Pierwsze 20 min może było nawet straszne, ale w pewnym momencie autorom się coś
popierniczyło... atmosfera wytworzona na początku została zmiażdżona przez kreację 'straszydeł' i
istne komiczne sceny np. ostrzenia pazurów... zapowiadało się fajnie a tu klapa po całości :)
A mnie się właśnie po tych 20 minutach zaczął podobać. Początek jak każdy inny amerykański horror ostatnich lat - rodzina wprowadza się do nowego domu, drzwi same się otwierają, matka miewa widzenia, ojciec nie do końca jej wierzy, dopiero później akcja się rozwija. Druga połowa filmu klimatem przypominała mi pierwszy sezon American Horror Story (który uwielbiam). I zakończenie jak dla mnie super. Film polecił mi znajomy po tym, jak narzekałam, że już dawno nie widziałam filmu, który by mnie przestraszył, bo wszystkie są przewidywalne i mam problem z racjonalizowaniem wszystkiego, co się dzieje. "Insidious" może nie był najstraszniejszym horrorem, jaki obejrzałam, ale miał swoje momenty i jako całość mnie się podobał.