To największa oferma w historii policji. Było setki dowodów co minuta, że Tramell jest zabójcą,
niezwykła precyzja jej przewidywań w książce, diaboliczna osobowość, itd, a ten bez żadnego
zabezpieczenia szedł do niej, na dodatek się w niej zakochał. Na końcu uratowało go czyste
szczęście, bo z jakichś powodów Tramell go polubiła i postanowiła oszczędzić.
Swoją drogą to było trochę dziecinne w jaki sposób zginęła Bethy, kompletnie bez sensu włożyła
rękę do kieszeni w momencie kiedy gość celował do niej z pistoletu. Po to tylko, żeby potrzymać
breloczek Barta Simpsona z jakiegoś powodu, który niezwykle przypadkowo wyglądał jak pistolet...
Reżyserzy mogli się bardziej wysilić.