"Mumia " z 1932 roku w reżyserii Karla Freunda to horror antyczny w którym Boris Karloff gra pierwsze skrzypce i robi to brawurowo, film możne nie jest rewelacją, ale dla tego aktora trzeba to zobaczyć.
Boris Karloff wciela się w podwójną rolę Imhotep / Ardath Bey, to twarz "horroru" i przenosimy się w czasie do 1921 roku, znaleziono skrzynkę - zwój Totha - klątwa...ktoś stracił życie, potem rok 1932 i zaczyna się wskrzeszanie księżniczki Anck-es-es-Amon ukochanej Imhotepa.
Fascynacja Egiptem stanowi kanwę tego bardzo sugestywnego horroru, proste środki wyrazu Karloffa, gra twarzą, która jest nieruchowa, bez wyrazu, majstersztykiem są oczy, które wyrażają wszystkie emocje i strach, którym nas napawają....ciarki przechodzą. Niezwykła scena gdy Karloff przywołuje z przyjęcia Helen Grosvenor / Księżniczka Anckesen-Amon (Zita Johann, aktorka o dużych oczach, wygląda niesamowicie ), jest stan transu.
Doskonała muzyka wspiera film Jamesa Dietricha.