"Most na rzece Kwai" to niewątpliwie już klasyczny film. W sumie jednak w tej trochę już zestarzałej się opowieści wciąż część tematów poruszonych tu pozostaje aktualna. Z jednej strony mamy obóz koncentracyjny, w którym Japończycy trzymają więzionych żołnierzy w nieludzkich warunkach, z drugiej więzionych anglików, a w szczególności Pułkownika Nicholsona (wspaniały Obi-wan, znaczy się Alec Guinness), który w tych nieludzkich warunkach nie chce by jego ludzie stracili honor. I w jakiś sposób próbuje przywrócić im nadzieję, stając się ich przywódcą, bynajmniej nie ze względu na stopnień wosjkowy. Z drugiej strony to dzięki niemu wszyscy Ci więźniowie jeszcze w jakiś sposób egzystowali. Film nie należy do najłatwiejszych, dziś już trochę się zestarzał, ale mimo wszystko robi duże wrażenie. No a Alec Guinness jest niesamowity.