Po tej ekranizacji nie powinni nakręcać kolejnych, bo na pewno lepsze nie będą.
Oczywiście-książka to książka-ale ten film tak doskonale odzwierciedlił klimat i poszczególnych
bohaterów, że, przynajmniej dla mnie, nadał im na stałe twarze aktorów odgrywających
poszczególne role.
Dlatego też każda następna następna próba będzie najwyżej dobrym filmem.
jestem świeżo po przeczytaniu drugi raz nędzników, robię również na ten temat pracę maturalna i z pośród trzech poruszanych adaptacji (ta, miniserial z 2000 roku oraz musical z 2012) ta bez wątpienia najbardziej odbiega od powieści. Liam Neeson nie pasuje niestety do roli Valjean'a. Najlepiej obsadzona postać to bez wątpienia Fantine. Zmienione nazwy miejscowości, pomylenie Lafitte'a z Fauchelevent'em oraz scena w której Jan wyznaje swoja przeszłość Kozecie (której nie ma nigdzie w powieści)- są to zbyt wielkie błędy. Ci którzy bazują tylko na filmach nie zauważą tych różnic, ale kto choćby srednio uważnie przeczyta ksiązkę, od razu wyczuje te błędy.
Na temat szczegółów nie dyskutuję-czytałam dawno i po prostu nie pamiętam. Nie są to błędy wpływające na odbiór treści-przynajmniej dla przeciętnego widza.
Mówię o ogólnym klimacie filmu, aktorach...
Urok czytania polega na tym, że każdy widzi bohaterów inaczej.
Mnie nie raził Neeson w tej roli-lubię Go i podobał mi się w tym filmie. Jest trochę nieodgadniony, więc mi pasował doskonale.
Każdy ma jednak prawo do swojego zdania.
Musical powstał po prostu ostatni i na temat, według mnie, już zamknięty.
Jest bardzo dobry, ale według mnie, powstał po prostu jako kolejna ekranizacja, która dla mnie jest o jedną za dużo.
udało mi sie naliczyc chyba 32 adaptacje nędzników, rzeczywiście jest ich wiele, a musical to tak na prawdę spektakl z 1985 przeniesiony na ekran. Miałem przyjemność być w TM Roma na musicalu i było to o wiele fajniejsze przeżycie niż oglądanie tego w kinie na ekranie :) Nie wiem czy widziałaś francuski miniserial z 2000 roku, jeśli nie to polecam :) Świetnie oddani 'Nędznicy" a klimat zachowany
Miniserialu nie widziałam, a na spektaklu omal nie usnęłam, szczerze mówiąc :-)
Oczywiście, spektakl świetny, ale chyba jednak nastąpiło u mnie zmęczenie materiału.
To nie są błędy, tylko celowe zmiany. Zgadzam się, że jest ich bardzo wiele, ale uważam, że dzieło zostało przy tym spłycone - raczej zmienione, by opowiedzieć zwartą historię w filmowej formie. To po prostu film, a nie przedstawienie przed kamerą, w przeciwieństwie do musicalu, który - mimo że wierny - w formie filmu się moim zdaniem zupełnie nie sprawdza w wyniku kilku katastrofalnych decyzji artystycznych.
Nie uważam, aby do opowiedzenia historii z powieści w miarę zwięźle potrzebne jest chociażby zamienianie nazw miast bo- po za Paryżem- chyba żadna nazwa miasta się nie zgadza. Ponadto również imiona i nazwiska postaci są poprzekręcane, są podkreślone ich czyny, ale po za głównymi postaciami to nie wiele się zgadza z nazwami. Mnie to boli jako fana książki ;). Druga sprawa, że jeśli coś jest nazywane adaptacją książki to tak- jest przedstawieniem jej przed kamerą.
Co do musicali na ekranie- nie jest to reguła i zależy też od gustów. Przykłady udanych musicali w wersjach kinowych? Deszczowa Piosenka, Hair, Moulin Rouge. Ale muszę sam przyznać, ze mimo iż śpiewano w filmie te same utwory co w teatrze, to jednak spektakl bardziej mi sie podoba niz film ;)
Chodziło mi głównie o powycinanie i skrócenie wątków. Zmiany nazw też są dla mnie niezrozumiałe, ale wątpię, by były wynikiem błędu, scenarzysta miał pewnie jakiś powód, by ich dokonać :)
Pisząc "musical" miałem na myśli Nędzników z 2012, zgadzam się, że istnieją dobre musicale :) A w przypadku takiej historii spektakl chyba zawsze zwycięży :)
Chodziło mi głównie o powycinanie i skrócenie wątków. Zmiany nazw też są dla mnie niezrozumiałe, ale wątpię, by były wynikiem błędu, scenarzysta miał pewnie jakiś powód, by ich dokonać :)
Pisząc "musical" miałem na myśli Nędzników z 2012, zgadzam się, że istnieją dobre musicale :) A w przypadku takiej historii spektakl chyba zawsze zwycięży :)
Widzisz, tak się składa, że adaptacja zostawia pole do popisu scenarzyście i reżyserowi. Natomiast to czego oczekujesz znajdziesz w ekranizacji. Tam scenarzysta i reżyser muszą, jak najwierniej odtworzyć dzieło na którym bazują.
To jest taka podstawa z liceum choćby ;)
Musical z 2012, cokolwiek by powiedzieć o śpiewaniu, lepiej oddaje charakter książkowych postaci. Np. tutaj Javert jest zagrany jak typowy czarny charakter (rola cudowna, ale mniej zgodna z książką), natomiast Javert z musicalu jest bliższy powieści, nie tak jednoznaczny. Geoffrey Rush zagrał złego człowieka, a Russel Crowe człowieka o żelaznych poglądach.
Thenardierowie są bardziej podli w musicalu, Marius jest zagubionym studentem jak w książce, a nie przywódcą rebelii jak tutaj (gdzie przejął rolę Enjolrasa). Gavroche też na plus, ten nie miał tej ikry. Eponinę oczywiście pominęli.
Tutaj tylko Kozeta jest bardziej jak w książce, bo dali jej więcej czasu, Valjean też bardzo wierny. Ogólnie nie jest tak, że krytykuję ten film, bo podobała mi się gra aktorska, ale pod względem wierności oryginałowi musical wygrywa.
No i w musicalu zawarto większość fabuły książki, tu niektóre wątki albo lekko muśnięto albo usunięto.