Sorry, ale ja tego nie kupuje. Od początku niesamowicie irytuje - do granic niemożliwości - i przesadza. Burleska? Czy może hiperbola filmu? Nie wiem jak to opisać, by ubrać we właściwe słowa. Na pewno nie jest to obraz ilustrujący, jak piszesz, epokę lat 80-tych. Bliżej do alternatywnej rzeczywistości niż do realizmu. Jedyny plus to na pewno aktorstwo Marceau - zgodzę się z tym co napisałeś powyżej. Ale to wszystko.

To oczywiste, że z realizmem film nie ma za wiele wspólnego. I chyba właśnie z tego względu tak dobrze oddaje ducha epoki. Kultura lat 80. miała wyraźną tendencję do łączenia chłodu z estetyką krzykliwej przesady, sztuki wysokiej z kiczem, hedonizmu z melancholią. Wszystkie te pozorne przeciwieństwa dochodzą do głosu w filmie Żuławskiego. Może i "Narwana miłość" jest dziełem nieco pretensjonalnym, ale dla amatorów "dziwnego" kina (takich, jak np. ja) to pozycja obowiązkowa...

z żuławskim tak już jest, że albo jest się w stanie oglądać jego filmy albo zupełnie nie.
do mnie żuławski nigdy nie przemawiał i tak już zostanie do mojego końca, cenię jego erudycję, inteligencję ale to co  z nimi robi na ekranie to zupełnie inna historia...