PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=505440}

Millennium: Zamek z piasku, który runął

Luftslottet som sprängdes
7,5 35 920
ocen
7,5 10 1 35920
4,8 4
oceny krytyków
Millennium: Zamek z piasku, który runął
powrót do forum filmu Millennium: Zamek z piasku, który runął

Spoilery.

Po pierwsze, wiadomo przecież że dowody zdobyte w sposób nielegalny nie mogą być uznane za dowód na procesie - każdy sąd je odrzuci wiec ich sie po prostu nie bierze pod uwagę podczas sledztwa (mam tu na mysli wszystkie zhakowane materiały, które odegraly kluczowa role podzas procesu a zwlaszcza dziecieca pornografia Teleboriana i antydatowane opinie psychiatryczne).

Druga sprawa, to przeciez Lisbeth została dwukrotnie postrzelona i pogrzebana zywcem przez braciszka i ojca, zanim dziabnela tatuska siekiera, wiec w realnej rzeczywistosci w zadnym kraju nie doszłoby nawet do jej procesu. Samoobrona była tu widoczna i udowodniona jak na dłoni wiec normalnie nikomu nawet by do głowy nie przyszlo aby ja oskarzyc, a co dopiero przeprowadzac tak spektakularny proces .

ocenił(a) film na 9
sever

Nie znam się na prawie, być może tak jest. Została postawiona przed sądem, bo tak chciał przekupiony prokurator. To miał być pretekst aby ją na zawsze uciszyć. Generalnie cała trylogia jest u mnie oceniana bardzo wysoko. Czekam na amerykańską, pewnie narysowaną grubą kreską, wersję, gdzie jak sądzę, pokażą moment mordowania Nidermania (kawał Terminatora!) jako nie lada gratka! Czepiając się szczegułów, to moment wyjścia "z grobu" był trochę bez sensu. Nieprzytomna i ciężko ranna dziewczyna wykopuje się z grubej warstwy piachu. Tak trochę Stanami mi tu zaleciało... tak czy siak daję "dychę"! No i czekam na 4 część;)

blackfield84

Tak, wiem ze do procesu doszło bo tak chciała Sekcja, której był na rękę. Chodzi mi o to, ze powód tego procesu (proba zabójstwa ojca - really? w tych okolicznosciach??) był szyty bardzo grubymi nicmi. W zwyczajnych realiach by do niego nie doszlo chocby nie wiem jak bardzo prokurator był przekupiony, bo zwyczajnie nie było do niego podstaw prawnych.

ocenił(a) film na 8
sever

Sprawa wygląda tak że gdyby ich załatwiła przy zakopywaniu jej ciała to by była samoobrona ale ona wróciła z tego swojego grobu zaczaiła się w stodole i wtedy próbowała zabić ojczulka. To już jawna zemsta ;)

A co do dowodów to jeszcze nie oglądałem tej części i nie wiem jak to wyglądało ale zawsze się przecież mówi że to od informatora, którego nazwiska nie trzeba podawać i wtedy to już nie jest zdobyte w nielegalny sposób.

użytkownik usunięty
sever

Sekcja wcale nie chciała doprowadzić to tego procesu, bo wtedy wyszłyby na wierzch jej brudy. Wręcz przeciwnie — podejmowała radykalne kroki, żeby do niego nie dopuścić, np. zabójstwo Zalachenki.

blackfield84

Czwartą część? Przecież Larsson nie żyje a "Millennium" jest trylogią.

sebogothic

Ja czytałam, ze Larson pozostawił jakieś luźne notatki na następną część, ale umarł. I teraz spadkobiercy mają plan, żeby to posklejać w powieść, ową '4 część trylogii'. Zabrzmiało jak oksymoron.
No kasa.

