wytrwalem tylko pierwsze 1,5 godziny w czasie ktorej ginie 1 niemiec! to gdzie ta wojna? 90% filmu mala grupka zolnierzy skrada sie po lesie i gada, gada... i gada zero akcji tylko wyswiechtane moralizatorskie teksty doskonale znane z wielu innych wojennych filmow! film badziewie, ogladalem z kumplem i on ma dokladnie te same wnioski
A przepraszam od kiedy to wojna nie jest bezsensowną strzelanką? I jaki tam dramat pokazali??? Straszne ... dzieło, które niestety nie utrzymuje się na powierzchni i idzie na dno. Jakim kurka cudem Niemcy dysponowali Jeepem podczas II Wojny Światowej. I gdzie tu dramat? To że Diakon zabił przez przypadek dzieci i kobiety to jest kanwą całego filmu ... już nawet nie ich bohaterska misja dostarczenia cennych informacji do sztabu.
Naprawdę chciałbym, żeby ktoś zrobił ekranizację "Czas życia, czas śmierci" Remarque'a ... tylko proszę... nie ten reżyser, który wymyślił to ... "coś" ... Szkoda, że filmy pokroju Saint and Soldiers powstają, bo przypatrując się bliżej tylko psują wszystko - nie ma tutaj dramatu, nie ma tutaj cierpienia, to tak jakbyś odebrał pranie prosto z pralni - wszystko jest czyste, bez emocji. No ale to tylko moja opiniia.
Z tym jeepem to się przejechałeś.Wiesz co to broń i sprzęt zdobywczy? Wiesz jak armia niemiecka kochała te jeepy?
Mówimy tutaj o filmie "Na tyłach wroga". Nie widzę jakiegoś celu przywoływania tutaj tego wątpliwej jakości dzieła jakim jest Pianista, bo to zupełnie dwa różne filmy.
Sprzęt zdobywczy może być, ale czy to jest powiedzmy temat poboczny. Chodziło mi raczej o to, że dramatycznie sknocone jest to co moim zdaniem w takim filmie powinno mieć miejsce - sens.
Napisałeś, że ten film nie ma być bezsensowną strzelanką (to czym w takim razie jest wojna jak nie bezsensowną i okrutną strzelanką?) Dobra, ale widocznie kolega ma inną wizję tego czym powinien być ten film i opisał ją dokładnie jednym zdaniem.
Może tak kolega to rozwinie i powie na czym polegał ten dramat ludzi, którzy chcą przeżyć?
Nie dopatrzyłem się tam czegoś co by wskazywało na to, że rzeczywiście dramatycznie (powinno być podkreślone to słowo) walczą o życie.
Co do Jeepów... widocznie również Jeepy "kochały" i to bardzo armię niemiecką ;P Rozumiem, że to pytanie było retoryczne...
Co do Pianisty to jest to doskonały przykład na to w jaki sztuczny i pozbawiony emocji (a to za sprawą wspaniałego aktora Adriana) obraz można przedstawić rzeczywiście ludzkie cierpienie. I nie! Nie jest on dla mnie dramatem i ja się temu nie dziwię, dlatego cieszę się, że Ty również się temu nie dziwisz.
(swoja drogą to dlaczego sam odpowiadasz na swojego posta?... takie to nierozumne lekko... nie?
Dopiero po dodaniu zobaczyłem twoją żenującą ocenę dla Pianisty.Zapraszam do podręcznik II wojny światowej i poczytaniu na temat amerykańskich jeepów.Twój tok myślenia jest taki że jakbyś natknął się na dobry czołg wroga byś go zostawiał.Idź lepiej pooglądaj Rambo jak to dla Ciebie nie jest dramatem.
Jaki to podręcznik II Wojny Światowej mi polecasz? Warto wiedzieć z jakiego obecnie podręcznika się uczysz.
Przylepiłeś się do tego jeepa jak "superglue" i za nic jak widzę się nie odkleisz.
