie właśnie szwedzki film bije na głowę amerykański pod każdym względem, który wymieniłeś. Na dodatek szwedzki posiada ten, że tak powiem, mroczny, surowy klimat, który ja odnajduje tylko w kinie europejskim.
Co do aktorstwa - dla mnie Noomi jest stworzona do roli Lisbeth i po przeczytaniu trylogii uważam, że to właśnie ona, a nie Mara, zrozumiała i oddała tę postać idealnie. Lisbeth Mary przypominała mi z zachowania zbuntowaną nastolatkę, którą wystarczy przytulić, powiedzieć, że się kocha, a ona wyjmie kolczyki i założy różową sukienkę.
Noomi znacznie lepiej pokazała tę dojrzałość, zaciętość, twardość, nie wiem, jak to nazwać. Dla mnie była po prostu Lisbeth.
Akurat mroczny i surowy klimat posiada Dziewczyna z Tatuażem a nie szwedzki filmik. Szwedzki filmik jest wręcz hollywoodzko tandetny, a dialogi ma wręcz szkolne, więc tutaj twoja snobistyczna uwaga o kinie europejskim nie ma racji bytu.
To Mara jest Lisbeth i to Mara oddaje perfekcyjnie charakter tej postaci. Rapace jest komiksowa i jednowymiarowa.
"twoja snobistyczna uwaga o kinie europejskim nie ma racji bytu"
Po co używasz słów, których znaczenia nie rozumiesz? Zajrzyj do słownika i sprawdź sobie definicje słowa "snobizm".
To raczej ty nie zrozumiałaś tego, co napisałam. Doskonale wiem co to snobizm i śmieszą mnie tacy jak ty, którzy pozują na znawców kina i niejako "domyślnie" idealizują tzw. kino europejskie i umniejszają wartość kina amerykanskiego. A ja widziałam już parę niezłych gniotów europejskich i arcydzieł amerykańskich. W przypadku DZT wygrywa kino amerykańskie.
Śmieszą?
"pozują na znawców kina" - Jeśli ktoś tu pozuje na znawcę, to właśnie ty. Jesteś całkowicie przekonana, że masz rację i że twoja prawda jest najtwojsza, podczas gdy ja podkreśliłam, że jest to jedynie moje zdanie i że każdy ma prawo do swojego.
"W przypadku DZT wygrywa kino amerykańskie." Jest to twoja subiektywna opinia czy jakaś prawda objawiona?
Tak się zastanawiam, jak ty funkcjonujesz w społeczeństwie dziewczyno, jeśli nie możesz zaakceptować, że ktoś ma odmienne zdanie od twojego.
Wszystko jest kwestia gustu. Szwedzka wersja jest dla mnie lepsza, ale Fincher tez dal rade.
Choć nie lubię amerykańskiego "złodziejstwa" jeśli chodzi o kopiowanie filmów które odniosły już sukces w innych krajach, to akurat muszę przyznać że wersja amerykańska jest o niebo lepsza klimat, wykonanie, muzyka itp to jedno ale amerykańskiej wersji o dziwo też bliżej książce a co najważniejsze znacznie, ale to znacznie lepsza obsada, i choć do Noomi jako lisbeth nie mam zbyt wielu zastrzeżeń może ewentualnie że jest za ładna jak na tą rolę, to reszta jest po prostu fatalna erika, hariet, no i oczywiście najgorszy blomkvist który wygląda jak putin ;) (serio porównajcie sobie ). no i choc na razie nie mam porównania to w kolejnych częściach szwedzkich jest ten sam problem np niederman.
No nie do końca. w książce np berger jest opisywana jako bardzo seksowna mimo wieku to samo harriet a blomqvist dobrze się trzyma i jest kobieciarzem. co prawda nie jestem kobietą żeby oceniać jego wygląd ale jakos nie wydaje mi sie żeby ten ze szwedzkiej wersji był typem amanta
Zgadzam się, szwedzka wersja miała bardzo źle dobrana obsadę. Fincher trafił w dziesiątkę i z obsadą i z dialogami i z klimatem.
Zeby pogodzić obie strony to uważam,że obie wersje się bronią(zresztą na blogu zrobiłem małe porównanie)ale minimalnie lepiej oceniłem amerykańską wersje,jednak sam kaliber reżysera mówi wszystko,jest to kino bardzie "wypasione"pod względem realizacyjnym wyżej stojące,zapewne budżet też swoje zrobił...Ciężki smolisty klimat spotęgowany jeszcze przez muzykę,zdjęcia też lepsze zaś w wersji skandynawskie nacisk głownie postawiono na intrygę/śledztwo.
Dołączam do tych, którzy są za szwedzką wersją. Bez porównania! Kak można w ogóle mówić, że aktorzy zostali źle dobrani, albo porównywać Michaela Nyqvista z urody do putina… To chore! Mówicie, że dialogi szwedzkie były bardziej ubogie. Tak, gdyż wielu rzeczy nie trzeba mówić, wystarczy je zagrać i robili to genialnie!