PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=236351}

Mroczny Rycerz

The Dark Knight
8,0 520 965
ocen
8,0 10 1 520965
8,0 49
ocen krytyków
Mroczny Rycerz
powrót do forum filmu Mroczny Rycerz

Joker Jokerem

ocenił(a) film na 10

Joker Jokerem, ale nie rozumiem ludzi, którzy narzekają na Jokera w starszych Batmanach. Chyba nie
pojmujecie pojęcia Joker. Joker to właśnie błazen, klaun, świetnie odwzorowany przez Nicholsona.
Pajacował, widać było, że jest chory, szalony. Świetnie odegrana rola.
Dzisiaj ludzie płaczą, że Ledger, Ledger zagrał zwyczajnie bardziej współczesną wersję Jokera, jednak nie
wolno mówić, że Joker Nicholsona był słaby :) Kino kiedyś to nie kino dzisiaj, kiedyś były inne trendy. Joker Nicholsona był bliższy oryginału. Joker bowiem był szurnięty, zwariowany, podczas gdy Joker
Ledgera jest chory na głowę, jest psychopatą.
To są dwie różne role, dwa różne światy, nie porównujcie ich, bo tylko obnażacie swoją niewiedzę i
nieobeznanie :) yolo, bb

ocenił(a) film na 10
obama11

Pojęcie pojęciem, ale najwyraźniej Ty nie pojmujesz, że mówiąc o Jokerze porównujemy go z tym komiksowym. Trzymając się ścisło terminologii taki Batman musiałby być mutantem, a Robin dużo ćwierkać. Ale nie o to tu chodzi nie sądzisz?:)

Nicholson świetnie odegrał szalonego błazna, to niezaprzeczalny fakt. Problemem jest to, że choć w Batmanach Burtona klimat jest świetny, wizualnie całość wręcz fantastyczna, a aktorsko wszystkie role oprychów zapięte na ostatni guzik to Burton popsuł jedną rzecz. Spieprzył praktycznie każdą postać, przerabiając na jakąś dziwną modłę.

Także nikt nie narzeka na Nicholsona, który wyciągnął ile mógł ze źle napisanej roli. Narzekania są na to jak rozpisano tam Jokera.

Oryginalny Joker jest psychopatą. Lekko mówiąc.

ocenił(a) film na 10
Dealric

Rola Jokera u Burtona była właśnie bardzo dobrze napisana, wiernie. Pierwowzór z komiksu przypomina właśnie Nicholsona, dalej mu do Ledgera.

ocenił(a) film na 10
obama11

Niestety tu nie masz racji.
Problemem Burtona jest to, że tam żadna postać nie ma wiele wspólnego z oryginałem. Komiksowy pierwowzór choć znajduje się raczej gdzieś pomiędzy to zdecydowanie bliżej Ledgera niż Nicholsona.

Dealric

Pingwin rzeczywiście nie ma wiele wspólnego z komiksowym oryginałem, ale dla mnie to duży plus- jego historia w Batman Returns to małe mistrzostwo świata.

Co do Jokera absolutnie się nie zgadzam. Komiksowy pierwowzór znajduje się zdecydowanie bliżej Nicholsona niż Ledgera.
I skoro twierdzisz, że oryginalny Joker jest psychopatą- mam pytanie. Naprawdę według Ciebie Joker Nicholsona nie jest psycholem? o.O

ocenił(a) film na 10
ed j. rush

Joker Nicholsona jest podobny z wyglądu (jak i większość postaci), ale nie z charakteru.
Przede wszystkim Joker, który boi się śmierci? To wariactwo. Batman zabijający Jokera, stanowiłby dla niego wielkie zwycięstwo.
Poza tym Joker Burtona to szaleniec, ale nie psychopata z prawdziwego zdarzenia. Odbija mu, ale nie wzbudza strachu, bliżej mu do całkowitego błazna.
Burton pokazuje jedną stronę Jokera i gubi wszystkie pozostałe. Nolan choć skupia się tylko na skrajnie psychotycznej stronie, to stara się ukazać także inne.

Poza tym Catwoman czy Pingwin nie mają kompletnie nic wspólnego z pierwowzorami.

Dealric

Po 2008 roku daje się zauważyć dość niepokojąca tendencja. Na forach poświęconych filmom o Batmanie wielu użytkowników, dla których przez lata Joker Nicholsona był idealny, od tego momentu uważa, że to tylko błaznujący wesołek, a Joker Heatha to ten najlepszy itd itp.Oczywiście wielki związek ma to z odbieraniem filmów zarówno Nolana jak i Burtona- jakże często czytałem opinie mówiące o tym, że należy przeprosić za to, że kiedyś ceniło się wizję Burtona, "bo przecież teraz jest Nolan". Co zabawne, temat troszkę ucichł wraz z premierą ostatniej (dodajmy- zdecydowanie najlepszej) części Trylogii, no ale to już są rozważania na inną dyskusję.