Teraz jeszcze raz przeczytaj swoje zdanie: "Dopiero po dodaniu zobaczyłem twoją żenującą ocenę dla Pianisty."
Jak moja ocena może być "żenująca" (wow!) Po prostu mnie zgasiło teraz. Czy pisząc to zdanie wiedziałeś przynajmniej o czym piszesz? (pytanie retoryczne)
Idę lepiej pooglądać Rambo, bo zawiera dla mnie więcej dramatycznych scen, niż "TO" (swoją drogą to to badzo dobre określenie dla Pianisty, bo o ten film chodzi tak? ;P)
P.S. Tak na marginesie to forum o filmie "Na tyłach wroga", a nie o "Pianiście", czy "Rambo" - przywołaj jeszcze do tego "Pasję" plus (tu wstaw dowolny film zupełnie nie mający związku z tematem, ale żeby Ci się zrobiło miło i żebyś mógł sobie ponarzekać to co tam. Będę wielkoduszny, żebyś mógł się wykazać.
Wybacz ale "Pianista" jest pięknym dramatem o losie Szpilmana.Wracając do "Na tyłach wroga" film ma ukazać małą grupę ocalałych-zaledwie 4 osoby,którzy muszą się jakoś wydostać z terenu wroga.Film pokazuje wiele okrucieństw wojny np.zniszczona amerykańska karetka czy wypadek z gratem który spowodował Diakon/Kleryk.Film ma zadanie pokazać ich jako zwykłych facetów nie super bohaterów.
To tylko Twoje zdanie - mówię o "Pianiście" ( i nie! Nie wybaczam ;P) ... Co to jest w ogóle za zdanie ? "Pięknym dramatem o losie Szpilmana" - dlaczego? Nie rozumiem tego - dramat może być piękny (ale coś za tym musi stać, coś na poparcie tego piękna) - masz coś takiego? Tylko proszę nie pisz mi tutaj, że nie zrozumiałem tego filmu... po prostu napisz co tak pięknego w tym filmie zaobserwowałeś.
Co do okrucieństw wojny... w filmie "Na tyłach wroga" ... hmmm... Jakby to powiedzieć - takie symbole jak zniszczona karetka ( i to do tego amerykańska), a już na pewno nie wypadek z granatem, który spowodował Diakon nie może być motywem przewodnim dla pokazania wszystkich okrucieństw wojny? Mówisz, że ma pokazać tę grupę jako zwykłych facetów ok! Pokazuje ich jako najzwyklejszych facetów, próbujących z jakąś niesamowitą zaciętością przebić się przez linię frontu żeby dostarczyć ważną wiadomość (bo o tym chyba był ten film)? Uwierz mi ... więcej okrucieństw i zależności człowiek, a wojna jest ukazanych w filmie "Na Zachodzie bez zmian" (oczywiście film się do książki nie umywa).
Moim zdaniem to kolejna naiwna historia, która pokazuje jak to biedni Amerykanie zawsze poświęcają wszystko byle wypełnić swój patriotyczny obowiązek - patos, patos i jeszcze raz patos, ale można patos podawać w miłej formie "Pluton" chociażby. Z pewnością się nie zgodzisz z moim zdaniem i liczę się z tym. Nie mam zamiaru Ciebie przekonywać, bo już chyba wyczerpaliśmy temat tego filmu - ja przynajmniej tak sądzę.
Zauważ że oni przez przypadek się o tym dowiedzieli(Anglik im z nieba zleciał).Wpierw chcieli uciekać byle najdalej od niemieckich dywizji pancernych SS.Gdyby nie oni amerykanie nie dowiedzieliby się o tej ofensywie. Film jest na faktach.Gdyby nie ta grupka Niemcy by najprawdopodobniej wygrali.
Myślałem, że film jest luźno oparty na faktach. Fikcyjna historia ludzi,którzy przeżyli masakre?
Ta historia nie miała miejsca. Tzn masakra pod Malmedy jak najbardziej, ale nie było żadnego Anglika, który z czwórką Amerykanów zmienił losy wojny...
