Zapewne gdyby nie wczesna rola Marilyn Monroe, o filmie Hathawaya mało kto by dzisiaj pamiętał. Na tle innych pozycji z gatunku kina noir wypada on raczej średnio. Niektóre dialogi, zwłaszcza po latach, mogą nieco razić w uszy (zwłaszcza postać Raya przoduje w tekstach co najmniej durnych), ale co ciekawe - im dalej, tym robi się lepiej. Scena morderstwa w dzwonnicy została pomyślana wręcz kapitalnie, finał zaś emocjonuje nawet w dzisiejszych czasach. Monroe jako wyrachowana femme fatale - więcej niż wiarygodna, podobnie jak bardzo dobry jest Cotten w roli jej męża. Gorzej wypada małżeństwo Cutlerów: o ile Jean Peters jeszcze nie przeszkadza, to występujący u jej boku Max Showalter jawi mi się jako największa pomyłka w tej produkcji. Jak dla mnie jednak, wszystkie minusy zostają tu przyćmione przez sugestywną atmosferę i zręcznie poprowadzoną intrygę. Nic nie poradzę, że uwielbiam filmy noir, a "Niagara", choć daleko jej do największych klasyków nurtu, dostarcza mimo wszystko sporo satysfakcji każdemu miłośnikowi tej stylistyki.
Dla mnie, poza rzeczywiście ciekawą rolą MM, dobrze "zagrała" też tytułowa bohaterka. Jeśli mam w pamięci (film oglądałem co najmniej ~40 lat temu) sceny nad Niagarą, to chyba coś znaczy.
Dla mnie film Niagara do dzisiaj jest interesujący. Intrygująca muzyka, piękna MM no i Niagara. Mam ten film na dvd i wracam do niego. Pozdrawiam.
Dużo tego. W pierwszej kolejności żelazna klasyka: "The Big Sleep", "Maltese Falcon", "Sunset Blvd.", "Double Idemnity", "Touch of Evil", "The Asphalt Jungle", "Kiss Me Deadly", "The Postman Always Rings Twice", "The Third Man". Również neo-noir, jak "Chinatown", "L.A. Confidential" czy "Body Heat".