Wracając do starego Batmana- albo większość użytkowników już dawno nie oglądała tej wersji, wszelkie opinie opierając tylko na jakichś mglistych wspomnieniach z przeszłości, albo podczas seansu zwyczajnie powtarzają sobie co chwilę "przecież Joker Heatha jest lepszy. musi być lepszy, bo tak!". Innego wytłumaczenia po prostu nie widzę. Dlaczego?

Czy Joker Nicholsona nie był przerażającym psychopatą? Oczywiście, że był! Spójrzmy na to z boku, nie siląc się na porównania z Heathem.
1. Scena u chirurga, ze zdejmowaniem bandaży. Joker nie śmieje się w sposób absolutnie przerażający? Przecież to prawie scena rodem z horroru!
2. Scena z zabiciem bossa Carla- gdy pierwszy raz widzimy Jokera w całej okazałości. Naprawdę nie wzbudza strachu?
3. Morderstwa na gangsterach- nie tylko odpowiednio oryginalne, ale także- w całej swojej grotesce odpowiednio mroczne.
4. Scena, gdy rozkazuje wysłać beczki z trucizną do Gotham, festyn i pytanie "a gdzie jest Batman?"- znowu mógłbym postawić pytanie o wzbudzanie strachu.

To tylko kilka przykładów jakie teraz przychodzą mi do głowy. W wyżej wymienionych scenach Joker wcale nie wygląda na zwykłego, niegroźnego żartownisia. Oczywiście efekt nie byłby tak doskonały gdyby nie sprawna reżyseria Burtona i- przede wszystkim- absolutnie idealna gra aktorka Jacka, którego (gdybyśmy tylko odjęli biel na twarzy, zmienili fryzurę i zdjęli fioletowe wdzianko) można byłoby przenieść bez żadnego problemu w świat "Lśnienia", w którym to filmie Jack stworzył bodaj najlepszą kreację w historii horroru.

Oczywiście Nicholson gra także błazna- w scenach z Vicki czy też w spocie reklamowym jaki puszcza w tv. Ale przecież o to właśnie chodzi w postaci Jokera- o połączenie strachu i śmiechu, szaleństwa i błazenady.
I gdybym miał się czepiać tak jak to robią osoby wyzywające Jokera Nicholsona od niestrasznych grubych wujaszków- niestety Joker Heatha jest świetnym psycholem, ale przecież prawie w ogóle się nie śmieje! I to właśnie tej wersji największego żartownisia w historii komiksu należałoby zadać to słynne pytanie- why so serious?

To tylko moja opinia, szanuję zdanie innych, podobnie jak bardzo szanuję kreację Heatha, słusznie nagrodzonego Oscarem. Jednak dla mnie tym najlepszym Jokerem na zawsze pozostanie wesołek, którego mam w awatarze.
No, chyba że w nowych filmach do roli Jokera zaangażują kogoś, kto bardziej pasowałby posturą i wyglądem do komiksowego pierwowzoru. Moim marzeniem jest... Jude Law. Do tego jeszcze Harley Quinn o twarzy aktorki, która świetnie dogaduje się z Judem- Natalie Portman. Nic więcej do szczęścia bym nie potrzebował ;)

ocenił(a) film na 9
ed j. rush

Tendencji o której piszesz jakoś nie mogę się dopatrzyć.Podobnie jak tego,że TDKR jest najlepszym filmem z całe trylogii
(mam wręcz skrajnie odmienne zdanie na ten temat) ale wracając do tematu to jako wierny fan Nietoperza i kolekcjoner komiksów muszę się zgodzić Dearlicem. Mimo, iż kreacja Nicholsona jest ciekawa to jednak Ledger czerpie garściami z pierwowzoru.
Co do Lawa jako Jokera to niezły pomysł jeżeli weźmiemy pod uwagę jedynie warunki fizyczne resztę należy przemilczeć, natomiast Portman już i tak przyczyniła się do spaprana dwóch Thorów.

dziuzeppe

Jeśli Twoja wiedza na temat komiksów o Gacku prezentuje poziom podobny do Twojej świadomości filmowej (o której miałkim poziomie świadczy chociażby stwierdzenie o Portman,) to pozwól, że nie podejmę z Tobą większej dyskusji.Chyba że miast rzucać banałami, przejdziesz do konkretów.

ocenił(a) film na 9
ed j. rush

Nie widzę potrzeby dublowania się z wypowiedziami Dealrica, który maksymalnie wyczerpał temat.Twoje zarzuty wobec Ledgera i jego śmiechu są wręcz kuriozalne.
Osobiście nie przepadam za Portman podobnie jak za Seymourem-Hoffmanem jednak jestem w stanie obiektywnie stwierdzić,że ten drugi miał niebywały talent o czym Portman może jedynie śnić.Swoje 5 min miała po tandetnym Łabędziu, który jak widać wielbiony jest przez niewymagających widzów.

ocenił(a) film na 10
ed j. rush

Esencją Jokera jest jak dla mnie fakt, że wpadł do kwasu. To takie... metaforyczne. Uśpione zło, które mogło się czaić w każdym, zaś kąpiel zmyła nie tylko "kremowość" skóry, lecz także człowieczeństwo. To pozwala uwierzyć, że niejako Joker faktycznie jest anarchią, rozumianą tu jako wyzwolona, mityczna siła.