Film niezły. Nie podobały mi się tylko te wizje, strasznie to irytujące było. Ale generalnie koledzy u góry pieprzą farmazony - wojna to nie tylko strzelanie. To nie "Call of Duty"...
Widzę jeden "pojętny" się znalazł na FW. To dobrze, bo wiesz... należysz do ginącego gatunku. Prawdę mówiąc właściwie na wymarciu, a fachowej wiedzy nigdy za wiele i żeby nie było niedomówień "o Ciebie" mi się rozchodzi.
No i co z tego, że wojna to nie tylko strzelanie? I po co porównujesz wojnę do gry komputerowej ... ???? Komuś się tu myli jedna fikcja z drugą fikcją. Filmowa z komputerową.
Ja nie porównuję wojny do gry komputerowej, prędzej Ty to robisz uważając, że wojna to strzelanie. I komuś faktycznie miesza się fikcja, ale nie z fikcją, tylko z rzeczywistością. Bo Tobie się wydaje, że jak w filmie o wojnie nie padnie żaden strzał, to już nie jest film wojenny. A to głupota, proste.
Wiesz... Przeczytaj mój post jeszcze raz, potem jeszcze raz, a jak to nie pomoże to czytaj do skutku. Mnie się nie wydaje - to po pierwsze. Fakty są takie, że w tym filmie padł nie jeden, a wiele strzałów (ale przeczytaj tak dla pewności jeszcze raz mój post, bo wydaje mi się, że go w ogóle nie zrozumiałeś).
Ostatnia rzecz. To nie głupota... to cenny dar obserwacji i wyciągania wniosków, którego Ty nie posiadasz i nie będziesz posiadać. Koniec!
Ty także przeczytać mógłbyś mój post jeszcze raz, a zaraz Twój cenny dar obserwacji podpowiedziałby Ci, że nie odnosi się on tylko do Ciebie. Dla Ciebie ważne jest to, że Niemcy mieli Jeepa. Skąd? Łojezu skąd.
"Amerykanie natomiast poruszali się lekkimi samochodami terenowymi i ciężarówkami w liczbie około 30 pojazdów i nie mieli broni przeciwpancernej. Wskutek niemieckiego ostrzału kolumna amerykańska została zatrzymana, choć zniszczono jedynie cztery ciężarówki, gdyż Niemcom pojazdy były bardzo potrzebne." [wikipedia]
A stąd.
I nie no, dramatem nie jest to, że zabił dzieci i kobiety, że rozstrzelali tam 80 jeńców, dramatem jest to, że mieli Jeepa.
Wiesz, możemy się tak sarkazmami wymieniać w kółko, tylko po co. Ja po prostu napisałem, że istnieją o wiele gorsze filmy a ten oglądało mi się naprawdę przyjemnie, mimo wielu niepotrzebnych akcji.
A jak uważasz, że "Pianista", to zły film, to tym bardziej nie ma o czym gadać, bo nawet gdyby odciąć całą fabułę, której przecież nikt nie wymyślił, to jest ekranizacja, to wizualnie ten film to majstersztyk. Ale ja wiem - niektórzy nie mogą obejść się bez tej takiej zwykłej ludzkiej złośliwości i zawsze muszą wtrącić swą mądrość, żeby wzbudzić sensację i postawić na swoim.
Tak i mój cenny dar obserwacji również zanotował, że odnosi się do wszystkich, którzy "pieprzą farmazony" oh! sorry! do wszysktkich "kolegów". Nie jestem Twoim kolegą po pierwsze!
Po drugie: masz naprawdę problemy z czytaniem, a Twój ostatni akapit wypowiedzi świadczy o tym, że nie myliłem się i to Ty jesteś tym "pojętnym" na FW. Mówię Tobie - oszczędzaj się, bo należysz do wymierającego gatunku.
