Jeden z ostatnich trzymających poziom filmów Seagala. Produkcja przypomina pierwsze tytuły z tym aktorem - wyraźnie schudł i na ekranie co chwilę kogoś klepie w widowiskowy sposób. Pod koniec lat 90. mocno utył i kreował się na jakiegoś "człowieka znikąd", chodził w tych śmiesznych koralach albo kimonach i wplatał jakieś wydumane wątki ekologiczne do swoich filmów. Tutaj na szczęście wraca do formy, znów ma to charakterystyczne pojrzenie i skasuje każdego cwaniaka, który znalazł się w scenariuszu. Walk jest naprawdę dużo, ale niektóre są trochę nader efekciarskie. Czasem widać dublera zamiast Seagala, ale to w jakichś sztuczkach kaskaderskich albo w urywkach, gdzie bohater przez niego grany wyczynia na ekranie różne akrobacje. Również jest sporo strzelania i pościgów - cały czas coś się dzieje. W roli drugoplanowej pojawił się Bill Duke znany z "Predatora" czy "Commando" gdzie grał z Arnoldem - miła niespodzianka. Całość naprawdę przyjemna - oceniam na 7/10. Oglądałem w TVN7 i czytał Stanisław Olejniczak.