renax33

Ciekawe, ale mam nadzieję, że im się nie uda posklejać tych notatek ;P Już druga część wydaje się pisana na siłę. Wszystko jest niesamowicie rozwleczone, non stop powtarzane są te same fakty w śledztwie, dopiero pod koniec wszystko nagle przyśpiesza. Trzecia część podobnie, jestem gdzieś w 1/3 i jakoś nie mam ochoty dalej czytać. Znowu wszystko jest rozciągnięte w niemożliwy sposób, byleby zapełnić te ponad 700 stron... No i cała historyjka wydaje się wydumana. Nagle Lisbeth staje się najważniejszą osobą w państwie, ten Mikael dostaje świra na jej punkcie i o niczym innym nie myśli. Na dodatek urządza prywatę w "Millennium" i pisze książkę na temat Lisbeth, jakby to kogoś interesowało ;P Ogólnie mam wrażenie, że wszystko to jest wymyślone na siłę.

sebogothic

Niedawno czytałam kryminał LAcberg i u niej dało się zmieścić w jednym tomie. Już nie wspomnę o kryminałach Agathy Christie, gdzie cała intryga mieściła się w góra 130 stronach. Rozwlekłość i przesycenie zbrodnią to wady 'Millenium', wg mnie.

ocenił(a) film na 7
sebogothic

Millennium w zamysłach Stiega Larssona nigdy nie miało być trylogią. nigdy! Millennium miało składać się z 10 części. a to, że skończyło się na 3 wynika tylko i wyłącznie z tego, że koleś umarł na zawał. osobiście polecam zagłębienie się w jego biografię, bo koleś miał "ciekawe" życie a to co sam przeżył po części przedstawił w swoich książkach. warto też pamiętać, że książki były pisane w taki krótkim czasie, że nie wyobrażam sobie jak to jest w ogóle możliwe. co odbiło się na zdrowiu Stiega i doprowadziło do jego śmierci.

madusia666

Nie miało być, ale jest :D Każda kolejna część była coraz bardziej nudna i rozwleczona, chociaż może następne byłyby dużo lepsze i być może główni bohaterowie razem pracowaliby nad jakąś kryminalną zagadką.

ocenił(a) film na 7
sebogothic

czemu nudna? to, że filmy są do niczego to nie oznacza, że książki takie są. osobiście najpierw obejrzałam "dziewczyne z tatuażem" a potem dopiero zaczęłam czytać millennium i nigdy nie powiedziałabym, że któraś z książek jest nudna. fakt faktem, że niektóre wątki są tak rozciągnięte albo za bardzo rozpisane, ale taka już była natura Stiega i nie mam mu tego za złe. a że filmy są zrobione tak, że nic sie kupy czasami nie trzyma wynika pewnie z tego, że książek nie da się dobrze zekranizować.

madusia666

Tylko, że ja właśnie piszę o książkach... "Zamek..." jest już totalnie rozwleczony, brak żadnego napięcia, wszystkie karty są przed nami odkryte a my obserwujemy tylko jak dochodzi do nich Blomkvist. Dawno się tak nie męczyłem czytając jakąś książkę, ale udało mi się przebrnąć.

ocenił(a) film na 7
sebogothic

czy ja wiem czy rozwleczone? niektóre rzeczy nie musiałby być powtarzane kilkukrotnie. ale trzeba pamiętać, że Blomkvist odkrywa wszystkie fakty, ale w napięciu trzyma to co się z nimi stanie- czy sąd stanie po stronie Lisbeth i co się stanie z "sekcją". nie wszystko w książce może jest idealne, ale jako całość zdecydowanie daje radę i zarówno historia jak i książka są dla mnie mega.

madusia666

Nie chcę się wtrącać w Waszą dyskusję, ale moim zdaniem 'Millenium' to książka rozwleczona. Całość można by spokojnie zmieścić w jednym tomie.

sever

-kupy trzyma sie >>>>gnojarz................

aaman_2

Zwłaszcza kupy.

