zmarnowano super zakonczenie, pozostawiajace niedosyt na rzecz komercyjnego typowego
hollywoodzkiego happy endu
Jestem świeżo po seansie. Masz absolutną rację. Miałem nadzieję, że zakończenie obędzie się bez tego kiczowatego - żyli długo i szczęśliwie. Bez sensu. W ogóle postępowanie bohaterów, ich motywacje są tak pozbawione jakiejkolwiek logiki... Chyba tylko Blake jako tako ogarniał sytuacje. Thalia? serio? I to pieprzenie o tym, że Gotham trzeba oczyścić, że Ghotam gnije itp.. Gdzie ja się pytam?? Ludzie żyją w spokoju, mafia zamknięta w Blackgate, a sam Gordon przyznał, że niedługo będą się zajmować nieoddanymi książkami z biblioteki. Sensu brak, logiki brak. Ale była Hathaway w ładnym wdzianku, więc wybaczam.
Co do zakończenia, to gdyby nie scena w restauracji (która de facto była tylko wytworem wyobraźni Alfreda i nawiązaniem do jego wcześniejszych słów), marudzilibyście, że jest "zbyt patetyczna" i w ogóle "hollywoodzka". Jestem tego pewien, bo spotkałem się już z zastrzeżeniami co do tego, że TDKR jest zbyt patetyczny (co samo w sobie jest idiotyczne, zważywszy na to, że to film o spuerbohaterze).
Talia al Ghul i jej ojciec są ekoterrorystami - mają inne pobudki niż wszyscy. Poza tym, widziałeś kogoś poza Shivą (ale to też nie do końca), kto chciałby przejąć władzę nad miastem/zniszczyć je, bo panuje w nim wysoka przestępczość albo bo policja jest skorumpowana?
Czy była wytworem czy nie, zdania są podzielone. Szczególnie przez wzmiankę o tym, że Bruce gmerał wcześniej przy autopilocie. I ktoś naprawił bat-sygnał, choć to równie dobrze mógł zrobić Blake. Jeśli chodzi o mnie - Bruce umiera, Blake przejmuje po nim robotę, legenda Batmana jest kontynuowana, a Alfred ma po prostu halucynacje z niedożywienia. Ja wiem, że Indiana Jones przeżył wybuch atomówki w lodówce ale bez przesady ;)
Ta scena w restauracji to to samo co bączek w Incepcji - widocznie Nolan na jakiś fetysz niedopowiedzeń.
Liga Cieni mówi jasno - Gotham jest złe, więc je rozdupcymy. W ten sposób Ras motywował swoje działania w pierszej części. Z tym, że po akcji Batmana już złe nie jest, więc czego chcą?
A Shiva.. nie kojarzę postaci, poza tą z Mortal Kombat.
Zakończenie TDKR, tak jak zakończenie "Prestiżu" czy "Incepcji" jest w mniejszym czy większym stopniu otwarte. Pewne jest tylko to, że Batman nie zginął. Scena w restauracji pojawiła się już wcześniej w filmie, jako marzenie Alfreda. Można ją interpretować jako prawdziwą, ale prawdziwa być nie musi.
Bane, który jak się potem okazuje, współpracuje z Talią al Ghul, uważa Gotham za żyjące w kłamstwie, gdyż jego mieszkańcy są przekonani, że Harvey Dent był postacią bez skazy i że zamordował go Batman. Taką wersję wydarzeń przyjął zresztą sam Bruce Wayne i - niechętnie - Jim Gordon, przez co Batman zniknął ze świata na 8 lat. Talia zaś mówi wprost, że chce kontynuować wolę ojca i zniszczyć Gotham.
Shiva to przeciwniczka Batmana, która m.in. mordowała skorumpowanych policjantów.
Hym, z takiej perspektywy ma to nieco więcej sensu. Ok, dzięki za dyskurs, ja już nie mam niczego więcej do dodania, pozdrowić i miłego dnia.
Zakończenie było prawdziwe. A czemu? Bo to nie jest ku*wa Incepcja. Nie będę już wymieniał oczywistych rzeczy jak wzmianka o naprawionym autopilocie. Mam tylko jedno pytanie: dlaczego Alfred miałby sobie wyobrażać Selinę skoro nawet nie wiedział, że była z Brucem? Z resztą "była" to trochę za dużo powiedziane, bo pocałowali się tylko raz przed jednym człowiekiem zanim Bruce sfingował swoją śmierć. Gdyby Bruce zginął cała fabuła trylogii nie miałaby wielkiego sensu. A tak mamy historię człowieka, który potrzebuje wielu lat, by odpuścić przeszłość.