Po trzecie: żenujące, naprawdę żenujące jest wyciąganie ocen użytkownika na temat innego filmu i porównywanie go do tego, o którym właśnie toczy się dyskusja.
Po czwarte: nigdzie nie napisałem, że wojna to tylko strzelanie! Wskaż mi fragment w tym poście... i jeżeli taki znajdziesz to wyrażę skruchę. Jednak jeżeli takowego nie znajdziesz, a bazujesz sobie tylko na swoich prywatnych dopowiedzeniach to potwierdza się moje przypuszczenie, że masz po prostu problemy ze zrozumieniem tekstu innych, wypowiadających się na forum. Proste!
Po piąte: nie wiem w końcu jak oceniasz ten film, bo... z jednej strony napisałeś: "Film niezły. Nie podobały mi się tylko te wizje, strasznie to irytujące było." a następnie: "Ja po prostu napisałem, że istnieją o wiele gorsze filmy a ten oglądało mi się naprawdę przyjemnie, mimo wielu niepotrzebnych akcji."
Więc trudno się Tobie zdecydować, bo nigdzie nie napisałeś, że istnieją o wiele gorsze filmy. Aaaa! To ten Twój komentarz to na takiej zasadzie - film mi się podobał, chociaż niektóre elementy były strasznie irytujące, ale tak naprawdę to istnieją o wiele gorsze filmy, czyli ogólnie film jest w porządku" :/ Genialny! Genialny!!!
Gdyby skończyło się tylko na tym, że podałbyś swoją informację, że: Ta historia nie miała miejsca. Tzn masakra pod Malmedy jak najbardziej, ale nie było żadnego Anglika, który z czwórką Amerykanów zmienił losy wojny..." to tej jakże zbędnej wymiany postów by nie było. Nie podobała mi się część dalsza Twojej wypowiedzi, ale cóż - Ty wiesz lepiej: "niektórzy nie mogą obejść się bez tej takiej zwykłej ludzkiej złośliwości i zawsze muszą wtrącić swą mądrość, żeby wzbudzić sensację i postawić na swoim."
No widzisz do czego prowadzi wypowiadanie swojego zdania z przekonaniem... ja jestem najmądrzejszy, reszta do piachu.
Miała być dyskusja o filmie, a Ty mi wyjeżdżasz z jakimiś bzdurnymi porównaniami, z personalnymi atakami.
Tak powinna wyglądać konwersacja według Ciebie? Jak dla mnie było to Twoje, jednostronne oświadczenie woli... to se nie pogadasz.
Nie zrozumiałeś również pewnej rzeczy, o której napisałem w pierwszym poście.
Niepotrzebne jest porównywanie fikcyjnej opowieści (czyt. filmu) do fikcyjnej gry (chodzi mi o wydarzenia i kurka ... co z tego, że Call of Duty rozgrywa się podczas II Wojny Światowej???? Jaki to ma związek z filmem "Saint and soldiers"? Wskaż mi ten związek hmmm ???
Napisałem tak długiego posta, bo uważam, że jeżeli już chcesz się wypowiadać to powineneś chociaż pobieżnie przeczytać post, na który odpowiadasz - potem wychodzą jakieś wydumane Twoje dopowiedzenia zupełnie niezgodne z tym co napisałem i napisali inni.
Jeżeli chcesz już się wypowiadać to ... trochę kultury by się też przydało.
P.S. Czy czujesz potrzebę jeszcze dalszej "klaryfikacji" moich postów?
Nie czuję nawet potrzeby czytać tego postu, bo najzwyczajniej jestem przekonany, że do niczego mnie on nie przekona. Nie wiem po co tak zażarcie wojujesz, nie może się komuś ten film podobać po prostu? Mi się podobał.
tak to jest jak nie ogladasz calego filmu to sie nie wypowiadaj, poza tym dla niektórych ludzi miara dobrego filmu jest ilosc trupow na minute, gratuluje.. film jest na prawde dobry i zasługuje na swoją ocenę.