bazgrof

TAK

użytkownik usunięty
sever

Sama książka, mimo iż lekko napisana - nie trzyma się kupy. Sprawa nielegalnie zdobytych dowodów, to raz. Ale dwa, np. ewidentnie autor zauważył poniewczasie (albo ktoś mu powiedział), że osoba ubezwłasnowolniona nie może sama sobie wybrać (zatwierdzić) adwokata... Więc załatwił to jednym akapitem: że ktoś tam z opieki społecznej się tego czepił już w trakcie trwania procesu, więc obrona napomknęła sędziemu, że to trochę bezczelnie mówić to jak proces już trwa i sędzia powiedział OK. Sprawa załatwiona.
Kwestii pogrzebania dziewczyny w ogóle na procesie nie poruszono, a przecież to był cały ciąg zdarzeń. Za to oparto się na dowodach nielegalnie pozyskanych; autor załatwił sprawę figurą retoryczną, że dowody dostarczył dziennikarz, a on ma prawo nie podawać źródła (ochrona źródła). Cóż, może w Szwecji prawo jest inne niż w Stanach?
O ile jednak książka trzyma w miarę zbliżony poziom - nie jakiś super, ale przynajmniej gładko się czyta - to film wyraźnie traci rozpęd poczynając od połowy drugiej części. Zrobiono przeszczep wątków z innych epizodów (bo przecież anonimowe emaile do Eriki i stłuczona szyba w jej domu, w książce dotyczyły zupełnie innych wydarzeń) i wyszła jakaś taka papka bez wyrazu.
Nie wiem, czy gra aktorów pogorszyła się ku końcowi czy też zacząłem zauważać pewne rzeczy, ale ogólnie Blomkvist tylko mruga jakby miał tik, a Lisbeth straciła całą aurę (i nie chodzi o to, że jest chora przez połowę filmu). Pełno jakichś namolnych scen, np. fotografowie podczas wejścia do sądu strzelają fotami bez ładu i składu, obfotografowując chyba ściany sądu i własne plecy - czysty debilizm. Nie, żebym uwielbiał Hollywood, ale tam strzelają foty jak podejrzany przechodzi, a potem stopniowo przestają, a tu stoi tłum i błyska do upadłego...

W szwedzkim prawie nie istnieje pojęcie "dowodu pozyskanego w nielegalny sposób". Strony postępowania mają nieograniczone prawo do przedstawiania sądowi dowodów, a sąd ma nieograniczone prawo do ich oceny. Ocena sądu dotyczy tylko i wyłącznie przydatności dowodów w postępowaniu, a nie sposobu jego pozyskania.

ocenił(a) film na 8
fidelxxx

powaznie? och ja cie niepierdoO! Az sie nie chce w to wierzyc, przeciez to normalnie jest zaproszenie, do robienia przekretow jakich malo.... Masz na to jakies zrodlo?

Wikus_Van_De_Merwe

Znalazłem coś takiego:
http://ec.europa.eu/civiljustice/evidence/evidence_swe_pl.htm#III.8.
(w razie czego kopiować razem z kropką na końcu!)
* Wspomniane ograniczenia dotyczą głównie dowodów w postaci materiału biologicznego, który musi być pobrany przez wykwalifikowaną osobę i zbadany w odpowiednim laboratorium.

Obowiązująca tam swoboda dopuszczalności (fri bevisprövning), zawiera w sobie dwie inne zasady dotyczące: swobody w przedstawianiu dowodów (fri bevisföring) oraz ich oceny (fri bevisvärdering).

Rättegångsbalk (1942:740) [szwedzki kodeks postępowania sądowego], rozdział 35 paragraf 1 stwierdza, że w gestii sądu należy ocena w zgodzie z własnym sumieniem (sic!) co zostało dowiedzione w sprawie. A więc zadaniem sądu jest ocena samego dowodu, a nie sposobu jego uzyskania.

Ale...

Oczywiście nielegalne pozyskanie dowodu, czy to poprzez założenie nielegalnego podsłuchu, włamania, hackowania itp. nadal pozostaje nielegalne, a osoba tego dokonała nadal będzie za to odpowiadała karnie. Dlatego też w książce Blomkvist zasłonił się tajemnicą dziennikarską dotyczącą ochrony źródła.