Gdzie, niektórzy z Was, widzą jakieś niedopowiedzenie co do przeżycia Brusa? Alfred -gdzieś w połowie filmu- wspomina Brusowi, że marzy o zobaczeniu go szczęśliwym i spokojnym, że wyobraża sobie scenę (nie pamiętam dokładnie w jakim mieście ...chyba Florencja), ale tak czy inaczej we Włoszech, gdzie na swych wakacjach widzi właśnie Brusa z ukochaną... niejako się 'umawiają'. Pierwszy Batman, po przejściu na emeryturę, chce aby Alfred -jego przyjaciel i wierny pomocnik- zobaczył że wszystko z nim w porządku, że spokojnie ułożył sobie życie tak jak chciał. Brus ma możliwości by 'zorientować' się gdzie i w jakim czasie będzie jego przyjaciel i mu się pokazać (tak jak się 'umówili' -bez słowa). To nie jest tak, że wystawia się na widok dziennikarzy, którzy tylko czekają by wygrzebać Brusa Wayna z podziemi w południowej Europie...
Co do wybuchu/ czasu bomby, to rzeczywiście mogli to pokazać inaczej/ lepiej, ale gdy licznik pokazuje te kilka sekund to wcale nie jest pewne, że Batman jest nadal w swym latającym pojeździe.
A niby jak Blake miał (i po co? Zwłaszcza przed przybyciem do jaskini nietoperza), naprawiać batsygnał? I w ogóle skąd miał namiary na jaskinię? -od Brusa.
A tak cenny naszyjnik po matce Brusa i który został skradziony przez Kobietę-kot, który miała Selina we Włoszech -on też był wytworem wyobraźni Alfreda?
Poza tym -dla 'wtajemniczonych', spoiler ;-) -widać tu podobieństwo do komiksu Franka Millera "Powrót Mrocznego Rycerza", gdzie Brus chce aby wszyscy myśleli że zginął (a Superman -wiem, że osoby zostały 'pozamieniane', ale...- odkrywa prawdę, jednak to właśnie jest na zasadzie takiego niedopowiedzenia 'co dalej'). No i oczywiście naprawa autopilota przez Wayna, o tym też ludzie Foxa wspomnieli nie bez znaczenia :-)
myśleć, że alfred sobie wyobraża, a WIEDZIEĆ, że sobie wyobraża to dwie inne sprawy. wyobrazić sobie mógł. nie musiał. ale być może tak właśnie zrobił. dowodów na to lub na tamto nie ma
No nie, równie dobrze byś mógł oczekiwać 'dowodów' na 'prawdziwość' innych scen (np. w samolocie czy na stadionie, czy wydostania się Brusa z niewoli, itd.).
Moim zdaniem ta scena w kawiarence to zdecydowanie nie jest wytwór wyobraźni Alfreda... ale chyba rozumiem co masz na myśli.
Niepewność rodzi się z tego, że Alfred wspomina o tym, jak to czasem lubi sobie wyobrażać Bruce`a. Stąd nie ma pewności, czy na końcu po raz kolejny dopada go starcza demencja, czy faktycznie Bruce tam siedzi. To jak dla mnie jedyna sporna rzecz i innych "dowodów na prawdziwość" nie potrzebuje. Można by przyjąć, że to tylko jego wyobraźna, ale z drugiej strony jest wspomniane o gmeraniu przy Bat-wingu i jest naprawiony reflektorek. Takie to tam Nolanowe zagranie, żeby ludzie się mieli o co spierać na forach.
Scena w połowie filmu to nie wyobraźnia Alfreda, tylko retrospekcja. Pokazano, że w czasie zniknięcia Bruce'a jeździł do Włoszech i nie wiedzieć czemu miał nadzieję go tam spotkać- kiedy już wydawało mu się, że to Bruce- okazywało się, że to inny mężczyzna. To, że w dialogu Alfred używa stwierdzenia, że "marzy mu się", nie oznacza, że miał halucynacje, albo śnił na jawie. Jeśli wszystkie poszlaki poza sceną w kawiarni na końcu sugerują, że Bruce przeżył- to można śmiało założyć, że Alfred po pochówku Bruce'a wyjechał jak za dawnych czasów- i tym razem spotkał go naprawdę. Bruce naprawdę nie musiał przejmować się, że ktoś go rozpozna, w końcu dla Seliny zdobył program do "wymazywania tożsamości", sam go użył i zaczęli razem od nowa. Możliwe że nawet zamieszkali we Florencji (czy gdzie to było), bo niby- dlaczego by nie? W ten sposób spotkanie z Alfredem na drugim końcu świata nie byłoby szansą 1:100000. Ale- każdy ma prawo do własnej interpretacji. Pozdro!