Dzieje się dostatecznie wiele, nie w tym problem. Ale film jakby słabo przemyślany, obok świetnych momentów dużo drewnianego scenariusza dla mniej rozgarniętych (?). 5/10
Zgadzam się, kandydat do najgorszego filmu wojennego.. wiele nudzących rozmów o niczym, sr*nie w banie. Przynudzający i zmuszający do przewijania w przód...
cyt. lookaspoland "mała grupka żołnierzy skrada się po lesie i gada, gada... i gada zero akcji tylko wyświechtane moralizatorskie teksty doskonale znane z wielu innych wojennych filmów"
Tyś chyba człowieku najgorszego filmu nie widział ... Jeżeli lubisz boom i bang, to idź załącz Rambo. Jak dorośniesz, wróć do tego filmu. To miał być kolejny film, gdzie jeden osobnik rozwala całą armię nazistów i do tego zakończenie - happy end, żeby można było nakręcić sequele.
Oj tam oj tam, Rambo przede wszystkim nie miał takich aspiracji. To coś je miało, wszyscy widzimy co się dzieje kiedy reżyser zdolny (ale to nie jest pewne) nakręcić reklamę wody sodowej, bierze się za potencjalnie niezłe filmy. potencjalnie z dużym wykrzyknikiem i znakiem zapytania, bo to tez nie pewne.
Przeczytaj ostrzeżenie na opakowaniu. Brzmi ona następująco ' Achtung ! Warning ! Uwaga ! U osobników homosapiens, o IQ mniejszym niż 1, może przeciążyć podzespoły mózgowe wielkości mrówczej kupy !
To właśnie wojna. W wspomnieniach większości żołnierzy wojna nie wygląda tak jak w szeregowcu Ryan'ie gdzie wielki patetyzm miesza sie z jeszcze większym patriotyzmem i poczuciem obowiązku, a walka trwa 20/24 h i to wszedzie . Dla niech wojna jest straszna a oni sami czują sie zagubieni. Często kroć nie oddają ani jednego strzału i nie maja kontaktu z wrogiem (lub bardzo rzadko), wojna w jakiś mentalny sposób jest dla nich odległa. Tak jest własnie w tym filmie 90% marszu i gadaniny i 10% walki .
dzięki, że napisałeś, że tylko gadają w tym filmie :D
szukam jakiegoś dobrego kina akcji w klimacie wojennym i pewnie bym się skusił bo piszą, że arcydziło!
oglądałem już 2 filmy gdzie żołnierze gadają i robią cioty z siebie...i dzięki Ci, że nie muszę oglądać czegoś takiego po raz trzeci :D
stąd dobre noty że są na tej stronie ludzie nie cierpiący na zanik mózgu jak ty .... ja pier*ole co za podejście do filmów ...bo nie sieją kulami na prawo i lewo i trup za trupem nie pada to już zły film ,,,
Witam. W mojej skromnej ocenie film warty obejrzenia.Choć nie zobaczymy tu scen batalistycznych (niewiele strzelania) co sam tytuł filmu wskazuje że toczy się na tyłach wroga wiec trzeba w miarę cicho i niepostrzeżenie się poruszać ale przedstawia nam samych żołnierzy.Dziwne ale fajerwerki pukawki były praktycznie zbyteczne sam marsz, dialogi mi wystarczyły aby zaciekawił mnie ten zaciekawił obraz. Jest parę baboli ale film ogólnie na plus.
Bez przesady, że tam akcji nie było. Poza tym jak Ty sobie wyobrażasz, że na wrogim terenie kilku żołnierzy ma co robić? Walczyć z całą armią wroga? Pominę już sprawę tego, wojna doskonała to taka kiedy jest wygrywana, kiedy założenia strategiczno - taktyczne są osiagnięte:
1. Bez oddania ani jednego strzału
2. Kiedy przeciwnik nie zorientował się, że przegrał itd.
Strzelanka to głównie działania frontowe i to też nie na okrągło, a w czasie bitew.