ocenił(a) film na 8
fidelxxx

ach OK! przeczytalem, dzieki - ale choc czuje sie teraz nieco oswiecony, to jednak ostane, przy tym co zwykle znany wszystkim Obelix o Rzymianach pielegnowal przypowiedziec: no ale oni powariowali, ci Rzymianie, tj. Szwedzi tutaj... ;D

fidelxxx

A jak to jest w szwedzkim kodeksie z możliwością zapoznania się przez drugą stronę (w tym przypadku prokuratora) z materiałami dowodowymi na jakiś czas przed procesem, żeby móc się do nich odnieść po wcześniejszym przygotowaniu? Chodzi mi to DVD z zapisem gwałtu na Lisbeth, które ujawniła dopiero podczas rozprawy, kompletnie zaskakując tym oskarżenie. Sądząc po dramatach prawniczych made in USA - sędzia z miejsca powinien odrzucić taki dowód. Chyba że w Szwecji jest jak zwykle inaczej... ;)

rebelmale_2

Sędzia Anna Maria Wesołowska codziennie takie akcje ma :P

sever

SPOJLER

Chciałam tylko nadmienić że proces wokół Lisabeth nie toczy się z racji tego że ojciec oskarżył ją o próbę zabójstwa. W procesie jest ona oskarżona o posiadanie broni skradzionej gdy obezwładniła Sonne'go i Maggie'go i o to, że zaatakowała ich i jednego postrzeliła w stopę. A że oni nic nie mówili nie bronili się ani nie obciążali Lisabeth to postawiono jej taki zarzut.
Wszystko jednak sprowadzało się do niepoczytalności i choroby psychicznej Lisabeth oraz do tego że nic nie mówiła podczas przesłuchania, dlatego proces był prowadzony w ten sposób.
Przy zakończeniu procesu i uniewinnieniu nie ma słowa o usiłowaniu zabójstwa ojca.

DominiQuue

Odpowiadasz na mój post sprzed dwóch lat, wiec srednio pamietam istotę rzeczy i mogę sie mylic w szczegółach, ale: nawet jakby Lisbeth oskarżono tylko o posiadanie skradzionej broni, tak jak piszesz, to gdzie tu zdrowy rozum, sens i logika? Przeciez pretekst do sądzenia jej jest w tym przypadku jeszcze bardziej absurdalny, niz gdyby oskarżono ja o probę zabojstwa jej niedoszłego mordercy.
Popatrzmy na to z perspektywy: dziewczynke metr sześćdzisiąt, próbował brutalnie zamordowac własny ojciec, ze zgraja oprychów, ktorzy nastepnie pogrzebali ja zywcem... I teraz proponuje spojrzec na sytuacje z właczonym zdrowym rozsadkim: w kazdym normalnym, cywilizowanym kraju (nawet w Skandynawii, z przekupionymi prokuratorami i skorumpowanymi sedziami ;) ) ofierze takich zajsc proponuje sie psychologa, opiekę i ciepły kocyk, a nie oskarza o jakieś absurdy, bo kazdy obserwator z boku (pamietaj, ze w sprawa była ogromnie naglosniona medialnie) widzi, ze to przekret grubymi nicmi szyty.
Przeciez to tak jakby ofiarę, ktora wlasnie uciekła z piwniczki seryjnego mordercy, oskarżać o przekroczenie predkosci w momencie ucieczki i zrobić z tego proces pokazowy na rzecz kampanii "Zwolnj na drogach." I na dodatek znecac sie nad nia podczas procesu, za to ze jest straumatyzowana, oskarżając przy tym o chorobe psychiczną. No ludzie... W kazdym kraju jest takie pojecie jak "obrona konieczna" i chwilowa "kradziez" broni, aby sie uchronic przed brutalna śmiercia, miesci sie w ramach tego pojecia, az za bardzo.

sever

Ale oni mieli tylko zeznania ojca. Ojciec przed śmiercią zeznał, że córka chciała go zabić. Dziewczyna nie odpowiadała na pytania, nie broniła się...

Lisbeth miała "opiekę i ciepły kocyk" a z psychologiem nie miała zamiaru rozmawiać.

ocenił(a) film na 8
sever

Powiem tak: prawo (a zwłaszcza polskie) nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością społeczną. Tworzą je prawnicy aby zrobić sobie dobrze, przy czym luka interpretacyjna w przepisach pozwala na pewną a nawet sporą dowolność powiązaną oczywiście z kasą. Każde dziecko w Polsce wie, że rozstrzygnięcia spraw sądowych zależą od zasobności portfela klienta.
Dlatego chociaż w filmie pokazano namiastkę społecznej sprawiedliwości. Dla prawnika rzecz absurdalna i niepojęta.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones