Witam.
Na początku chciałbym zaznaczyć iż jestem świeżo po filmie i muszę przyznać że jest dobry, lecz jego zakończenie to totalny niewypał. Jakim cudem Michael mógł popełnić samobójstwo, skoro zaraz przed tym, strzelał on do 2 uciekających ćpunów i było widać jak mu się kończy amunicja ?!
Calvess uzależnił się od narkotyków. Sprzedawał policyjną broń z konfiskat by mieć forsę, teraz jej nie miał i chciał wyciągnąć dragi na siłę grożąc aresztowaniem. Porucznik Oak był jego prawdziwym przyjacielem, po ty niestety się stało chciał by nie było wstydu przed żoną i policją, uratowac honor przyjaciela. Nawet dzięki jego znajomością w autopsjii nie wyszła obecnośc narkotyków w zabitym policjancie. A Calvess się zabił - narkotyki robią swoje i ich głód.
hmmm świeżo po seansie moge stwierdzić ze Michael miał 2 pistolety, ten w którym skończyła sie amunicja został odrzucony (to po niego schylał sie Ray Liotta) i był to pistolet kalibru 9mm, a ten z ktorego sie zabił wyciągnał później (i był to jakiś "mini" rewolwer ;)
Z bronią jest tak jak mówi Vexxon... Michael zastrzelił sie ze swojej broni a do ćpunów strzelał z najprawdopodobniej skradzionej z policyjnego konfiskatu.
Czyli ta mała dziewczynka, którą znalazł Oak to późniejsza żona Michaela? Dlatego tak dbał o tą rodzinę?
wszystko fajnie właśnie do tego momentu... gość odpala sobie z .45tki w łeb, a Liotta się nad nim pochyla z nadzieją, że da się go jeszcze odratować... żenua