Uwielbiam kreację Heatha Ledgera, ale właśnie brakuje mi nieco u niego tego wzbudzającego wyobraźnię "źródła umiejętności". Z tego też powodu, dla mnie najlepszy Joker to ten z animacji "Under the Red Hood", którego można śmiało nazwać Ledgerem z kwasu.

ocenił(a) film na 10
Ketosz

To ciekawe co piszesz, bo właśnie umieszczenie jego genezy w filmie jest jednym z największych błędów przy kreowaniu tej postaci w filmie Burtona ;)
Prawdziwy komiksowy Joker był postacią, która pojawia się znikąd i jest nikim innym, tylko Jokerem. Postacią o której nikt nic nie wie, ba nawet sam Joker o sobie za wiele nie wie. Postać, która wielokrotnie wymyślała swoją własną genezę, za każdym razem inną.
Ta tajemniczość i obcość jest jednym z kluczowych elementów postaci. To bohater bez przeszłości, przez co zło w nim jest bardziej pierwotne, jakby istniało od zawsze.

U Nolana ta część jest na plus, gdyż trzymał się wiernie originu postaci (a raczej jego braku ;)

ocenił(a) film na 10
ed j. rush

Nie szperam tak po forach Batmana, więc ciężko mi dyskutować o tendencjach, bądź ich braku ;)

A co do starego Jokera. Ostatnio Batmany Burtona widziałem z pół roku temu, może rok. Więc pamięć raczej nie zawodzi.

Czy był psychopatą? Tak, ale nie przerażającym. Sceny o których mówisz są groteskowe, dość mocno przerysowane i rzeczywiście garściami czerpiące ze stylistyki komiksu. Ale na pewno nie przerażają.

W życiu nie powiedziałbym, że Nicholson zagrał źle. Zagrał fantastycznie. Problemem jest to, że fantastycznie zagrał nie do końca dobrze rozpisaną postać ;)

A co do najlepszego Jokera to wciąż jest nim Luke Skywalker ;)

ps. A co do Lawa... Nie przepadam za nim. Gdybym miał wybierać Jokera po wyglądzie aktora to powiedziałbym Willem Dafoe. Zresztą starczy obejrzeć choćby jego rolę ze Świętych z Bostonu.

ocenił(a) film na 10
obama11

Zależy w których latach , wpierw był joker taki jakiego wykreował Ledger później mieli problemy że ta postać jest zbyt "psychopatyczna" zrobili z niego błazna by w kolejnych późniejszych latach wrócić do pierwowzoru

ocenił(a) film na 10
obama11

Ja się krótko wypowiem na ten temat:
Wg mnie Joker Nicolsona jest bliższy temu z komiksów i w konwencji, jaką przyjął Burton sprawdzał się znakomicie. Jednak weźmy pod uwagę, że Nolan trochę urealnił cały ten świat i dlatego w tym przypadku Ledger ze swojąrolą wypadłznacznie bardziej wiarygodnie, chociaż gdyby jego postać umieścić u Burtona to raczej by tam nie pasował.
Nie ma co porównywać tych postaci - każdy był idealnym Jokerem na miarę swoich czasów i idealnie dopasowanym do klimatu filmu.

ocenił(a) film na 10
Doback

Wszystkimi dostępnymi kończynami podpisuje się pod tym postem.
Ja bym jeszcze dodał, że Joker Nicolsona to po prostu szaleniec z czarnym poczuciem humoru. I do wizji Burtona pasuje idealnie.
Natomiast Joker Ledgera... ciężko powiedzieć czy to genialny psychopata czy geniusz, który zupełnie odleciał. Bardzo niejednoznaczna postać.

obama11

no i co z tego, ze jeden z jokerów jest bardziej komixowy, a drugi bardziej prawdziwy. nikogo to nie obchodzi.

ważne jest to, który lepiej sie prezentuje na ekranie, a prawda jest taka, ze kreacja Ledgera bije na łeb pajacowanie nicholsona. jakbym spotkal gdzies na ulicy takiego Ledgerowskiego jokera z nożem w ręku to raz dwa zacząłbym sie martwić o swoje życie, a jakbym spotkał jacka napiera to bym sie co najwyzej zesrał ze śmiechu. joker Heatha to miazga, a joker nicholsona nadaje sie co najwyzej na etat w cyrku

ocenił(a) film na 8
_kaczuszka_3

Jakbys spotkał Jokera Nicholsona z tym długim pistoletem też bys się bał

ocenił(a) film na 6
obama11

Też wolę Jokera w Batmanie Burtona choć jednocześnie uważam że ten u Nolana wcale nie jest wiele gorszy. Jest po prostu inny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones